Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2018, 20:20   #280
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Stimy Yol jednocześnie obawiał się wizyty w Phandalin i jej wyczekiwał. Dość już napsocił Omarowi i raczej nie miał zamiaru kusić losu, toteż postanowił skierować się możliwie szybko do Gundrena z zapytaniem o pracę. W Phandalin praktycznie nie było krasnoludów, zaś Turmalina póki co nie miała zamiaru odwiedzać rodzinki. Był jeszcze przybytek “Śpiący Gigant”, gdzie mógł spotkać krasnoludzicę imieniem Grista, ale Joris polecił niziołkowi trzymać się raczej z dala od tego miejsca. Normalnie takie ostrzeżenie na Trzewiczka zadziałałoby jak lep na muchy, ale tym razem miał dość, niewątpliwie potencjalnie bardzo ciekawych, wrażeń przynajmniej na jakiś czas.

Niziołek udał się do gospodarstwa Qelline Alderleaf, licząc że niziołcze braterstwo zagwarantuje mu tam darmowy nocleg. Wziął od kapłanek ze sobą Małgąskę, by i ona zwiedziła trochę świata. Słyszał też, że Qelline ma stodołę, a Stimy chciałby nająć kucyka do podróży, jaka go czekała. Zamierzał wyruszyć z samego rana.


- Dzień dobry. - Stimy wykonał piękny ukłon, zamiatając kapeluszem podłogę - Stimy Yol, przybyłem z Neverwinter. W Phandalin zaś zatrzymałem się w drodze do kopalni. Chciałbym prosić o możliwość noclegu, w zamian z chęcią pomogę przy pracach w gospodarstwie. - Kto znał Trzewiczka, wiedział, że to ostatnie jakoś do niego nie pasuje, być może wcale nie wiedział z czym to się wiąże, ale wyglądał naprawdę, jakby krowie placki nie były mu straszne, a nawet bardziej przypominały te ziemniaczane i całkiem smaczne.

- Przyjechał z Jorisem! - oznajmił Carp, wyskakując jak diabeł z pudełka i zaskakując nawet Stimiego, choć przecież razem przyszli. Ale nie matkę, która odruchowo machnęła w stronę syna ścierką.

- Drewno nigdy się samo nie narąbie - oświadczyła, wskazując duży stos pniaków, klocków, gałęzi i patyków leżacy pod ścianą domu. Samo obejście było wyraźnie “niziołcze”; schludne, zadbane, ale zdecydowanie zbyt duże jak na możliwości samotnej kobiety z małym jeszcze synem. - Przyjezdni troche pomagają, ale teraz większość poszła robić do Tressendarów, więc.. -zrobiła nieokreślony gest ręką widząc spojrzenie Stimiego.

- Jak dużo narąbiesz to i kolacje dostaniesz! - oświadczył Carp i znacząco pociągnął nosem. Rzeczywiście, z kuchni dochodził wielce apetyczny zapach.

- A ty nie dostaniesz jak krowy nie wydoisz. Jazda - Queline bez entuzjazmu machnęła na otroka ścierką i uśmiechnęła się do Stimiego zmęczonym uśmiechem. - Jeśli odpowiada ci taki układ, panie Stimy, to Carp pokaże panu co gdzie jest.

Trzewiczek odwzajemnił uśmiech bez strachu i spojrzał za uciekającym malcem. Za młodych lat dużo pracował z drewnem. Tworzył różne drewniane przedmioty, jadł jabłka i polował na króliki przy pomocy ręcznie robionych pułapek. Dużo też tańcował. Naprawdę dużo!

- Zajmę się tym - Stimy zawiesił wzrok na twarzy Queline na trochę dłużej, po czym wskazał kierunek w którym uciekł Carp. - Tam go znajdę, tak?

Niziołka wzruszyła ramionami
- Z nim nigdy nic nie wiadomo.

Stimy miał pewien pomysł. Znał takie zaklęcie. Potrzebował tylko byka.


Trzewiczek wychylił się zza uchylonych drzwi, zaglądając do stodoły. Carp wlókł do wyjścia drewniane wiadro, lejek i trochę butelek.
- Carp? - Trzewiczek mrugnął do młodego chłopaka - to będzie nasza tajemnica, dobrze? Potrzebuję kilku włosów byka. Macie tu takiego?

Carp zrobił wielkie oczy i pokręcił głową.
- Nie mamy! Co chce pan zrobić?

Stimy pokręcił nosem, naśladując ruch głowy chłopaka. Nie tak to sobie wyobrażał.
- Chciałem zaoszczędzić trochę sił, ale... nie ważne, są inne sposoby. Potrzebuję jakiejś siekierki. Gdzie mama trzyma takie rzeczy?


Stos porąbanego drewna powoli rósł obok Trzewiczka i... co jakiś czas... poruszał się? Tak... najwyraźniej. Kiedy Stimy odchodził na więcej niż kilka stóp, stos drewna podążał za nim. No tak, dysk...

Stimy dość rzadko się schylał... no tak... jakaś niewidzialna siła sama podstawiała mu pnie pod siekierkę, obracała je, a potem zbierała porąbane kawałki na lewitujący stos. Kiedy stos rósł znacznie, Stimy przechodził do miejsca, gdzie miał układać przygotowany opał. Robił sobie wtedy przerwę, a opał... tak, tak... sam się układał.

Oczywiście Stimy doskonale widział kształt niewidocznego sługi. Musiał przyznać, że to naprawdę przydatne zaklęcie.

Zaznaczyć trzeba, że to nie było tak, że Stimy się nie męczył. Do całego przedsięwzięcia przygotował się bardzo dobrze. Zdjął kapelusz, pelerynę i nawet koszulę, toteż nie było mu gorąco, a pot i tak pojawił się na czole. Musiał też samemu rąbać co bardziej oporne drzewo. Wolał nie ryzykować z opadającymi z wysoka siekierami (tylko w ten sposób mógł zwiększyć siłę uderzenia) - był wszak na gospodarstwie, a nie opuszczonym dystrykcie Neverwinter.

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 19-09-2018 o 20:28.
Rewik jest offline