Niech będzie furgonetka, colonel się poświęci i nie kupi chabety
I sorki że ciut późno piszę, ale ... cóż... życie też nie do końca mnie rozpieszcza z czasem.
Colonel Henry Mc'Tavish jest oczywiście zasłużonym oficerem i weteranem wojennym niemal każdej armii tego postapokaliptycznego świata. Przynajmniej w słowach, bo gadać lubi dużo o sobie. Ile z tego jest prawdą? Prawdopodobnie nic.
Urodził się przypuszczalnie gdzieś w Teksasie sądząc po akcencie i od czasu... podróżuje. Tu dołączy do jakiejś grupy, tam coś kupi, tu sprzeda... tam coś użebra na opowieść o dzielnych chłopakach z Posterunku walczących z machiną. By w następnej wiosce zbierać na dzielnych chłopaków walczących z tyranią żołnierzy z Posterunku. Dobiera swoje opowieści/życiorysy bowiem do uszu słuchaczy.
Mc'Tavish bowiem jest tym, kim potrzebuje być w każdej osadzie. Co do dołączenia... to Colonel po prostu dołączył do grupy ( być może dołożył się do furgonetki sprzedając konia
). Henry nie jest osobą, która potrzebuje jakiś konkretnych powiązań by wkręcić się do jakiejś ekipy... wiadomo że kupie raźniej, a w uzbrojonej kupie... bezpieczniej
podróżować po bezdrożach.