Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2018, 01:23   #151
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Leonor siedziała na trawie ze skrzyżowanymi nogami, a przed nią siedziała kobieta w długich jasnych włosach. Patrzyła się na akolitkę z pewną surowością, unosząc brwi i całą swą postawą zdawała się ją oceniać. Była raczej niezadowolona, tak przynajmniej wydawało się dziewczynie. Za jej plecami stała ciemna zakapturzona postać na ramieniu której siedział Honor, kruk akolitki. Dalej pod drzewem stał jakiś nieokrzesany mężczyzna zaśmiewający się do rozpuku. Rozmawiał z kolejną osobą i coś wyraźnie go rozbawiło. Wskazywał swoim wielkim palcem na Leonorę. Gdzieś po drugiej stronie prześliczna kobieta w błękicie roniła łzy. Łąka ciągnęła się po horyzont, ale ilekroć estalijka skupiła wzrok na jednej z osób zaraz wszystkie inne stawały się nienaturalnie wielkie. Nabierały rozmiarów ogromnej góry, której szczyt można dostrzec tylko jeśli się jest niezwykle daleko. Leonor bała się. Nie chciała zawieść siedzącej przed nią kobiety, ale też i żadnego innego uczestnika tej niezwykłej sceny. Próbowała coś powiedzieć, ale po pierwsze nie wiedziała co, a po drugie zaschło jej w gardle. Otworzyła więc usta, potem zamknęła i gdy próbowała się odezwać drugi raz po prostu zrezygnowała. Spojrzała na jasnowłosą Panią i uznała, że najlepiej się nie odzywać. Była głupia, naiwna, potrzepana i szalona. Cóż takiego mogła powiedzieć do Niej lub tego mężczyzny w kapturze, co mogłoby ich zaciekawić? “Lepiej milcząc sprawiać wrażenie głupca, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.” powiedział jej dawno temu jej wuj, gdy mieli stanąć przed dostojnym i możnym członkiem miejskiej rady. Jak to było dawno temu.

Jasnowłosa kobieta westchnęła.

- Myśl - powiedziała w końcu i stuknęła się lekko palcem w skroń - Myśl niesie w sobie zwycięstwo.
Leonor próbowała przełknąć ślinę kiwając głową. Czuła się taka mała. Nie jej było oceniać. Będzie myśleć, skoro taki jest rozkaz. Tymczasem mężczyzna w płaszczu podszedł do niej i dotknął jej czoła. Zabolało ją. Złapała oddech.

Otworzyła oczy leżąc w całkowitej ciszy w kącie obozowiska. Obok spał oblepiony żelastwem Diuk. Spał, ale coś w tej ciszy było nie tak. Zerwała się i niewiele myśląc zaczęła się ubierać. W mroku po drugiej stronie obozowiska zamajaczyła postać, która nagle poruszyła się gwałtownie i dotychczasową ciszę wypełnił dźwięk rogu. Wszyscy zerwali się na równe nogi i rzucili do przygotowań do walki. Założyła te części uzbrojenia które była w stanie sama, pomogła Diukowi i sama skorzystała z pomocy przy wkładaniu napierśnika. Gdy już była gotowa wyrwała się do przodu w kierunku Rittera. Nigdy nie widziała nieumarłych. Wiedziała jednak, że i kruk i mężczyzna w czerni nienawidzili ich. Rozejrzała się mając w pamięci swój ostatni, tak rzeczywisty sen. Szukała sposobów w jaki aktualne miejsce mogło im pomóc w starciu. Zwężające się ściany utrudniały otoczenie grupy, a walka w jednej linii mogła pomóc ograniczyć liczbę wrogów, z którymi musieli się mierzyć jednocześnie. Zamiast rapieru wzięła do ręki swój kij. Był dłuższy i łatwiej było utrzymać tą tępą masę na dystans. Co ich tu wiodło? Loftus wydawało się zwietrzył wrogiego maga.
Zagryzła zęby i wróciła, szukając drewna, aby rozpalić większy ogień. Gdyby udało im się rozpalić szczapy drewna tylko z jednej strony można by było nimi w miarę bezpiecznie rzucać na krótką odległość. Poza tym nieumarli mogli ignorować ogień, ale jeśli był wśród nich ukryty żywy człowiek, dym i płomienie mogły ułatwić rozpoznanie go. On był ich celem, a nie ci polegli wojowie.

Myśli przebiegały przez jej głowę. Wyobraziła sobie mężczyznę w czerni stojącego naprzeciw niej. Jego twarz była schowana pod kapturem, ale wiedziała Kim on jest. Nie mówiła nic. W myślach uklękła na jedno kolano oddając mu hołd tak jak rycerz oddaje hołd innemu królowi z którym nie wiąże go lenno. Ten wyraz szacunku niczego nie ujmował rycerzowi, ani odbierającemu hołd. Utrzymywał właściwy porządek rzeczy. Nie była kapłanką Morra, ale to przeciwko jego wrogom stawała właśnie do walki. Otrząsnęła się i zagwizdała na kruka. To może być udany dzień. Jeśli tylko będzie myśleć.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline