Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2018, 00:05   #11
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=KCUOJn69Is0[/MEDIA]
Przez jedną dobę łaźnia nie zmieniła się wcale, nie jak kobieta podtrzymywane właśnie przez pielęgniarkę gdzieś w progu. Jeden wypad w nocy na miasto i pół butelki wina wystarczyło aby Lamia znów poczuła się jak zdjęta z krzyża. Znowu większość czasu spała, albo walczyła z torsjami, pocąc się niemiłosiernie i równie niemiłosiernie śmierdząc. Jeden cholerny wieczór, miły jak szlag, ale widać za wcześnie na równie ekscytujące wypady. Chyba że sierżant chciała wylądować na stałe w łóżku, karmiona jak zniedołężniała baba. Tak która zasypia na kiblu. Patrząc na całokształt samopoczucia na szpitalnym kacu, szło nabrać awersji do alkoholu. Przynajmniej na pewien czas. Na szczęście awersji do kąpieli nie zamierzała się nabawić nigdy, a wręcz przenigdy. Tak samo jak ani myślała marnować okazji do przepłukania się gdy Betty proponowała. Czucie się czystym i pachnącym było… przyjemne. Lepsze niż swąd własnego, spoconego i zabłoconego ciała w niepranym Bóg wie ile mundurze, wtłoczony między smrody podobnych ciał.
- Wolałabym… pomoc, jeżeli masz czas - Mazzi czuła się na tyle fatalnie i niepewnie, żeby schować dumę w kieszeń i poprosić o pomoc. Tym razem rzeczywiście mogła sobie zrobić krzywdę przy wychodzeniu, albo stracić przytomność gdzieś w połowie drogi między leżeniem na prawie płask, a pionem.

Siostra słysząc odpowiedź pacjentki lekko uniosła brew, trochę jakby zdziwiona ale zaraz na ustach pojawił się lekko ironiczny uśmieszek.
- Ależ oczywiście księżniczko. Z przyjemnością. - odparła chyba nawet całkiem zadowolona.
Sięgnęła dłońmi po guziki piżamy Lamii i bez pośpiechu zaczęła je rozpinać. Rozpięła pierwszy, drugi, kolejny i ostatni. Wreszcie rozsunęła poły piżamy a potem zsunęła ją z ramion starszej sierżant rzucając ją gdzieś w kąt.
Popatrzyła chwile na odkryty tors dziewczyny i uśmiechnęła się z zadowoleniem.
- Wreszcie jakaś odmiana, coś innego, niż zawsze na płask. - dodała rozbawiona patrząc głównie na piersi Lamii. Z tym samym zadowoleniem uklękła przed nią i również nieśpiesznie zsunęła z niej dół piżamy.
- No daj kroka. - powiedziała cicho dając jej gestem znać by wyszła z leżących już na podłodze spodni.

Sierżant wykonała rozkaz, przytrzymując się ściany przy podnoszeniu nogi bo zakręciło się jej w głowie. Plan jednak wykonała, powinna dostać medal. Coś jej jednak nie pasowało, jeszcze tylko nie wiedziała co.
- Ciągle nazywasz mnie Księżniczka - odezwała się wreszcie, wyjmując drugą nogę z porzuconych ubrań i stając obok nich. Patrzyła przy tym na pielęgniarkę na tyle uważnie na ile się dało ze średnio przytomnym spojrzeniem - Dlaczego?

Pytanie chyba zaskoczyło pielęgniarkę. Trzymała spodnie z jakich właśnie wyszła Lamia i uniosła głowę w górę by spojrzeć na jej twarz. W końcu uśmiechnęła się, rzuciła spodnie tam gdzie leżała już góra piżamy i nieśpiesznie podniosła się do pionu.
- No sama pomyśl. Przywieźli nam młodą, śliczną dziewczynę. Śpiącą. O którą tak długo nie było wiadomo czy wyżyje. I ciężko pracowaliśmy aby wyżyła. - powiedziała Betty odsuwając na bok przyklejony do twarzy kosmyk włosów pacjentki przy okazji muskając palcami jej policzek. - A gdy jej stan się ustabilizował nie było pewne czy i jak tak to kiedy się wybudzi. Więc dalej spała. Więc byłaś taką, naszą, śpiącą księżniczką. A przynajmniej dla mnie. - lekko wzruszyła ramionami jakby nie było w tym nic nadzwyczajnego.
- No a teraz pakuj się do wanny. Woda stygnie. - podała jej dłoń by pomóc jej przekroczyć barierę wanny i znaleźć się w środku.

- Dzięki - przyjęła pomoc łapiąc dłoń i przy asekuracji wchodząc do...tak przyjemnie ciepłej wody. Wystarczyło zanurzyć stopy, a potem łydki, uda i pośladki; oprzeć plecy o rant wanny i poczuć w pełni jak przyjemne ciepło otula ciało.
- Przez chwilę myślałam że to szydera… ta Księżniczka - przyznała patrząc do góry na drugą kobietę i sama wzruszyła ramionami - Albo znowu coś odwaliłam na nieświadomce… wpadłam goła ze szpicrutą do kantyny… albo coś - zrobiła najniewinniejsza minę jaką potrafiła - Więc… uważasz że jestem ładna? - zapytała odrzucając na plecy przetłuszczone włosy ruchem podpatrzonym na starych filmach.

