Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2018, 12:11   #17
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację

Bran obudził się, czując przy sobie miękką i cieplutką obecność Arletty.
- Dzień dobry. - drowka szepnęła mu do ucha.
- Bardzo dobry - odpowiedział, całując ją na dzień dobry w szyję i przytulając się do niej. - Bardzo miłe przebudzenie - dodał, wygodniej się układając.
- Cieszę się, bo za chwilę musimy wstawać i iść na śniadanie - odpowiedziała. - Czeka nas dziś robota.
- Za chwilę? - Dłoń Brana, jakby nieświadomie, powędrowała w stronę biustu Arletty. - Jesteś pewna, że za chwilę? - spytał z cieniem nadziei w głosie.
- Za chwilę, bo najpierw musimy się poubierać - odpowiedziała, czochrając jego włosy dłonią.
- Tyle czasu zajmie ci ubieranie się? - spojrzał z niedowierzaniem na dziewczynę, a potem za okno. - Wcześnie jeszcze...
- Bran… - elfka wywróciła oczami. - Czy ty kiedykolwiek masz dość? - spytała półżartem.
- Ciebie? Mam nadzieję, że nigdy - odparł. - Ale dobra, dobra... Rozumiem. Już wstaję... - powiedział, powoli i z wyraźną niechęcią odsuwając się od dziewczyny.
- Nie, stój… - rzuciła szybko w stronę pół-elfa.
Zgodnie z poleceniem Bran zatrzymał się w połowie gestu i spojrzał na Arlettę.
- W sumie… w sumie kilka minut nie zrobi nam różnicy. - Odparła cicho, spoglądając na niego z uśmiechem.
Tego nie trzeba było Branowi dwa razy powtarzać. A że nie zdążył się zbyt daleko odsunąć, natychmiast znalazł się przy dziewczynie. Ucałował najpierw piersi dziewczyny, a potem przeniósł się z pocałunkami nieco niżej.
Dziewczyna odchyliła głowę w tył oddając się pocałunkom pół-elfa, jednocześnie gładząc jego głowę dłonią.
A ten wędrował ustami coraz niżej i niżej, czekając na chwilę, gdy Arletta powie "STOP!". Każdy pocałunek który Brań składał na ciele drowka, wywoływał u niej dreszcze. Jęknęła cicho czując, że chłopak schodzi coraz niżej.
Wszystko co dobre, musiało się kiedyś skończyć. Wnet usta Brana dotarły do miejsca, gdzie łączyły się uda dziewczyny, gdzie (jak słusznie powiadano) znajdowało się najwrażliwsze miejsce każdej kobiety.
Arletta podniosła się na przedramiona i westchnęła głośno łapiąc go dłońmi za głowę.
Bran rozsunął odrobinę nogi dziewczyny, a jego język wślizgnął się na moment do wilgotnego wnętrza, jakby stworzonego do tego rodzaju pieszczot.
- Bran… - wypowiedziała jego imię. Jej jedna ręka dalej położona była na jego głowie, a drugą kurczowo złapała się koca.
Brzmiało to raczej jak zachęta do dalszych poczynań, niż jako prośba o przerwanie pieszczot, więc Bran ponownie zagłębił się zapraszająco otwartym wnętrzu, delektując się smakiem dziewczyny. I poszukując miejsc, których pieszczota sprawiłaby jego partnerce jak najwięcej przyjemności.
- O tak… tak, cudownie… - wydusiła, całkowicie zatracając się w pieszczotach chłopaka. Dłoń która głaskała jego głowę pod wpływem emocji zacisnęła się na jego włosach. - Jesteś… jesteś cudowny.
Przez parę uderzeń serca Bran zastanawiał się, czy kontynuować pieszczotę, czy też zmienić rodzaj działań i zadbać równocześnie o swoje potrzeby. Jednak reakcja dziewczyny na pieszczotę skłoniła go do odłożenia na plan dalszy własnego zadowolenia. Kontynuował pieszczoty, mające doprowadzić Arlettę do szczytu.
Drowka, opadła z powrotem na łóżko puszczając włosy chłopaka. Kurczowo łapała dłońmi znajdujący się pod nią koc, a jej ciało prężyło się pod wpływem opanowującego ją podniecenia. Jej oddech był głośny i chrapliwy.
- Tak… nie przestawaj… - wyjąkała.
Może był głupcem, ale wyżej stawiał zadowolenie dziewczyny, niż swoje. Dlatego też pieścił językiem wnętrze jej ciała, starając się doprowadzić ją do wrzenia. Do ostatecznej eksplozji.
Elfka wydała z siebie przeciągły jęk i złapała się za piersi. Wiła się dziko pod wpływem poczynań pół-elfa, powtarzając kilka razy jego imię.
Jęk dziewczyny zabrzmiał w uszach Brana jak najcudowniejsza muzyka. Trzymał dziewczynę za biodra, a jego język penetrował wnętrze, by po chwili skupić się, na kilka uderzeń serca, na najczulszym, najbardziej wrażliwym punkcie.
