Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2018, 13:01   #164
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Lorenzo Rosso. Nie przypominam sobie by gdzieś mieszkał dłużej na stałe. - Odparła z uśmiechem. - Ze mną przebywał jedynie 20 lat. Ostatnio podróżował po północy, ale chyba musiał z jakiegoś powodu ruszyć na południe, bo inaczej wiadomość nie dotarłaby tak szybko.
- Pytanie: kiedy się go spodziewać? Wydaje mi się, iż nie przypuszczałaś sama, że twój ojciec pojawi się jednak
– wyraził przypuszczenie markiz przypominając sobie wcześniejsze rozmowy.

Tymczasem w drzwi rozległo się pukanie. Weszła Gilla, ubrana w swój domowy strój oraz uśmiechnięta od ucha do ucha. Wypełniła polecenie Agnese. Skłoniła się markizowi i Sophii, uśmiechnęła do wampirzycy. Agnese jednak dostrzegła, iż część uśmiechu obejmowała także markiza. Gilla zaczęła akceptować ich trójkąt, chociaż oczywiście dla niej najważniejszym wierzchołkiem była ukochana signora.
- Miło, że do nas dołączyłaś. Mam dwie nowinki. - Agnese odpowiedziała na uśmiech Gilli swoim uśmiechem. - Po pierwsze będziemy świętować urodziny Sophie, a po drugie, mój ojciec przyjeżdża.
- Sophia, och, gratuluję
- wyrzuciła z siebie Gilla, choć widać było, iż myśli raczej o tym drugim wydarzeniu.
- Dziękuję, ale one dopiero będą - odparła dziewczyna.
- Gratuluję signora, odwiedzin twojego ojca - powiedziała ghulica znacznie bardziej oszczędnie. Stary wampir to stary wampir, szczególnie jeśli jest rodzicem jej pani. Któż wie, jakie zmiany zechce wprowadzić? - Czy wiadomo, kiedy przyjeżdża oraz kiedy będą organizowane urodziny panny Colonna?
- Urodziny jak najbardziej. Za cztery dni, tak
? - Zerknęła na rodzeństwo. - A ojciec… z nim nigdy nic nie wiadomo. Przyjedzie gdy uzna, że to właściwy moment.
- Drodzy państwo, jak chcecie, to sobie tutaj porozmawiajcie, ale ja idę spać
- orzekła Sophia ziewając. Zresztą powstrzymywała ów odruch już od jakiegoś czasu. Nic dziwnego, iż była zmęczona, bowiem po pierwsze dużo poświęcała nauce, po drugie była zdenerwowana zniknięciem brata oraz jego narzeczonej. Dała buziaka w policzek bratu, uściskała Agnese oraz skinęła Gilli, po czym ruszyła ziewając coraz koszmarniej, choć bardzo starała się to ukrywać.
Agnese spojrzała na swoich kochanków.
- To jakie plany teraz moi drodzy? - Powiedziała, uśmiechając się zalotnie.
- Signora, czy możecie mnie wziąć, przelecieć, wychędożyć, czy jakkolwiek to zechcecie nazwać - ghulica wręcz paliła się do tego. Wzdychała, patrzyła to na Agnese, to na Alessandro, choć na Agnese intensywniej. - Chyba, że chcesz się signora pierwsza poddać owemu słodkiemu szaleństwu?
- Możemy jeszcze iść do tajnego pokoju
- podsunął markiz.
- A myślałam, że zaproponujecie spotkanie z Pazzim. Ale w sumie jeśli czeka tu już 2-3 dni może poczekać jeszcze jeden. - Odparła, czując jak jej szparka ponownie robi się wilgotna.
- Pazzi jest związany wewnątrz. Pomiędzy zębami włożono mu deskę, żeby przypadkiem sobie nie odgryzł czegoś. Ponadto jest pojony gorzałą, żeby osłabić jego wolę - wyjaśniała Gilla. - Poczeka - dodała przebierając nóżkami.
- Pazzi, jaki Pazzi? Tamten Pazzi? - nie załapał markiz, który się właśnie dowiedział, że w jego domu przebywa uwięziony kolejny wróg Agnese.