Betty uklękła po drugiej, zewnętrznej stronie wanny. Pokiwała ze zrozumieniem głową gdy Lamia mówiła o swoich podejrzeniach co do przezwiska. Roześmiała się z pomysłu ze szpicrutą i kantyną. Potem na pytanie o urodę uśmiechnęła się tajemniczo.
- Czy uważam, że jesteś ładna? - powtórzyła pytanie i zaczęła bawić się rantem wanny przesuwając powoli palcami po tej krawędzi. Palce przesuwały się stopniowo w kierunku głowy pacjentki.
- Nie księżniczko. Nie jesteś ładna. - powiedziała w końcu z nieco szerszym ale wciąż tajemniczym i wieloznacznym uśmiechem.

Za dłonią, która doszła już do wystającego ponad krawędź wanny ramienia Lamii ruszyła reszta ciała pielęgniarki. Też jakimś powolnym a jednak drapieżnym ruchem. Teraz gdy się bardziej nachyliła i mocniej widać było jej dekolt Mazzi dojrzała, że na pewno ma tam jakiś tatuaż. Ale Betty sunęła dalej. Jej palce przesunęły się po barku drugiej kobiety, zjechały w dół, przez kawałek łopatki i zniknęły gdzieś za jej plecami tracąc kontakt z ciałem sierżant. Ale przy okazji twarz pielęgniarki zbliżyła się do twarzy siedzącej w wannie pacjentki.
- Jesteś śliczna. - szepnęła jej do ucha gdy sięgała po coś za jej plecami. - Tak śliczna, że za każdym razem jak cię myłam miałam nadzieję, że kiedyś się wreszcie obudzisz i będę to mogła zrobić jak będziesz tego świadoma. - wyszeptała z wolna z powrotem cofając się. W dłoni miała już gąbkę i jakąś butelkę z płynem. Zatrzymała je gdzieś w połowie drogi między sobą a nią.
- Poradzisz sobie sama? Czy mam ci pomóc? - zapytała jeszcze raz tak samo jak na początku gdy pytała o piżamę.

- Księżniczki ponoć najlepiej budzi się pocałunkiem. Skoro już nie śpię, znaczy temat ograny - Księżniczka kiwnęła bardzo powoli głową, nie odrywając oczu od pielęgniarki. Gdzieś w głowie kołatała się jej myśl o tym ile razy poprzednio Betty już się nią zajmowała. Teraz za to radość miała być po obu stronach, tak samo jak świadomość. Wzdrygnęła się krótko, a zwichrowany mózg podrzucił jej obraz pielęgniarzy sapiących na niej i poruszających się rytmicznie w przód, cholerny tył i znowu do przodu. Zagryzła wnętrze policzka żeby odgonić niepotrzebne rozmyślania. Nawet jeśli to… było, minęło. Trudno. Żyła. A dupa nie była z mydła.
- Śliczna? Może… na pewno niedopieczona - parsknęła wracając do tego co się działo w najbliższej okolicy tu i teraz. Wymownie spojrzała na spaloną skórę, ale było to krótkie. Zaraz wróciła do twarzy obok swojej i mruknęła przepraszająco - Słabo mi… chyba ten jeszcze jeden raz będziesz musiała się mną zająć…

- Aha… No cóż… skoro na prośbę pacjenta…
- Betty też wczuła się w tą rolę i zrewanżowała się podobnym stylem. Rozłożyła lekko ramiona na boki wzruszając do tego ramionami wskazując, że wobec takiej prośby jest całkowicie bezradna. Tylko oczka jej się śmiały jakby właśnie na żywo ziszczał się jej mokry sen.
- No dobrze. To zaczniemy od głowy. Bo masz trochę tych włosków a najdłużej będą schły. - pielęgniarka wróciła do swojej roli opiekunki pacjentów i powoli wstała. Przeszła za tylną krawędź wanny tak, że znalazła się za plecami Lamii. Nieśpiesznie zaczęła zlewać jej włosy wodą nabierając ją miseczką wodą z wanny i przelewając na włosy. Lamia czuła jak przyjemna może być ciepła, czysta woda opływająca ciało. Następnie pielęgniarka zaczęła myć włosy pacjentki. Ta czuła jak palce tej drugiej masują jej skórę na głowie produkując przy okazji mnóstwo piany.

- Szkoda, że nie wiedziałam o tym całowaniu. - powiedziała cicho Betty przesuwając swoimi palcami po kolejnych fragmentach skóry i włosów.
- Bo tam na kiblu bym cię tak obudziła. - dodała z uśmiechem którego co prawda Mazzi nie widziała ale za to świetnie go słyszała.

- Jak coś świetnie symuluję omdlenia i śpiączki. - pacjentka mruczała z szerokim uśmiechem na ustach, czując jak roztapia się w kąpieli z masażem głowy. Oczy już dawno miała zamknięte i oddychała coraz ciężej, nastawiając głowę i kark na zabiegi Betty.
- Sama zobacz - zakomunikowała nagle i przelała się do tyłu, udając że oto właśnie pożegnała się ze świadomością.