- Bran… ja… ja… - dziewczyna poczuła jak ogarniają emocje, których nie potrafi już utrzymać na wodzy, niczym woda gotująca się w garnku, która ma za chwilę wykipieć. Jej jęki stawały się coraz głośniejsze, a oddech coraz szybszy. Po kilku chwilach całe jej podniecenie dosłownie w niej eksplodowało, a ona sama wyrwała się z objęć chłopaka ciężko dysząc.
Bran przez moment pozostawał w bezruchu, po czym przesunął się wyżej i przytulił do dziewczyny, w milczeniu dając jej czas na ochłonięcie.
- To… to było cudowne. - wyszeptała. - To co, to teraz idziemy po tamtych i na śniadanie? - uśmiechnęła się z chochlikami w oczach, chcąc sprawdzić reakcję chłopaka.
- Ja dopiero za chwilkę, skarbie - powiedział Bran, który w tym momencie raczej nie nadawał się do publicznych występów. - Gdy... zejdzie ze mnie trochę napięcie - dodał, równocześnie całując dziewczynę w szyję. - Ale ciebie już nie będę zatrzymywać - zapewnił, raczej nie do końca szczerze.
Drowka spojrzała na Brana ze zdziwieniem, nie do końca wierząc w to co słyszy.
“Żeby po takim 'występie’ sam nie chciał się zaspokoić, nie wierzę.” Pomyślała.
- No, dobrze. - uśmiechnęła się i powoli próbowała wstać.
Bran raz jeszcze ją pocałował, po czym - z wyczuwalną niechęcią - wypuścił ją z ramion i usiadł, nie zwracając uwagi na to, że koc znalazł się na podłodze, a oznaki jego podniecenia bynajmniej nie zniknęły.
“Nie no, no ty se jaja robisz” pomyślała. Usiadła na brzegu łóżka i przeciągnęła się prężąc się jak struna.
- Czy to sugestia, że mamy jeszcze trochę czasu? - spytał Bran, przesuwając się w stronę dziewczyny.
- A jak sądzisz? - spytała drocząc się z nim jeszcze trochę.
- Że nie mamy - odparł, równocześnie wyciągając rękę w kierunku jej biustu.
- Ech… - Arletta wywróciła oczami, po czym złapała go za ramiona i przewróciła go do pozycji leżącej wraz z sobą. - Ty tylko udajesz, że nie wiesz o co mi chodzi, czy naprawdę tak mało domyślny jesteś? - uśmiechnęła się i pocałowała go.
- Myślę, że gdybyś się mną zajęła, to by było to bardzo miłe... - odpowiedział. - Ale gdyby to ode mnie zależało, to byśmy stąd nieprędko wyszli. I tylko to mnie powstrzymuje przed dobraniem się do ciebie.
- Yhym… - odpowiedziała z zamyśloną miną, po chwili na jej twarzy pojawił się dziki uśmiech.
- No dobra. - Powiedziała przeturlając się na niego. Chwyciła go za nadgarstki i przycisnęła je do koca, jednocześnie go całując.
Odpowiedział pocałunkiem.
- Wspaniały... widok... - powiedział powoli, przenosząc wzrok z twarzy dziewczyny na jej kołyszący się biust.
- Nawet nie wiesz, jak cieszą mnie twoje słowa. - szepnęła mu do ucha i zaczęła całować go po szyi. Po chwili odsunęła swoje wargi od jego szyi i znów zaczęła szeptać mu do ucha.
- Co ja to miałam? A no tak… - kończąc zdanie nadziała się na spragnionego doznań chłopaka i zaczęła wykonywać energiczne ruchy. Przód, tył, przód, tył.
Bran na moment wstrzymał oddech, a potem wciągnął głęboko powietrze. Przymknął oczy, rozkoszując się doznaniami. Po chwili jednak je otworzył. Uniósł odrobinę głowę, by móc na zmianę przyglądać się twarzy dziewczyny, jej biustowi, tudzież miejscu, gdzie ich ciała najściślej się łączyły.
Arletta przywarła mocniej do ciała pół-elfa i zaczęła poruszać się coraz szybciej. Wpiła swoje usta w jego, a jej dłonie jakby odruchowo zacisnęły się jeszcze mocniej wokół jego nadgarstków, jak gdyby pilnowała, by ten jej nie uciekł.
Bran uciekać nie zamierzał. Czuł coraz większą przyjemność, kumulującą się w jednym, konkretnym miejscu. I przyjemne dreszcze, zbiegajace się z całego ciała i dążące do tej części ciała, która była głęboko zatopiona we wnętrzu dziewczyny. I którą każdy ruch Arletty coraz bardziej pobudzał.
