Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2018, 23:09   #108
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Nieśli truposza, a Akolita zdawał się czymś zamyślony. Nie mniej, jak przechodzili przez most zwodzony odezwał się w zadumie.
- Jestem sługą Sigmara herr Borys, ale też szanuję i innych naszych bogów. Powiedz mi..., jak bliscy w Twoim życiu są bogowie naszego świętego panteonu?
- Są dla mnie ważni. Wszak to Sigmar chroni nas i oświeca nam drogę przez mrok obecnych czasów. To dzięki niemu raz, po raz Imperium opiera sie Chaosowi.
- Zaiste, dobrze mówisz. - przytaknął Abelard - Jednak nie wyglądasz mi na człowieka miecza, ani pochodni… bardziej na sługę Vereny, Pani Wiedzy. Czy dobrze me oczy widzą?
- Gdybyśmy mieli tak na to patrzeć. To tak moim talentom blisko do bogini Veryny. Jestem człekiem wykształconym w Alfdorfie. Znam się na leczeniu, ziołach i aptekarstwie. Zawodowo skupiłem się na czymś co przynosi dobry na ogół dochód i jest pewne w naszych czasach - uśmiechnął się rozglądając po kostnicy. - Jestem Balsamistą. Zajmuje się przygotowaniem ciał do pochówku, by mógł się on odbyć na odpowiednim poziomie.
Abelard pokiwał głową w zadumie i poprowadził Borysa, i ciało do drugiego o wiele większego pomieszczenia, gdzie złożyli ciało na stole noszącego ślady krwi. Starej, bardzo starej i zaschniętej.
- A jednak, leczenie żywych jest bardziej dochodowe, gdyż nie wszystkich stać na odpowiednie usługi, ale tak, robisz dobrą robotę, dobry człowieku.
Akolita spojrzał przenikliwie i oceniająco na Balsamistę.
- Czy znasz sztukę anatomii?
- Tak na studiach wykładano mi wiedzę z tego zakresu. Nauki przyswoiłem. - skinął głową Borys dość odruchowo przy wypowiadaniu tych słów.
- Zatem jesteś człowiekiem którego szukamy. - powiedział Abelard i zaczął powoli dreptać po dość dużym, skrytym w półmroku pomieszczeniu które oświetlał jedynie pojedyńczy świetlik
- Jak zapewne wiesz, spaczenie dotyka nie tylko ciało, ale i duszę. Są wśród Nas ludzie którzy wierzą, że nawet najmniejsze spaczenie umysłu odbija się głęboko w ciele mutacjami… Rozumiesz do czego dążę?
Borys spojrzał na Abelarda jakby ponownie go oceniał.
- Jestem człowiekiem prostym i praktycznym. Ponadto potrafię być dyskretny, jeśli służy to dobrej sprawie. Powiedz czego ode mnie oczekujesz Abelardzie? - Borys nie lubił podchodów. Lubił rozmawiać wprost.
- Chcielibyśmy byś z nami współpracował. - odpowiedział Akolita spoglądając stalowo na medykusa o wielu talentach… zbyt wielu na tak młody wiek - W imię Vereny i w imię wszystkich wrogów chaosu. To wielka okazja zwiększyć wiedzę o anatomii. I ja również jestem człowiekiem pisma, lecz nie oprę się przed uniesieniem miecza i pochodni jeśli taka będzie wola Sigmara…
Zaczął na nowo dreptać po pomieszczeniu w niedalekiej odległości od Balsamisty.
- Dla Ciebie, herr Borys, to doskonała okazja pogłębić wiedzę z anatomii, medycyny i ich praktyk. W swoim czasie, być może zastąpisz obecnego medykusa. Nieprawdaż?
- Każdy medyk chce być lepszy. Są jednak granice jakich nie przekroczę jako człowiek i wyznawca Sigmara. Lubię konkrety herr Abelard. Więc z jacy my? I na czym moja pomoc miałaby polegać? - Borys zadał bezpośrednie pytanie. Do tej pory Abelard mówił ogólnikami. Sam Borys był biegły w wielu sprawach więc znał ludzi którzy godzinami mogli ględzić o niczym. Abelard wydawał mu się tajemniczy i intrygującym jegomościem. Może warto było mu pomóc? Trzeba najpierw jednak ustalić szczegóły. Borys znał wielu którzy żerowali na naiwności. W imię tego czy innego boga. W imię tego czy innego wyższego celu…
Abelard zatrzymał swoje kroki w półcieniu i spojrzał na Balsamistę z pustym wyrazem w oczach.
- Na pytanie My, powinieneś już znać odpowiedź, bo jest nas niewielu którzy wypełnili by ziarno chaosu nim zdąży dojrzeć i nim zdąży wydać plon. - powiedział grobowo po czym uśmiechnął się lekko.