Lamia przez chwilę czuła jak leży z odchyloną do tyły głową i nic się właściwie nie dzieje. Aż wreszcie usłyszała zaciekawiony głos Betty.
- No rzeczywiście. Bardzo udana symulacja. - pochwaliła się pielęgniarka i sądząc po głosie i ruchu powietrza na mokrej skórze musiała się chyba nad nią pochylać.
- W takim razie będę musiała cię ratować. - odpowiedziała wesoło chociaż wciąż z tą udawaną powagą, surowej pielęgniarki. - Najpierw muszę sprawdzić czy jest oddech. - powiedziała i Lamia poczuła jak na dolnej wardze ląduje palec siostry. Palec umiejętnie podrażniał wargę, najpierw dolną a potem górną rozsyłając przy tym przyjemne prądy gdzieś, w głąb ciała. - Żeby się upewnić, czy czuć oddech można zatkać jedną z dróg oddechowych. - ochoczo tłumaczyła i demonstrowała dalej. Tym razem dokładając drugą dłoń którą zacisnęła nozdrza starszej sierżant przez co już musiała ona oddychać przez usta.
- W domu mam takie fajne klipsy. Można ich użyć przy takich zabiegach. Albo na innych. - rzekła jakby przypomniała sobie o tym pomocnym dodatku jaki miała w domu. - No ale widzę, że nic nie działa… - powiedziała z udawanym smutkiem znów oznajmiając, że okoliczności ją do tego zmusiły. - Więc potrzebna jest najbardziej bezpośrednia metoda. - to mówiąc Lamia usłyszała szelest pielęgniarskiego ubrania gdy siostra nachyliła się nad nią. Przez moment jeszcze czuła jej oddech na swoich ustach. A potem jej usta na swoich. Trochę nietypowo bo całowały się do góry nogami. Ale Betty bardzo solidnie przykładała się do zabiegu sprawdzając językiem i ustami wszelkie możliwe zakamarki ust Lamii gdzie mogłoby się ukryć coś blokującego oddech.
- I jak teraz? Lepiej? - zapytała mrucząc cicho z zadowolenia nieco obniżając swoja twarz by spojrzeć w oczy pacjentki.

Lamia uchyliła lewe oko, ściągając brwi na środek czoła. Zastanawiała się wydymając usta i krzywiąc twarz w objawie wysilonego myślenia. Wreszcie zamrugała, przejechała językiem po wargach. Wpierw swoich, potem tych u góry. Robiło się gorąco i to wcale nie od wody, albo nie tylko od niej.
- Szlachetna pani uchyl no rąbka tajemnicy jak mogę ci się odwdzięczyć za uratowanie życia? Ziem nie posiadam, posag mi rozkradli źli ludzie… lecz wciąż jeszcze są sposoby w które mogę zadośćuczynić łaskawości twej, okazanej z dobroci i czystości serca, jak na stan rycerski przystało. - pokiwała głową nie odrywając oczu od oczu brunetki za to wyciągając ramiona do tyłu i niezgrabnie obejmując pomoc mokrymi kończynami. Jej palce dziwnie zaczęły szukać guzików do rozpięcia.

- Ależ Księżniczko… - głos Betty zabrzmiał dość enigmatycznie. Trochę jakby z jakąś naganą czy zaskoczeniem słysząc co mówi no i widząc jak mokre dłonie zostawiają mokre ślady na jej fartuchu. Obserwowała przez chwilę te zmagania niewygodnej dla Lamii pozycji, mokrych dłoni i zdecydowanie za małych na takie wygibasy guzików.
- Zaczynasz mówić tak jak lubię. - uśmiechnęła się z zadowoleniem wracając spojrzeniem do twarzy dziewczyny i pozwalając jej gmerać przy sobie bez przeszkód. W tym czasie Lamia zdołała rozpiąć jeden z guzików więc fartuchowy dekolt pielęgniarki powiększył się ukazując jakąś bluzeczkę pod spodem. I tak, nie było wygodnie ani patrzeć, ani sięgać, ale i tak znowu rzucał się w oczy ten tatuaż. Jakieś chyba kreski i plama.

Betty też nie próznowała. Zaczęła korzystać z namydlonej gąbki. Przesuwała nią po obojczykach pacjentki schodząc coraz niżej i niżej aż gąbka zahaczyła o górę piersi. Poprzesuwały się tak trochę nawzajem wzdłuż wzdłużnej osi. Dłonie i gąbka Betty wędrowała coraz niżej wzdłuż torsu Lamii a Lamia wyginała się i coraz bardziej wysuwała się z wanny opierając się plecami o jej kant by rozpinać coraz niższe guziki Betty. W końcu udało jej się rozpiąć ostatni akurat gdy dłonie i gąbka pielęgniarki doszły gdzieś do pogranicza jej pasa.
- Taaak. - sapnęła z namysłem Betty. Niby dalej udawało się jej zachowywać ten ton profesjonalnej pielęgniarki ale Lamia miała ją tuż przy sobie a nawet na sobie więc świetnie czuła, że ta druga jest już rozgrzana na całego. I temperatura dalej zdawała się rosnąć.
- Teraz jest to bardzo...bardzo brudne miejsce… więc wymaga poświęcenia dużego wysiłku i uwagi. - oznajmiła pacjentce nieco już ochrypłym głosem wpatrzona gdzieś w pogranicze jej ud, wody w wannie i tego co tam było pośrodku.
- A tobie Księżniczko dobrze idzie. Staraj się tak dalej. Jeszcze trochę i pokażę ci jak będziesz mogła się zrewanżować szlachetnej pani. - wysapała z zaangażowaniem mydląc gąbkę do kolejnego kawałka ciała pacjentki do wyczyszczenia.

- Obym sprostała wyzwaniu i nie zawiodła oczekiwań. - mruknęła z szerokim uśmiechem na ustach, sięgając w niewygodnej pozycji niżej dłońmi do boków Betty i złapała palcami materiał jej bluzki którą miała pod kitlem. Materiał podjechał do góry, pokazując biel ciała i ciemny odcinek biustonosza - ten ostatni też powędrował do góry, a wtedy dłonie i usta sierżant zgodnie zaatakowały właśnie zdemaskowany cel, uderzając od dołu z werwą i zaangażowaniem. Jednocześnie sama wypięła pierś do przodu, reagując żywo dreszczami i gęsią skórką na zabiegi myjące.