- Wybacz kochanie, myślałam, że uwinę się z nim jak tylko przyjedzie. - Odparła Agnese przepraszającym tonem. - Tym razem moi ludzie byli dyskretni, więc chyba nie było niepokojów.
- Porwaliście tamtego Philippo, aha
- Florentynka niejednokrotnie wspominała, iż jest jej wrogiem po tym, jak wygrażał jej podczas spotkania. - Jak właściwie się to udało?
- Otrzymaliśmy informacje, iż jest pod Rzymem. Kiedy byliście u księżnej, ruszyłam razem z paroma osobami, zaskoczyłam go w karczmie podczas, kiedy zabawiał się z córką karczmarza. Zresztą zabawia się dlatego, iż dodatkowo zapłaciliśmy dziewczynie, żeby go przyjęła, jako specjalnego klienta. Bowiem właśnie tak pracowała właśnie. Wtedy mogliśmy spokojnie zajść Pazziego nie ryzykując problemów
- Gilla wyjaśniając ani razu nie wspomniała o kobiecie, która ich tam zaprowadziła. - Hm, więc tutaj, pokój specjalny, gdzie indziej. Proszę, podejmijcie jakąś decyzję, bo już nie chcę dłużej czekać - ghulica zmieniła temat.
- Alessandro, twoja decyzja, mogę się zająć Pazzim albo teraz albo jutro. - Powiedziała patrząc na swego narzeczonego.
- Pazzi innym razem. Jeśli jest pojony alkoholem, tak czy siak trzeba trochę odczekać - stwierdził, zresztą słusznie. Ciężko przesłuchiwać mocno podchmielonego osobnika, który prędzej bełkocze, niżeli mówi cokolwiek sensownego.
Agnese podniosła się i podeszła do nich. Stanęła i przyciągnęła do siebie, obejmując w pasie.
- Wobec tego jestem na waszej łasce moi kochani.
Markiz spojrzał zdezorientowany, zaś ghulica skonkretyzowała jego pozawerbalne pytanie oraz przypuszczenie:
- Czyli zostajemy tutaj?
- Jeśli macie ochotę wziąć mnie w gabinecie
. - Powiedziała żartobliwie, uśmiechając się do nich zalotnie. - Ja mam tylko ochotę poczuć wasze słodkie usteczka na mojej skórze.
- Właściwie, to ja mam zawsze
- przyznał markiz.
- Właściwie ja też - dodała Gilla.
Obydwoje ruszyli do wampirzycy powoli ją rozbierając. Stanęli po bokach, wargi ich zaczęły całować jej aksamitną skórę szyi, zaś dłonie pracowały ściągając kolejne części garderoby. Poddawała się ich zabiegom, starając się lekko pomagać. Zalotnie ocierała się swoim nagim ciałem, to o jedno, to o drugie.
- Nie ma nic przyjemniejszego niż wasze rozpalone wargi. - Wymruczała.
- Nic przyjemniejszego niż wargi. Może racja, ale może trafi się coś równie przyjemnego - wymruczała Gilla całując dalej szyję, jednak jej lewa dłoń sięgnęła do piersi Agnese ujmując ją oraz leciutko unosząc. Delikatnie uciskała ją, przesuwała tak, żeby drażnić sutek. Natomiast markiz obniżył się. Schodząc ku dołowi opuścił szyję, oraz poprzez ramię dotarł pocałunkami do biodra narzeczonej, którego bokiem mocno się zajął pieszcząc słodko języczkiem.
- Przyznaję, cali jesteście niesamowicie przyjemni. Wasze oddechy, dłonie… - Mruczała, gładząc po głowach obu kochanków. Towarzysze jej zaś zajmowali się nią. Gilla górą, pieszcząc przy okazji jej biust, bowiem po postawieniu pierwszego sutka przyszedł kolej na drugi. Natomiast markiz dalej całował, aczkolwiek jego dłonie przesuwały się po jej pupie, podbrzuszu, smukłych udach. Tak bawili się nią, jednocześnie samemu rozbierając, aż wreszcie powstający Colonna stanął za plecami Agnese zmuszając ją do pochylenia się oraz oparcia o krzesło dłońmi. Chyba markiz lubił pozycję od tyłu, tymczasem zaś ghulica stanęła z boku mocno sięgając do jej zwisających piersi. Chwilę później wampirzyca poczuła, jak wspaniałą męskość markiza napiera na jej płateczki, rozpycha je na boki oraz wciska się powoli ku głębinom jej łona.
