Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2018, 14:47   #7
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
*** Zachód USA, Jakieś kilka godzin przed wyprawą ***

Przyjemny, chłodny wietrzyk muskał jej rozpaloną skórę mieszając się z śpiesznym oddechem. Oczy błądziły za znajomymi widokami gdy biegła przez jeden z piękniejszych parków stanu Oregon. Było tu naprawdę pięknie, zielono i naturalnie. Świat zdawał się w tym miejscu żyć jeszcze w zgodzie z naturą, a nie spychać ją na bok. Lyssa lubiła to, czując potrzebę ucieczki od codzienności pośród martwych biur, metalu i szkła.


Lubiła dbać o swoją linię i przerywaną ćwierkaniem ptaków ciszę parku, dlatego często biegała sama. Dziś jednak zamiast oddać się naturze, wybrała muzykę, założyła słuchawki i włączyła listę odtwarzania ze swojego telefonu.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=2DYYVp4QXew[/MEDIA]

Oregon był inny niż wszystkie stany, nie spaczony aż tak kapitalizmem, a przynajmniej w to wierzyła. Tutaj przyszła na świat, choć oboje jej rodziców było Japończykami. Ona była w pełni amerykanką, ale mogła wyglądać na turystkę. Nie przeszkadzało jej to bo jej serce oddane było na równi Japonii co Stanom Zjednoczonym Ameryki. Tą miłość do odległego rodzinnego kraju zawdzięczała Asahi, swojemu tacie który jako straszny konserwatysta wybrał jej drugie imię "Kiku". Oczywiście wolałby by było pierwszym, ale jej mama - Yui uparła się że dziewczyna nie może izolować się w obcym społeczeństwie.

Dotychczas Kiku Nakajima pracowała dla Titanium Microsystems podczas wielu spotkań biznesowych w roli eleganckiej ochrony, gdy potrzebowano raczej uroczej asystentki, niż uzbrojonego mężczyzny w garniturze i czarnych okularach. Mimo wszystko Lyssa umiała coś więcej niż tylko podawać kawę. Pod niewinną i dość drobną posturą kryła się zwinna dziewczyna znająca wiele różnych sztuk walk, wiedząca jak złapać by obezwładnić i gdzie uderzyć by zabolało lub odebrało dech. Jak wykorzystać siłę przeciwnika przeciwko niemu samemu, a także jak uderzyć by tą drobną dłonią kruszyć cegły. By zamknąć to wszystko ładnym kontrastem, poza pracą uwielbiała artystów, historię, anime, koty i była bardzo wrażliwą osobą.

Muzyka wyłączyła się znienacka gdy zadzwonił jej telefon, a na ekranie wyświetlił się mało poważny obrazek postaci z mangi która wyglądała podobnie do dzwoniącej do niej dziewczyny z HR'u. Zwolniła bieg i przysiadła obok wielkiego klonu japońskiego.


Była sama, więc odebrała telefon i odgarnęła włosy nieco zaskoczona tym co usłyszała...


*** Lokalizacja i czas objęta tajemnicą.
Okręt korporacji, podczas podróży do punktu docelowego ***

Titanium Microsystems tym razem stanowczo przesadziło z tymi wszystkimi przesiadkami. Lyssa czuła się tak, jakby wybierała się w podróż na drugi koniec świata. Jeszcze raz spojrzała na dokument w którym otrzymała informacje o osobie którą przyjdzie jej ochraniać. Pomiędzy morzem tekstu znajdowało się kilka interesujących ją informacji. “Kimberlee C. Miles, lat 26, młoda chirurg z Wayne, New Jersey, jeszcze nie brała udziału w żadnej akcji terenowej”.

