Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2018, 17:39   #633
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Potężny niedźwieżuk choć groźny, to w ocenie Venory nie był, aż tak poważnym przeciwnikiem jak szaman, którego efekty czarów nie dało się przewidzieć. Paladynka zignorowała więc wroga, który stał za nią i ruszyła na szamana. Stary ork chciał się zasłonić kosturem, ale trzy ciosy lodowego miecza w końcu powaliły go na kolana. Szala zwycięstwa powoli przechylała się na ich stronę. Rycerka patrzyła na swojego przeciwnika z czystą nienawiścią i bez litości siekała go swoim mieczem.
Tym czasem pozostali radzili sobie całkiem nieźle. Gustav nosił największe znamiona walki, w postaci obficie wypływającej krwi spod elementów pancerza. Agness też była przygarbiona w lewą stronę, jakby otrzymała potężny raz w bok. Gritta odłożyła łuk i tańczyła ze swym mieczem żądląc krzepkiego orka, którego wcześniej trafiła kilkoma strzałami. Zielonoskóry był pogrążony w bitewnym szale, bo mimo licznych ran wyglądał jakby miał walczyć aż do ostatniej kropli krwi. Anger miała problemy ze swym przeciwnikiem, ale na szczęście akurat doskoczyła do niej Segrid, nacierając z impetem na orka z wielkim toporzyskiem.

Venora usłyszała jak Arlo rzuca za jej plecami jakieś zaklęcie. Ale nie miała czasu skupiać się na czarodzieju. Miała troje przeciwników. Szaman łupnął w nią swoim kosturem, ale laska uderzyła w Bastion Rycerza i Venora nawet nie poczuła tego uderzenia. Wtem przyszedł cios z tyłu. Niedźwieżuk nie bawił się w podchody. Podszedł i uderzył kolczastą buławą. Zbroja wytrzymała cios w plecy, ale służka Helma poczuła silny ból w plecach. Jakby tego było mało od boku zaatakował ostatni przy życiu młodociany szaman. Jego długi i zakrzywiony sztylet przedostał się między płytkami zbroi i panna Oakenfold poczuła kolejne ognisko bólu na ciele.
Venora musiała przemyśleć dobrze swój następny krok, ale coś ją zdekoncentrowało. Kątem oka, na ziemi, dostrzegła pająka biegnącego obok jej stopy. Sekundę później dostrzegła skolopendrę długości ramienia dziecka. Venora podniosła wzrok na kapłana, którego przed przed chwilą ugodziła boleśnie lodowym ostrzem. Jego ciało przyciągało chmarę robali, które pojawiły się dosłownie znikąd i oblazły jego ciało. A to nie znaczyło niczego dobrego i dodatkowo atakując musiała uważać, by te paskudztwa nie oblazły jej. Walka była ciężka, a wrogów zainteresowanych jej osobą było zdecydownie zbyt wielu.
- Poczekajcie na swoją kolej - syknęła do niedźwieżyka i młodego orka, po czym cięła kolejny raz w zielonego z bieloną mordą.

Pokryte lodem ostrze miecza spadło na orka jak grom z jasnego nieba. Chitynowa zbroja z armii robaków na nic się tutaj nie zdało. Spora połać zamrożonych insektów zwyczajnie odpadła z ciała szamana, a Venora nie mogła przepuścić takiej okazji. Rycerka odwinęła się z drugiej strony trafiając w odsłonięty od chwili brzuch szamana. Ork zawył z bólu i padł na plecy dociskając dłońmi otwartą ranę, przez którą wyłaziły na wierzch bebechy.
-Już to zaczęliśmy… To zwycięstwo wam nie pomoże…- jęknął. Ork nagle zesztywniał i udusił się własną krwią. Venora jednak nie miała czasu świętować, bo po prawej i za jej plecami nacierali kolejni oponenci.
~ Czyżby mówił o zniszczeniu kolumny?~ pomyślała rycerka patrząc jak jej przeciwnik pada. Nie poświęciła mu już ani chwili więcej, bo kolejny ork domagał się jej uwagi. W końcu panna Oakenfold miała możliwość odwdzięczyć mu się za dźganie ją sztyletem pod płyty pancerza. Ostrze Szponu Zimy poprowadziła łukiem od dołu, by wbić go wprost w podbrzusze młodego szamana.

