Młoda czuła że Bogowie jej sprzyjają. Była pewna, absolutnie pewna, że Loftus znajduje się w niebezpieczeństwie ze względu na zbliżającego się do niego wrogiego maga. To on powinien być ich celem. Pewnie kontrolował zombie, które bez niego stałyby się z powrotem martwymi wojownikami. Poległymi w bitwie.
Westchnęła smutno. Jak to musiało boleć Najwspanialszą. Jak to jeszcze bardziej musiało boleć Morra. Ruszyła ostrożnie, ale i zdecydowanie w kierunku najbliższego ogniska, aby zanieść tam kije, którymi można by rzucać w nieumarłych. Odłożyła je, zostawiając ich część w ogniu, a część poza nim i postanowiła zastanowić się nad tym wszystkim. Loftus był tam, w niebezpieczeństwie, a ona musiała coś zrobić. Zdecydowanie. Najlepiej coś szybkiego. Może… Baron przecież mówił, żeby stanęła w szeregu. Właśnie. A gdzie on?
Leonor odwróciła się w kierunku ludzi i ruszyła na wolne miejsce. Dotarłwszy na miejsce rozglądnęła się.
- Ten wrogi mag chce zaatakować Loftusa. To on jest naszym celem. Ci nieumarli żyją tylko dzięki niemu.
Wzniosła oczy ku niebu i jęknęła błagalnie. Musieli działać.