Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2018, 11:53   #53
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Nagroda za pomoc

Idąc pozwoliła spojrzeniu przejść do świata duchów. Czuła się odrobinę dziwnie idąc nago. Nie robiła tego od.. od czasów sabatu gdy posiadł ją kozioł. Zadrżała na wspomnienie tamtej nocy. Powoli zbliżyła się do drzewa.
Dostrzegła jakieś sylwetki chowające się za drzewami, oraz samą drzewicę, zaskoczoną nieco jej pojawieniem i też… bardziej nagą. Pędy oplatały jej stopy, łydki i uda… ramiona zresztą też. Ale bujne piersi były nagie, tak samo jak kobiecość otulona tylko najprawdziwszym mchem.
- Co tu robisz? I co się stało z młodzieńcami? Nie powinnaś wobec nich używać przemocy.- mruknęła nieco skonfundowana widząc ślady działań Świergi na ciele Zosi.
- Jak widzisz to mi się oberwało. - Perka ułożyła torbę na trawie przyglądając się nagiemu duchowi. - Tamci śpią grzecznie na pobliskiej polanie i raczej nie obudzą się szybko.
- To… dobrze…- drzewica rozejrzała się dookoła jakby upewniając się, że już “pochowała wszystkie trupy w szafie” i uspokoiła się. Pędy na jej ciele zaczęły powoli zakrywać krągłości jej ciała.
- Obiecałaś mi prezent. Jeśli mogę wybierać z przyjemnością na ciebie popatrzę. - Zosia uśmiechnęła się niewinnie podchodząc do ducha. Ostrożnie dotknęła dłonią jednego z pędów. - Nie chcesz zdradzić w czym ci przeszkadzali?
- Obiecałam?- próbowała sobie przypomnieć drzewica i westchnęła. Pędy wycofały się w pełni prezentując nagość ducha. - Skoro obiecałam.
Spojrzała na Perkę dodając.- Tak… nie chcę o tym mówić. Umowa tego nie przewidywała.
- Pytam by cię uprzedzić, że oni mogą tu wrócić. - Perka sięgnęła do piersi drzewicy i ścisnęła je tak jak niedawno ściskała biust Aśki. - Nie wybijałam im tej lokalizacji z głowy.
- Hej…- odskoczyła zaskoczona drzewica i pisnęła cichutko.- Co ty robisz?
Po czym starała się pospiesznie odzyskać stoicką postawę.- Nie szkodzi, że wrócą… ważne że dziś miałam spokój.
- Wiesz. Nieczęsto można dotknąć ducha. To było niemiłe? - Perka pominęła fakt, że miała też obiecane nieco pieszczot. Może rzeczywiście powinna zrobić sobie chwilę przerwy? Uśmiechnęła się do drzewicy. - Jesteś piękna, szkoda, że zakrywasz to tymi pędami.
- A wy ludzie... zakrywacie ubraniami.- przypomniała jej ironicznie drzewica, gdy jej pędy z ramion, rosły w kierunku Perki z olbrzymią szybkością i zaczęły muskać jej skórę.
- Większość ludzi nie nadaje się już do obcowania z naturą.. wiesz zimno i te sprawy. - Perka nawet nie drgnęła wystawiając się na pieszczoty.
- Pozostaje nam rozbierać się tylko na wyjątkowe okazje. - Uśmiechnęła się do drzewicy. Była ciekawa na jaką okazję odsłonił swoje pędy duch ale nie zamierzała naciskać.
- Dla mnie pędy to ubranie, jak dla was… pełnią tą samą rolę. - wyjaśniła drzewica udając, że nie widzi, jak jej pędy wodzą delikatnie po skórze, łaskocząc jak ja miękka trawa.
- Mogłabyś je stylizować na jakąś mini. - Perka mrugnęła do niej i delikatnie przesunęła dłonią po jednym z pędów.
- Ach tak… moda…- zaśmiała się drzewica.- Ciągle zmieniacie swoje stroje. Przez setki lat widziałam różne stroje na różnych śmiertelnikach. Moda… nie jest częścią naszej natury.
- A co jest? - Zosia ujęła delikatnie jeden z pędów, ciekawa czy drzewica pozwoli jej go unieść.
- Istnienie, obserwowanie, marzenia i sny… opieka.- drzewica spojrzała na swoje drzewo ignorując niecne działania Perki.
Zosia przysunęła pęd do swoich ust i z zainteresowaniem go pocałowała.
- Jakieś marzenia, które mogłabym spełnić? - Uśmiechnęła się do drzewicy przytulając policzek do jej pędu.
- Nie ma takich… nie marzę w tym znaczeniu tego słowa.- zaśmiała się drzewica.- Nie mam... pragnień.-
I spojrzała na Zosię.- Zresztą zrobiłaś już, co mogłaś spełnić.
- Wobec tego się cieszę. - Zosia puściła pęd i obejrzała się na swoje rzeczy. - Nie będę ci przeszkadzać.
- Ja… też się… jestem zadowolona.- najwyraźniej Świerga miała rację. Pod całą tą maską silnej istoty, drzewica była nieśmiała.
