Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2018, 09:16   #14
Gortar
 
Gortar's Avatar
 
Reputacja: 1 Gortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputację
Jechali niespiesznie ulicami Mazatlan. Angelo jak zwykle wymuskany i on w skórzanej kamizelce i jeansach. Za paskiem od spodni bezpiecznie spoczywały zatknięte dwie spluwy. Swym zimnym dotykiem dodawały Juanowi pewności siebie. Nie był pewien czego się spodziewać po znajomku Angelo, ale skoro ten prosił o wsparcie to wyprawa mogła skończyć się różnie. Poprawił pozycję w samochodowym fotelu i znów poczuł uspokajające muśnięcie zimnej stali. Może nie będzie konieczności używania broni, ale lepiej być ubezpieczonym. Do ruchania też zawsze ubierał gumę. Ot kwestia przezorności.
Z Angelo pogadali luźno o nowych putas, które niedawno pojawiły się w firmie. Wiedział, że jego towarzysz nie korzysta z usług dziewczynek, którymi “opiekował” się gang, ale jemu to nie przeszkadzało. Sam lubił wpaść do nich i spuścić ciśnienie. Oczywiście musiał pamiętać, żeby było to wtedy gdy nie jest najebany w trupa. W takich chwilach nawet wyjątkowe starania kurewek nie zdawały się na nic.
Za oknem mijał dobrze znane ulice swojego miasta. Miejsce gdzie się wychował i gdzie stał się mężczyzną. Miejsce, które nie było spełnieniem marzeń o spokojnym życiu w dostatku i wychowywaniu gromadki dzieci. Dlatego też musiał zrobić wszystko żeby jego rodzeństwa nie czekał podobny los.

Miguel był zdecydowanie bardziej podobny z wyglądu do Juana niż do Angela. Z resztą wśród banditos ciężko było spotkać wielu gości, którzy byliby podobni do Angela, niemniej mimo zewnętrznej powłoki był to amigo, na którego można było liczyć. Właśnie to przekonanie uratowało sytuację gdy po wejściu do mieszkania zostali obrzuceni masą obelg. Juan nie należał do osób przesadnie cierpliwych, a już szczególnie nie wtedy gdy ktoś rzucał mu w twarz takimi określeniami.
- Madre de Dios - rzucił w myślach - zaraz zastrzelę tego kutasa.
Na całe szczęście dla ich “śledztwa” Miguel okazał się po prostu typem, który ma… specyficzny dobór słownictwa i to głównie w stosunku do ludzi, których zna oraz do ich towarzyszy. Co więcej już za moment pokazał się z lepszej strony lejąc hojnie tequilę. Teraz już Juan czuł się jak u siebie. Postanowił zostawić prowadzenie rozmowy swojemu partnerowi - w końcu to on znał typa z Los Zetas. Rozmowa jednak przebiegała inaczej niż można było sobie to wyobrazić. Imprezy, dziwki, balangi… nie to było celem ich wizyty. Martinez dawał jednak dyskretnie znać, że wszystko jest w porządku. To ponownie uspokoiło krewkiego członka Serpientes valientes. Tequila smakowało przednio więc można było na spokojnie śledzić rozwój wypadków. Jak się jednak okazało i to nie na wiele się zdało, gdyż Miguel albo nic nie wiedział, albo nie chciał gadać. Może to lojalność względem Zetas była tego powodem, a może po prostu był to fałszywy trop. Alvarez miał nadzieję że reszcie poszło lepiej w poszukiwaniach. On i Angelo mogli liczyć tylko na zaproszenie na dobrą imprezę gdy ich gospodarz będzie takową organizował. Alkohol i chętne cipki były niezgorszą perspektywą szczególnie kiedy nie trzeba było za nie płacić.
Pożegnawszy się z Miguelem udali się do samochodu mając w planach zjedzenie czegoś po drodze do “gniazdka rozkoszy”.
A wieczorem msza w parafialnym kościele pw Maryi Dziewicy. No i odwiedziny u padre Jose. W tym tygodniu Juan jeszcze go nie odwiedzał, a przecież wypadało widywać się regularnie ze swoim przyjacielem i spowiednikiem. Może do jego czujnych uszu doszły jakieś informacje.


Gdy ruszyli poczuł wibrację telefonu w kieszeni. SMS od jajogłowego.
- Madre de Dios - wychrypiał - Angelo, jedziemy prosto do nas, jeden z braci Ucozz nie żyje.
 
__________________
---------------
Rymy od czasu do czasu :)
Gortar jest offline