Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2018, 15:11   #14
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Drowka stanęła przed drzwiami do “swojego” pokoju i uświadomiła sobie nagle, że Bran jako pół-elf potrzebuje normalnego snu tak jak ludzie i równie dobrze, mógł już zasnąć. Dlatego wchodząc do pokoju dziewczyna starała się otworzyć drzwi jak najciszej się da.
Nie na wiele się to zdało, bowiem Bran, chociaż grzecznie leżał w łóżku, raczej nie wyglądał na takiego, który by spał. Nawet zbytnich oznak senności nie okazywał.
- Dołączysz do mnie - poklepał materac - czy wolisz, żebym najpierw się wykąpał?
Elfka uśmiechnęła się i położyła się obok Brana.
- Położyć się mogę, ale wykąpać się powinieneś iść w miarę szybko, póki woda jest w miarę przyjemna jeszcze - odparła.
- No fakt. - Bran wyszedł spod koca i zaczął się ubierać. - Zimna woda jeszcze by ostudziła mój zapał - dodał z uśmiechem.
- Ty się nigdy nie męczysz? - zaśmiała się widząc, że w Branie zapału jeszcze zostało dość dużo.
- Myślę, że każdy prędzej czy później się męczy, nawet na specjalnej diecie, ale, jak już mówiłem, twoja obecność dodaje mi sił - odparł.
- Na bogów, w co ja się wpakowałam - zażartowała słysząc odpowiedź zaklinacza.
- Przyszłość pokaże. - Uśmiechnął się i zniknął za drzwiami.
- Jeden, dwa! - Elfka zaczęła głośno odliczać, tak aby chłopak usłyszał.
Nawet przez zamknięte drzwi usłyszała, jak Bran przyspieszył kroku.

Wrócił ładnych parę chwil po tym, jak Arletta skończyła liczyć do dziesięciu - odświeżony, acz nie do końca wysuszony.
- Wspaniała kąpiel - powiedział. - Ale z tobą byłoby przyjemniej. Chociaż z pewnością troszkę dłużej. - Uśmiechnął się.
Arletta która leżała sobie na łóżku, słysząc otwierane drzwi i widząc w nich Brana podniosła i się i wsparła na przedramionach.
- Jak? - spytała zdziwiona. - Ty wylałeś na siebie wodę z tej bali i wróciłeś? - zaśmiała się.
- Nie, nie... Chlup do wody, namydlić się, znowu chlup... I koniec - wyjaśnił ze śmiertelnie poważną miną. - A potem tylko trochę się wytrzeć i gotowe. Możesz sprawdzić, jaki jestem czyściutki...
- Czy ty mnie próbujesz podpuszczać?
- spytała unosząc jedną brew.
- Ja? Ciebie?? Gdzież bym śmiał... - powiedział z miną niewiniątka. - Czuję się dotknięty takimi podejrzeniami...
- Och, nie chyba tego nie przeżyję, a co mogę zrobić żebyś mi wybaczył?
- Elfka próbowała mówić skruszonym głosem, jednak uśmiech który wymykał jej się na twarz, psuł jakąkolwiek autentyczność jej wypowiedzi.
- Z pewnością znajdzie się coś, co mogłabyś dla mnie zrobić - stwierdził. Nawet ktoś bardzo mało spostrzegawczy mógłby bez problemów dostrzec, co mu chodzi po głowie... i nie tylko tam.
- Taaa? - zapytała udając, że nie wie o co mu chodzi.
- Jak by to wytłumaczyć... tak jasno i prosto... - Bran udał, że się zastanawia.
- Nie wiem, to ty mi coś wyjaśniasz - rzekła elfka, przybierając taką minę jakby naprawdę nie przychodziło jej do głowy, co chłopak ma na myśli.
- Czy mówiłem ci już, że podobają mi się twoje oczy? - Zmienił temat i usiadł obok niej, wpatrując się we wspomniane fragmenty jej ciała.
- Yyyyy… - Elfka była zaskoczona nagłą zmianą tematu. - Chyba jeszcze ci się nie zdarzyło, a co?
- Nie tylko zresztą oczy.
- Bezceremonialnie ściągnął z niej kawałek koca. - To też mi się podoba. - Tym razem nie ograniczył się do spojrzeń, całując zwieńczenie jednej z piersi dziewczyny.
Czując usta pół-elfa na swoim ciele Arletta przygryzła dolną wargę.
- Zawsze musisz dopiąć swego? - spytała się z uśmiechem.
- Nie zawsze... ale staram się - odpowiedział, na moment przerywając tę jakże przyjemną czynność. - Oczywiście w takim przypadku tylko za porozumieniem obu stron.
Ponownie ją pocałował, tym razem zajmując się drugą piersią.
Arletta objęła dłońmi twarz Brana i delikatnie odsunęła go od swojej piersi.
- No, dobrze. - Uśmiechnęła się. - Ale potem idziemy spać - dodała i pocałowała go.
- No... potem... - obiecał, oddając pocałunek.