- Masz na mnie ochotę? - Perka przyjrzała się drzewicy przysuwając się do niej lekko. - Nigdy nie robiłam tego z istotą waszego rodzaju i chętnie bym spróbowała, ale nie chcę cię zmuszać. - Wyciągnęła dłoń ponownie do ducha, ciekawa czy ta znowu ucieknie.
- Nie boję się i oczywiście,że chcesz… jesteśmy zjawiskowe.- stwierdziła dumnie drzewica unikając odpowiedzi na pytania Perki.
- I skromne? - Zosia mrugnęła do drzewicy i objęła ją przytulając swoje piersi do jej biustu.
- Skromne? Dlaczego miałybyśmy być skromne? - mruknęła zaskoczona drzewica, pędy zaś zaczęły owijać się wokół piersi Zosi lekko zaciskając się na jej biuście, i sięgając do łona pocierały się o jej kobiecość. Dziesiątki mały witek, powoli splatających się w roślinną ni to mackę, ni to bicz.
- To taki żart, nie przejmuj się. - Zosia ścisnęła pośladki drzewicy, jednym z palców sięgając w dół ku jej kobiecości.
- Mhmm…- drzewica przysunęła się do czarownicy, jej pachnące żywicą usta przylgnęły do warg Perki w pocałunku. Delikatnego i ostrożnego. Co innego jej pędy, wijąca się roślinna macka ocierała się o jej kobiecość drażniąc ją przyjemnie listkami ją porastającymi. Także i piersi Zosi były ściskane owijającymi się pędami, a zdobiące je karmelki… drzewica pocierała kciukami.
Perka oddała pocałunek, czując jak aromaty ducha mieszają się z posmakiem wina. Śmiało sięgnęła głębiej atakując kwiat swojej nietypowej kochanki. Palce przesuwały się po mchu, a ona nie była pewna czy wilgoć to rosa czy też kobiece soki drzewicy.
Kwiatuszek jej był jednak ludzki, delikatny i dziewiczy… taki jak być powinien. Jej nietypowa kochanka całując Zosię, odpowiedziała nietypowym atakiem. Pieszcząc dłońmi piersi Perki, ową roślinną macką sięgnęła do kobiecości i podbiła ją wijącym się wężowym ruchem.
Zosia jęknęła głośno przerywając pocałunek. Jej biodra naparły na dziwny bat. Był on zimny, ale też znacznie bardziej giętki i ruchliwy, a liście ocierając się dostarczały doznań… jakich Zosia nie spodziewała się kiedykolwiek poczuć. Sama drzewica pobudzona sytuacją zaczęła lizać i całować kochankę oplatając pędami jej pupę. Pędami które dążyły w kierunku bramy jej wyuzdanych rozkoszy.
Perka nie pozostała jej dłużna i odpowiadając na pocałunki sięgnęła drugą dłonią pomiędzy pośladki leśnego ducha. Powoli przesunęła palcem pomiędzy nimi szukając drugiego wejścia.
Niestety… duch go nie posiadał, pośladki były półkulami, pomiędzy którymi nic się nie kryło niestety. Sama Zosia zaś uwięziona pomiędzy macką w kobiecości, a pędami sięgającymi do jej norki wyuzdanych rozkoszy, czuła pieszczoty na całym ciele: pocałunki na szyi i obojczykach, dłonie pędy ściskające jej biust.. pędy ocierające się o jej skórę w wielu różnych miejscach… jakby była przez tą drzewicę pochłaniana i otulana. Niemniej pod palcami tkwiącymi w jej kwiatuszku czuła nektar… nieco żywicowy i była świadoma tego, że jej pieszczoty wywołując pobudzenie u kochanki. Wolną dłonią sięgnęła do jednej z piersi i zaczęła ją miętosić, poddając się pieszczotom drzewicy. Warto było.. tak bardzo było warto na nią ponaciskać. Nietypowe pieszczoty sprawiały Zosi perwersyjną przyjemność i z całych sił musiała walczyć z sobą by nie przerwać ruchu palców w kwiecie kochanki. Co było coraz trudniejsze… pędy oplatały jej ciało, zespalając ją z drzewicą, ruchy macki pomiędzy udami, ruchy pędów między jej pośladkami, ruchy pędów muskające jej skórę, tak jak całujące jej ciało usta drzewicy. Przytulona do kochanki Zosia, stawała się niemal częścią ducha, opleciona ciasno licznymi pędami drzewicy. Wraz z tym jak zbliżała się do szczytu jej palce także przyspieszały. Zosia poruszała się na tyle na ile pozwalały jej pędy ocierając się o ciało kochanki. Myśli znikały pod nadmiarem doznań, tak jak ciało pod kokonem pędów. Pieszczona intensywnie ze wszystkich stron, traciła świadomość własnej tożsamości… liczyło się tylko czego doznawała. Wszystko inne powoli znikało z jej świadomości… rozkosz przyszła gwałtowną falą, a może falami? Ekstaza atakowała ze wszystkich stron drżące ciało Perki, która nie mogła nigdzie uciec… mogła się tylko dać unieść tej szalonej fali przyjemności. Czarownica krzyknęła głośno zaciskajac swoją dłoń na piersi drzewicy i wbijając jak najgłębiej palce w kwiat kochanki. Czuła jak ciało drży ale nie była nawet w stanie za bardzo się ruszyć by dać temu upust.