- Gillo usiądź na krześle. - Wymruczała wampirzyca, kręcąc biodrami. Ghulica posłuchała siadając.
- Jestem na twoje rozkazy, pani.
Wampirzyca pogłębia swój skłon i zaczęła lizać szparkę Gilli. Jej zwinny języczek wędrował między płatkami powodując jęki ghulicy, zaś jej własne łono wypełniał swoim ptakiem narzeczony. Trzymał ją za biodra, tak, że jego nawet najmocniejsze uderzenia, takie bowiem wreszcie nadeszły, szybkie, do samego końca, docierające do jej końcówki, nie przesuwały ją zbyt mocno. Mogła swobodnie pieścić swoją służkę, która ułożyła się eksponując bardzo szparkę.
- Cudownie pani, jesteś najwspanialsza - jęknęła po jakimś szczególny trafieniu wampirzycy we wrażliwe miejsce.
Agnese znalazła ponownie to wrażliwe miejsce i zaczęła je intensywnie pieścić, czasem nawet przygryzając. Reakcja była natychmiastowa. Mocne westchnienia, ruchy biodrami, wiercenia się. Gilla była coraz mocniej podniecona.
- Dobrze, tak, proszę … - jęczała przepełniona przyjemnością, inna jednak kwestia, że wampirzycy także było coraz trudniej, bowiem jej własna rozkosz wzrastała przy każdym ruchu markiza. Brał ją coraz mocniej, coraz gwałtowniej oraz czuła, że jest już niemal gotowy, że zaraz jego nasienie będzie wewnątrz jej ciała. Zaparła się mocniej dłońmi o krzesło i delikatnie nakłuła to wrażliwe miejsce Gilli swoim kiełkiem.
- Ach! - ghulica krzyknęła, najpierw być może z bólu, jednak zaraz później przeszyta rozkoszą. Ciało ghulicy wypięło się, wygięło łukiem, później zaś opadło bezwładnie niemal, jak to zwykle Gilla. Dokładnie chwilkę później wampirzyca poczuła, jak wewnątrz niej wybucha gorące nasienie markiza. Wampirzyca poczuła jak dochodzi, ale nie krzyknęła by nie skrzywdzić ghulicy. Agnese zalizała ranki i delikatnie całowała już ciało kochanki, która przez chwilę leżała niemal nie reagując. Dopiero chwilę później jakby ghulica ocknęła się, uniosła powieki oraz uśmiechnęła. Równocześnie Agnese poczuła, jak markiz wychodzi z niej, choć raczej jego malutki penis wyślizguje się. Jednak jego dłonie objęły ją w pasie przytulając od tyłu.
- To co powiecie na sypialnię, kochani? - Powiedziała, prostując się i dając się markizowi objąć.
- Bardzo chętnie. Sypialnia twoja czy moja? - spytał markiz.
- Może twoja? - Niemal wymruczała Agnese. - Chcę się do niej przyzwyczaić.
- Wobec tego ruszajmy, ale jeszcze musisz się ubrać. Sporo służby przechadza się po korytarzach
- wyjaśnił markiz.
Agnese narzuciła na siebie jedynie, suknię, którą niedawno zdjęli z niej kochankowie.
- Gotowa. - Powiedziała z uśmiechem i nim zdążyli zareagować, ruszyła na bosaka w stronę drzwi. Cóż służba markiza będzie musiała przywyknąć do ekscentrycznej pani. Wszyscy zresztą się ubrali, później wyszli. Służba mijając ich nie odzywała się trzymając spojrzenia jakoś tak, żeby omijały wesołe towarzystwo. Oni zaś poszli do sypialni markiza, która właściwie była od niedawna miejsce wspólnych zabaw, później zaś czas upływał im stanowczo zbyt szybko na igraszkach, które zawstydziłyby niejednego sybarytę.
 
Kelly jest offline