Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2018, 21:03   #15
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Antiquariato Houshang Rachtian Shop był zdecydowanie najbardziej szykownym spośród tych,które mógłby komukolwiek polecić. Mieścił się w centrum obok Placu św. Marka. Stąd ceny miał wysokie, jednak może udałoby się wynegocjować jakąś zniżkę. Antichita' Zanutto Di Vincenzo Zanutto także leżał w centrum, ale był tańszym oraz mniejszym sklepem. Miał jednak całkiem ciekawy zbiór autentycznych staroci sprzed lat. Przeto polecał go turystom, którzy naprawdę chcieli odszukać jakąś prawdziwie wenecką pamiątkę bez gigantycznego przepłacania. Właścicielem był starszy pan przypominający wcielenie Sherlocka Holmesa, zarówno pod względem wyglądu, jak zachowania się, oraz wścibstwa. Trzecim wreszcie był spory antykwariat na ulicy Calle Bande Castello. Nazywał się Luca Sumiti. Akurat ten należał do sieci panny Amandy Kanta. Ta półmurzynka była jedną z najważniejszych bizneswoman. Miała potężne udziały we wszystkich hutach szkła oraz wiele sklepów, gdzie sprzedawano owe wyroby własne. Wśród nich był właśnie ten, oferujący oprócz cudeniek szklanych także szeroki asortyment antyków. Panna Kanta dbała, żeby sklepy jej sieci nie odwalały chałtury, przeto tam można było liczyć na dobry towar. Poszukał przeto telefonów do nich w internecie, usiadł w pobliskiej knajple zamawiajac herbatkę oraz zaczął dzwonić. Wokoło niego nie było zbyt wiele osób, ponadto wybrał miejsce w kącie takie, które zapewniało względną intymność. Mówił także cicho, żeby nie przeszkadzać jeszcze dwójce innych gości lokalu. Byli to dwaj starsi mężczyźni zabawiający się szachami. Właściwie nawet znał jednego, był to signor Zeno Craciatelli, mąż jego gospodyni. Doskonale wiedział, iż Zeno jest namiętnym szachistą, który uwielbiał pojedynki przeciwko dobrym przeciwnikom. Później gospodyni wspominała, iż przechwalał się swoimi wygranymi całe wieczory. Jeśli jednak przegrał, cóż … podawała mu dobre wino uśmierzajacego jego wkurzenie.

Widząc wspomnianego znajomka przewodnik skinął witająco oraz otrzymał taki sam zdawkowy dzieńdoberek. Craciatelli wyjątkowo mocno skupiony był na skomplikowanej partii. Widać dostał jakiegoś mocnego partnera. Doskonale, pomyślał Włoch, który usiadł sobie w kąciku zaczynając dzwonić. Na pierwszy rzut poszła Luca Sumiti.
- Buongiorno - zaczął mówić. - Szukam lustra. Chciałbym, żeby było duże, ponad wzrost człowieka oraz żeby można było je ustawić obok innych antyków. Nie upieram się ani przy formie, ani przy epoce, jednak liczę na coś prawdziwie historycznego.
- Oczywiście signor,sprawdzę, hm, tak - słyszał głos przez telefon - myślę, że mamy coś takiego. Kiedy miałby pan ochotę sprawdzić, obejrzeć?
- Może nawet dzisiaj.
- Doskonale signor, mamy otwarte do 16.00. Jeśli podjąłby pan dzisiaj decyzję, otrzyma pan rabat 5-cioprocentowy oraz specjalny podarunek od firmy. Bardzo warto podjąć więc decyzję zakupu, jeśli tylko panu się spodoba.
- Rozumiem, dziękuję za informacje oraz do widzenia.
- Ci vediamo allora - podowidzeniował także sprzedawca, zaś przewodnik zabrał się za kolejne dwa wybrane sklepy. Sprzedawcy stamtąd również potwierdzili, iż dysponują takim towarem. Szczególnie zachwalał swoje produkty gadatliwy pan z Antiquariato Houshang Rachtian Shop. Mieli otwarte, zapewniali transport, wniesienie oraz tam inne tego typu. Byli również otwarci na negocjacje, wszyscy niemal sklepikarze włoscy byli. Przeto nie była to nowina. Hm, być może rzeczywiście uda się coś ciekawego znaleźć, pomyślał. Potem zaś zastanawiał się na sytuacją Amandy. Była dziwna, albo raczej jej szalony braciszek był dziwny. Przecież Amanda była jego siostrą! Właściwie powiedzmy, szalona namolność stanowiła chorobę psychiczną, człowiek ów powinien się udać do jakiegoś psychiatry. Ech, dziwna rodzina. Dumając sobie oraz telefonując czekał na sygnał Amandy.