- Miłość duchów… - szeptała cicho drzewica wprost do ucha uwięzionej Perki.- … nie jest dla śmiertelnych.
- Mi… jest całkiem dobrze.- Perka puściła pierś kochanki i z trudem przesunęła dłoń na policzek kochanki, tylko po to by przysunąć do siebie jej twarz i pocałować usta drzewicy.
- Mi też…- mruknęła speszona drzewica rozluźniając powoli więzienie swych pędów, by wypuścić kochankę ze swych “objęć”.
Perka czując nieco swobody powróciła do pieszczenia kwiatu ducha. Wsunęła kolejny palec rozpychając się w wilgotnym wnętrzu.
- Miii… też…- jęknęła drzewica, bardzo cieplutka i wilgotna pod jej palcami. Kochanka Zosi była blisko.
- Cieszę się. - Perka pocałowała drzewicę przyspieszając ruchy. Bardzo chciała odwdzięczyć się duchowi za przyjemność, którą jej zaoferował. Istota drżała pod pieszczotami Zosi, sama nabijając się na palce i całując zachłannie jej usta. Ocierała się swoim nagim ciałem o równie gołą Perkę, aż doszła… szybko i mocno.
Zosia zwolniła swoje ruchy dając drzewicy dojść do siebie. Aromat, który istota z siebie wydzielała był odurzający i Perka z każdą chwilą coraz bardziej czuła, że mogłaby w nim się zatracić.
- No… i… co … teraz? - wymruczała drzewica, której ciało pokrywał bursztynowy pot o żywicznym zapachu. Miłosna wilgoć też była… roślinna, pachnąca drzewnymi sokami lepiącymi palce.
- Są dwie możliwości… albo dasz mi spróbować jak smakujesz, albo dam ci spokój. - Zosia uśmiechnęła się do ducha.
- Mogę… dać. - wymruczała siadając pod drzewem i rozchylając szeroko nogi. Jej prawa dłoń zaczęła znikać pod plątaniną pędów tworzących długi wijący się bicz… co mogło świadczyć o tym, że nie zamierza być całkowicie bierna.

Perka przyklęknęła przed nią, po czym pochyliła się wypinając mocno swoją pupę i sięgając ustami do kwiatu kochanki. Żywiczny zapach łączył się ze słodkimi smakiem roślinnych soków… chyba brzozy. Rozpalana krążącym po swym wrażliwym kwiatuszku językiem Zosi, drzewica muskała biczem pupę kochanki, którego wijąca się końcówka znajdowała się coraz bliżej jej wyuzdanego kącika perwersyjnych rozkoszy.
Perka pomrukiwała z zadowolenia, a jej język przyspipeszał gdy starała się sięgnąć jak najgłębiej. Więcej zapachu i więcej słodyczy smakowała wtulając oblicze w podbrzusze kochanki. Silniejsze doznania, gdy bicz odnalazł wejście i zaczął wślizgiwać do jej ciała. Doznanie to było dziwne, ale ruchy owego organu w jej ciasnym zakątku przechodziły w silne impulsy przechodzące niczym błyskawice przez całe ciało Zosi.
Perka sięgnęła swoimi palcami ponownie do kwiatu kochanki i pomagając sobie nimi pieściła kobiecy zakątek drzewicy. Czuła jak bicz wypełnia ją, rozpycha się w jej wnętrzu, nie pozwalając skupić myśli.
- Mocniej. - Wyjęczała pomiędzy pocałunkami starając się na jak najkrócej odrywać usta od pieszczonego fragmentu ciała. - Więcej.
- Dobrze…- mruknęła cicho pobudzana drzewica pogrubiając bicz o dodatkowe pędy i sięgając nimi nieco głębiej, wyraźnie wzmacniając doznania i poszerzając je o nowe obszary. To co się działo z ciałem Zosi przekraczało ludzkie możliwości… co nie zmieniało faktu, perwersyjnej przyjemności jaką Perka odczuwała. I jaką dawała drzewicy.
Zosia prawie zaskomlała, gdy istota wypełniła szczelnie jej ciało. Przyssała się do kobiecego kwiatu drzewicy, mocno wbijając w niego swoje palce.
Jej pieszczoty wywoływały silną reakcję, lekko poruszające się biodra zbliżającej się do szczytu drzewicy, jak mocniejsze ruchy bicza w jej wyuzdanym zakątku między pośladkami. Ona.. była już coraz bliżej tracąc nad sobą kontrolę, toteż szturmy na pupę Zosi były coraz bardziej intensywne i chaotyczne. Perka w końcu się poddała. Jej palce atakowały w kwiat kochanki w rytm, w jakim penetrowana była jej pupa, jednak usta po prostu opierały się na kobiecości drzewicy, która choć odrobinę zagłuszała wydobywające się z nich okrzyki.
W tych chaosie doznań i krzyków, trudno było stwierdzić, która z nich doszła pierwsza do szczytu… niemniej ostatecznie obie osunęły się na trawę z trudem łapiąc oddechy.
