Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2018, 08:54   #16
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
W momencie gdy z ust obu kobiet padło "trzy", drowka wypuściła strzałę w stronę jednego z orków. Pocisk z świstem trafił w przeciwnika raniąc go. Stwór przyjął bojową pozycję próbując dostrzec skąd poleciała strzała. Zanim jednak zdążył cokolwiek wykryć, Saxa wypuściła bełt z kuszy który poszybował nad strumykiem w stronę wybranego orka. Niestety, czy to wina wiatru, czy celności strzelca, pocisk przeleciał obok zielonoskórego nie trafiając go.
Nagle dzięki zaklęciu Awen obóz zarósł kolczastymi pnączami, które utrudniały jakiekolwiek poruszanie i boleśnie raniły każdego próbującego się przez nie przedrzeć. Stworzenia wciąż stały jak wryte kiedy tuż obok nich zmaterializowała się magiczna, lewitująca włócznia. Allayn i Lieselotte również nie tracili czasu. Ognisty pocisk może i nie był najpotężniejszą bronią, jaką dysponowali magowie, ale bywał dość skuteczny w przypadku niezbyt silnych przeciwników. Gdy jeden z orków oberwał, Allayn posłał taki pocisk w stronę rannego, powalając go na ziemię. Tuż za pociskiem Allayna poleciał drugi, choć znacznie większy. Kiedy trafił w cel, potężna fala płomieni poraziła stworzenia spalając je żywcem i dotkliwie raniąc trolla. Zanim płomienie ognistej kuli zdążyły przygasnąć z nieba uderzył promień palącego światła wycelowany prosto w trolli czerep, a magicznie przywołana broń trafiła potwora w ramię.
W końcu zasłona namiotu poruszyła się i wyszedł zza niej kolejny ork, a za nim ujrzeliście kolejnego, znacznie większego wykrzykującego już do reszty jakieś rozkazy. Najpewniej był ich wodzem. Podkomendny rzucił się w kierunku Gorthaka. Kolce boleśnie poraniły jego nogi i skutecznie zatrzymały szarżę. Rzucił więc w kierunku barbarzyńcy oszczepem przebijając jego zbroję. Po waszej stronie polała się pierwsza krew, choć z pewnością nie ostatnia. Najniebezpieczniejszy wróg właśnie wyłonił się zza drzewa. Ogromny leśny gigant trzymał już w łapie pokaźnych rozmiarów kamień, którym rzucił w Rahnulfa niemal miażdżąc go śmiertelnie. Ork widząc to uśmiechnął się złośliwie rzucając w stronę wilka oszczepem. Biedne zwierzę osunęło się w końcu na trawę zraszając ją świeżą krwią.
Podczas gdy pozostałe orki próbowały zorganizować kontrofensywę pociski Shilen i Saxy nieubłaganie trafiały w trolla powalając go w końcu. Allayn już rzucał kolejny ognisty pocisk w jego stronę, jednak znaczna odległość spowodowała, że tym razem chybił. W tym czasie wódz szajki zdążył dobiec do łotrzycy trafiając ją wielkim, dwuręcznym toporem. Tylko dzięki nabytej zwinności Saxie udało się uniknąć poważnych obrażeń i topór zamiast wbić się głęboko w ciało, przejechał po skórzanym pancerzu i zahaczył o nogę. Widząc to Gorthak bez wahania przeskoczył przez drewnianą barierke mostu lądując w strumieniu i ruszył w jego stronę.
- Na Gruumsha, walcz z prawdziwym wojownikiem! Ze mną! - Krzyknął atakując. I tym razem topór wylądował na skórze wodza. Słowa te zabrzmiały niczym złowieszczy omen, gdyż tuż po uderzeniu barbarzyńcy, w wielkiego orka trafiła również lewitująca włócznia i promieniujący jasnym światłem pocisk Awen. Zmasowany atak dał łotrzycy szansę na wycofanie się i kolejny strzał z kuszy- znacznie bardziej skuteczny niż poprzedni. Wódz aż zachwiał się na moment kiedy bełt ugodził go w klatkę piersiową.
