Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2018, 09:59   #292
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Panie mój… dodaj mi sił.
I odwagi i woli bym pozostał w równowadze.

Wejrzy we mnie i utwardź mnie.
Zahartuj w ogniach najgorętszych
I zanurz w oleju jak kowal
by twój Młot mógł ci służyć.

Obdarz mnie siłą woli
Bom jeno człowiekiem.
A chcę być Twym narzędziem.”


~ * ~

Gdyby Fyodor był innym człowiekiem. Gdyby był młodszy, bardziej frywolny. Bardziej skory do śmiechu, czy szyderstw to ostentacyjnie spojrzałby na swoją szatę i zakpił, że w końcu nikt nie spodziewa się novogrodzkiej inkwizycji. Ale nie był. Toteż wejrzał w jego serce jeszcze nim skończył zadawać pytanie.

- Czy mi się wydaje, czy widzę błysk żelaza skierowanego w inkwizycję? Zdajecie sobie sprawę jakie męki za to czekają, prawda?

- Helmucie Dohnie… Poszukujemy von Guzego. Wiesz może gdzie go znajdziemy? - pytał choć znał odpowiedź. A przynajmniej zakładał ją, bo postanowił zaufać umiejętnościom Francisci. Pytał… aby dać mu szansę. Od tego jak się teraz wypowie wyniknie jak będzie potem potraktowany. Wpatrywał się także w jego twarz… szukając emocji. Szukając strachu i kłamstw.
Dohn pokręcił szczeką jakby coś żuł. Ważył słowa, a w jego postawie nie było widać strachu.
- Inkwizytorze, tym ludziom płacę, za to, że mają mnie chronić. Chronić przed obcymi którzy gotowi wtargnąć do mego domu. - mówił z wyraźnym germańskim akcentem po łacinie. Po kilku słowach wykonał uspokajający gest dłonią, a trzech zbrojnych spojrzało po sobie i schowało sztylety.
- Nie mogli wiedzieć, żeś przybył tu w imię Boga. Tymczasem, skoro już wiem, że słudzy Pana naszego Wszechmogącego nie nawykli by pukać, to powiedz mi bracie, a może ojcze… skąd przypuszczenie, że wiem gdzie przebywa von Guze? Wszak jest gościem księcia, czy nie powinniście odwiedzić go w jego komnatach w pałacu?
W ostatnim słowie była drwina, gdyż lokalny “pałac” w żaden sposób nie imponował germańskiemu kupcowi.

- Przesłanki i tropy wskazują, że mógł się skryć w twojej piwnicy… najwyraźniej bez twej wiedzy. Musisz wiedzieć, że von Guze mógł zacząć parać się czarną magią i stanowi potencjalne zagrożenie dla każdego chrześcijanina, takiego jak ty. Chcielibyśmy ustalić czy te przesłanki mają poparcie w faktach w obronie braci w wierze.

Dohn skinął głową i przymknął oczy, jakby analizując słowa Fyodora.
- Von Guze czarownikiem? To straszne! Jego ród od lat był związany z naszym. Jak mogłem niczego nie zauważyć - Pokiwał przecząco głową.
- Jednak zapewniam was, że nie ma go w mojej piwnicy. Ktoś zauważyłby jego wtargnięcie.

- Możliwe, że masz rację, ale uważamy, że mógł się wkraść. Masz coś przeciwko byśmy tam zajrzeli by się upewnić?*

Miejska dziewka, która z taką pewnością wskazywała piwnicę, wpatrywała się przerażonym wzrokiem najpierw w noże, które wyciągnęli bandyci kupca, a potem w samego kupca. Nie odzywała się wcale, ale jej usta poruszały się niemo, jakby chciały coś powiedzieć. W końcu odezwała się w jąkając po niemiecku.
- Ma złoto Panie. Płaci nim i szuka piwnicy - i zamilkła jakby bała się powiedzieć cokolwiek więcej.
- Zapewniam was, że złota mi nie brak, żeby schylać się jeszcze po to czarnoksięskie. Winniście szukać na zamurzu. Tam biedaków tyle, że za byle srebrnika dzieci własne sprzedadzą.
We France to zdanie wywołało wspomnienie Jasia i Małgosi.

- Starczy tego - ton Fyodora zhardział a on przestąpił do przodu, odcinając oprychom drogę do reszty.
- Gerge, Anno… sprawdźcie piwnicę. Pamiętajcie o relikcie który mamy z Mogilna.
- Helmucie Dohnie. Dobierz swe następne słowa z nadzwyczajną powagą. - Słowa Fyodora nie miały w sobie odrobiny zrozumienia, ani wesołości. Była w nich ledwie ukryta groźba i obietnica bolesnej śmierci.

