Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2018, 10:45   #95
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Zosia zadzwoniła nieco później. Pytała o szczegóły związane z drukiem 3D. W końcu miały tam zainwestowaną sporą gotówkę. Choć po krótkiej rozmowie z Zosią okazało się, że wszystko jest rozpisane jako Leasing, na firmę podwykonawczą, która stanowiła komplementariusza w spółce córce jakiejś zarządzanej przez krewniaków grupy kapitałowej. Czyli realne koszty rozpływały się. To z kolei dało do myślenia Żenii na temat zasobów jakimi realnie dysponował Zaar. Może nie w oczywisty sposób, ale zdawał się być bogatszy niż wydawało się przy pierwszym spotkaniu.

- To co z tymi drukarkami? - pobrzmiewał głos dziewczyny w słuchawce okraszony popijanym napojem.

- Możemy zacząć produkcję i testy. Najchętniej coś małego i nie zwracającego uwagi, łatwego w transporcie i przy ewentualnych kontrolach.
Żeńka leżała na łóżku z nogami wyciągniętymi w górę wzdłuż ściany. Miała dość jazdy chwilowo.

- Może będziemy drukować breloczki do kluczy? Albo długopisy? - powiedziała Zośka, po czym Żenia usłyszała zamykanie butelki z tworzywa i rzucenie jej w jakiś kąt.
- Długopisy takie jak w Bondzie? Luzik. - Żenia ziewnęła szeroko obserwując leniwie medytującego Brunatnego Kła - Mamy jakiegoś Q na pokładzie? Jak przygotowania do jutra?
- Myślałam raczej o takich długopisach jakie dają w banku, do podpisania kredytu - powiedziała zakłopotana Zosia. - Nadal nie widzę zastosowania tego druku. No ale niech będzie, poszukam schematów. A haktywiści? Cóż, pytają dlaczego nie dzisiaj. I pytają tak od wczoraj.
Myśli żenii chwilowo pomknęły do zastanawiającego pytania:
Co się stanie, gdy dotknie Skoncentrowanego Wojtka zimną stopą w odsłonięty kark?
Obliczała w myślach jak bardzo wkurzony będzie i czy się to opłaca. Powoli zmieniła pozycję…

- Aha. No cóż jakiś ktoś kiedyś i gdzieś marudził, że cierpliwość jest cnotą. Słuchaj, możesz poszukać jeszcze jednego. W kontaktach Zaara, prepersi. Jak często z nimi utrzymywał kontakty i kiedy ostatni raz. Wiem, że może być ciężko ale zaczyna się robić niefajnie…

Żenia zsunęła się na łóżku wyciągając się w kierunku Kła.
- Żeńka - w głosie Zośki było coś napominającego, czy karcącego. - Miałam Ci pomagać, a nie szpiegować Zaara i kiedy z kim się kontaktował. Nie wyciągnę tego. Do jego kompa nie mam dostępu, a spoza kompa nie włamie się.

- Zosia - Ton dziewczyny ściszył się, gdy dziewczyna poświęcała się multitaskingowi - Nie chodzi o szpiegowanie Zaara. Tylko o to, że możemy mieć kreta. Jeśli go znajdą wśród ludzi Zaara ludzie Harada, to… sama sobie dośpiewaj resztę, tak?

Żenia toćnęła Kła i cofnęła gwałtownie.

Medytujący Kosiba pchnięty lodowatą stopą w pierwszym odruchu poleciał wprost na podłogę rozciągając się po całej długości. Żnia ledwie powstrzymała śmiech gdy zorientowała się, że wilkołak w trakcie medytacji zasnął, a ona nie budząc go doprowadziła do upadku na podłogę. Obudził się zdezorientowany i szukający zagrożenia. Odruchowo przetoczył się pod ścianę, żeby chronić plecy i zaczął wciągać powietrze nosem, jakby szukając zapachu wroga. Dopiero wtedy dotarło do niego, że został ofiarą żartu.
- Miałaś sporo szczęścia. Mogłem ci coś zrobić - powiedział starając się zachować twarz.