Woda w wannie zdrowo już pluskała gdy pielęgniarka z pełnym zaangażowaniem dokonywała zabiegów higienicznych w samym centrum ciała pacjentki. Właściwie wszystko wydawało się teraz bardziej żwawe,żywe, mokre i gorętsze. Betty była bardzo dokładna i jak zaczęła swoje manewry gdzieś od dołu brzucha Lamii tak dochodziła aż do górnych rejonów jej ud. I wszystkiego pośrodku.

Lamia zaś też już miała do dyspozycji spory kawał jej korpusu do własnej dyspozycji, z piersiami w roli głównej w tych zabawach. Obydwie zdawały się nakręcać siebie nawzajem coraz bardziej. Aż w końcu siostra Betty miała chyba dość.
- Do diabła z tym… - sapnęła i nagle podniosła się bez ostrzeżenia. Bez zbędnych ruchów ściągnęła z siebie jednym ruchem top i biustonosz dzięki czemu teraz wreszcie Lamia mogła dojrzeć jej tatuaż. To był pająk. Wielki, czarny pająk z cienkimi odnóżami. Ulokowany tak jakby wychodził gdzieś spod pachy i przechodził przez jej pierś i obojczyk.
Ale pielęgniarka nie przejmowała się tym w ogóle. Prędko złapała za swoją spódnicę, rozpięła i zdjęła ściągając ją od razu razem z majtkami. Wyszła z tego tak samo jak wcześniej kazała wyjść swojej pacjentce z piżamy. Jeszcze tylko skarpetki i już była w odpowiednim stroju by skorzystać z uroków wanny. Uśmiechnęła się przechodząc przez skraj wanny ale dalej stała w niej. - A teraz Księżniczko. Odwróć się. I pochyl. - uśmiechnęła się cytując tego słynnego klasyka.

Pacjentka w wannie dyszała już ciężko, w uszach jej grzmiało od pędzącej szaleńczo krwi. Skórę miała nadwrażliwą, podbrzusze wierciło nieznośne oczekiwanie i dziwna pustka pozostała po myciu odśrodkowym.
- Niezła dziara… - mruknęła na widok pająka, a potem przemodelowała się wedle wytycznych - Twe słowa pani mym rozkazem - parsknęła przez urywany oddech, wypinając się na tyle wdzięcznie i kusząco, na ile mógł to zrobić rekonwalescent ściągnięty niedawno z pola bitwy i ciągle odczuwający reperkusje zdrowotne… w skrócie kaleczniak.

Stojąca w wannie naga brunetka spojrzała w dół na swój tatuaż. Przesunęła po nim dłonią jakby sprawdzając czy tam jest dłoń w końcu zjechała jej trochę niżej, ku własnej piersi.
- Czarna wdowa. - powiedziała z namysłem. Chwilę stała dalej jakby znów się namyślała nad czymś. - Mam pecha do facetów Księżniczko. Jestem dwukrotną rozwódką, dwukrotną wdową i dwa razy byłam zaręczona. Wszyscy się przekręcili w ciągu roku. Więc w końcu zrobiłam sobie ten tatuaż. Mówię facetom tą historyjkę. A oni dalej do mnie lgną. - rozłożyła bezradnie ręce a potem klasnęła cicho o swoje uda.
- No ale wróćmy do naszych obowiązków. - chwila nostalgii uleciała z głosu siostry medycznej i wrócił jej ten spokojny, opanowany i podszyty podnieceniem ton gdy zwróciła się do wypiętej wyczekująco pacjentki. Lamia poczuła jak dłoń tamtej ląduje gdzieś na połowie jej uda, gdzieś na pograniczu wody. Przesuwa się w górę ku jej pośladkom. Tam bada te pośladki klepiąc je raz i drugi raz. W końcu palce dłoni nie tracąc kontaktu ze skórą przesuwać się zaczęły wzdłuż kręgosłupa, potem na kark aż wreszcie zaczepiły o włosy. Tam złapały za garść włosów i napierając z wolna zmusiły Lamię by wyprostowała się. Teraz klęczała tyłem tuż przed stojącą za nią Betty.
- Jesteś na moje rozkazy? - zapytała jej szeptem do ucha pielęgniarka pochylając się do niej. - Dobrze Księżniczko. Bardzo dobrze. Czuję, że będziemy się świetnie dogadywać. - Betty wydawała się być równie zadowolona z odkrycia tego faktu jak i rozpalona tym co się tu działo.
- Powiem ci Księżniczko, że jesteś bardzo wielką niespodzianką. Wydajesz się być ucieleśnieniem moich fantazji jakie miałam na twój temat przez ostatni miesiąc. - Betty wyprostowała się znowu i pokiwała z zadowolenia głową pozwalając sobie podzielić się osobistym zwierzeniem.
- No ale wracając do rzeczy. - powiedziała jakby sobie o czymś przypomniała i oparła stopę o łopatki Lamii zmuszając ją do zajęcia poprzedniej pozycji. - Sprawdźmy co my tu mamy. - kobieta za nią opadła na kolana rozchlapując wodę i znów zaatakowała ją gąbką. Zaczęła od pośladków ale bardzo szybko szorowanie tym przedmiotem, wspomagane przez sprawdzające manewry palcami objęło właściwie cały wypięty rejon.