Amandę w tym czasie czekało trudne i czasochłonne tłumaczenie się za spóźnienie. Rosso czekał na nią w tym gabinecie co zwykle.
- Panno Sinclair. - Powitał ją uśmiechem ale po chwili dodał. - Słyszałem, że arystokracji wypada się spóźnić, ale godzina to chyba dużo.
- Wybacz profesorze, wyszły… niespodziewane okoliczności. - Amanda zajęła miejsce po drugiej stronie biurka i znów poczuła się znów jak student.
- Męskie okoliczności. - Rosso postukał palcem w bok swojej szyi, a Sinclair od razu zrozumiała o co mu chodzi. W to miejsce całował ją Tomasso. Pewnie zrobiła się malinka. Zawsze miała delikatną skórę.
- Przepraszam. - Potulnie pochyliła głowę.
- To nic. - Rosso machnął ręką i rozmarzył się na chwilę. - Ja w twoim wieku…. Mam nadzieję, że to dobry chłopak.
- Tak profesorze.
- To teraz mi opowiedz o twoim przedmiocie.
Zaczęła się długa i mimo pozytywnego nastroju ciężka rozmowa. Rosso pokazał jej salę wykładową i oprowadził po uczelni, którą i tak znała, więc gdy po dwóch godzinach zadzwoniła do Tomasso była wykończona i zupeĺnie zapomniała o lustrze, seksie i swoim bracie.
Telefon Włocha zadzwonił.
- Hej… skończyłam.
- Świetnie, także udało mi się coś znaleźć. Jestem w kawiarni obok. Jeśli poczekasz momencik, zaraz będę przy wejściu. Pędzę.
Właściwie jeszcze mówiąc do ukochanej ruszył zapłacić za herbatę oraz szybko pomaszerował do bramy na uniwersytet. Amanda czekała tam na niego ściskając w dłoniach torbę z laptopem. Wyglądała i czuła się zmęczona.
- Oznaczyłeś mnie. - Uśmiechnęła się i odchyliła głowę, eksponując coraz czerwieńszą malinkę na szyi.
- Ach - trochę głupio mu się zrobiło. - Starałem się uważać - przyznał całując dziewczynę na powitanie - ale … muszę powiedzieć, że znalazłem lustro, albo raczej trzy antykwariaty, gdzie potwierdzono mi lustra do sprzedania - szybko wprowadził kolejny temat. - Jeśli teraz ruszymy, to obejdziemy wszystkie trzy, zjemy obiadek oraz jeszcze zdążymy spokojnie po drodze zanieść torbę do domu, potem idąc zwiedzać palazzo, chyba, ze sobie dzisiaj darujemy … po prostu zjemy obiad, chwile odpoczniesz - popatrzył na nią uważnie - później pójdziemy pozwiedzać?
- Jestem bardzo ciekawa tej wycieczki, przewodników… może uda mi się zdrzemnąć w międzyczasie? - Amanda ujęła go pod ramię i dodała dużo ciszej. - Byłam… nawet odrobinę dumna z tej malinki.
- Ja też - nagle przyznał, ale widać było, iż mówi szczerze. Faktycznie jego usta pozostawiły znak na jej szyi, tak jak oznaczenie: “ona jest moja”. Oczywiście mężczyzna był bardzo zadowolony, choć trochę głupio było mu na samym początku. Przypuszczał bowiem, że Amanda miała jakiś problem, jednak skoro była dumna … mógł pławić się w swojej męskiej dumie także. - Wobec tego chodźmy. Prześpisz się w palazzo - wziął od niej torbę. - Naprawdę prześpisz. Ostatecznie nie spałaś wiele - co było prawdą. Bowiem ile, trzy godziny? - Chodźmy kochanie - ruszyli do domu.
Gdy usiedli wtuleni w siebie w tramwaju wodnym Amanda przymknęła oczy wyraźnie odpoczywając. Tomasso za to widział zerkające w ich stronę spojrzenia. Blond dziewczyna wyraźnie przyciągała uwagę.
- Utulisz mnie do snu? - Szepnęła cicho, najwyraźniej wyobraźnią już będąc pod ciepłą pierzyną.
- Utulę, bardzo ciepło kochana moja - powiedział cicho. - Wytrzymaj jeszcze chwilkę - choć fajtycznie nie było lekko. Motorek łodzi bowiem lekko szemrał, woda pluskała nieco, zaś łódź się troszeczkę wahała, niby bujany fotel. Doskonałe warunki do spania. Ale też nie mieli długiej drogi. Centrum Wenecji wszędzie dawało bliskie dojście. Własciwie dotarliby nawet piechotą, gdyby chcieli, ale powoli nawet wodny tramwaj dotarł. Głośny gwizdek przerwał ciszę informując, że zbliżają się do przystanku.
- Nasz - wyszeptał mężczyzna.
- Yhym. - Amanda niechętnie otworzyła oczy i przeciągnęła się na tyle na ile pozwalał jej tłok i wąska ławeczka. - Udało mi się napisać maila gdy siedziałam u profesora. W sumie dwa… - Podniosła się z miejsca tak jak wszyscy chcący wysiąść pasażerowie. - Drugi do jednej ekipy remontowej, z którą kiedyś współpracowałam. Może zrobiliby nam dach po sylwestrze.
- Dach, kochanie, to duże koszty, ale … trzeba faktycznie naprawić dach - przyznał. - Hm, nasza umowa co do mieszkania darmowego obejmuje kilka lat - powiedział sprytnie - przedłużmy ją za dach na jeszcze kolejne - uśmiechnął się do niej pomagając wyjść na ląd, albo raczej na niewysoki trotuar trochę nad linią wody. - Chodźmy. Położysz się, zrobię ci ciepłą herbatkę oraz przytulę.
- Brzmi jakbyś chciał mnie usidlić w swoim palazzo. - Amanda dała sobie pomóc i poprowadzić w kierunku domu. Bo nagle pomyślała, że może rzeczywiście udało się jej odnaleźć dom. - Remont niższych pięter trochę potrwa, a będzie szybszy gdy w pałacu będzie sucho… herbata brzmi cudownie.
- Hm, wiesz, mój honor nie pozwala mi przyjąć takiego prezentu bez przedłużenia umowy … dobra, odgadłaś, pragnę cię usidlić - przyznał. - Jak u profesora, udało się porozumieć?
- Trochę sobie żartował ze mnie, że złapałam włoską gorączkę. - Amanda mrugnęła do mężczyzny. - Ale tak. Udało nam się wszystko ustalić.
- Doskonale, pamiętam, że profesorek potrafił niekiedy zażartować. Lustra możemy obejrzeć po Nowym Roku. Jutro sylwestrowa niedziela, pojutrze Nowy Rok poniedziałek. Wtorek już będzie normalny, możemy wszystko pozałatwiać - tak rozmawiając doszli do palazzo Viscontiego.
Amanda przytaknęła i dała się poprowadzić na górę. Przy kuchni już czekały na nich jej walizki, ale dziewczynie zależało tylko na znalezieniu się w łóżku. W sypialni zdjęła z siebie wszystko aż do bielizny i tak padła na łóżko. Tomasso uśmiechnął się. No tak, w tej sytuacji nie było sensu robić herbaty. Sen był dla zmęczonej Amandy najważniejszy. Sam zrzucił także ubranko, przykrył ją kocykiem oraz przytulił. Właściwie nie miał ochoty na spanie, ale co innego usnąć, co innego poleżeć obejmując ukochaną kobietę. Leżał przeto, cieszył się wspólną radością postanawiając obudzić ją mniej więcej o pół do czwartej. Do palazzo, które mieli odwiedzać było maksymalnie dziesięć minut, więc powinno wystarczyć na przygotowanie. Właściwie myślał o wniesieniu z kuchni jeszcze walizek ukochanej, jednak, cóż, te mogły poczekać. Priorytetem było utulenie do krzepiącej drzemki. Gdy leżał usłyszał że na telefon znajdujący się w torbie na laptop Amandy przyszły jakieś wiadomości. Chwilę później usłyszał też pukanie do drzwi swojego mieszkania.
- Tomasso?! - Głos gospodyni poniósł się po pokojach.
- Taaak - właściwie bardziej wyszeptał, niźli powiedział głośno. Nie chciał budzić dziewczyny. Ruszył się zakładając po drodze spodnie oraz bambosze. Podszedł otwierając drzwi. - Dzień dobry signora Craciatelli, cóż się stało takiego?
- Przygotowałam obiad. Widziałam, że masz gościa i byłam ciekawa czy zjecie. - Gospodyni zerknęła do pokoju i choć zrobiła to dyskretnie na pewno zauważyła leżącą na kuchennym krześle sukienkę.
- Dziękuję pani, naprawdę bardzo dziękuję - Polenta Craciatelli była bardzo dobrą, choć wścibską osobą. Wcale nie zdziwiłby się, gdyby jednym z powodów zrobienia obiadu była ciekawość. Jednak przy całym swoim wścibstwie nie krzywdziła nikogo oraz nie plotkowała. - Hm, przedstawię pani później moją dziewczynę - wyjaśnił uchylając trochę tajemnicy. - Nosi imię Amanda.
- Amanda, ładnie, to jak, zjecie?
- Czy mogłaby pani zostawić do odgrzania ... Amanda zdrzemnęła się.
- Ach tak.
- Nie chciałbym jej teraz budzić, a potem wychodzimy. Przepraszam.
- Ech nie ma po co, więc zjedzmy to na kolację. Mój mąż dzisiaj gra cały wieczór w szachy, więc i tak będę tutaj. Jak wrócicie, dajcie znać, to przygotuję. Tylko nie jedzcie wcześniej nic obfitego - podkreśliła mocno. Gdy przytaknął jeszcze raz zerknęła na pokój i się pożegnała.