Widząc niektórych uzbrojonych po zęby mężczyzn Kiku zastanawiała się czemu to właśnie ona ma ochraniać doktor Miles. Wedle wytycznych jej praca już się rozpoczęła i miała udać się do kajuty numer 44 gdzie, spędzi podróż już razem z młodą specjalistką medycyny. Gdzieś w głębi czuła się przytłoczona odpowiedzialnością, czuła że od tego jak ona zadba o bezpieczeństwo Kim, zależy zdrowie, życie ich wszystkich, a także może sukces całej misji. Warunki jej pracy miały się jednak diametralnie różnić od tych jakie były zazwyczaj. Myśląc o tym poczuła się nieco dziwnie, z jednej strony obciążona obawami, a z drugiej strasznie podniecona tym jaka to wyprawa ich czeka, nowością i rozmachem całego przedsięwzięcia.

Zatrzymała się przed drzwiami kajuty 44 i zapukała grzecznie czekając na to co za wyzwanie przed nią czeka.

- Moment! - Rozległo się z wnętrza kabiny, i po chwili uchylono drzwi. Stała w nich młoda blondyneczka, mająca na sobie jedynie biały podkoszulek i shorty jeansowe. Po kabinie pomykała z kolei boso.


- Tak? - Spojrzała z lekką obawą(?) Lyssie w twarz.

Japonka w drzwiach mogła wyglądać groźnie, niczym kontrola sanepidu, jednak sama też troszkę skrępowana uśmiechnęła się grzecznie, lekko i wesoło. Przez moment rzuciła okiem za Kim, patrząc w jakich to warunkach przyjdzie jej mieszkać, lecz zaraz wróciła do niej.
- Witaj, nazywam się Lyssa Nakajima… Twoja nowa współlokatorka.

- Cześć - Uśmiechnęła się minimalnie, otwierając szerzej drzwi i zapraszając ją gestem dłoni do środka, a gdy Azjatka znalazła się w kabinie wyciągnęła dłoń na powitanie.
- Jestem Kimberlee, możesz mi mówić Kim! - Powiedziała, po czym wyjątkowo dziwacznie potrząsnęła tylko raz jej dłonią - To ten… górne łóżko? - Spytała, siadając na dolnym, wpatrując się w dziewczynę.

Kabina była mała, ale chyba nie na tyle mała, by można było ją nazwać ciasną. Były dwa łóżka, jedno nad drugim, i na dolnym już leżało parę szpargałów od młodej lekarki. Do tego niewielkie biurko, kilka szafek i szuflad… była nawet i (ta już sprawiała wrażenie ciasnej) toaleta z prysznicem.


Zanim na dobre się rozgościła, Lyssa wciągnęła do środka kilka podróżnych walizek na kółkach, pełnych rzeczy osobistych. Weszła elegancko niczym jakaś damulka i brakowało jej tylko cygaretki do pełnego efektu.

- O ile mi wiadomo nie mam aż takiego lęku wysokości. Jakoś się wdrapię. - zrobiła pauzę, przypatrując się wykończeniom. - Całkiem tu ładnie.. - rzuciła jakoś bez entuzjazmu, cicho i nieco zamyślona. - Pewnie wiesz już że mam być Twoją ochroniarz… zaczynając w sumie od teraz. Dlatego chyba przydzielili nas do jednej kajuty, no i… mam nadzieję że będzie nam się miło pracowało. To znaczy w sumie to mam nadzieję że Ty nie będziesz zmuszona do pracy, i wszyscy będą cali i zdrowi. - odwinęła skrępowana włosy za ucho, ale wydawała się też wyraźnie podekscytowana i pełna energii.

- Ja też mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze… Myślisz, że będzie dużo ludzi na tej wyprawie? - Kim podwinęła nogi pod siebie na łóżku - A ciekawe co tam znajdziemy, może staniemy się sławni? - Uśmiechnęła się przelotnie.

- Z pewnością będzie sporo. Czyżby to Cię krępowało? - Kiku roześmiała się cicho pod nosem i usiadła przed Kim na jednej ze swoich walizek. - Wiem że znajdziemy brak wi-fi, a od tego specjalisty nie mamy! Jak tu trafiłaś Kim?

- No… normalnie - Dziewczyna wzruszyła ramionami - Korporacja do mnie zadzwoniła, że jest robota i mnie wybrali, ale skoro mam ochronę, to chyba maczał w tym palce mój ojciec? - Kimberlee przekrzywiła głowę, wpatrując się niby to podejrzliwie w Lyssę.