Kiedy Allayn rzucił drugą w tej bitwie kulę ognia wiedzieliście, że szala zwycięstwa jest znacznie przechylona w waszą stronę. Troll i ork natychmiast padły martwe, a ogień dotkliwie poparzył giganta. Choć wódz orków zaatakował Gorthaka, to nie wyrządził mu już większych szkód. W odpowiedzi potężny cios barbarzyńskiego topora zwalił go z nóg.
Drowia strzała i kapłański promień pomknęły w stronę giganta zadając mu kolejne rany, a ataki Hassana okazały się dla niego śmiertelne. Błyskawiczna seria potężnych cięć i uderzeń drzewcami otworzyła ciało potwora na brzuchu i klatce piersiowej. Uszu wojownika dobiegło głośne gruchnięcie. kiedy drzewce zderzyły się z plecami potwora. Gigant z połamanym kręgosłupem upadł martwy na ziemię.

Drowka widząc, że ostatni wróg padł czym prędzej przypadła do Rahnulfa. Objęła jego wielki kudłaty łeb i głaszcząc go po nim, przyglądała się jego ranom.
- Nie, nie, nie… - wyszeptała drżącym głosem. - Trzymaj się mały, wyjdziesz z tego. - Po chwili elfka przywołała leczącego ducha, który przybrał kształt wilka i zawisnął nad rannym zwierzęciem przywracając mu siły.
Kiedy olbrzym padł, Awen poczuła delikatne drżenie ziemi. Poklepała konia po szyi i wyszeptała:
– Dziękuję za pomoc przyjacielu, wygląda na to że nam się udało.
Spojrzała w kierunku obozowiska orków i rozproszyła swoje zaklęcia. Kolczaste pnącza i lewitująca włócznia zniknęły. Z niepokojem szukała wzrokiem swoich kompanów.
- Żyją - odetchnęła z ulgą. Przez chwile patrzyła jak przywołany przez drowke duch leczy wilka.
- Potrzebujesz pomocy z Rahnulfem? - zwróciła się do Shillen, po czym dodała - Ja mogę zająć się pozostałymi rannymi. nagle jej uwagę przykuł ruch w pobliżu Gorthaka. Wyglądało na to że wódz orków nadal żyje. jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w nierównym tempie. W jego ciele nadal tliło się życie.
- Czy możemy go związać zanim oprzytomnieje? - zwróciłą się do pozostałych. - Gdy go podleczę, razem z Gorthakiem możemy go przesłuchać, być może dowiemy się czegoś ciekawego.

- Nieżle ich rozbiliśmy, szybko poszło, szkoda, że nie nie mogłem zmierzyć się z tym wodzem jeden na jednego, choć chyba nie macie wątpliwości co do wyniku? - Gorthak wytarł twarz z krwi, przyglądając się z szacunkiem towarzyszom. Razem wydawali się niepokonani, właśnie pokonali trolla i giganta bez strat własnych.
- Mogę z nim pogadać w orczym. - Skinął głową i przeniósł ponure spojrzenie na wodza orków. Nie lubił torturować bezbronnych, zbyt dużo takich rzeczy widział gdy był niewolnikiem.
Hassan kiwnął głową i podszedł do konia na którym siedziała Awen, a przy którym znajdował się, przerzucony przez jego szeroki grzbiet plecak. Wojownik odpiął z niego linę.
- Zapowiada się ciekawie - uśmiechnął się do kobiety, i powoli i metodycznie związał dowódcę orków za pomocą liny. Potem stanął przed nim, dwoma kopnięciami rozsunął mu nogi, i włożył orkowi ostrze glewii poniżej brzucha. - No dobra, możecie budzić tego śpiącego księcia. Gwarantuję, że wyśpiewa co wie. - zachichotał i zerkał to na Awen, to na orka i swoją broń, gotów zrobić użytek z ostrza na pierwszą oznakę oporu orkowego szefa.