W odpowiedzi oberwał poduszką.
- Ale nie zrobiłeś - Żenia przytrzymywała telefon przy uchu ramieniem, szczerząc się bezczelnie.
Kieł nawet nie zdąrzył zareagować na nadlatującą poduszkę. Pacnęła w jego twarz, co ostatecznie zmyło z niej jakiekolwiek próby uchodzenia za maszynę do zabijania.

- No ale jak niby mam to zrobić? - kontynuowała rozmowę Zosia. - Jakiś pomysł jak obejść zabezpieczenia faceta, który jest lepszym programistą niż ja, a do tego zaklina duchy w procesorze? Bo dla mnie to miejsce, gdzie rozkładam ręce.

- Może nie włam - Żenia przycupnęła na wyrku z przekrzywioną glową obserwujac gramolącego się Wojtka. Zbierze się zanim soonczy rozmowe czy nie? - ale jakis wywiad środowiskowy? Jakiś główny z głowniejszych co ostatnio dużo jeździł? Może z tej strony w takim razie?

- Dobra, pogadam z Fuzem. On tam chyba zarządza tymi prepersami jak pamiętam. A o co dokładnie pytać? „Fuz, mamy kreta. Ktoś z twoich?”

Znów dawała się we znaki aspołeczna natura Zośki. Jedyna denerwująca na dłuższą metę wada dziewczyny.

- No to chyba nie jest nalepszy pomysł. Spytaj raczej o nastroje, czy nie zauważył nic dziwnego. I przekaż, że bym się chciała spotkać - Żenia wciąż przygotowywała się na kontratak Wojtka.

- No dobra. A kiedy wracasz? - Padło pytanie w słuchawce. Tymczasem Kosiba potrząsał głową jakby chciał strzepnąć z twarzy posmak poduszki. W końcu kichnął.
Żenia westchnęła, tęskniąc za Guciem.
- Jakoś w przyszłym tygodniu. Koło środy mogłabym się chyba z nim umówić. Do potwierdzenia w poniedzialek.
Ułożyła się z powrotem z nogami w górze.
- Czyli tydzień od dziś, spoko. A jak dziś poszło? - zapytała dziewczyna przez telefon
- Chyba w porządku. Zobaczymy co wyjdzie jak wróci Zaar i reszta - Raport Żenii był mocno oszczędny. - U Ciebie wszystko ok?
- Tak. Dobra, to spiszemy się jutro. - powiedziała Zofia i rozłączyła się. Żenia ledwie zdążyła zauważyć skaczącego na nią z poduszką Ronina. Jednak zanim wziął pełen zamach ona zdążyła odskoczyć. Zadzialaly odruchy tak boleśnie wbijane przez Gutka przed akcja w Łodzi. Wojtek jęknął. Zemsta za nagłe przebudzenie nie doszła do skutku.
Żeńkowy radosny śmiech wypełnił pokoik hotelowy, gdy przymiśkowała starszego wilkołaka w tucholakowym tulasie.

Skrępowane ręce Ronina sięgały w stronę ciała Żenii, by w końcu wsunąć się pod koszulkę i zacząć ją łaskotać. Co wyszło mu na tyle skutecznie, że przerwał obręcz niemal stalowego uścisku. Odepchnął dziewczynę od siebie, szybkim ruchem złapał poduszkę w lewą dłoń, wzniósł ją nad głową, stanął w rozkroku w pozycji parodiującej Bruce Lee i pomachał palcami prawej dłoni zapraszając Żenię do walki.

Żeńka zrobiła surową minę. Wspięła się na palce i podciągnęła jedną nogę do góry. Wyciągnęła ramiona na boki by zbalansować pozycję żurawia i mruknęła przez zęby:
- Don’t try to hit me, just hit me!

I skoczyła w mini szarży odbijając się z jednej stopy celując tak by wskoczyć Wojtkowi na klatkę piersiową i przeważyć go chroniąc jego głowę przed upadkiem.

Odepchnął lecącą dziewczynę, tak, że spadła na miękkie łóżko, sam odskoczył sprężyście na nogach i zaczął machać poduszką udając, że to nunchako. Wydawał przy tym na przemian charakterystyczna “szu szu” jakie powienien wydawać wirujący szybko metal. Po chwili zaczął też wydawać cienkie “łaa, łoo uuuooo” próbując naśladować mimikę Bruce’a.
- Again! - powtórzył zapraszający gest do Żenii, która już w pełnej gotowości spinała się na materacu.