Każdy najmniejszy ruch wyrywał z ust Perki ciche jęknięcia. Znów lekko przesadziła.
- To było… niesamowite. - Odetchnęła gdy w końcu udało się jej przewrócić na plecy.
- Mhmm… bardzo przyjemne.- odetchnęła głęboko drzewica przeciągając się.- Będę musiała spędzić teraz kilka dni w drzewie… przez ciebie.
- Czemu? - Zosia obejrzała się na drzewicę i ciało, które niedawno sprawiło jej tyle przyjemności.
- Wymęczyłaś mnie… muszę zregenerować siły. Wczorajsza walka też dała mi w kość.- przypomniała drzewica.
- No tak… dziękuję za wczoraj. - Perka uśmiechnęła się do leśnego ducha. - I za dzisiaj również. To było wspaniałe przeżycie.
- Mam nadzieję… niewiele czarownic miało zaszczyt takiego przeżycia.- odparła dumnie drzewica.
- Czuję się wyróżniona. - Perka usiadła na trawie pojękując przy każdym ruchu, po czym nachyliła się do drzewicy i pocałowała jej ramię. - Z przyjemnością to jeszcze kiedyś powtórzę.
- Jeśli zostaniesz tu parę dni.- oceniła drzewica ziewając.
- Raczej zajadę wracając. - Perka uśmiechnęła się. - Zmykaj odpoczywać, ja też powinnam wracać do swoich.
- Ja się nie oddalam od mojego drzewa.- uśmiechnęła się wskazując na rozłożysty grab, porośnięty bluszczem.
- Więc będę wiedziała gdzie cię znaleźć. - Perka sięgnęła do swojej torby i wydobyła z niej majtki. Wciągając je przyjrzała się drzewu. - Jest piękne.
- I kiedyś było czczone... już nie jest.- westchnęła melancholijnie drzewica.
- Można powiedzieć, że znów zapewniłyśmy mu krótką chwilę świętowania. - Zosia mrugnęła do drzewicy i wydobyła z torby koszulkę.
- Nie tak świętowano za dawnych czasów.- odparła speszona drzewica kucając i pozwalając by pędy znów formowały na niej zbroję.
- Wiem. - Zosia uśmiechnęła się do ducha z odrobiną żalu patrząc na znikające kobiece ciało. - Ale w tych okrutnych czasach, każda forma kultu jest czymś istotnym.
- Chyba tak… zapominacie o nas. Nie tylko ludzie, ale i wiedźmy.- stwierdziła smętnie drzewica.
- Nie wszystkie. Tym które mogą was zobaczyć raczej ciężko o was zapomnieć. - Perka wciągnęła spodenki i w końcu znów była ubrana. Szew nieprzyjemnie drażnił pokaleczone i otarte pośladki. - Ale zgadzam się. jest coraz gorzej.
- Nie przejmuj się tym jednak… nie zależy mi na czci. Nie potrzebuję tego.- pocieszyła ją drzewica.
Perka przysunęła się do ducha i pocałowała ją ponownie.
- Gdybyś częściej pokazywała się w negliżu miałabyś tu pewnie spory kult.
- Wolałabym nie…- zaśmiała się drzewica.-.. ani pokazywać, ani mieć kultu.
Zosia wstała i otrzepała się z trawy, szybko tego żałując bo niechcący dotknęła jakiejś rany.
- Na pewno wpadnę w odwiedziny gdy znów będę w okolicy. - Uśmiechnęła się do drzewicy. - Co by nie było, że cię nie uprzedzałam.
Drzewica zaśmiała się cicho… zaskoczona jej słowami.
- Dziwna z ciebie wiedźma.- skomentowała z uśmiechem.
- Wezmę to za komplement. - Zosia zgarnęła swoją torbę i posłała duchowi całusa. - Do zobaczenia.

W poszukiwaniu odpoczynku


Ubrana już dotarła do hotelu, choć pewnie wolałaby nago. Mocno… obolałe ciało, nieprzyjemnie się ocierało o tkaniny ubrania. Ból był może i nieduży, ale bardzo nieprzyjemny. Tak jak i zmęczenie. Zosia zorientowała się, że tym razem mocno przeholowała w figlach i bez mikstur wzmacniających oraz maści się nie obejdzie. Ale hotel był już w zasięgu ręki, a przed nim…. kochanek fotograf, który ją zauważył i pomachał ręką w powitaniu.
Zosia odmachała mężczyźnie w głowie powtarzając, że musi go spławić. O ile omdlenie przy Patryku było nieco kłopotliwe to przy obcym facecie mogło się skończyć bardzo nieprzyjemnie.
- Cześć. Wybacz, że się nie pojawiłam ale jednak długo mi się wczoraj zeszło. - Uśmiechnęła się do fotografa starając się jakoś przezwyciężyć irytujący ból.
- Rozumiem… masz swoje obowiązki lub sprawy.- odparł z uśmiechem mężczyzna.- Masz ochotę na kawę?Ja stawiam.
- Boję się, że mogłabym ci usnąć przy stoliku, a nie chcę zrobić aż tak złego wrażenia. - Mrugnęła do fotografa.