Pielęgniarka i pacjentka. Pani i sługa... ludzi kręciły różne rzeczy, te jeszcze były do przyjęcia, niosące obopólna przyjemność czy chodziło o zwykłe pieszczoty, wzajemne poznawanie swoich ciał dotykiem i smakiem, czy dostawanie razów mokrym ręcznikiem prosto na tyłek. Dwa ciała przez parę chwil tworzyły jedno, przenikając się ciepłem i oddechem gdzieś w stygnącej szybko wodzie. Ludzie mieli różne preferencje, bycie miłym w tym przypadku nie kosztowało Lamii wiele.
Nie tak wiele jak zdobycie przyjaciela z obsługi medycznej... i to w tak piekielnie miły sposób...


Wieczór kabaretowy rozpoczęty od zagubienia i niechęci wchodzenia w kontakt choćby wzrokowy z tak dużą ilością ludzi, zakończył się szybko. Zbyt szybko jak dla starszej sierżant Lamii Mazzi, która ze zdziwieniem odkryła, że mimo amnezji, poszatkowanej pamięci podtykającej jej jedynie koszmar i horror wojny, potrafi się aż tak głośno śmiać. Wpierw robiła to niewprawnie i chrypiąco, jakby gardło zapomniało czym jest wesołość i musiało się uczyć od nowa, ale nauczyło się bardzo szybko.
Rechotała, “ochała” i “achała” w odpowiednich momentach, sterowana przez kabareciarzy i ich skecze… zabawne. Kto mógł przypuszczać, że te kilka godzin zleci tak szybko?
Ile czasu minęło zorientowała się po ciemności za oknem. Minęło dużo za dużo… a pieprzyć to! To nie był Front, tutaj zostawanie w jednym miejscu przez taki szmat minut nie groził niczym oprócz dostania skurczu w obolałej nodze. Z sąsiadką ciężko się rozmawiało ze względu na skucie prochami, lecz Lamii wystarczyło że jest obok - inna kobieta, również okaleczona, cicha… nie zasłużyła na to co ją spotkało. Pamiętała za to doskonale każdą sekundę wypadku z gorącym olejem, pewnie domowej przemocy. Mazzi za to nie pamiętała za dużo. Która z nich miała więcej szczęścia?

- I jak dziewczyny? Podobało się? Chcecie porozmawiać z aktorami? - głos Betty zaatakował gdzieś z boku

Sierżant poderwała się i skoczyła na krześle zaskoczona i nieprzygotowana… a potem parsknęła i uśmiechnęła się półgębkiem.
- Było super, dzięki Betty że nas tu przywlokłaś - odpowiedziała zgodnie z prawdą, ale szybko uniosła zdziwiona brwi - Pogadać z aktorami? - spytała żeby się upewnić, a potem szczerzyła się już pełnoprawnie, inicjując proces wstawania - Jasne! To też personel? Czy są spoza szpitala?

Betty też wydawała się zadowolona z tego przedstawienia i z tego, że jej podopiecznym się podobało. No chociaż jednej z nich.
- Mówiłam, że warto przyjść, są świetni. - pielęgniarka powiedziała roześmianym głosem. Złapała za wózek Amy i dała znać Lamii by poszła razem z nimi. Skierowała się w kierunku gdzie dotąd była scena a teraz najwięcej było ludzi otaczających aktorów. Ponieważ nie zanosiło się na to, że szybko tam dotrą to pielęgniarka narzuciła spokojne tempo. - A z aktorami to różnie. Ten co z tobą gadał. Claudio, to prawdziwy komik. Występuje w klubach i kabaretach, zwykle z monologami jak słyszałaś. Często nimi wnerwia różnych ważniaków i wojskowych no ale słyszałaś go. Mówi jak jest. - Betty zaczęła swoją opowieść skracając odległość od sceny.
- Ta blondynka co tam, widzisz to z kolei radiowiec. Pracuje w radiowęźle to często ludzie co mają radio bardziej kojarzą jej głos niż wygląd. Ona układa scenariusze, zwykle razem z Claudio. A pozostali byli u nas pacjentami. Teraz albo mieszkają w Domu Weterana, to jak sie wypiszesz stąd to może ich tam spotkasz no albo gdzie indziej. Ale właśnie odkąd założyli te kabaret to spotykają się razem na próbach i raz na miesiąc przyjeżdżają do nas na występ. Są cudowni, to naprawdę działa jak najmocniejszy zastrzyk. Mamy pacjentów co leżą u nas naprawdę długo i oglądają ich za każdym razem i zawsze są zachwyceni. - wydawała się do kabareciarzy pałać szczerą sympatią i zarówno z oczu, uśmiechu jak barwy głosu opisywała ich w samych superlatywach.

- A jeżeli stąd wyjdę, ze szpitala… będę mogła przychodzić na ich występy? - spytała na przyszłość. Nie widziała siebie cały miesiąc w domu dla kalek pofrontowych, ale wolała dopytać na wszelki wypadek. Tak zawczasu - Jeżeli to rozrywka tylko dla pacjentów chyba jutro złamię sobie coś jeszcze przez co zostanę jeszcze trochę. Przez przypadek oczywiście - wyszczerzyła się do Betty.

- Och, księżniczko, to było urocze. - pielęgniarka też się roześmiała jakby Lamia też opowiedziała właśnie jak najlepszy kawał. - Ale nie bój się. Jeśli się będziesz tu jeszcze za miesiąc i będziesz miała ochotę na te występy to zgłoś się do mnie. - szła powoli popychając wózek z Amy i przesunęła wzrokiem po idącej obok pacjentce. - Tutaj. Albo u mnie w domu. To załatwię ci wejście na ten występ nawet w pierwszym rzędzie jeśli będziesz chciała. - odparła z jakimś dziwnym, zapraszającym błyskiem w oku.