Dziewczynie nie trzeba było dwa razy powtarzać chociaż odgłosy wydawane przez Wojtka składały ją w pół. Przykucnęła na łóżku w pozycji skradania i wycedziła głosem mysz z kreskówek:
- To tak? Poznasz mój gnieeeeeew! - skoczyła znowu tym razem robiąc zwód w prawo by uniknąć śmiercionośnej poduszki.

Prawie jej się udało. Już prawie go miała, gdy na jej spotkanie ruszyła poduszka. Uderzenie miało trafić w głowę, jednak była na to zbyt szybka. Poduszka uderzyła w ramię rozrzucając pierze po całym pomieszczeniu. Zdawało się to zaskoczyć Kła, którego skupienie na moment uciekło. Na moment wystarczająco długi, żeby Żenia mogła go dopaść i powalić. Padł na ziemię z dziewczyną siedzącą na jego klatce piersiowej. Do około w niemal zwolnionym tempie opadło pierze. Ronin zaczął się śmiać, ale siedząca na jego klatce dziewczyna ewidentnie to utrudniała.

- There can be only one! - Żenia uniosła ramiona ku górze w geście zwycięstwa i ryknęła niskim głosem niczym Christopher Lambert.
- Wyglądasz jak oskubany kurczak - dodała radośnie już własnym głosem i spojrzała w dół na roześmianego Robina, zdmuchując piórko osiadłe na jej nosie. Wydłubała jedno z brody Kła z przyjacielskim uśmieszkiem Ragabasha.

- Dobra, zejdź już ze staruszka. Wygrałaś szczeniaku. Czas na mnie. Powinienem jak stare słonie iść teraz na cmentarzysko - powiedział rozkładając ręce w geście bezradności na podłodze.

- A co się stało z „jestem w kwiecie wieku!”? - Żeńka sturlała się z Kła i uwaliła obokpod głowę bezczelnie podkładając sobie jego ramię. - Hmmm?

- W kwiecie wieku to ja byłem przed wystawieniem mnie na ataki niedźwiedzia-ducha - prychnął i wstał z podłogi siadając na łóżku.
- Nie leż na podłodze, bo ci wilk wejdzie! - ofukał z ojcowską troską dziewczynę, po czym zaczął odganiać nadal unoszące się w powietrzu pióra.

- Ojoj, kolejny?! - Żenia w udawanej panice przytknęła dłonie do twarzy i zerwała z podłogi.
Spojrzała na Wojtka z uśmiechem.

- Będzie chryja. Za poduszkę - padła na wznak na drugie łóżko nie przejmując się jego jękiem - Wojtek…. - mruknęła spoglądając w sufit - Jak na imię twojemu bratu.
Myślała o tym, że z całej rodziny została ona i daleki Mazut.
- Skowyt w Nowiu. - powiedział bez wahania.
- To mój półbrat tak naprawdę. Wiesz, że rodzinom wilkołaków i ludzi ciężko się żyje. Narastający gniew powoduje pewne napięcia. Agresję. Dlatego wychowywałem się bez ojca - rzucił w końcu, jakby wyjaśniając kwestię pólbrata.
- Byłem nastolatkiem, gdy matka związała się drugi raz. Dlatego Skowyt zawsze będzie dla mnie małym braciszkiem.

Skowyt w Nowiu nic jej nie mówiło.
- A ludzkie imię? - pominęła kwestię agresji w rodzinie. Przed oczami stanęła jej znowu dziewczynka z misiem i zalana krwią kuchnia chatki w ukraińskiej głuszy. Głos mimo starań był nieco ochrypły. Kiedy przejdzie do tego jak do nie swojej przeszłości? Czy uda się jej to kiedykolwiek? Słowa Ryku Gromu wpijały się cierniem. I co stanie się gdy duch wilka odejdzie gdy wykona zadanie? Zakładając, że jest tym całym Kami.
Bury Kieł milczał. Aż w końcu wyskoczył ni stąd ni zowąd ze stwierdzeniem:
- Za poduszkę zapłacisz w recepcji i tyle. Nie bedzie problemu.
- Ja?! A co to? Ja rozwaliłam? trzepiesz grubą kasę na giełdzie a na poduszkę Cię nie stać, panie dejtrejder? - Żenia wyszczerzyła się łapiąc się żartu jak tonący brzytwy.
- Nie ja machałem złotą kartą kredytową przy meldunku. Zresztą, tak! Poduszkę rozwaliłaś ty! Twoje ramię. Nie uchyliłabyś się, to byłoby w porządku - powiedział wyciągając przed siebie jedno z piórek i oglądając.

- Pfff! - skwitowała elokwentnie Wrona - Zapamiętam. Następnym razem się nadstawię, żeby Ci było łatwiej wycelować, dziadziusiu!

Czekała spokojnie aż Bury dojrzeje do odpowiedzi na rzucone pytanie.

- To co? Sprzątamy i idziemy spać? - zapytał w końcu, gdy cisza się przedłużała.

- Ok. - mruknęła Żenia zbierając się z łóżka - Wojtek… - zawahała się i zagryzła wargę.

- Hmm? - bardziej mruknął niż powiedział.

- Mogę dzisiaj spać z Tobą? - spytała Żenia jakoś tak ciszej i niepewniej.
Z ust Wojtka wydobył się jakiś jęk. Coś jakby skomlenie. Czuła pewne napięcie, które było między nimi. Czuła, że on chciał… bardzo chciał. Jej wilk nawoływał. Jego wilk odpowiadał. Wilki były zwierzętami stadnymi. I teraz właśnie to stado zaczynało się formować.
- Tak, możesz - wilk Burego Kła nie był samotnikiem, za którego chciał uchodzić. Był sam już zbyt długo. Nadchodził wiatr zmian.
- Ale nie miej pretensji, że chrapię.
- Nie będę - obiecała rozpromieniona dziewczyna. Poczuła nagłą ulgę. Potrzebowała poczuć bliskość innej osoby. Szczególnie dzisiaj, po wieści o śmierci ojca. Wiedziała, że zmienił ją, skrzywdził i pewnie zniszczył jej braci. Ale i tak czuła stratę i jakiś smutek. Na przekór temu, uwinęła się migiem ze sprzątaniem piórek na kupkę. Nie mówiła nic, skupiając się na czynności. Czy można medytować zbierając białe pióra?

- Idę się umyć - zaanonsowała Kłu.

Czysta i pachnąca hotelowym żelem pod prysznic z zaskoczeniem ujrzała Kła uwalonego na łóżku.
- No way, Jose - wskazała kciukiem za siebie - Śpisz dzisiaj z kobietą, a nie szczurami pod mostem.
Pokiwała znacząco głową z radośnie uniesionymi brwiami. - Ty myć się, ja zagrzać łóżko.
- Myłem się w tym tygodniu! - powiedział obrażonym tonem. - Nawet dwa razy!
Po czym wstał i ruszył do łazienki.

- Masz dobry tydzień, umyjesz nawet trzy! - zachichotała brunetka i wskoczyła na wymoszczone przez Wojtka miejsce. Zakokosiła i umościła. Sytuacja była o tyle dziwna, że nawet z Zaarem nie spędziła nocy w jednym wyrku… czy to było normalne wśród garou?

Poczekała aż wyszorowany Kieł niezręcznie ułożył się obok i zgasiła światło.
Pociągnęła leżącego obok za rękaw koszulki po dłuższej chwili skrępowanego i sztywnego leżenia.
- Przytul mnie - mruknęła odwracając się na bok i pokierowała szerokie ramiona mężczyzny tak by ją otuliły. Przysunęła się nieco do wilkołaka i schowała się w jego ramionach niczym w kokonie. Dłonie dziewczyny wylądowały na piersi Kosiby. Wrona wydała z siebie pełne ulgi sapnięcie dopiero wtedy, gdy poczuła bicie serca Ronina pod palcami. Wciągając zapach Kła, pościeli i tymczasowego poczucia bezpieczeństwa zaczęła odpływać w sen...

[media]http://www.youtube.com/watch?v=xg7T0QT8ZMs[/media]

 
corax jest offline