- Co się stało?- zaciekawił się mężczyzna, choć starał się nie naciskać.- Może w czymś pomóc?
- Nic. - Perka zaśmiała się. Chyba wolałaby jednak ktoś bliższy smarował ją maścią. - Miałam bardzo długi i pracowity wieczór i musiałam wstać wcześnie rano. Myślę, że po prostu przydałaby mi się drzemka.
- To jakby co… myślę że tak koło piętnastej zjem obiad tutaj.- kciukiem wskazał na znaną Zosi jadalnię. - Możesz się przyłączyć do mnie. na mój koszt.
- Jeśli nadal będę w okolicy to się pojawię. - Zosia pomachała mężczyźnie i ruszyła w kierunku swojego pokoju starając się iść jak najnormalniej.
Wymknąwszy się z tej “pułapki” Perka w końcu dotarła do swojego pokoju i weszła. Zmartwiona wyraźnie Jagoda czekała na nią starając się ukryć pod uśmiechem swoje obawy po nią. Zosia… tym razem nie miała siły, by zwrócić większą uwagę na fakt, że malarka ma na sobie tylko flanelową koszulę.
Perka podeszła i objęła przyjaciółkę.
- Pomocy. - Prawie wyjęczała jej do ucha, czując jak jej własna głowa zaczyna się wyłączać ze zmęczenia.
- Wszystko będzie dobrze… zaraz ci pomogę… podam leki, albo co…Świerga nie powinna zostawiać cię samej… ja je pppowiemm.. żeby… no….albo zawołam już… gdzie cię boli?! Jesteś ranna? Jak ona mogła cię zostawić sam na sam z drzewicą… przecież to leśne potwory.- jak można było przewidzieć Jagoda popadła w słowotok wywołany paniką, gdy prowadziła słaniającą się na nogach przyjaciółkę do łóżka.
- Ta maść co wczoraj. - Perka opadła na łóżko i zaczęła ściągać z siebie ubrania odsłaniając pokaleczone ciało. Szło jej to potwornie opornie bo drżące ze zmęczenia palce nie radziły sobie nawet ze sciagnieciem koszulki.
- Co się stało?! Dużo krwi stracił...aaś… jak mogłaś ppozwolić, by cię tak traktowano.- to nie zmniejszyło spanikowania Jagody. Rzuciła się do torby Zosi, drżącymi dłońmi szukać maści.- A może dzwonić po lekarza? Tak.. najlepiej po lekarza.
- Maść… i Ruta. - Perka uśmiechnęła się do Jagody. - Nic mi nie będzie. - W końcu zrzuciła z siebie także majtki i zgrzana ze zmęczenia opadła na pościel.
- Jesteś pewna…- artystka w końcu się nieco uspokoiła. - To wołać Rutę?
- Posmaruj mnie. - Mrugnęła do Wilgi czując, że jej oko nie do końca ma ochotę się otworzyć z powrotem. - Możesz.. dać grubą warstwę. - Ziewnęła, przewracając się na brzuch i pokazując zakrwawioną pupę. - Niech ona mnie wybudzi… - Zamknęła oczy, a wraz z tym odpłynęła świadomość.
- Mhmm…- mruknęła cicho Jagoda, a jej drobne dłonie o długich palcach z oddaniem zaczęły wcierać maść w pośladki Zosi.
Perka na granicy jawy i snu zamruczała czując ulgę na podrażnionych miejscach. Maść piekła, ale chwilę później przynosiła ulgę delikatnie chłodząc rany i otarcia.

“Cholera” ta myśl przyszła do głowy, gdy Zosia otworzyła oczy. Robiło się już ciemno, a w żołądku ssało. Przespała cały dzień niemalże. Spróbowała się podnieść. Czemu jej nie wybudziły? Miały jechać dalej.
Usiadła na łóżku i rozejrzała się szukając Jagody. Z początku jej nie zauważyła. Pokój był pusty. Ale gdy spojrzała w dół… zwinięta w kłębek malarka spała na podłodze obok łóżka, “czuwając” przy pacjentce.
Perka zerknęła na porzucony w spodenkach telefon by sprawdzić, która jest godzina i zeszła z łóżka siadając przy Wildze. Powoli rozchyliła uda kochanki, starając się jej nie obudzić i sięgnęła językiem do jej kwiatuszka.
- Mhhm…- mruknęła cicho Jagoda nadal jeszcze śpiąc, gdy Perka bawiła się w “złodzieja”.
Na telefonie oprócz godziny (17:30) udało się jej dojrzeć powiadomienie o SMSie od Patryka.
Wiadomość musiała niestety poczekać bo Zosia miała teraz ochotę odwdzięczyć się przyjaciółce za opiekę. Liżąc zewnętrze jej kobiecości, sięgnęła dwoma palcami w głąb.
Pomruki zmieniły się w westchnienia, a potem w krzyk paniki.
- Co ty ?! Co ty robisz?! Powinnaś leżeć i odpoczywać, a nie wysilać się!- wrzasnęła spanikowana Jagoda budząc się wreszcie.
Perka przerwała pocałunki ale nie wyciągnęła swoich palców.