- Oj wyśpiewa... - wycedziła drowka, podnosząc się znad rannego wilka, który pod wpływem mocy przywołanego przez elfkę ducha wyglądał już trochę lepiej. - Już ja tego dopilnuję. - Spojrzała w kierunku rannego wodza orków, a jej oczy płonęły czystą nienawiścią. - Oj, dopilnuję… - Wyciągnęła swoje miecze i ruszyła w stronę orka. - Budźcie to cholerne ścierwo! Będzie zdychał długo w bólach i męczarniach!
- Wystarczy, że na ciebie popatrzy, a od razu wszystko wyzna - rzucił Allayn.
- W tej chwili uznam to za komplement, mieszańcu. - syknęła Shillen, idąc ze wzrokiem wbitym w orka, nawet nie spoglądając na pół-elfa.
- Tylko się nie udław ze złości, kreciku. Poza tym to szkodzi urodzie - odparł zaklinacz.
Elfka zignorowała słowa pół-elfa i stanęła obok Hassana.
- To co? Sprawdzimy, jak wysoko potrafi śpiewać? - spytała wojownika.*

Allayn nie gustował w torturowaniu osób, które nic mu nie zrobiły, więc zostawił wściekłą drowkę i ruszył obejrzeć pole bitwy i sprawdzić, czy po pokonanych ostały się jakieś wartościowe drobiazgi. *
- Kreciku? Co ma niby znaczyć to określenie? - zapytał nie bardzo rozumiejąc wojownik stojącej obok Shillen*
- To takie obraźliwe określenie, które ten dupek sobie wymyślił nawiązując do mojego pochodzenia i karnacji. - odparła drowka.
- Bo krety są ślepe i są z podziemi jak ty... aaa - pokiwał ze zrozumieniem wojownik - ale to też miłe może być przecież, zależy, czy się lubi krety czy nie - wzruszył ramionami a jego czoło przeorały ostre bruzdy kiedy próbował myśleć - dobra, pytajcie, bo szkoda czasu.
- Tak… Szkoda czasu, nie myśl tyle kolego bo się zmęczysz. - Elfka poklepała towarzysza po ramieniu, po czym wróciła wzrokiem do pojmanego wodza orków.
Lieselotte podjechała na klaczy Shillen do zgromadzonych wokół orka towarzyszy.
- Chcecie się znęcać nad tym stworem? - zapytała nekromantka, próbując poprawić bujną suknię, która wcale nie chciała się układać, gdy usiadła na koniu okrakiem - To wystarczy zastraszyć, żeby wszystko wyśpiewało.
- Znęcać? Nie… Tylko w bardzo dosadny sposób, chcę wyciągnąć z niego informacje. - odpowiedziała drowka, po czym kopnęła związanego orka. - Budź się pieprzony sukinkocie. - spojrzała po zebranych wokół jeńca towarzyszach. - To co jakieś pytania moi drodzy? Ja się chyba ograniczę do wyciągania z niego odpowiedzi.
- Pani Lieselotte, to rzecz wojskowa wziąć języka i go przepytać - wyjaśnił Hassan - może sami to zrobimy, Pani, bo trochę tu może być...brudno - z troską w głosie wojownik wskazał głową na suknię kobiety dając jej do zrozumienia, że może się pobrudzić i zniszczyć
- Tak, szkoda by było, jest dobrze uszyta. - odparła Shillen, która jako elf miała słabość do ładnych rzeczy. - Po za tym… to może nie być wygodny dla twoich oczu widok Lies.
- Myślisz, że nie potrafię się pobrudzić? - nekromantka uniosła brwi - Choć istotnie, nie w sukni, ale w swoich studiach wykonywałam operacje na humanoidalnych istotach. Martwych. W większości. Przeprowadzałam także sekcje zwłok.
- Kiedy ja serio mówię o tej sukience. Musisz mi dać namiar na swojego krawca - odparła elfka. - Dobra, bierzmy się za to ścierwo.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline