16-09-2018, 12:41
|
#103 |
Administrator | Kharrick poświęcił więcej czasu na przeszukanie całej okolicy w poszukiwaniu pułapek. Nie znajdując żadnych, skupił swoją uwagę na chatce trapera.
Przemiana Kelocha w chodzącego trupa musiała nastąpić kilka tygodni temu - jego domostwo wyglądało na zdewastowane od dłuższego czasu, a strzechowy dach był lekko zapadnięty. Pajęczyny porastały część przewróconych mebli, podczas gdy pozostałe wyglądały na rozrzucane całkiem niedawno. Było tylko kilka rzeczy, które pozostały nienaruszone: drewniane, mocno wysiedziane krzesło, i kominek, gdzie nad dawno wygaszonym paleniskiem wisiał komplet starych, ale świetnie wykonanych broni: długi miecz i łuk, zapewne ulubione bronie myśliwego za jego życia. Kharrick dokładnie przeszukał całe pomieszczenie, gromadząc sporo drobiazgów, a także małe zamknięte pudełko, schowane w powale. Natrafił też na parę rzeczy, które go zaskoczyły - pojedynczy, dobrej jakości but, którego pary nie mógł znaleźć, a także ślady pazurów na ścianach i większych meblach. Było ich całkiem sporo, część drobnych i bardzo starych, a część większych i nowszych. Widząc je, przypominał sobie tawerniane kocury drapiące po ścianach i szynkwasach.
Złodziej potrząsnął głową. To nie było jego wspomnienie.
- Co do… Hej chodźcie! - zawołał zdenerwowany. Nie lubił ingerencji w własne myśli nawet jeśli… po prostu zbyt często… nie lubił i koniec.
- Zerknijcie na te zadrapania. Przychodzi wam coś do głowy? - zapytał gdy już pojawił się którykolwiek z jego towarzyszy.
- Pewnie Keloch i ten ryś polubili się i pustelnik traktował drapieżnika jak domowe zwierzątko - powiedział Rathan. - Może wychowywał go od małego. I może ryś był w chacie w czasie śmierci czy przemiany Kelocha - dodał. - Mógł wtedy różnie zareagować.
- Sulim też tak sądzi - dodał druid rozżalonym głosem. Na jego twarzy pojawił się grymas smutku. - I Sulim musiał zabić tego biednego zwierzaka. A on był jedynie pupilkiem Kelocha. Gdyby nie zaatakował Kharricka, może Sulim by go uratował… - Krasnolud pustym wzrokiem wpatrywał się w ścianę przed sobą. Wreszcie wstał i wyszedł na zewnątrz. Ruszył do trupa rysia.
- Sprawdzałeś, co jest w tym pudełku? - spytał Rathan, który doszedł do wniosku, że lepiej zmienić temat.
- Ach - złodziej otrząsnął się po słowach Sulima. Obejrzał pudełko z zewnątrz jeszcze raz dla upewnienia się czy ono żadnych niespodzianek nie zawiera i oddał go Rathanowi. Pudełko było zamknięte na małą kłódkę - wśród znalezionych drobiazgów nie było jednak klucza.
- Sprawdź, zaraz przyjdę. - Po kilku chwilach powrócił do środka. - I co to?
- Trzeba mieć klucz lub toporek - powiedział Rathan. - Albo jakiś wytrych. Raczej nie chciałbym rozwalić tego pudełeczka.
- A to chwileczkę - złodziej zaczął przeglądać swój plecak z którego wyciągnął zestaw dziwnie powyginanych pręcików zawieszonych na metalowym kółku. Wytrychy. Złodziej błysnął zębami w uśmiechu i puścił oczko do Rathana. Co ciekawe jego tęczówki były teraz czarne, a nie jasnoszare choć to mogło się wydawać przez pozamykane okiennice.
- Ciemno tu tylko - Kharrick poszedł pootwierać je nim zasiadł na drewnianym krześle jakby było jego i zaczął majstrować przy pudełeczku.
Po niecałej minucie wieko uchyliło się, pokazując sakiewkę pełną brzęczących monet i dwie małe fiolki, bliźniaczo podobne do tych z miksturą leczniczą, które już mieli.
- Ha! Wspaniale- złodziej tym razem bez pytania od razu zabrał sobie jedną butelkę i zabrał się do przeliczania monet. Drugą fiolkę pozostawił dla innego chętnego, którym okazał się Rathan. |
| |