- Mówiłam, że muszę tylko wypocząć. - Mrugnęła do kochanki, poruszając się w jej wnętrzu.
- To czemu… nie… wypoczywasz.- wymruczała Jagoda przygryzając wargę i czując rozsnące podniecenie swego ciała, wywoływane pieszczotami kochanki.
- Wstałam bo wypoczęłam. Myślałam że mnie obudzicie… - Do dwóch pierwszych palców dołączył kolejny, wzmacniając pieszczoty we wnętrzu Jagody. - Miałyśmy jechać dalej.
- No...aaalee… tyy..- jęknęła głośno prężąc swoje ciało, pod atakującymi palcami. Chwyciła swój biust przez flanelę.- Nie mogłyś...my cię.. tak.. braaać.
- Nie lubisz brać mnie na śpiocha? - Zosia udała, że nie rozumie o co malarce chodzi i przywarła ustami ponownie do jej kwiatu.
- Nie… coo…?- pojękiwała Jagoda wijąc się na podłodze coraz bliższa szczytu. Aż w końcu głośnym jękiem potwierdziła dotarcie do niego.
Perka jeszcze przez chwilę pieściła ją delikatnie.
- Brać na śpiocha… przez sen. - Mrugnęła do malarki wysuwając w końcu palce.
- No co ty… jakbym mogła zrobić coś takiego? - zawstydziła się Jagoda słysząc te słowa.
- Mnie zawsze kusi gdy widzę twoją pupę. - Zosia oblizała palce z wilgoci kochanki. - Dziękuję za pomoc.
- Nie ma za co… przecież za wiele nie pomogłam. - westchnęła cicho Jagoda siadając i obejmując nogi ramionami.- Poza tym… to moja wina. To ja zrzuciłam na ciebie moje kłopoty wraz ze szkicem. I tylko pomagałam wam się ukryć przed ludźmi we mgle.
- Uwierz sama bym się nie posmarowała, a tamte dwie pewnie by mnie jeszcze niecnie wykorzystały. - Perka objęła Jagodę ramieniem i pocałowała. - Na przyszłość możesz swobodnie położyć się obok.
- Nie sądzę by takie były.- stwierdziła z ciepłym uśmiechem Jagoda i pewnie miała rację, co do Świergi przynajmniej.
- Może. - Perka odpowiedziała na uśmiech uśmiechem i powoli wstała. - Ale skoro już o nich mówimy… chyba spróbujemy mimo wszystko się dzisiaj ruszyć z tego miejsca. I tak na zbyt długo tu utkwiłyśmy.
- Poszły na spacer z Duchem… chyba utknęłyśmy tu na jeszcze jeden dzień. - stwierdziła smętnie Jagoda uznając pewnie, że to jej wina.
Perka potarmosiła włosy malarki.
- Przynajmniej wypoczniemy. - Spojrzała na swój telefon z migającym powiadomieniem o wiadomości. Obiecała Patrykowi zdjęcie w seksownej bieliźnie. Westchnęła ciężko. - Tęskno mi do tego głupka.
Cytat:
Wyjeżdżam do Warszawy. Może nasze trasy się przetną? ; ) Prześlę ci jutro informację, gdzie i kiedy planuję być.
To napisał.
- Do jakiego głupka?- zapytała Jagoda z uśmiechem.
- Patryka. - Perka uśmiechnęła się smutno do telefonu, a potem do Wilgi. Wygasiła telefon i oparła się o kochankę. - Aśka mówiła, że powinnam przespać się z innymi ale to… jakoś niezbyt działa.
- Aśka pewnie poradziłaby coś więcej…- zamarudziła malarka niezbyt zadowolona z faktu, że nie może pomóc słowami.- Zamierzasz sobie odpuścić innych mężczyzn?
- Potwornie mnie to kusi. Mam nieprzyjemne wyrzuty sumienia. - Perka westchnęła ponownie wpatrując się w wygaszony ekran. Po chwili odezwała się cicho. - Obiecałam mu zdjęcie w seksownej bieliźnie.
- Och… to brzmi niepokojąco. - stwierdziła smutno i cicho artystka.
- Moja seksowna bielizna, czy wstrzemięźliwość od mężczyzn? - Zosia odłożyła telefon i objęła Jagodę przewracając ją przy tym na podłogę.
- Dobrze wiesz… że to drugie.- odparła dziewczyna pozwalając się przewrócić i przycisnąć do ziemi. - Pamiętam… kłótnie matki z babcią z tego samego powodu.
- Moja mnie już wydziedziczyła. - Zosia ułożyła głowę między piersiami Jagody, wtulając policzek w jedną z tych ciepłych krągłości. - Nie wiem… chyba nie potrafiłabym z tego zrezygnować, ale mam ochotę go pofaworyzować.
- Tu chodzi o coś więcej niż wydziedziczenie… babcia mówiła o zatrutej krwi i tabu.- wyjaśniła cicho Jagoda. - Nie możesz pragnąć więcej niż ci przeznaczone, bo zła krew zaleje i pożre.
- Ech… wiesz że Aśka też mnie tym męczyła? - Zosia zabrała się za rozpinanie koszuli kochanki. - Wiem… wiem i jeszcze raz wiem. Moje przodkinie były żonami.., były wiedźmami a mi z jakiegoś powodu nie wolno. - Odchyliła koszulę i schowała pod nią głowę, przywierając ustami do piersi Jagody. - To nieuczciwe.
- Nie wiem dlaczego… babcia mówiła, że to tabu. I nic więcej. Mama wie, ale ja nie.- odparła cicho Jagoda i wreszcie zwróciła uwagę na działania Perki.- Po prostu… próbujesz mnie rozkojarzyć, by się do mnie dobrać.
- “Po prostu” chowam się przed światem przy czymś milutkim i cieplutkim. - Perka objęła mocno Wilgę i otarła się policzkiem o jej pierś. - Chciałabym… chciałabym porozmawiać z twoją mamą.
- Ja wolałabym nie rozmawiać z moją mamą… jest zgorzkniała i sarkastyczna. I wiecznie niezadowolona.- westchnęła smętnie malarka w odpowiedzi.
- Wobec tego nie będę z nią rozmawiać. - Zosia wzruszyła ramionami i podniosła się. - Chcesz mnie zobaczyć w seksownej bieliźnie?
- Acha…- stwierdziła pospiesznie Jagoda czerwieniąc się jak burak na twarzy.
Perka wstała odrywając się od kochanki i podeszła do swoich rzeczy. Wydobyła z nich skórzany komplet i zabrała się za nakładanie go stojąc plecami do kochanki. Mocno wycięte majtki niewiele zasłaniały, podobnie gorset, który jedynie podtrzymywał od spodu piersi.
Związała włosy w kok i zadowolona z siebie zaprezentowała się przyjaciółce.
- I jak? - Uśmiechnęła się i ruszyła w stronę Jagody trochę jakby szła po wybiegu.
- No… bardzo…- Jagoda gapiła się na Perkę jak sroka w gnat i z równie łakomym spojrzeniem.- Bardzo… seksownie.
- Nie jest to strój pokojówki… - Perka okręciła się jakby prezentowała sukienkę. - ale ma swoje atuty. - Dotknęła obnażonych piersi i ścisnęła je delikatnie.
- Mhmm… zdecydowanie.- potwierdziła z lubieżnym uśmieszkiem Jagoda i spytała. - Nie jesteś głodna? Długo spałaś.
- Troszkę. - Zosia przeciągnęła się i uśmiechnęła do przyjaciółki. - Ale chyba nie mam ochoty siedzieć w knajpce na dole.
- Ubiorę się i coś przyniosę do pokoju.- zaoferowała się malarka zapinając koszulę i szukając majtek w swoim plecaku.- Na co masz ochotę?
Po czym sprecyzowała szybko.- Ochotę zjeść.
Perka oblizała lubieżnie wargi wpatrując się wymownie w kobiecość przyjaciółki.
- Jeśli chodzi o jedzenie… nie jestem pewna. - Uśmiechnęła się do Jagody. - Weź mi to samo co sobie.
- Acha…- zadumała się Jagoda wciskając się w ciasne jeansy. - A do picia?
- Twoje soczki? - Zaproponowała niewinnym głosem Zosia, siadając na jednym z łóżek.
- Zostańmy przy zwykłym soku.- zaśmiała się nerwowo Jagoda, speszona jej słowami.- A potem… pomyślimy nad resztą.
- W razie czego mamy babcine wino. - Perka mrugnęła do Wilgi.
- Oby nie…- przeraziła się artystka.- Nie jesteśmy w domu, tylko… w hotelu.
Po czym szybko opuściła pokój.
- Yhym… i wczoraj hałasowałyśmy na kilka sąsiednich pokojów. - Perka odezwała się do siebie i sięgnęła po telefon. Powinna się wywiązać z obietnicy. Wątpiła by udało się jej spotkać z Patrykiem, pewnie musiałaby nieźle nakłamać dziewczynom, a nie powinna. Ustawiła telefon na niewielkim stoliku z opcją samowyzwalacza i zrobiła sobie zdjęcie w pełnej okazałości. Po chwili kolejne, na którym zdjęła majtki. Oba wysłała do Patryka i zabrała się za szukanie jakiejś koszuli co by umożliwić sobie i Jagodzie zjedzenie w spokoju.
Miała przy sobie dość ubrań, by ukryć swoją nagość… na szczęście jeszcze nie wszystkie uległy pazurom Świergi. Malarka wróciła zaś po parunastu minutach z gorącymi zapiekankami i kawą w papierowych kubkach.
- Może być spytała?- zapytała.
- Wygląda doskonale. - Zosia dopięła koszulę, którą narzuciła na seksowną bieliznę i zrobiła miejsce na niewielkim hotelowym stoliku by Wilga mogła tam postawić jedzenie. Podeszła do malarki i przejęła jeden z kubków z kawą. - Ratujesz mi życie.
- Eeee tam… sądząc po pobudce… jesteś bardzo żywotna.- odparła z uśmiechem artystka stawiając potrawy na stoliku.
- Po prostu wyglądałaś potwornie kusząco. - Perka wgryzła się w zapiekankę.