- Nie wiem, to chyba nie moja sprawa. - dziewczyna odwzajemniła się nieco zaskoczonym spojrzeniem, bo niby skąd ona miałaby wiedzieć takie rzeczy. Przecież nie spotyka się z jej ojcem. - Pracowałam już wcześniej jako ochrona, a najwyraźniej z jakiegoś powodu firmie zależy bym była to ja, a nie jakiś goryl z pasem amunicji przez ramię. - wzruszyła ramionami beztrosko.

Temat się urwał i przez chwilę nastała cisza.

- Podróż była trochę męcząca prawda? Tyle godzin, ale chociaż wygodnie. Tutaj długo nie zabawimy, za kilka godzin mamy być na miejscu… chcesz się odświeżyć? - Lekarka wskazała na mini-łazienkę i znajdujący się w niej prysznic - Ja poczułam się lepiej… o, no i mamy małą lodówkę! - Wskazała na jedną z małych szafek.

- Mimo tego całego braku wygód, wydaje mi się że może być to fajna odmiana, bo już mam dość tych wszystkich biur.. no i nawet od telefonów będzie spokój przez jakiś czas. - Troszkę zmęczonym głosem westchnęła i uniosła się z walizki, odwracając by obejrzeć ten cały prysznic, być może ostatni przez kilka dni.

- Cola, Fanta, Limo? - Spytała Kim, po opuszczeniu koi i zaglądnięciu do wspomnianej lodówki. Dziewczyna siedziała przed nią na podłodze na obu kolanach, przeglądając zawartość, i wyciągając w końcu małą butelkę Limo.
- To chcesz coś? - Spojrzała na Azjatkę.

- Dzięki.. Kim. Daj mi cokolwiek, chcę tylko zwilżyć usta.

- Wszyscy uczestniczący w wyprawie na wyspę proszeni o zgłoszenie się na odprawę. Pokład 2, sala 1, za 30 minut. Powtarzam… - Rozległ się nagle męski głos z głośnika w ich kajucie, a Kim drgnęła, minimalnie chyba tym wystraszona.

Lyssa zaś aż klasnęła w dłonie i zaniepokojona spojrzała na swoją towarzyszkę.
- No ładnie, tylko trzydzieści minut a ja muszę się doprowadzić do porządku!

Otworzyła jedną ze swoich walizek i zaczęła wręcz wyrzucać rzeczy na zewnątrz by dostać się do ubrań i kosmetyczki.

- Och, to spotkamy teraz innych… - Kim nerwowo zaczesała kosmyk swoich blond włosów za ucho, wysilając się na uśmiech.

- To zabrzmiało jakbyś mówiła o obcych formach życia.. - Skomentowała Lyssa, robiąc minę z mieszanką rozbawienia i zaskoczenia alienacją Kim.



*** Okręt korporacji, odprawa ***

Na sali odpraw znajdowało się bardzo dużo nowych ludzi z tak różnych światów że kontrastom nie było końca. Ona zaś wyglądała niewinnie jak aniołek, wyszykowana i elegancka. Wewnątrz jednak była bardzo spięta i onieśmielona, bo jej dotychczasowa praca w Titanium Microsystems nie była niczym co mogłaby porównać do tej wyprawy. Teraz Lyssa, lub bardziej oficjalnie pani Nakajima miała przed sobą niezwykłe wyzwanie.
Szczupła, drobna kobieca postać wysoka na około metr siedemdziesiąt, stała pośród reszty osób które miały zwiedzać tajemniczą wyspę.