(Jakiś czas później)


- Co powiesz na kolację do łóżka? - spytał cicho Bran, nie wykonując najmniejszego gestu, by wypuścić Arlettę z ramion.
- Jeśli jesteś głodny. - Spojrzała na niego.
- A ty nie? - Ruch dłoni, która przesunęła się po krzywiźnie biodra, z tematem kolacji nic nie miała wspólnego.
- Może trochę, ale wytrzymałabym do rana - odparła. - Nie sądzę, że pójdziemy głodni polować na te wilki. Kokoro nie odpuści śniadania. - Zaśmiała się.
- Kokoro stanowi zagrożenie dla każdej spiżarni - stwierdził Bran. - Spóźnimy się odrobinę i dla nas nic nie zostanie. Pewnie rozsądniejsze będzie zadbanie już teraz o nasze żołądki.
Z wyraźnym brakiem entuzjazmu wypuścił dziewczynę z ramion, a potem wysunął się spod koca.
- Zobaczę, co mi się uda zdobyć, bez wyruszania na polowanie. - Uśmiechnął się i pocałował Arlettę w policzek. - Zaraz wracam - zapewnił.
- Dobrze, będę grzecznie czekać - odpowiedziała, przeciągając się.
- Nie rób tak, bo nigdy stąd nie wyjdę... - Bran zatrzymał się, wpatrując się w pociągające kształty.
Dziewczyna zaśmiała się.
- No idź, idź, już cię nie ma - Machnęła ręką, wprowadzając w ruch bliźniacze krągłości. - Jeszcze się okaże, że Kokoro skończyły się zapasy i robi napad na kuchnię i nie zdążysz nic przynieść.
- Tak jest, wasza wysokość - powiedział Bran, po czym ubrał się i ruszył na poszukiwanie kolacji.
Elfka rozłożyła się wygodnie na łóżku i zaczęła rozmyślać. “Fajny z niego facet, ale przy jego nadmiarze energii to będę musiała chyba napisać do ojca co mi jakieś środki odurzające przyśle, bo mam tu niesfornego pół-elfa.” Zaśmiała się pod nosem, jednak uśmiech szybko znikł z jej twarzy. “Zaraz… pół-elf… ojciec… o na bogów! Przecież oni mnie zabiją jak się dowiedzą, albo gorzej… najpierw jego, a potem mnie.” Uniosła się na przedramionach.
- Hm… Chyba wycieczka do Baraniego Łba w Wrotach Baldura musi zostać odłożona i to tak permanentnie… - powiedziała sama do siebie. Wstała z łóżka, owinęła się kocem i zaczęła krążyć nerwowo po pokoju. - Może powinnam mu o tym powiedzieć… - Zastanawiała się. - No, ale gdzie, głupia! - zganiła sama siebie. - Chłopak na pewno spokojnie zareaguje na “Hej Bran, nie będzie ci to przeszkadzać, że będąc ze mną narażasz się na to, że moi rodzice będą chcieli cię zabić?” Aaach, ty idiotko, coś ty zrobiła?! - Opadła na łóżko i zakryła twarz w dłoniach. - Czemu ja zawsze najpierw robię, a potem myślę? - spytała odsłaniając twarz i wpatrując się w sufit. “Dobra ogarnij się, on zaraz może wrócić”, pomyślała po chwili i położyła się z powrotem tak jak leżała, zanim Bran wyszedł.