Dokładnie o wyznaczonej porze Tomasso zbudził swoją Śpiącą Królewnę pocałunkiem.
- Amando, kochanie, już pora wstawać.
Brytyjka przeciągnęła się w jego ramionach, odkrywając, ubrane jedynie w czerwoną bieliznę, ciało. Uśmiechnęła się do Włocha obejmując go wokół szyi.
- Cześć… przepraszam, że tak padłam. - Pocałowała go delikatnie w usta.
- Byłaś zmęczona, buziak natomiast jest najlepszy na wszystkie przeprosiny, ale teraz - objął ją mocno całując jeszcze mocniej - mamy pół godziny do odwiedzin palazzo. Musimy wyjść za 20 minut. Czyli do boju! - wezwał żartobliwie gromko. - Jeśli masz ochotę, zrobię jeszcze herbatkę wcześniej.
- Z przyjemnością się napiję. - Amanda wstała z łóżka, a Tomasso zobaczył, że jej ciało pokrywa więcej niż jedna malinka. - Moje walizki dotarły?
Biorąc pod uwagę malinki musiał kąsać jej ciało niczym gepard gepardzicę podczas rui. Ale nie czas było na gepardy, herbata musiała być przygotowana.
- Tak widziałem je, stoją w kuchni obok krzesła. Nastawiam wodę i przyniosę, a ty, cóż, masz 20 minut na wszelkie przygotowania oraz wypicie herbatki - jeszcze posłał jej całuska wyskakując. Ruszył do kuchni włączając elektryczny czajnik. Kurde, pusty, no prawie. Jeszcze przecedził więc wodę przez filtr oraz nalał do czajnika. Szczęśliwie elektryczne były bardzo sprawnymi urządzeniami. Potem ruszył po walizki.
Znalazł je bez trudu, a gdy wrócił zastał Amandę stojąca przy oknie, opierającą się o parapet, wypiętą… w samej bieliźnie. W świetle zachodzącego już o tej porze słońca widoczek wydawał się pociągający i niemal magiczny. Stał się jeszcze bardziej kuszący gdy obejrzała się przez ramię i uśmiechnęła do niego.
- Zalałam herbatę. Zaraz powinna być gotowa.
- Mamy już tylko 10 minut - powiedział bardziej samemu sobie, niż Amandzie. Przyczyna była wiadoma. - Jesteś obłędnie piękna, moja panno - przytulił się do niej zastając za plecami oraz obejmując od tyłu.
- Ubranie się zajmie mi sekundę… może weźmiemy herbatę w termosie? - Amanda obejrzała się na okno. - Gdy na mnie patrzysz w ten sposób… jest to potwornie podniecające.
Dziewczyna przyprawiała go właśnie o istną kołowaciznę tak cudownie mówiąc. Doskonale wyczuwał, jak przyśpieszył jego puls.
- Herbatę możemy, choć możemy też kupić, zaś tą przerobię później na mrożoną.
Amanda obróciła się w jego ramionach. Czuł jej gładką skórę pod palcami, to jak jej pupa i biodra otarły się o jego powstającą męskość. Zarzuciła mu ręce na ramiona obejmując go wokół szyi.
- Wspominałeś, że nie muszę się ubierać elegancko, prawda?
- Nie musimy elegancko, ale jednak coś więcej, niż … części stroju, które chciałbym pozostawić jedynie dla siebie - jej ruch pobudził męskość, jednak tak naprawdę całe ciało Tomasso nagle zareagowało gwałtownym uderzeniem podniecenia. - Czy pięć minut wystarczy na szybki … - budziła pożądanie kochanka swoją urodą oraz namiętnym seksapilem. - Amando, pragnę ciebie - wyszeptał - najwyżej będziemy biegli …
- Najwyżej… - Amanda pocałowała Włocha namiętnie przywierając do niego całym ciałem. Miała na niego ochotę. Jeszcze raz… i jeszcze… zachłysnąć się tym co działo się między nimi.
Dziewczyna była gorąca. Podniecenie przejęło nad nimi władanie i Tomasso, który nienawidził się spóźniać, machnął ręką na godzinę spotkania. Oszołomiony wręcz sytuacją nawet nie chciał iść do łóżka czując, że po prostu nie wytrzyma.
- Amando ... - dziewczyna została posadzona na stoliku, potem ułożona na plecach tak, iż jej nogi ułożyły się na barkach chłopaka. Wtedy tylko wystarczyło pociągnąć majtki oraz zsunąć własne oraz spodnie. Tomasso był wręcz wydarzeniami ogłuszony. Poruszał się niczym podczas transu układając kobietę, rozbierając oraz gwałtownie wchodząc męskością,która wręcz wyskoczyła niczym na sprężynie, kiedy tylko opuścił dolne części stroju. Chciał jej, pożądał jej, pragnął się z nią kochać, posiąść ją. Jego spojrzenie skrzyło, puls walił, zaś biodra zaczęły szybko poruszać się wciskając męskie żądło ku jej wilgotnej jamce.
Znowu ją zaskoczył, znowu miejscem w którym to robili. Dała się zanieść na stół i wpatrując się w kochanka nawet nie zauważyła gdy znalazł się w jej wnętrzu. Brytyjka chwyciła się krawędzi stołu gdy Tomasso zaczął ją atakować. To było niesamowite czuć chłód blatu pod plecami, przesuwać się delikatnie po nim, czuć jak piersi poruszają się, falują, mieć nogi na jego ramionach…. Mieć jego w sobie. Jęknęła głośno dochodząc aż nazbyt szybko oszołomiona całą tą sytuacją. Jej palce wbiły się w blat stołu tak, że aż pobielały jej knykcie.