Pomimo ubioru który sugerowałby bardziej że jest businesswoman, jej delikatnie wyćwiczona sylwetka zdradzała że uprawia bardziej aktywny tryb życia. W tych oficjalnych ciuchach nie było jednak widać za wiele, poza tym że musiała być zgrabną kobietą. Jak na Azjatkę przystało wyglądała młodo, ale nie można było stwierdzić ile ma lat. Nie brakowało jej uroku, a szczere onieśmielenie tylko potęgowało wydźwięk delikatnej i zagubionej duszyczki. Po części tak było, a po części nie. Wszystko mieszało się w odwiecznym konflikcie charakteru, ale teraz stała cicha, grzeczna i zupełnie nie wścibska. Dopiero gdy spotkanie dobiegło końca i mieli się rozejść, pozwoliła sobie zluzować złączone dotychczas, w spoczynku dłonie. Dokładnie kiedy zdała sobie sprawę, że w nerwach zaczęła pocierać kciukiem o drugą dłoń. Wzięła głęboki wdech i rozejrzała się powoli, jakby obudziła się nagle pomiędzy świetlikami Las Vegas. Zdecydowanie nie była duszą towarzystwa, więc musiała zrobić coś by się troszkę wyluzować.

Gdzieś obok usłyszała fragment jakiejś rozmowy.

- Aha, czyli jeśli jesteś naszym świętym Mikołajem? – ciągnął temat Frosty robiąc zbliżenie na twarz Alana - Jak poproszę o platynowego Johnego Walkera, to go dostanę?

- Niestety bardziej widzę się jako starego, dobrego, komunistycznego Dziadka Mroza. Jak czegoś nie ma, to nie wyczaruję - odparł z lekkim uśmiechem Alan.

Zaciekawiona zbliżyła się troszkę i usłyszała wtedy że ktoś z zebranych zaczął mówić o materiale na Youtube. Nawet przez moment się zaciekawiła, ale wtedy dostrzegła znajomą twarz Kimberlee i ruszyła w jej kierunku. Przy okazji zdążyła okryć się rumieńcem gdy przechodząc zobaczyła nagi tors, prężącego mięśnie ciemnoskórego mężczyzny. Czuła się.. dziwnie. Takie zderzenie dwóch światów, które mimo wszystko póki co jej nie przeszkadzało. Musiała przyznać, że jeśli wszyscy najemnicy będą tak wyglądać to ona już czuła się bezpiecznie, aczkolwiek nie rozumiała po co im tyle militariów na wyprawę badawczą. Według niej, bardziej przydałby się drugi lekarz i więcej naukowców, ale co ona tam może wiedzieć.

Jakież było jej zdziwienie gdy do Kim, w dość bezczelny sposób zaczął zalecać się jakiś facet. Nie by Kim nie była atrakcyjna, ale najzwyczajniej Lyssa sądziła że są jakby no.. w pracy. Tymczasem atmosfera zaczynała się robić jak na firmowej imprezie integracyjnej. Czym prędzej podeszła, by się tą sytuacją zająć.

- Kimberlee jest naszym jedynym lekarzem i jeśli z jakiegokolwiek powodu komuś coś się stanie, to tylko ona wie jak się tym zająć. Od niej może zależeć nasze życie, więc musi być trzeźwa. Tak więc „Nie”, nie wypije z Tobą. – skarciła nieznanego mężczyznę wzrokiem, ale brzmiała wystarczająco stanowczo by wiedział że nic na tym polu nie ugra.

Przysiadła się obok pani Doktor i dyskretnie, badawczo zerknęła w jej stronę, zastanawiając się czy dobrze zrobiła, spławiając adoratora.

- Prawda Kim? – Uśmiechnęła się troszkę wrednie wpierw do Geologa, potem już ciepło do ich lekarki.

- Heh… - Niby to sucho się zaśmiał wielki pan Geolog, ale odstąpił szybko od obu młodych kobiet, szukając sobie innego towarzystwa.

- Dzięki - Powiedziała po chwili cicho Kim, uśmiechając się do Azjatki - Ten gościu jest creepy…

Zadowolona z siebie japonka uniosła brwi wesoło, bo poszło bardzo gładko i pomogła Kim z natrętem. Wtedy w tle dojrzała je jakaś sylwetka.

Uwagę Alana przykuła wymiana zdań trójki ludzi – dwóch kobiet i nieznanego faceta, który z wielką pasją mówił o „bogactwach” wyspy. Wzruszywszy ramionami, z talerzem w dłoni udał się w stronę samych już dziewczyn.
- Widzę, że nasz kolega Geolog, zbytnio do serca wziął sobie słowa Pani Dyrektor… – powiedział rozbawiony, zerkając czy w zasięgu wzroku znajdzie coś smacznego. Mógłby zabić za zwykłego burgera – Wiecie może coś o tym gościu? Szczerze powiedziawszy sam pierwszy raz go widzę, a raczej trudno jest nie zapamiętać kogoś z taką… twarzą - dodał teraz już z poważną miną.

Kiku już miała na języku odpowiedź dla Kim, kiedy podszedł kolejny mężczyzna, z wyglądu całkiem sympatyczny. Nabrała jednak wątpliwości gdy zaczął tak bezceremonialnie od obgadywania “szczurka” i nabijania się z jego wyglądu. To było dość krępujące, a dobrze wychowana Lyssa nie wiedziała jak ma odpowiedzieć. Rzuciła do Kimberlee krótkie spojrzenie, a potem wysiliła się na uśmiech w stronę Alana.
- Szczerze powiedziawszy, ja Ciebie też. Z kim mamy przyjemność? - Azjatka rzuciła jeszcze przelotne spojrzenie by wybadać reakcje Kim po czym zwróciła się przodem w stronę nieznanego i złożyła dłonie na swych kolanach, siedząc grzecznie niczym w szkolnej ławce.

Mężczyzna zmieszał się trochę, zdając sobie sprawę, jak chamsko się zachował. Z drugiej jednak strony zirytował go fakt, że ta Paniusia w kostiumie Chanel nie raczyła nawet zauważyć, że już się przedstawił. Wytrenowanym już do perfekcji ćwiczeniem mentalnym, przywrócił uśmiech na usta.
- Alan. Alan Woods. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracować – odparł – Nie chciałem obrazić waszego przyjaciela. Po prostu lubię wiedzieć, z kim przyjdzie mi pracować, a on nie stara się wywrzeć dobrego pierwszego wrażenia – rzucił raz jeszcze okiem w stronę Geologa – Rozumiem, że od Pani zależeć będzie nasz stan zdrowia Panno Kimberlee. W imieniu wszystkich z góry dziękuję za Pani opiekę. A Pani…? – zwrócił się do młodej Azjatki, unosząc brew.

W tym czasie Kim, wyraźnie tym razem i chyba nieco zakłopotana rozmową w towarzystwie Alana, jedynie od czasu do czasu się uśmiechnęła, obserwując to jego, to Lyssę, gdy jednak ktoś z nich pochwycił jej wzrok, szybko nim uciekała na resztę sali, przyglądając się pozostałym uczestnikom wyprawy…

Zakłopotanie udzieliło się też Kiku, ale było raczej kłopotliwe niż paraliżujące. Jej delikatna twarz przez moment tylko zwróciła się w stronę podłogi, gdy zastanawiała się nad czymś na szybko.
- To nie jest mój przyjaciel, a w zasadzie nikogo tutaj nie znam. Dziwne że nie dali nam przed wyprawą jakiegoś wykazu osób i ich zadań w grupie… - Podsumowała i na moment urwała, by jednak zaraz odpowiedzieć. - Lyssa Nakajima. - Lekko się skłoniła, siedząc i wyciągnęła do Alana dłoń, by uścisnąć jego własną niczym dwójka partnerów biznesowych. Na twarzy nosiła maskę delikatnego uśmiechu, który nie wyglądał ani trochę sztucznie.
- Mam pilnować by Kimberlee nie spadł włos z głowy, ale czuję że jak tak dalej pójdzie to biedaczka będzie mogła robić za Cirillę... O! Chyba już jeden zgubiłaś! - Zwróciła się do Kim i wskazała palcem w losowo wybrany punkt na ziemi, by po chwili lekko roześmiać zamieniając to w niewinny żarcik. Zasłoniła usta dłonią w geście grzeczności, opanowała się i patrząc już na panią doktor, miękko oparła dłoń na jej ramieniu. - Nie martw się, śnieżnobiałe włosy robią się teraz modne. - rzuciła jeszcze do kobiety uśmieszkiem i starając się przybrać profesjonalny wyraz twarzy spojrzała na Alana.