Bran wrócił po chwili, niosąc tacę zastawioną różnymi wiktuałami i ozdobioną butelką z winem.
- Najwyraźniej zdążyłem przed nim - oznajmił, stawiając tacę na łóżku - bo nie było zbyt wielkich kłopotów ze zdobyciem tego wszystkiego.
- Dużo musiałeś za to dać tej krasnoludzicy?
- spytała spoglądając na tacę.
- Mniej, niż kosztował obiad, więc się nie przejmuj - powiedział. - Stać mnie jeszcze na to, by postawić ci nie tylko kolację, ale i śniadanie. Częstuj się. Chlebek prosto z pieca, a jaja prosto od kur - zażartował.
- Obiad zasadniczo to ja miałam za darmo. - Zaśmiała się przypominając sobie o sakiewce, którą zwinęła wychodząc z karczmy. - A to z tą kolacją to bardzo miły gest z twojej strony, dziękuję - dodała z uśmiechem i sięgnęła po chleb.
Bran nalał wina do kubków, po czym poszedł w jej ślady. Nie miał co prawda takiego pociągu do jedzenia jak Kokoro, ale obiad był jakiś czas temu, a łóżkowa gimnastyka pozytywnie wpływała na apetyt.
- Twoje zdrowie - powiedział po chwili, podając dziewczynie kubek i unosząc swój w tradycyjnym geście.
Arletta również uniosła swój kubek i zrobiła łyk wina.
- Dobre, ale dzisiaj chyba zostanę przy jednym kubku. - Uśmiechnęła się.
- Żadnych tańców na stole? - odpowiedział uśmiechem. - Z pewnością byłoby to... Wspaniale by to wyglądało - dokończył.
- Tego typu rzeczy jeszcze mi się nie zdarzały - zaśmiała się - ale bardziej mi chodziło o to, że nie chcę przesadzić. W końcu jutro z rana idziemy na polowanie. Wolę mieć trzeźwy umysł.
- Rozsądna z ciebie dziewczyna.
- Bran ponownie się uśmiechnął, po czym ugryzł kolejny kawałek chleba. - Wezmę z ciebie przykład - obiecał, gdy już zdołał przełknąć to, co miał w ustach.
- Tylko jeśli chodzi o potencjalne okazje do zarobienia pieniędzy - zażartowała.
- Niektórzy magowie bawią się, zamieniając wodę w wino - stwierdził Bran. - Ale wino w żołądku maga może mieć opłakane skutki - przyznał. - Chociaż nie tylko... przed czym kiedyś ostrzegał mnie jeden z przyjaciół. - Uśmiechnął się, po czym powiedział:
- Jedz, proszę - podsunął jej ser i kawałek szynki. - Co nie znaczy, że chcę cię utuczyć - dodał, na pozór poważnie.
- Czyżby Kokoro coś ci nagadał? - uśmiechnęła się przyjmując podawane przez chłopaka jedzenie.
- W sprawach kobiet raczej bym nie zasięgał jego rady - odpowiedział Bran, obierając jajko ze skorupki. - On nie wygląda na takiego, co się na nich bardzo dobrze zna...
- Jakbyś pierwszy jak spotkał innego człowieka w wieku szesnastu lat, to w wieku siedemnastu też pewnie byś się na nich nie znał
- odparła. - W sumie trochę mu współczuję, no ale on nie wygląda, aby mu jego nieświadomość przeszkadzała.
- Zapewne na jego miejscu byłbym dużo bardziej... zdziczały
- przyznał zaklinacz. - On sobie zdecydowanie dobrze radzi. I z pewnością nie da sobie zrobić krzywdy... Chyba że z głodu umrze - zażartował.
- To mu akurat na razie nie grozi - zaśmiała się elfka. - Swoją drogą ciekawe jak sobie tam radzą, znając życie i charakter Laugi, to stawia chłopaka po kątach.
- Lauga to przebojowa dziewczyna
- stwierdził Bran. - Nie tylko tańcami się wsławiła.
- Nie jestem pewna, czy chcę wiedzieć w czym
- odparła trochę niepewnie.
- Kiedyś się założyła z jednym wykidajłą, kto wygra w siłowaniu na rękę... Biedak niemal się popłakał, gdy przegrał. No i kosztowało go to sporo... Nie tylko reputacji.
- Będę pamiętać, żeby się z nią nie zakładać - stwierdziła Arletta śmiejąc się.
- Przynajmniej nie w tej dziedzinie - potwierdził Bran. - Tak jak nie warto stawać w szranki z Kokoru, jeśli chodzi o jedzenie... Jeśli Lauga zechce spacyfikować chłopaka, to raczej należałoby postawić na wojowniczkę.
- Taaa… Tu się zgodzę. Akurat jeśli chodzi o zakłady to zazwyczaj wiem którą opcję wybrać, a nawet jak mi się nie udaje to zazwyczaj pula ląduje u mnie, tylko, że wtedy raczej nie wracam już do tych miejsc.
- Zaśmiała się. - Przynajmniej nie prędko. W jednej z karczm w Baldurze jak tylko mnie widzą, to od razu mnie stamtąd gonią.
- Jestem dość liberalny
- odparł Bran. - Przynajmniej jeśli chodzi o moją sakiewkę... - dodał. - Jeśli przypadkiem trafimy do Wrót, to wtedy powiesz, które karczmy omijać.
“Na pewno Barani Łeb, niestety…”
, pomyślała.
- Znaczy omijać w moim towarzystwie, sami zawsze możecie je odwiedzać - odparła.
- Duże miasto, jak już, gospód wiele, może jakaś się znajdzie, gdzie jesteś mniej sławna - zażartował. - W końcu jesteśmy drużyną, powinniśmy się trzymać razem. Razem bawić, razem pakować w kłopoty.
- Oj, a we Wrotach jest pełno okazji do pakowania się w kłopoty
- odpowiedziała ze śmiechem, po czym zabrała się do kończenia swojego posiłku.
Wkrótce talerze były puste.
Bran odstawił tacę, wyrzucił z łóżka zabłąkane okruszki, po czym wsunął się pod koc i przytulił do dziewczyny.
- To tylko na chwilę - obiecał. - Żebyś mi się przyśniła...
- Jak sobie życzysz
- odpowiedziała z uśmiechem i czekała, aż zaklinacz zaśnie. Kiedy to nastąpiło, elfka ostrożnie wyślizgnęła się z jego objęć, usiadła obok niego na łóżku, zamknęła oczy i oddała się swemu elfiemu odpoczynkowi, wpadając w trans. Po jakiś czterech godzinach kiedy czuła się już wypoczęta, zobaczyła, że Bran wciąż śpi. “No tak.” pomyślała i uśmiechnęła się pod nosem. Wsunęła się pod koc i wtuliła się w śpiącego zaklinacza towarzysząc mu podczas snu.
 
Kerm jest offline