[MEDIA]https://images.fineartamerica.com/images/artworkimages/mediumlarge/1/orgasm-anna-iourenkova.jpg[/MEDIA]

Mężczyzna natomiast aż głośno krzyknął w momencie, kiedy ciepło jego ciała wystrzeliło ku jej głębinie uderzając tysiącem malusieńkich kropelek. Oddychał ciężko.
- Amando ...
Uniósł ją do pozycji siedzącej mocno przytulając. Nie mówił nic więcej, po prostu tulił.

Pocałunek, długi, namiętny, dopełniający to, co przed chwilą się działo pomiędzy nimi. Pocałunek …

[MEDIA]https://i.etsystatic.com/7902640/r/il/19b8de/1060366251/il_570xN.1060366251_m670.jpg[/MEDIA]



Chwile później, ubrani już, biegli na spotkanie. W drugim palazzo. Nie było szansy, żeby zdążyć na pierwsze. Amanda jeszcze po rodze dopinała płaszcz i upewniała się czy ma wszystko w torebce. Czuła się dziwnie gdy nogi delikatnie uginały się przytłoczone ostatnimi wydarzeniami. Na szczęście i tak zdążyli do pałacu przed resztą wycieczki.

[MEDIA]https://www.venetoinside.com/files/images/hidden_treasures/veneto/2017/casa-tintoretto-venezia.jpg[/MEDIA]

Stanęli przed piękny, znaczy kiedyś pięknym, obecnie zaniedbanym palazzo, który na wysokości pierwszego piętra miał zamieszczoną niewielką figurę Herkulesa trzymającego maczugę. Było to dom słynnego malarza, ucznia Tycjana Jacopo Robusti, zwanego Tintoretto. Malarz mieszkał tutaj wraz ze swoją rodziną. Później wszakże rozmaite losy palazzo sprawiły, iż obecnie wyglądał fantastycznie na zewnątrz, ale wewnątrz dopiero miał być poddany odpowiedniej odnowie. Chwilowo został zrobiony tak, że się nie walił, właściwie można było bezpiecznie chodzić po piętrach oraz schodach wzdłuż obdartych, podniszczonych ścian.
 
Aiko jest offline