Widząc kłótnię towarzyszy, mijane przez was krasnoludy patrzyły jedynie z politowaniem. Co poniektórzy kręcili głową mrucząc coś między sobą o elfach.
Wreszcie z karczmy wyszła Lieselotte, która nie mówiąc nikomu, musiała się jeszcze “poprawić”. Może nawet nikt nie zwróciłby uwagi na jej późne przybycie, gdyby nie nagły, głośny plusk błota. A przynajmniej czegoś, co Lieselotte miała nadzieję, że było błotem.
- Och nie! Fujka! - Piskliwy głos przerwał kłótnię elfów - Buty też będzie trzeba wymienić. O, Shillen, Hassanie! - skierowała się w stronę dwójki jeźdźców - Bo ja… myślę, że jeśli Shillen się zgodzi, to zmieszczę się razem z nią na jednym koniu, nie będę musiała pożyczać twojego, Hassanie. - powiedziała, jakby trochę nieśmiało.
- Hassan jak widać, radzi sobie dobrze z Karmazynem, ale faktycznie jakbyśmy jechały we dwie, to na jego konia może wsiąść ktoś inny - odpowiedziała elfka, wyciągając dłoń w stronę dziewczyny, aby pomóc jej wsiąść. Po chwili jednak cofnęła rękę.
- ale najpierw buty wytrzyj, usyfisz mi siodło… - dodała.
Magini zrobiła skrzywioną minę, patrząc w dół, po czym wytarła obuwie w jakąś kępkę trawy. Chwyciła drowkę i podciągnęła do góry.
- To znaczy… ja nie chciałam, żeby Hassan męczył się jadąc na nieosiodłanym wierzchowcu. I koń! Żeby konia nie zranił zbroją! - Lieselotte szybko się poprawiła, żeby innym nie przyszły do głowy głupie myśli. - Shillen, a co ty tu masz we włosach? - Ponownie skrzywiła się, przypominając sobie, że elfka była jeszcze przed chwilą w stajni razem z wojownikiem sama.
- Co? Gdzie? - drowka sięgnęła dłonią do włosów, nie potrafiła jednak nic tam znaleźć.
- No gdzie? Weź mi to wyciągnij!
- Auć! No nie szarp się tak, bo nas zrzucisz! Już… - Lieselotte podała drowce źdźbło słomy i wyszeptała jej na ucho, prawie się czerwieniąc - Czy wy…?
Drowka w pierwszym momencie nie zrozumiała o co chodzi czarodziejce, jednak po chwili dotarło do niej co dziewczyna ma na myśli.
- Co?! Nie! Co ty… ty mi tu insynuujesz? Jak… Nie! - zaczęła wyrzucać z siebie potok słów, bo mimo iż między nią, a wojownikiem nic się nie wydarzyło, to faktycznie sytuacja mogła wskazywać na coś innego.
- Aha. To dobrze. To znaczy… to wasza sprawa! Ja nie… - Lieselotte postanowiła w końcu ugryźć się w język, bo jej policzki zaczynały przypominać kolorem dorodnego pomidora.
- Jaką sprawa? Nie ma żadnej sprawy, zresztą skąd ci to w ogóle do głowy przyszło? - odparła drowka, unikając wzroku innych towarzyszy.
- Gorthak, bierz moją chabetę. - Wojownik wskazał głową swojego konia. - Przyda się ktoś mobilny w razie draki, jak dziewczyny chcą jechać razem.
- W ten sposób więcej osób da rady pojechać wierzchem i nie będzie musiało iść pieszo. - odparła drowka, wciąż nieco speszonym głosem po dziwnych podejrzeniach Lieselotte.
“No i załatwione” pomyślał Hassan powodując Karmazynem za resztą kolumny. Chwilę podziwiał jeszcze osadę krasnoludów zanim nie wjechali do lasu.