Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2018, 12:11   #156
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Rundy 5-6


Bohaterowie, gdy w końcu ujrzeli wroga, zrobili się bardziej aktywni. Wszyscy poza Karlem, który zastygł, niezdolny do ruchu. Waltera spotkało coś podobnego, ale Oleg, dzięki trafnie pod względem psychologicznym dobranej metodzie (lał go po mordzie) wyciągnął go z tego, a po chwili obaj napięli łuki i wystrzelili.
Leonora bardzo chciała coś zrobić, ale rozkojarzyła się i zapomniała o co jej chodziło. Takie roztargnienie było nieco dziwne w czasie bitwy, ale nie przejęła się tym i po prostu wróciła do Gustawa. Baron wyszedł przed szereg by gasić trawę i nawet udało mu się to częściowo osiągnąć, ale bez wsparcia nie mógł opanować całego pożaru. Rozglądał się za istotą kontrolującą nieumarłych, ale nie widział nikogo takiego.
Jak wszyscy wiedzą, niziołki są niezwykle zwinne i celnie rzucają wszelkimi przedmiotami. Bert postanowił dodać do tego "niespodziewanie daleko". Granat spadł jakieś trzydzieści metrów od niego, w gęstwie zombiaków... ale oczekiwany wybuch nie nastąpił. Przebijacz okazał się wybrakowany.
Galeb poruszał się niczym maszyna. Przeładowanie, strzał, przeładowanie, strzał. Gdy tylko zorientował się że Leo nie zasłania zombich, bez celowania wypuścił kolejne dwa bełty. Nie miał czasu by oceniać rezultat, ale tłum jaki na niego szedł pozwalał przypuszczać, że sporo pocisków trafi.
Detlef też coś wypuścił. Nie przejmując się towarzystwem damy postanowił pochwalić się legendarną pojemnością krasnoludzkich pęcherzy. Parujące kałuże... eee... cieczy przed nim miały chyba zapewnić mu ochronę przed pożarem. Albo zombimi. Z pewnością ochronią go przed cywilizowanym towarzystwem.

Zauważyli też, że z jakiegoś powodu w szeregach nadchodzących zombie jest luka, kilka wygląda, jakby się częściowo stopiło, a jedna flanka nadchodzi z opóźnieniem względem drugiej.
Zapewne spowodował to Loftus, drużynowy czarodziej, ale nie mieli pojęcia gdzie się podziewał. Na maga nadał działało bowiem zaklęcie Incognito, więc choć udało mu się także rzucić Palący Dotyk Cienia i zniszczyć kilku nieumarłych to jednak gdy w końcu dobiegł do szeregu, nikt nie zwrócił na niego uwagi i nie pogratulował sukcesu.


Runda 7

Oleg stwierdził, że walenie do ściany martwego mięsa jest bez sensu i pobiegł do Gustawa po lunetę, po czym szybko wrócił na miejsce. Otóż założył, że gupie zombie nie będą uciekać przed pożarem, a mondry szefo tak, więc go wypatrzy jak się ruszy w inny sposób niż reszta.
- Wal w drzewo! - zawołał do Waltera.
Szarpidrut nie dał się długo prosić i posłał podpaloną strzałę wprost w drzewo owinięte w nasączony olejem koc. Trafione wybuchło płomieniem wysokim na kilka metrów, rzucając wszędzie cienie. Zombiak, który przebywał najbliżej spłonął natychmiast.
Leo wsparła się na kosturze żeby lansiarsko wyglądać. Zakryta kapturem, patrzyła w ziemie. A łzy cierpiącego kapłana leciały jej z oczu gdy wyszeptała - Jest po lewej od nas.
Niestety, nikt nie miał czasu na podziwianie jej pozy cierpiącego młodego Leortera, więc w końcu spróbowała się ruszyć i gwałtownie zerwawszy się podbiegła kawałek bliżej spodziewanej pozycji "kogoś", bo przecież z pewnością wszyscy potrafią czytać jej w myślach i będą wiedzieć o co chodzi.
Kruk, który nie lubił nagłych ruchów jego "żerdzi" zakrakał z oburzeniem.
A Młoda zauważyła, że zwierzęta niepokoją się coraz bardziej i szarpią palikami, do których są przywiązane. Było to nienaturalne, nawet na bliskość wilków nie powinny reagować aż takim przerażeniem. Na szczęście tuż przed walką zostały solidnie zabezpieczone przed zerwaniem się przez niziołka, tylko temu zawdzięczali, że nie zostali stratowani przez oszalałe zwierzęta.
Bert ze spokojem przygotowywał kolejny granat, Karl nadal stał jak wryty, Gustaw porzucił gaszenie pożaru i wycofał się do linii, a Loftus wycofał się kilka metrów i wyjął latarnię. Ostatnie dwa zombie objęte jego czarem rozpuściły się w tym czasie.
Galeb kontynuował ostrzał z kuszy. Nawet nie celował, skupił się na jak najszybszym ładowaniu i posyłaniu kolejnych bełtów we wroga. W taką kupę trudno było spudłować.
Detlef rzucił przebijaczem. Perfekcyjnie przygotowany granat pomknął co prawda nieco na prawo od zamierzonego celu, ale głośny wybuch i fruwające szczątki zombie były bardzo satysfakcjonujące. Widział w ciemności na tyle dobrze by zauważyć, że kilku nieumarłych, choć pozbawione rąk czy nóg, nadal czołgają się w ich kierunku.

Zombie szły. Ostrzeliwane, obrzucane granatami, palone kwasem z cieni, podpalane olejem szły w przerażającej ciszy, wlokły się przez pożar traw i ginęły. Ale zbyt wolno. A z tyłu wciąż nadciągały kolejne. Któryś z nich musiał nadepnąć na granat rzucony wcześniej przez niziołka. Choć wtedy nie wybuchł, stopa zombie zgniotła glinianą osłonę i sprawiła że mieszanka weszła w kontakt z powietrzem. Wybuch nie był tak mocny jak przy prawidłowym użyciu, granat był wciśnięty w ziemię, ale i tak kilka zombiaków poleciało w górę. Ku zdumieniu Kulki, podniosły się i ruszyły dalej.
A najbliższe cztery dotarły w zasięg szarży. Jeden, z dwoma pociskami w ciele, palący się po spotkaniu z pożarem padł dosłownie na buty obrońców. Ale pozostała trójka zaatakowała. Trafił tylko jeden z nich. Ale za to jak!
Miecz przemknął obok tarczy, którą próbował osłonić się Baron i z łatwością przeciął skórznię, zatrzymując się dopiero na kości. Lewe ramię zapłonęło bólem. Odrobinę mocniej i Laluś zmieniłby przezwisko na Jednoręki.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 22-09-2018 o 12:47.
hen_cerbin jest offline