Ork zrozumiał, że to właśnie na nim, jako następnym celu skupiła się Venora. Mimo wszystko nie wyglądał na przerażonego tym faktem. W jego oczach iskrzyło zacięcie i fanatyzm, jakiego rycerka nigdy wcześniej nie widziała u żadnego orka. Zielonoskóry nie cofnął się o krok. Szpon Zimy świsnął w powietrzu zatrzymując się na nodze ostatniego szamana. Ostrze wgryzło się tak głęboko, że ork niemal stracił nogę. Osobnik padł na ziemię trzymając się za paskudną ranę, ale jego wzrok skupoiony na górującej nad nim Venorze wcale nie tracił swej siły nienawiści. Panna Oakenfold już miała go dobić, kiedy zabrzęczało jej w głowie.
Niedźwieżuk uderzył ją solidnie w głowę i jedynie hełm ocalił jej życie. Służka Helma odwróciła się w stronę niedźwieżuka i już miała odpowiedzieć pchnięciem miecza gdy dostrzegła jak Arlo kończy rzucać kolejne zaklęcie, a stojący obok potwór znieruchomiał.
-Morduj orków!- polecił, a niedźwieżuk bez najmniejszych oporów minął Venorę i zaczął od ciężko rannego szamana, któremu dosłownie rozdepnął głowę.
Krótką chwilę paladyna patrzyła w zdumieniu na nagłą zmianę nastawienia jej przeciwnika. Ale na pewno nie zamierzała narzekać na to, uznając że to sprawka jej ukochanego.
- Dzięki! - rzuciła w kierunku maga i szybko zebrała się by wspomóc Gustava.

Wsparci przez dodatkową parę rąk towarzysze szybko uporali się z orkowymi siepaczami. Kompani byli ranni w różnym stopniu. Jedynie Gritta i Segrid dzięki zwinności i unikom nie zakończyły walki krwawiąc. Krasnoludka rozejrzała się po powalonych trupach, po czym spojrzała na Venorę.
-Wytrwałe skurwysyny.- skomentowała pod nosem. -Walczyli do samego końca.-
-Coś dodawało im sił fizycznych oraz tych duchowych.- wtrącił się Arlo, zerkając przez ramię na wejście do następnej jaskini. Dopiero teraz Venora mogła skupić i swoją uwagę na tamtym kierunku. Jama zdawała się być tak wielka, że nie sposób było dostrzec sklepienia ani tym bardziej jej drugiego końca. Jaskinia znajdowała się znacznie niżej niż ta, w której właśnie znajdowała się trupa panny Oakenfold. Na jej dnie widać było zielonkawą aurę, która rozpościerała bardzo słabe światło. Być może byłoby ono silniejsze gdyby nie gęsta mgła okrywająca dno jaskini w całości, a przynajmniej w zasięgu wzroku towarzyszy. Venora poczuła ciarki na plecach kiedy jej zmysły skupiały się na wykryciu negatywnej energii.
Zacisnęła mocniej dłoń na rękojeści miecza, czując obawę przed tym co tam na nich czekało. Otrząsnęła się z trudem z rozmyślań o tym czy to miał być ten demon, przez którego jej ciało zostanie okaleczone tak bardzo, że nie będzie możliwe jego pełne uzdrowienie.

- Znajduje się tam byt o aurze zła tak silnej...- Venora zawahała się czy wspomnieć o swoim śnie w którym walczyła z Tiamat. - Że spotkane przez nas nieśmiertelne smoki do tego się nie umywają - stwierdziła w końcu. - Bez ochrony przed postradaniem zmysłów, nawet nie mamy sensu tam schodzić, bo tylko pozabijamy się nawzajem - mówiąc to spojrzała po kapłanach.
-Jestem ranny- odezwał się Dundein -Anger i Agness również. Gustav już w ogóle krwawi jak zarżnięte prosię…- dodał -Mamy dość sił by mierzyć się z tym czymś, skoro to tak potężne jak twierdzisz?- Dundein spojrzał Venorze głęboko w oczy.
Nie odrywając spojrzenia od krasnoluda paladynka pokręciła głową.
- Nie wiem, nie mam pojęcia... - przyznała. - Uleczmy się wpierw i naradzimy się... - dodała zaraz i odwróciła wzrok od pozostałych, podchodząc do przejścia do wielkiej jaskini. Z kamienną miną wpatrywała się w ciemność, rozmyślając o tym jak może poradzić sobie z tym przeciwnikiem. Była w stanie sama się uleczyć, wciąż miała czary zesłane jej przez Helma i objawione moce. - Mogę dwie bronie uczynić ostrzami zguby. Mogę też jeszcze dwie osoby ochronić przed złem... - zaczęła i położyła dłonie na swojej piersi. Blade światło pojawiło się, lecząc jej obrażenia, po których nie pozostał nawet siniak.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline