Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2018, 09:28   #294
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Po wzięciu jednego noża Fyodor sięgnął też po drugi i także trzeci.
- Francisco, przypilnuj tych tu. Gerge może być potrzebny nam na dole. Weź go - wręczył jej do ręki jeden z noży, po czym sięgnął po świecę niosąc ją w jednej ręce, a krótkie ostrze w drugiej.

W trójkę ruszyli w dół. Zakonnica uzbrojona w lampę, jaka pozostała jej po innej inkwizytorce, która zginęła w pewnej piwnicy.

Czerwony brat ze świecą i nożem. I Gerge z mizerykordią.

Piwnica była naprawdę duża, bo gdy schody się skończyły to światło ledwie sięgało do ścian. Znów rozległ się brzdęk stali, na co Gerge zareagował natychmiastowym napięciem wszystkich mięśni. Uniósł broń i przeniósł ciężar z jednej nogi na drugą. Szykował się do odparcia ataku.

Podobnie Fyodor, choć on zdawał się raczej wierzyć w Boską interwencję, która go ochroni.

Brzdęki powtarzały się. I zaczynały już przypominać coś znajomego. Łańcuchy?

W końcu w nikłym świetle świec dojrzeli rude włosy. Fyodor wyciągnął rękę przed siebie dłoń ze świecą.

Były trzy. Trzy nagie kobiety. Wszystkie o rudych włosach. Najmłodsza zdawała się być młodsza niż Anna. Najstarsza była nieco młodsza od Gergego. Ich ciała były ubrudzone. Wszysktie były skute. Łańcuchy przytwierdzone były z jednej strony do ściany. Z drugiej do szyi każdej z kobiet. Na szyjach pobłyskiwały odbitym płomieniem stalowe obroże. Ich ręce były skrępowane za plecami. Między kostkami każda miała drewnianą sztangę, przywiązaną do stóp. Chocby chciały osłonić swą kobiecość, to nie było im dane. Leżały tak, cisnąc się do siebie, wyuzdane niczym córy Babilonu, a w ich oczach strach mieszał się z pożądaniem.

Anna poczuła jak policzki zaczynają ją palić. Kto mógł uczynić coś takiego? Czemu Francisca ich tu przyprowadziła?! Jej głowę zaatakowało wspomnienie wizji.z Teresą. Tego jak była przywiązana do łoża. Zakonnica zadrżała i splotła ręce na piersi. Obejrzała się na swoich towarzyszy.
- Trzeba je rozwiązać i osłonić. Kto… kto może mieć klucz do łańcuchów? - Spojrzała błagalnie na Gerge jakby tylko on mógł jej w tej chwili pomóc.

Gerge ruszył niemal natychmiast w stronę kobiet z obnażonym ostrzem.

- Uważaj - polecił Fyodor Gergemu - To może być podstęp i zdaje mi się, że słyszałem obnażane żelazo gdy tu przed chwilą byłem - dodał rozglądając się w poszukiwaniu ukrytych zagrożeń.

Anna natomiast podeszła do kobiet, rozglądając się za czymś czym można by je okryć.
- Kto wam to uczynił? - Odezwała się spokojnym głosem upewniając się czy nie są ranne.

Gerge powoli zbliżył się do kobiet. Nożem rozciął więzy za plecami, a później te wokół kostek. Kobieta przyjęła to z ulgą natychmiast podciągając kolana do twarzy i zasłaniajac w ten sposób nagość swojego ciała.
- Obnażane żelazo, tak? - Gerge przeciągnął jednym ogniwem łańcucha po drugim, zgrzyt rozległ się po piwnicy. Teraz, w świetle latarni i świecy zdał się niegroźny - to słyszałeś?

Czerwony brat nie był pewny.
- Możliwe - odpowiedział szczerze.

Gdy wszystkie trzy miały już porozcinane więzy Gerge przyklęknął przy najmłodszej z nich.
Uciekła niczym spłoszone zwierze pod samą ścianę. Inkwizytor podszedł bliżej i ponownie przyklęknął. Dziewczyna bała się ich. Wszystkie się bały. Nie pozwoliły się oglądać Annie. Nie odpowiedziały na jej pytanie. Zakonnica jedynie zauważyła, że są bardzo blade. Musiały być trzymane od dawna w tej piwnicy. Od wiosny, albo nawet od zimy.

Gerge rozwinął na podłodze czarne zawiniątko z różnymi metalowymi przedmiotami. Wyjął z nich dwa druty różnej długości.
- Proszę, nie ruszaj się - powiedział możliwie spokojnym głosem do kobiety po czym wcisnął dwa druty w otwór pod klucz w stalowej obroży.
Anna podeszła do innej kobiety i delikatnie położyła dłoń na jej ramieniu.
- Powiedz co się stało, proszę.

Fyodor przeszedł się szybkim krokiem po piwnicy. Jakby chciał aby jego stopa stanęła na każdym metrze kwadratowym jej powierzchni. Szukał wampira którego obiecywała Francisca. Szukał kreatury która mogła potrafić stać się niezauważalna dla oczu. Szukał i nie znalazł.
- Nie ma tu zagrożeń. Dacie radę beze mnie - powiedział i wyszedł na zewnątrz.

Piwnica była naprawdę obszerna. W pewnym miejscy zaczynał się skład beczek z jakimiś trunkami. W związku z tym dokładne sprawdzenie zajęło mu więcej niżby chciał. Zwłaszcza, że przy każdym kroku zachowywał czujność.

Dziewczyna rozluźniła się. Jej głos przestał się łamać.
- Pracuje w burdelu. Przysłali mnie tu dla wyjątkowego klienta. On lubił gdy kobieta była bezbronna. Wiesz… - spojrzała na młodą siostrę zakonną w habicie i zamrugała - albo i nie wiesz, że niektórzy lubią wiązać. I mnie związał. A potem wylądowałam tutaj. Nie wiem kiedy. Nie ma tu słońca. Nie wiem jak często przynoszą nam jedzenie. Ale niedawno pojawił się ten wysoki. I wybierał którąś z nas i całował. Jak on całował - jej oczy się rozmarzyły odbijając światło latarni.
Anna zarumieniła się. Czyli… były wiązane w tym samym celu co Teresa. Wyobraziła sobie tamtego klienta, to jak wziął znaną jej ulicznicę. Czy to był ten sam mężczyzna? Ten wysoki… kim był? Anna zerknęł a na Gerge pochylającego się nad drugą nagą kobietą i znów poczuła to dziwny ukłucie.
- Opiszesz mi tego wysokiego? Tego, który całował? - Wyszeptała cicho, wracając spojrzeniem do ulicznicy.
Gdy dotknęła nagiej skóry dziewczyny wizja przeszyła ją z siłą pioruna. Jej ciało wygięło się do tyłu niczym naciągana cięciwa łuku.
Cytat:
Zobaczyła trzech mężczyzn stojących tam, gdzie teraz stał Gerge. W grubym rozpoznała Dohna. Oprowadzał gości. Był panem na włościach. Pokazywał trzy kobiety. Rozkraczone, skute i upodlone.

Jeden z gości był szczupły i wysoki. Przyjrzał się im tak, jak ocenia się tucznika przed wrzuceniem na ruszt. Wybrał tę, którą dotykała teraz Anna. Uniósł ją wprawnym gestem. Drugą dłonią odchylił jej szyję i wbił się w nią długimi kłami. Krew trysnęła plamiąc tunikę Dohna. Nie było w tym ani krzty z pocałunku. Dziewczyna bladła, aż w końcu odrzucił jej nieprzytomne ciało.
Niczym lalkę. Albo niedojedzone kości spożytego kurczaka. Niczym więcej nie była.

Drugi nieznajomy, który miał w sobie coś z niedźwiedzia, zaczął się śmiać w głos. Dohn zaś skłonił się i wskazał na kolejną z kobiet.
- Wedle umowy, będą tutaj czekać teraz, i jak będziecie wracać.
Ciało Anny opadło i uderzyło o posadzkę. Kobiety nie wiedzialy co zaszło. Gerge odrzucił swoje wytrych zostawiając skute ulicznice i natychmiast znalazł się przy Annie.

Przy upadku jej świeca zgasła. Fyodor ze swoją poszedł do góry. Nagle znów znaleźli się w nieprzebytych ciemnościach. Czerwony Brat sprawdził okolice. Uznał je za bezpieczne. Tak samo jak wcześniej uznał za niebezpieczne. Nagie kobiety, które wcześniej Annie mieniły sie w jakiś nieludzko podniecający sposób teraz, przez wizję zostaly zredukowane do perspektywy resztek pożywienia. Upodlonego i pozbawionego własnej woli. I tylko Gerge…
- Anno! Anno! - potrząsał nią delikatnie. Był blisko. Czuła jego oddech na swojej twarzy. Czuła, że ich nosy niemal się stykały. Czuła jego silny uścisk wokół ramion. To i świadomość, że kompletnie nikt ich nie widzi odsunęła od zakonnicy myśli o poszukiwaniach wampira i o trzech nierządnicach.
Anna przysunęła się jeszcze bliżej. Delikatnie dotknęła czubkiem swojego nosa, nosa Gerge. Chciała go pocałować, a wiedziała że nie powinna. Gdy ostatnio to zrobili Pan odebrał mu jego dary, ukarał za odsuwanie myśli od misji. Gerge było z tym ciężko, a ona chciała by był szczęśliwy. Ostrożnie przesunęła dłonią po zarośniętym policzku, dotykając palcami warg mężczyzny. Jakby nieprzyzwoite to było nie mogła ukrywać, że wie czego chce. Pragnęła by to Gerge, a nie Faun ujrzał ją w kąpieli nagą, by ją pocałował, przytulił… jej ciało wołało o to co otrzymywały te ulicznice. Poczuła jak policzki zaczynają piec, a pod powiekami zbierają się łzy. Odsunęła się nieco.
- Wszystko dobrze… Dohn… karmił nimi jego… - Wyszeptała delikatnie łamiącym się głosem. - Był… był jeszcze ktoś.
Przycisnął ją do swoich ust. Pocałował ją namiętnie. Czuła jak jej serce zabiło jeszcze szybciej. Czuła jak wydychane przez niego powietrze rozlewa się po jej twarzy. Czuła jak jej świadomość odpływa. I wtedy oderwał się od niej. Za szybko… zostawił brakującą wyrwę...
- Potrzebujemy światła - powiedział w końcu. Chodźmy do góry - nie puścił jej. Cały czas tulił. W absolutnej ciemności, wśród trzech ulicznic, jakie służyły za pokarm wampirów.
Anna nie była w stanie się odsunąć. Jej dłonie zaciskały się kurczowo na materiale jego płaszcza wbrew wszelkiemu rozsądkowi.
- Potrzebuję… chwili. - Zamknęła oczy jakby ciemności były już niewystarczające. Musieli się ruszyć. Sprawdzić co się dzieje na górze, zapalić ponownie świece, pomóc kobietom. Nie powinni tego robić! Być tak blisko… całować się. Rozluźniła palce i poczuła jak po policzkach zaczynają spływać łzy. - Jeszcze chwileczkę.
I wtedy przyszedł kolejny pocałunek. Niespodziewany. Jego dłoń wodziła po połach habitu próbując docisnać się do młodego ciała. Czuła ją wyraźnie. I wszystko na nic… Anna objęła mocno mężczyznę ciesząc się jego dotykiem. Kobiety mogły ich usłyszeć. Fyodor… Franciska… oni w każdej chwili mogli wrócić. Bała się odezwać by nie przerwać tego tak jak w szpitalu, jak w celi. Musiała się opamiętać! Powinni robić coś innego.
- Gerge… powinniśmy… pójść na górę. - Jej głos był rozpalony, dziwny i obcy. Zacisnęła ponownie dłonie na jego płaszczu gotowa go przytrzymać gdyby chciał uciec.
Inkwizytor tylko pomrukiwał. Zsunął dłonią jej nakrycie głowy uwalniając włosy. Wodził po nich dłonią, podczas gdy druga służyla mu za oparcie. Ocierając się o jej talie. Czuła na sobie jego ciężar. Całował ją.
- Idźcie po tę świecę, bo nigdy nie uda wam się kajdan zrzucić - dobiegł głos jednej z dziewczyn.
- Przeca on na niom wloz. To tera ino ona może zajść. - powiedział inny głos, a po chwili rozległ się śmiech dwóch kobiet.
Trzecia nadal była pod wpływem uspokajającego dotyku siostry Anny. Choć samej Annie daleko było do spokoju.

Zajść? Zakonnica czułą jak jej głowa zaczyna panikować. W sensie, że dziecko? One ich słyszą? Nie widzą, ale… Toż to ulicznice, wiedzą co się dzieje. Powinni przestać! Dość! To się nie godzi. Tylko czemu palce odruchowo sięgnęły do zapięcia płaszcz, rozpinając go sprawnie? Czemu szło jej tak łatwo? Tyle raz gdy rozbierała go by go opatrzeć i nigdy.. Nigdy nie było jej od tego tak gorąco. Zupełnie jakby mieli teraz środek upalnego lata, a jej jedynym marzeniem było by zrzucić z siebie habit. Niechętnie ponownie przerwała pocałunek i przysunęła swoje usta do ucha mężczyzny. Poczuła jak jej własne wargi przesunęły się po jego skórze.
- Gerge… one słyszą… - Poczuła pod palcami jego nagą skórę i zadrżała. Wizja ewentualnych konsekwencji rozmyła się. - Nie.. nie tutaj.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 19-09-2018 o 09:54.
Aiko jest offline