Ten zerknął okiem to na wyciągniętą dłoń Kiku, to na swój talerz, by ostatecznie skinąć jedynie głową w kierunku kobiet w geście zrozumienia.
- Cóż… bardzo mi miło. W każdym razie do zobaczenia na miejscu. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia - Odpowiedział i udał się na poszukiwanie Majora.
“Czyli poznałem Panią doktor i jej “zwierzątko”” - pomyślał rozbawiony.

- Baaardzo śmieszne - Odezwała się do Azjatki Kimberlee, uśmiechając z przekąsem, gdy zostały już same - Czekaj Ty, już ja na Tobie podoktoruję - Pogroziła jej w żartach palcem.

Japonka może i by się zaśmiała, ale od kiedy została olana, a jej wyciągnięta dłoń speszona wróciła na miejsce, zrobiła się jakaś naburmuszona.
- Dupek.. - Rzuciła po japońsku pod nosem i dopiero zaczęła przetwarzać to co powiedziała Kimberlee. Troszkę ostudzona, spojrzała na nią. - Wybacz, może nie wybrali najlepiej, ale rozbawianie Cię było małym druczkiem w moim kontrakcie. Czuję że jesteś bardzo skrępowana i najchętniej schowałabyś nosek i myśli w szklance, udając że Cię tutaj nie ma.
- Nie lubię takich tłumów... - Jasnowłosa dziewczyna wzruszyła ramionami z rezygnacją - Będę musiała się przyzwyczaić.

Po chwili podszedł do nich dobrze i schludnie ubrany, młody azjata. Miał na sobie białą koszulę z podwiniętymi do połowy przedramion rękawami, złoty zegarek na ręku, czarne jeansy oraz czarne trampki. Z uśmiechem na twarzy przedstawił się robiąc lekki ukłon.
- Jestem Miyazaki Ryotaro. Członek sekcji badawczej. Miło mi was poznać. - wyciągnął rękę do dziewczyn.

Osobista ochroniarz pani lekarz rzuciła jej spojrzenie które mogłoby sugerować “Widzisz? Jednak są tu też mili ludzie”. Uniosła się aż i zachowując grzecznościowy dystans, z jakimś zarumienionym uśmiechem uścisnęła rękę Ryotaro. Musiał on przyznać że jej dłoń nie była w dotyku aż tak delikatna jak mogłoby się wydawać po jej biurowym wyglądzie.
- Lyssa Nakajima.. - zawahała się na moment. - Ale możesz mi mówić Kiku.. - kobieta zaczerwieniła się lekko i spojrzała przelotnie na dziewczynę obok, odgarniając włosy skrępowana. - Kiku Nakajima, ochrona sekcji medycznej.. - Tu delikatnie wskazała dłonią na blondynkę obok i stanęła tak oficjalnie i sztywno jak na początku ich odprawy. - Czyli Kimberlee.. do niej trzeba iść jeśli skaleczysz się w palec.. albo zrobisz inną krzywdę.. - W końcu gdy zorientowała się że gada jak najęta, zamknęła w końcu usta i tylko sympatycznie się uśmiechnęła.

Ryotaro skinął głową by potwierdzić że słucha.
- Kiku-san i Kimberlee-san.- spojrzał się najpierw na jedną potem na drugą, na Kim, zatrzymując na niej na chwilę spojrzenie - Nie omieszkam przyjść z ewentualnymi dolegliwościami. Jakby jakieś urządzenie nie funkcjonowało jak trzeba za to możecie zgłosić się do mnie, oficjalnie to moje zajęcie.

-Jakbyś chciał po prostu pogadać to też możesz śmiało przyjść. Miło Cię poznać Miyazaki-san! -Zaciągnęła głosem uroczo Kiku.

Spotkanie innego japończyka podczas tej wyprawy było czymś ekscytującym i poprawiło Kiku humor. Czas jednak był się powoli zbierać i odpocząć ostatnie chwile przed wymarszem ze statku.

.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 15-09-2018 o 15:18.
Kata jest offline