- Afterparty oczywiście w pakiecie. U ciebie… musisz mi podać adres. Żebym wiedziała gdzie cię łapać jak mnie stąd wykopią - Lamia podchwyciła grę, odruchowo podejmując rękawicę i co tu dużo mówić, gra owa się jej podobała - Podobno to duże miasto, zmilitaryzowane. Jak mi odbije, albo się zgubię dobrze wiedzieć gdzie się nie dostanie kulki w wątrobę o drugiej w nocy jesienną porą. Amy też weźmiemy - dokończyła pogodnie, kładąc blondynce rękę na ramieniu i poklepała je przyjaźnie. - Lubisz babskie wieczory Amy? Wino, ploty, stare kompakty i jeszcze więcej wina? Jakieś żarcie… ciasto - westchnęła rozmarzona - Z rodzynkami i jabłkami, to… to akurat pamiętam - z rozmarzenia przeszła w rozmaślenie - I cynamon… herbatę, taką prawdziwą. Z cynamonem i sokiem z jabłkowym. Lubię jabłka - powiedziała na głos nagle to sobie w pełni uświadamiając.

- No więc w takim razie rzeczywiście ci muszę podać mój adres. Aż nie mogę się doczekać tego następnego miesiąca. - Betty też się uśmiechnęła do swoich myśli i do słów swojej pacjentki. Spojrzała w dół jakby przypomniała sobie, że mówiła o dziewczynie na wózku. Delikatnie przesunęła palcami po jej blond włosach.
- Może się uda. Byłoby mi bardzo miło. - obecnie twarz Amy była słabo widoczna. Z połowę, tą popaloną połowę, zakrywał jej opatrunek. Ale to co wystawało z tej drugiej połowy, nawet mimo nieobecnego od prochów spojrzenia, nadal wskazywało, że właścicielka musi mieć tą twarz bardzo ładną. A przynajmniej miała do dzisiaj. Z twarzy pielęgniarki zniknął uśmiech i jeszcze raz przesunęła palcami po głowie blondynki.
- Księżniczko mogę cię o coś prosić? - zapytała spoglądając na brunetkę obok. - Jesteście w jednej sali, po sąsiedzku. Miej na nią oko dobrze? - poprosiła ją ale chyba nie było wszystko bo po chwili wahania zostawiła wózek, wzięła za łokieć Lamię i odeszła ze dwa kroki. - Był dziś u nas policjant. Ramsey. Rozmawiał z nią. Ale wydaje nam się, że kryje tego gnojka który jej to zrobił. Bez tego trudno będzie coś mu zrobić. Ramsey na pewno by tego nie odpuścił. Jeden z takich skurwieli zatłukł mu córkę. Jest cięty na takich. Ale jak ona nie powie o kogo chodzi no to może być trudno coś mu zrobić. Wiesz, może z gliniarzem nie będzie chciała gadać. Ale kumpeli z sali. Rozumiesz. Nie dasz rady to trudno ale może, może… - Betty streściła to jak to wygląda sprawa z Amelią. Mówiła ściszonym głosem jakby nie chciała by Amelia ich usłyszała.

Wzrok sierżant też powędrował do otumanionej blondynki, wzrok stwardniał a szczęki zacisnęły. Czyli dobrze słyszała, tym razem nie majaczyła. Jakiś skurwysyn okaleczył dziewczynę...a ta go jeszcze broniła. Znaczy rodzinna patologia, bądź laskę zaszczuto i jej grożono.
- Nie musisz prosić - wychrypiała chicho, z wyraźnym zacięciem aż do chwili gdy podniosła wzrok na pielęgniarkę - Betty… mogłabyś mi załatwić broń? Zwykła klamka z pełnym magiem, może mag zapasowy luzem. - ściszyła głos jeszcze bardziej.

- Broń? Nie mam broni. Noszę tylko gaz w torebce. - pielęgniarka znowu była zaskoczona pytaniem podopiecznej. Potarła trochę nerwowo palcami po skroni próbując się zastanowić. - No nie wiem… musiałabym pomyśleć, popytać… no wiesz, ja zwykle się tym nie interesuje… właściwie… wiesz, chyba najprędzej to byś znalazła coś albo kogoś co kto wie w Domu Weterana. Tam jest pełno ludzi którzy interesują się takimi rzeczami to pewnie ktoś by coś miał czy wiedział. - odpowiedziała po chwili gorączkowego, niec chaotycznego przeszukiwania pamięci. W końcu gdy zaczęła podawać jakieś fakty głos jej się uspokoił i wracał do normy.

Lamię zamurowało, ale nie dała tego po sobie poznać, wciąż się delikatnie uśmiechając. Nie wyobrażała sobie nie mieć broni, ani niczego podobnego… teraz czuła się przez to goła i narażona na atak. Bez narzędzi obrony w razie ataku jej szanse na przeżycie drastycznie malały, zresztą zawsze spała spokojniej z glockiem pod zrolowanym płaszczem robiącym za poduszkę.
- Dzięki Betty - ścisnęła dłoń pielęgniarki i lekko nią potrząsnęła. Puściła oko drugiej kobiecie, a potem zmarszczyła brwi i walnęła z innej beczki - Kojarzysz kogoś kogo wołają Rude Boy? Jeździ takim rozklekotanym pickupem, gra na gitarze. Ciemne włosy, skórzana kurtka z ćwiekami.