Usta dziewczyny przeniosły się w okolice ucha chłopaka. Pocałowała go za nim, po czym przygryzła lekko płatek jego ucha i zaczęła schodzić ze swymi pocałunkami po przez szyję Brana do jego obojczyków.
Brana przeszły dreszcze. Bardzo przyjemne... Chociaż miał mniejsze pole manewru to spróbował oddać pocałunek.
- Jesteś.. wspaniała... - powiedział przerywanym głosem.
- Ty też… - odparła kontynuując swoje rytmiczne ruchy.
- Zaraz... eksploduję... - przyznał się chwilę później Bran, znajdujący się blisko granicy spełnienia.
- Nie krępuj się. - uśmiechnęła się do niego i puszczając jeden z jego nadgarsków, pogłaskała go w policzek.
Bran zdążył jeszcze ująć w dłoń pierś Arletty... i na tym jego udział w tej części porannych przyjemności się skończył. Zacisnął mocniej palce na piersi dziewczyny, która poczuła, jak chłopak wbija się w nią głębiej, a potem wypełnia jej wnętrze nasieniem.
Dziewczyna opadła na Brana wtulając się w niego.
- No… - powiedziała zdyszana. - To teraz chyba można iść na śniadanie.
- Jak tylko serce mi się uspokoi i oddech wróci po tych rozkoszach - odpowiedział cicho, ,kreśląc palcami esy-floresy na plecach. - Chyba że jeszcze tobie trzeba czegoś do pełni szczęścia - dodał. Nie był pewien, czy Arletta również osiągnęła zaspokojenie.
- Nie, ja dostałam od ciebie wszystko co sobie mogłam wymarzyć. Pocałowała go i sturlała się z niego, po czym wstała. Zaczęła wciągać na siebie ubrania. Bran przyglądał się jej w tym czasie, bowiem dziewczyna zdecydowanie warta była tego, by się jej przyglądać.
- To ty sobie w spokoju ochłoń, a ja zobaczę czy tamci już są pozbierani i zaraz po ciebie wrócę. - powiedziała.
- Będę gotowy - zapewnił. Co, jak sobie za moment uświadomił, zabrzmiało odrobinę dwuznacznie.
- Wierzę - zaśmiała się kierując swe kroki w stronę drzwi, gdy skończyła się ubierać. - Dobra, idę postawić ich na nogi. - rzuciła wychodząc za drzwi.
Bran poleżał jeszcze przez moment, po czym również zaczął się ubierać. Jednak myślami był nie przy śniadaniu czy wilkach, a przy dziewczynie, która przed chwilą wyszła z jego łóżka.

...

Arletta, która przyszła zawołać towarzyszy na śniadanie, dalej jeszcze zamyślona nad swymi nocnymi przygodami zapomniała zapukać do drzwi i bez zawiadomienia weszła do pokoju.
- Hej, przyszłam was zawołać, żebyście zeszli na… - urwała zobaczywszy malujący się przed jej oczami obrazek. - śniadanie… - Stanęła jak wryta i nie mogła się ruszyć jakby ją sparaliżowało.
- Śniadanie? Jasne zaraz zejdziemy - Odezwał się Kokoro absolutnie nie przejmujacy się czymkolwiek, i zbliżył się bardziej do wojowniczki, niemal przytulając by przełożyć bandaż za jej plecami.
- Hej Arli, dobrze spaliście? - Lauga też całkowicie nie wzruszona sytuacją, w końcu drowka też była kobietą i nie miała nic, czego nie miałaby Lauga. Uśmiechnęła się do elfki i pomachała delikatnie jedną z uniesionych wysoko w górze dłonią, cierpliwie czekając w bezruchu aż Kokoro skończy.
- Tak… Widzę, że wy chyba nie gorzej… - odparła odwracając wzrok, żeby nie patrzeć na golusieńkiego jak go bogowie stworzyli mistyka. - To my… to ja może nie przeszkadzam. Spotkamy… spotkamy się na dole. - powiedziała, powoli cofając się.
- Jasne, zaraz będziemy, Kokoro trochę mocniej - Odpowiedziała jej rudowłosa i poprosiła chłopaka o ciaśniejszy nacisk w obszarze który teraz bandażował.
- Jasne,- Pociągnął nieco mocniej. - Tak jak teraz? - Usłyszał w odpowiedzi krótkie ‘Tak’, po czym spojrzał na stojącą ciąglę Arletę. - Ty też potrzebujesz w czymś pomocy?
- Yyyy… Nie, nie. - dziewczyna dopiero spostrzegła walające się po pokoju pierze i poduszki. - U mnie wszystko ok, już… już wam nie przeszkadzam. Już mnie nie ma. - odpowiedziała znikając za drzwiami. “Bandaże jej pomagał wiązać, pomagał jej, cały nagi. To całkiem normalne”. Pomyślała zamykając za sobą drzwi i wróciła do pokoju po Brana z którym udali się na dół na śniadanie
 
BloodyMarry jest offline