“I pasterzem będę Panie,
dla Ciebie mój Panie, dla Ciebie”

Gerge usłyszał słowa Fyodora, jednak sercem Inkwizycji był kto inny. Brodacz spojrzał pytająco na siostrę Annę.

Zakonnica przytaknęła jedynie ruchem głowy i ruszyła w kierunku piwnicy.
- Zabić ich! - niemal syknął Dohn widząc, że nie inkwizytorzy nie zmienią swoich planów. Kroki zakonnicy w stronę drzwi do piwnicy zdawały się to przesądzić.

Długie noże znów wysunęły się z metalicznym dźwiękiem z pochew. Trzej ochroniarze ruszyli na inkwizytorów. Fyodor b’Reznov nie czując strachu a jedynie zaufanie wobec Pana postąpił krok naprzód zastawiając swoją laską drogę całej trójce.

W dłoni Gergego błysnęło ostrze, które z zawrotną prędkością sunęło wprost na Dohna. Jednak gruby kupiec w tej samej chwili w jakiej wydał rozkazy już szykował się do ucieczki. I byłby uciekł, gdyby nie jakaś boska moc, która nie pozwoliła mu oderwać stopy od ziemi. Teraz tuż pod jego obojczykiem sterczała rękojeść noża do rzucania inkwizytora. Zdziwiony wzrok unieruchomionego Dohna natrafił na wpatrującą się w niego siostrę Annę.

Tymczasem trzej zabójcy zaciekle atakowali Czerwonego brata. Pierwszy zamachnął się nisko, celując w brzuch. Doświadczony zabójca. Takie ciosy były śmiertelnie skuteczne w ciemnych alejkach, gdzie zapewne uczył się walczyć. Nóż gładko rozciął poły czerwonego habitu tuż nad pasem Fyodora, a dalej ślizgał się po zdobionej czerwonej koszuli. Zdawać się mogło, że ostrze było zbyt tępe, żeby rozciąć kunsztownie wykonany materiał. Ochroniarz wybałuszył oczy widząc brak efektu swoich poczynań.

Drugi miał mniej doświadczenia, albo chciał się popisać. Uderzał mocno skośnie z góry. Znów bez problemu rozciął tkaninę habitu. I znów ostrze sunęło po materiale koszuli. Jednak ten opryszek włożył w cios wiele więcej precyzji. Ostrze schodziło po ramieniu w stronę środka klatki piersiowej. W końcu niesione siłą pędu dotarło do miejsca w którym nagie ciało wystawało spod koszuli i zostawiło tam głęboką ranę.

Fyodor nawet nie jęknął. Był narzędziem Pana. Teraz miał zapewnić bezpieczeństwo pozostałym. Czekał na cios ostatniego z mężczyzn. Ten zagryzł zęby na dolnej wardze w wyrazie chytrego uśmiechu gdy celował wprost w pachwinę starca. Włożył w cios sporo siły. Jednak Pan ochronił swe narzędzie. Wyglądało to jakby jakaś niewidzialna dłoń oddaliła ostrze od ciała Czerwonego Inkwizytora.*

Francisca spoglądała na rozwój wypadków z rosnącym przerażeniem wypisanym na twarzy. Wbiła oczy w kupca i szeptając słowa modlitwy wstrzymała powietrze.
- On was zabije - powiedziała głośno po niemiecku - uciekajcie stąd.

Na plecach Fyodora wykwitły plamy krwi. Pięć plam w kształcie litery T. W kształcie krzyża na którym ukrzyżowano Zbawiciela. Ból odzywał się przy każdym większym ruchu, ale B’Reznov go odsunął od siebie. Młot nie miał prawa protestu w rękach kowala.
”Moc z Twych rąk przyszła!
My poniesiemy Twe rozkazy”
Fyodor cofną się pół kroku. Rana paliła jego ciało, ale wola pozostawała silna. Nagle nie wydawał się wcale stary. “Iluzja słabości jest taktyką którą sam stosuję” powiedział kiedyś do Anny. Jego wysuszone ciało ruszało się jakby był młodym rycerzem w kwiecie wieku. Aż się zatrzymało. Wystawił się na atak. Intencjonalnie rozłożył ręce prezentując wrażliwe podbrzusze i gardło. “W twe ręce się oddaję panie” zdawał się brzmieć.