- Chęci to jedno… siły to inna kwestia… - zaśmiała się Jagoda zabierając za posiłek i spoglądając na pochłaniającą zapiekankę Zosię. Wraz z pierwszym kęsem bowiem, głód odezwał się niczym dzika bestia sprawiając, że Zosia nabrała apetytu na zwyczajne jedzenie. Normalna reakcja po tym czego dzisiaj doświadczyła.
Perka pochłonęła zapiekankę czując, że spokojnie mogłaby zjeść też drugą.
- Było pyszne. - Sięgnęła po resztkę kawy i upiła nieco z uśmiechem.
- Cieszy mnie… to… przynieść więcej?- zapytała uradowana Jagoda zauważywszy jak chętnie zjadła zapiekankę.
- Nie chcę cię ganiać. - Perka szczerze się zmieszała. Brzuch jednak wydał odgłos informujący, że należy mu się więcej.
- To nie problem…. tylko tym razem powiedz ile chcesz zapiekanek.- rzekła z uśmiechem malarka nie mając najwyraźniej nic przeciwko byciu “chłopcem na posyłki”.
- Obawiam się, że jeszcze ze dwie… i jakieś frytki? - Zosia uśmiechnęła się i wstała z krzesła. - Powinnam gdzieś mieć gotówkę. - Podeszła do zmaltretowanej po ostatnich wypadach torby i zabrała się za poszukiwanie portfela.
- Zapłacisz przy najbliższej okazji.- odparła pospiesznie Jagoda, równie pospiesznie ruszając do drzwi by przynieść kolejne zapiekanki.
Perka westchnęła wyciągając w końcu portfel. Zajrzała do pustego wnętrza. Powinna wypłacić forsę w jakimś bankomacie… i złapać jakąś fuchę. Nie była nawet pewna czy Patryk zapłacił jej za tamte zabiegi, a nie miałaby serca go teraz o to spytać. Rzuciła portfel z powrotem do torby i sięgnęła po telefon. Chciała się z nim spotkać, poczuć znowu w sobie. Przygryzając wargę zerknęła czy coś odpisał.
Cytat:
Wyglądasz bardzo kusząco. Szkoda że mnie tam nie ma. Choć może to i lepiej. Od razu bym się na ciebie rzucił.
odpowiedź mężczyzny przyszła szybko.
Zosia wzięła głębszy oddech.
Cytat:
Chciałabym byś to zrobił, a obawiam się, że nie uda się nam spotkać.
Wysłała wiadomość i zacisnęła zęby na wardze na tyle, że pociekła z niej krew. Szybko zlizała gorącą kroplę już kombinując jak się zobaczyć ze swoim kochankiem.
Cytat:
Rozumiem. Jedziesz w całkowicie przeciwną stronę? Gdybym jednak wiedział gdzie to mógłbym nadłożyć drogi.
Odpowiedział pospiesznie Patryk.
Perka usiadła na krześle.
Cytat:
Dokładnie nawet nie wiem. Aśka robi nam niespodziankę.
W sumie sms wyszedł całkiem szczerze. Nie była pewna gdzie mieszka dokładnie Świerga, a bagna w puszczy w tej okolicy, to dosyć mało precyzyjne.
Cytat:
Szkoda. Marzę by pochwycić cię teraz, przycisnąć plecami do ściany i posiąść szybko i intensywnie. Nie dajesz mi o sobie zapomnieć ; ). Gdy się znów spotkamy, mogę nie kontrolować swych czynów x D.
Opisał mężczyzna, a Perka już słyszała kroki wracającej z zamówieniem Jagody.
Cytat:
Teraz wiem gdzie jestem ; )
Wysłała smsa uśmiechając się i odłożyła telefon.
- Smacznego.- rzekła z po wejściu do pokoju Jagoda rozkładając przed Zosią swoje zdobycze. Dwie zapiekanki i duży kubeczek z frytkami oraz tubkę keczupu.
- Dziękuję! - Perka zaatakowała jedzenie. Jej głowę wypełniały wizje Patryka biorącego ją przy ścianie… na łóżku...na podłodze. Chyba w każdym możliwym miejscu. O ile fantazje bardzo poprawiały jej nastrój przy okazji też mocno rozgrzewały. Wraz z zanikającym głodem zaczęła coraz częściej zerkać na Wilgę, rozważając jak zdjąć z niej koszulę.
Nieświadoma tych spojrzeń malarka popijała zadowolona kawę. Najwyraźniej dumna z tego, że pomogła. Do uszu obu dziewczyn, dotarły odgłosy wesołego szczekania i głośnej rozmowy między dwoma kobietami. Duch wracał ze swojego spaceru wraz z dwiema opiekunkami.
Zosia poczuła ulgę. Mimo że nie poświęcała wilczurowi ostatnio zbyt wiele czasu wolała wiedzieć gdzie jest, a najlepiej by był gdzieś obok niej. Dojadła drugą zapiekankę i zabrała się za chłodne już frytki. W końcu poczułą satysfakcję z ilości, którą zjadła. Teraz jeszcze ciąg dalszy drzemki… najlepiej po tym jak by ją ktoś wziął i byłaby w niebie.
 
Aiko jest offline