- Rude Boy? Taki punk? Z gitarą?
- pielęgniarka też znacznie się uspokoiła gdy temat wrócił na jakiś inny niż broń. Zmrużyła nieco brwi sprawdzając po reakcji pacjentki czy mówią o tej samej osobie. Ale widząc, że tak, pokiwała głową i dała znać by wracać do Amy.
- Tak, kojarzę. Rozwalił kiedyś łapę to go doktor Brenn składał. Potem przychodził na kontrolę i zmianę opatrunków. Niezły bajerant. - uśmiechnęła się do swoich wspomnień po czym nagle spojrzała z zaciekawieniem na Lamię. - To u niego byłaś zeszłej nocy? No to szybie z was ziółka Księżniczko. - zaśmiała się cicho brunetka wznawiając popychanie wózka Amy przed siebie. Do grona otaczającego aktorów już mieli całkiem blisko.

- Nie no Betty… za kogo ty mnie uważasz? - sierżant przyłożyła dłoń do piersi, chowając pod nią urażone do bólu serce. Minę też miała tragiczną… tylko oczy jej świeciły jakoś tak wesoło i psotnie - Nie byłam u niego, ani z nim nie spałam - ściągnęła usta gryząc się w język zanim powiedziała to co jej chodziło po głowie, czyli “jeszcze nie” - Rzępolił po nocy gdzieś za płotem, akurat stałam w oknie to… wyskoczyłam zobaczyć kto tam morduje koty po nocy. Futro lepiej przeczochrać niż zrywać - wyjaśniała szybko, tracając pielęgniarkę barkiem - Nieźle grał tak szczerze mówiąc. Przeskoczyłam przez płot, przeczołgałam przez zasieki, znalazłam go i poprosiłam żeby coś zagrał… ale stwierdził że głodny się zrobił. Pojechaliśmy do jakiegoś Garry’ego, tam postawił mi obiad i flaszkę wina. Zjadłam, wypiłam. Zagrał jeszcze jedną piosenkę, a potem mnie odwiózł… no ale troche się zrobiłam to już nie właziłam przez okno tylko frontem - wesoło zrelacjonowała co i jak zeszłej nocy.

- No to ten. - Betty uśmiechnęła się kiwając głową a potem słuchała z zaciekawieniem relacji z nocnej eskapady podopiecznej. Wciąż miała łagodny, sympatyczny uśmiech. - To teraz właściwie Księżniczko nie wiem co powinnam ci powiedzieć na tą eskapadę. - spojrzała na nią ze skonsternowanym rozbawieniem. Ostrożnie wjeżdżała już wózkiem w tłumek fanów komediantów więc musiała jeszcze bardziej zwolnić i uważać.
- Jako pielęgniarka powinnam cię teraz obsztorcować, że to było głupie, nieodpowiedzialne i niebezpieczne. No i oczywiście byś więcej nie robiła takich głupot. - pielęgniarka zdawała się mieć niemałą radochę bawiąc się konwencją różnych wypowiedzi. - Jako kobieta która też była w twoim wieku i nie będąca zasuszoną hipokrytką powinnam powiedzieć, że w twoim wieku też robiłam takie głupoty albo i większe. Więc mam pełne zrozumienie. - odwróciła się do Lamii ze szczerym i pełnym zrozumienia spojrzeniem i uśmiechem. - Jako twoja przyjaciółka albo chociaż koleżanka, powinnam zaś powiedzieć, że następnym razem masz mi powiedzieć. Nie będę cię zatrzymywać ani nie podkabluję ale dła własnego bezpieczeństwa i mojego spokoju ducha powinnaś mi powiedzieć, że idziesz w długą. - lekko uniosła brwi znów się uśmiechając, tym razem łobuzerska. Na chwilę zamilkła gdy omijała wózkiem jakiegoś faceta.
- A jako twoja szlachetna pani to powiem, że nie jestem zadowolona z twojego niegrzecznego zaufania i za to powinnaś dostać dyscyplinującą lekcję pokory. Dla twojego własnego dobra oczywiście. - Betty spojrzała znowu w bok na idącą Lamię i teraz miała też ten bezczelny uśmieszek ale z wyraźnie drapieżną nutką w spojrzeniu.
- Tak więc jak ostatecznie widzisz Księżniczko nie wiem co mam ci powiedzieć. - roześmiała się rozbrajającym uśmiechem mówiąc nieco głośniej bo już się robiło głośno przy tych aktorach. - No zobacz, już prawie jesteśmy, chodź przedstawię cię. - powiedziała już prawie standardowym tonem chociaż wciąż przebijał sie z niej świetny humor.

- Jasne… powiem ci jak będę wyrywała się na spacer po nocy - Lamia przełknęła ślinę, czując jak coś chwyta ją za serce i nie chce puścić. Przyjaciółka… troska, opieka i zainteresowania - słowa których nie spodziewała się usłyszeć już chyba nigdy. Nie gdy prawie na pewno reszta jej oddziału gryzła piach.
- To powiem ci, że dziś pewnie wybędę… do baru który prowadzi jakiś Gary… eh, poszukam. Obiecałam tamtemu palantowi że mu zajrzę pod maskę. Pickupa. Rozrusznik siada - wzruszyła ramionami i zaraz uśmiechnęła się szeroko.
- Już mnie przedstawiłaś… a co do kary, wspominałaś o klamrach na sutki czy inny nos - zabujała brwiami i szczerzyła się bezczelnie - Do tego szarlotka i wtedy… poniosę karą jaką szlachetna pani uzna za stosowną.