Gerge dobył w swą dłoń długi sztych, który wydawał się być lepszym rozwiązaniem niż długi miecz o wąskim ostrzu. Sztych ów wśród rycerstwa nosił nazwę „mizerykordi” i miał przynosić łaskę pokonanym. Gerge nie był jak Fyodor obdarowanym Boską tarczą świętym wojownikiem. Jednak całe dorosłe życie przed dołączeniem do inkwizycji zajmował się rzeczami jakie nie przystoją Sługom Bożym. Teraz było to doskonale widać. Mizerykordia wbiła się głęboko pod pachę wznoszącego broń ochroniarza. Mężczyzna padł z jękiem.

Tymczasem dwaj pozostali zaatakowali ponownie Czerwonego brata. Pierwszy minął ciało inkwizytora o centymetry. Drugi zdawał się przestraszyć jęku swego towarzysza powalonego przez Gergego. Wykonał szybki wypad i odskok. Jednak nie zauważył stojącego za nim zydla. Potknął się i upadł wypuszczajac broń wprost pod stopy Dohna.

Sytuacja nagle uległa zmianie w sposób diametralny. Dwóch ochroniarzy leżało na podłodze. Jeden obficie krwawił. Trzeci wprawny nożownik miał strach w oczach, bo nie mógł trafić siwego mężczyzny.

”Więc wyślemy rzekę w Twym kierunku, Panie.
I pełna dusz ona zawsze będzie
In Nomeni Patri Et Fili Spiritus Sancti”

Fyodor w mgnieniu oka rozważył okazanie ostatniej łaski pokonanym. Dania im ostatniej możliwości wyznania swych grzechów. Ale nie było czasu. Guze wciąż miał sprawnego ghula na swych usługach. W tym właśnie momencie mógł się oddalać ze swym panem. Jego kostur zalśnił białym światłem, a w jego odblasku, jakby kątem oka, dostrzec można było ostrze włóczni.

Włócznia prowadzona pewną dłonią inkwizytora uderzyła wprost w ostatniego z przeciwników. Przynajmniej to było zamiarem czerwonego brata. Jednak Pan przestał mu sprzyjać. Być może nadużył już jego pomocy? Świetlista włócznia wbiła się w ścianę budynku, niczym ostry nóż zagłębiający się w sadle. Zanim Fyodor zdążył zareagować broń była już ponad pół metra w ścianie, a kamienie osunęły się blokując ją. Ostatni oprych uśmiechnął się widząc niepowtarzalną szansę na zabicie inkwizytora. Celował w twarz starca. Gerge był w drodze do unieszkodliwienia leżącego ochroniarza, ale gdy zauważył nagłą zmianę na polu bitwy rzucił się z odsieczą Fyodorowi. I okazał się w tym zaskakująco szybki. Mizerykordia przebiła przedramię mężczyzny i przygwoździła go do spoiwa między kamieniami z jakich była zbudowana ściana.

Dwóch inkwizytorów stało bez broni. Zakończyli zwycięską walkę. Wprawdzie wstawał ten trzeci, który stracił swój sztylet, ale czy mógł im jeszcze coś zrobić?

- Człowiek się wykrwawia. Nie pomożesz mu? - powiedział Helmut Dohn do Anny machając głową w stronę mężczyzny z raną pod pachą. A ty? Wiesz, że krzyki po germańsku na nikim tutaj nie robią wrażenia - dodał do Francisci, po czym schylił się po sztylet leżący u jego stóp. Syknął z bólu, bo nóż Gergego musiał poruszyć się w ranie w czasie tego ruchu. Mimo zaistniałej sytuacji i przegranej jego ludzi nie zmienił swojej postawy. Nadal zdawał się być tym, który rozdaje karty.

- Dokończ to i idź za mną - rzucił Fyodor do Gergego zupełnie ignorując Dohna i oceniając, że ta walka jest prawie skończona. Wygrali. Przeklął uniesiony gniew który kazał mu cisnął włócznią z aż taką mocą. Zbyt się zapalił w tej walce. Powinien był pozostać zimny i wyrachowany, nie pozwalając sobie na jakiekolwiek emocje. Zawiódł. Nie ważne. Pobiegł do piwnicy. Nie miał broni, ale nie był bezbronny, a ghul mógł właśnie wynosić wampira drugim wyjściem które przecież mogło tam być.
 
Arvelus jest offline