Zaza kładła się spać z dużą ilością myśli w głowie. Zastanawiała się co nie tak jest z ich młodą kapłanka. Rozumiała, że dziewczyna może czuć żal, że jej akcje mogły zabić jednego z nich ale jej wybuch na diablę był czymś nie na miejscu. Do tego Zaza czuła się zmanipulowana i użyta by oskarżenia Lei miały większe uderzenie.
Zaza nie lubiła takich zagrywek, jej zdaniem psuły więzi między podróżnymi. Potem Leila i Amberlie postanowiły wracać do miasta przez jakiś sen. Wojowniczka też miała koszmary ale żeby z tego powodu zabierać ich ostatnie zwierzę i wyruszać w samotną niebezpieczną droge powrotną? Zaza była skołowana i długo nie mogła zasnąć kiedy w końcu jej się to udało, obudziły ją krzyki wojowników z poprzedniej warty.
“Atak!” skojarzenie pojawiło się w jej głowie.
Nie bawiąc się w założenie żadnej zbroi wojowniczka chwyciła swój topór i wyleciała na zewnątrz. Jej oczom ukazał się widok dziwny, żywe krzaki atakujące ich żołnierzu.
- Co do …? - powiedziała patrząc na ten dziwny widok, ale jak szybko się otrząsnęła słysząc krzyki Morna. “Porąbie was na wióry!” pomyślała i rzuciła się z toporem na “żywą” flore z krzykiem - Raaghhhhh!!!!