- Dziś?! Tej nocy?
- ta informacja chyba znowu zaskoczyła pielęgniarkę. Sapnęła na chwilę znowu skołowana bo tak prędki termin kolejnej eskapady chyba nie przyszedł jej do głowy. Na chwilę umilkła zastanawiając się nad tym faktem. Ale obydwie, razem z Amy na wzku utknęły w małym kroku więc i tak musiały stać obok siebie.
- A może wstrzymasz się do końca weekendu? Myślę, że mogłabym… o! Chodź idziemy bo się nie dopchamy! - zaczeła mówić ale właśnie się ludzie na chwilę rozeszli więc się zrobiło wolne miejsce do aktorów.
- A w domu nie obrażaj mnie, nie mam samych klipsów do dyscyplinowania dziewcząt które zbłądziły! - syknęła jej cicho w ucho gdy przepychają się by skorzystać z tej luki a gdy już ją minęła puściła jej jeszcze wesołe oczko i już zrobiła te dwa kroki by znaleźć się przy aktorach.

- O! Cześć Betty! - odezwał się wesoło Claudio i oboje uścisnęli się na przywitanie. - Jest i nasza Księżniczka! - aktor roześmiał najwyraźniej rozpoznając “dziewczynę z widowni” ledwo pielęgniarka zdążyła na nią spojrzeć a on podążył za jej spojrzeniem. - Mam nadzieję, że mi wybaczysz tą scenę w tamtym monologu. No najlepiej ten numer wychodzi z kimś z widowni a najcudniej jak to jakaś cudna dziewczyna. Jak tak się przechadzałem od razu wiedziałem, że będziesz świetna. No i byłaś! A ten pseudonim! Idealny! A w ogóle masz może troszkę ochoty spróbować swoich sił na scenie? - Claudio mówił szybko i wydawał się oczarowany stojącą przed nim pacjentką.

Kwestię końca weekendu Mazzi skwitowała przewróceniem oczami i burczeniem brzmiącym jak “noo dooobrze mamo”, wyrażającym zgodę i jednocześnie pogodzenie z ciężkim losem. Szybko jej przeszło gdy pojawił się komediant i zaczął gadać. Szczerzył się do tego, bajerował, czarował - jednym słowem robił wszystko aby zwracać uwagę i brylować w towarzystwie, wzbudzając po drodze wszelkie ochy i achy, niekoniecznie tłumione.
Jeżeli poznany w nocy gitarzysta sprawiał wrażenie lekko pomiętego, nie do końca ułożonego i traktującego pobieżnie chociażby temat fryzury, zawadiakę i bajeranta, to ten cały Claudio był typem perfekcyjnie uśmiechniętego playboya.

- Betty go wymyśliła, pasuje prawda? - puściła oczko pielęgniarce gdy wyszła kwestia “pseudonimu”. Parsknęła śmiechem, przekrzywiając kark i przypatrując się aktorowi z miną grzejącego się na słońcu kota - Scena… i ja? A co niby miałabym robić? Być atrakcją - dziwadłem? Jak b Ale to może pomińmy kowadło i zostawmy same kajdanki.aba z brodą, albo facet z implantami cycków? Ewentualnie chcesz mnie zamknąć w klatce i dźgać patykiem przez pręty? Chyba że szukasz chętnego do sztuczki ze spadającym kowadłem i kajdankami - zrobiła chwilę przerwy, taksując gościa wzrokiem -

Claudio roześmiał się słysząc gadkę Księżniczki.
- Same kajdanki? No cóż, nie mamy w tej chwili skeczu z samymi kajdankami ale jak trzeba będzie to pewnie wymyślimy. Phil i ja, to robimy to zawodowo. - wskazał gestem na blondynkę o której wcześniej Betty mówiła, że jest radiowcem i scenarzystą.

- To prawda, ale spójrz na nią Claudio, no Księżniczka przecież pasuje do niej idealnie. - Betty stanęła obok aktora i wskazała brodą na Mazzi. - A z kajdakami wierzę, też okaże się mieć wielki talent. Byłabym bardzo zaskoczona jakby było inaczej. - mówiła patrząc prosto w oczy Lamii i przesunęła od wnętrza językiem po wargach. Facet roześmiał się też celowo czy nie nie dostrzegając ogników w spojrzeniach obydwu kobiet.

- No rzeczywiście, wyglądasz mi na osobę posiadającą wiele talentów. Jeśli byś miała ochotę… - Claudio sprawnie wyjął portfel, potem otworzył portfel a potem wyjął z niego wizytówkę i podał sierżant.
- Mów po prostu, że przyszła Księżniczka to będę wiedział o kogo chodzi. Od piątku do niedzieli mam gdzieś koncerty i występy to trudno ale poza tym zwykle jestem właśnie tutaj. - aktor wskazał na adres z małego kartonika. Wyglądało na jakiś adres.

Portfel… gość wyjął portfel, jak za starych czasów, a z niego tekturowy kartonik. Też jak za starych czasów. Przyjęła go, chowając do kieszeni piżamy z zamysłem położenia w szufladzie, tak na wszelki wypadek. Kontakt mógł się jej przydać, człowiek znający wielu ludzi...
- Dobrze, a teraz przejdźmy do kwestii zadośćuczynienia za ten karygodny przejaw grubiaństwa z twojej strony. - udała powagę, mrużąc nieznacznie lewe oko - Przy powitaniu… uprzedmiotowieniu, całowaniu po ręku i wmawianiu, że mi się to nie podoba - wydęła wargi, robiąc smutną minę.
 
Driada jest offline