- Możemy wejść w cichą komitywę. W zamian za zgłębianie sekretów anatomii… wspomożesz Zakon Sigmara w znalezieniu ziarna spaczenia wśród martwych. Chciałbym jednak byś nauczał mnie w sztuce aptekarskiej, bym mógł dekokty przeciwko Zarazie przyrządzać.
Pokiwał powoli głową w zadumie.
- Poza tym, nie wchodzę w Twoją dziedzinę działalności. Poza tym, jeszcze kwestie opatrunku którzy przyrządziłeś dla mojego “oddziału” musimy omówić.
Borys wyglądał na naprawdę skołowanego. Abelard podawał się za członka jakiegoś tajemniczego zakonu. Czy jednak na pewno Sigmara? Spaczeń, sztuka aptekarska… zgłębianie tajemnic anatomii. Brzmiało jak wyznanie kultysty w uszach Borysa niż słowa sługi Sigmara.
- Zacznijmy od najprostszej kwestii. Co z tym opatrunkiem? Pomogłem w odruchu dobrej woli. Choć zwyczajowo biorę za to wynagrodzenie. - Borys nie za bardzo wiedział co Abelard chciał tu omawiać. Ale w porównaniu z resztą ten temat wydawał się najlepszy.
- Zdecyduj się dobry człowieku. Chcesz wynagrodzenie, czy nie. - odpowiedział krótko z obcą nutą w głosie Akolita.
- Oczywiście - pokiwał głową Borys - W imię dobrej relacji zdam się na dobrą wolę herr Abelarda w kwestii jego wysokości.
Akolita przez chwilę wpatrywał się w Balsamistę.
- Zatem zwyczajowa stawka dzienna. - orzekł i sięgnął do sakiewki z której dobył pięć srebrników i wręczył je medykusowi.
- Wolę działać niż ględzić. - wtrącił kiedy ten odbierał zapłatę - Będziesz z Nami współpracował, czy nie.
- Lubię konkrety niż ględzenie jak rzekłeś herr Abelard - odpowiedział Borys chowając monety do kieszeni. - Chcesz bym sprawdzał martwych pod kątem mutacji? Czy mam szukać ich przyczyny? Chcesz znaleźć fizycznie owo ziarno spaczenia? Mogę ci powiedzieć, że jestem otwarty na współpracę. Jednak każdorazowo chciałbym ustalać jej zakres i wycenę. Posiadam zbyt mało informacji by deklarować się w inny sposób. - Borys odpowiedział szczerze. Abelard oczekiwał chyba stałej deklaracji współpracy na podstawie kilku mało precyzyjnych zdań. Nie mogło się to udać w przypadku Borysa ale wątpił też by znalazł się ktokolwiek kto wszedłby w tę sprawę w ciemno.
Abelard patrzał chłodno na Balsamistę i z każdym kolejnym słowem, z każdym kolejnym zdaniem, ten chłód się pogłębiał.
- My nie nawykliśmy odpowiadać na pytania. To My je zadajemy, balsamisto. Chciwość wkradła się w Twój umysł i jeśli nadal ją będziesz pielęgnować… być może i ty zaznasz mutacji. Powinieneś być wdzięczny za to, co już wyjawiłem, ale widać się myliłem co do Ciebie. Odejdź i nie wracaj. Chyba, że zmienisz zdanie.
- Tak zrobię - odpowiedział Borys. Podszedł do wyjścia nie spuszczając z oczu dziwnego człowieka. Gdy stanął w drzwiach wyjściowych po prostu odwrócił się i rzucił do ucieczki. Miał przy sobie broń. Potrafił jej używać ale nie zamierzał ryzykować życia gdyby Abelard okazał się równie szalony w czynach co słowach. Być może istniała szansa na współpracę obu ludzi. Jednak szalone słowa i władczy ton skreśliły ją czasowo a może i bezpowrotnie.

***


Spotkali się przy lesie, niedaleko Rezydencji Geriga. Borys czekał już dłuższy czas, gdy nagle zobaczył ją… Tak, wyglądało dokładnie tak, jak ją zapamiętał. Była idealna. Mimo niemal trzydziestu lat na karku wyglądała na ledwie pełnoletnią. Wysoka, szczupła, z długimi czarnymi włosami i zielonymi oczami. Gdy tylko go ujrzał przyśpieszyła kroku, po chwili już biegła, by rzucić mu się na szyję.
Borys nie pozostał dłużny. Wyszykował się na to spotkanie. Przystrzygł wyczyścił ciuchy i zadbał by wyglądać jak najlepiej. Wybiegł jej na spotkanie gdy dziewczyna skoczyła by go objąć chwycił ją w pasie i z radością zakręcił nią wokół siebie. Następnie pocałował ją długo i namiętnie. Raz a potem drugi jakby zaraz miała zniknąć. Na koniec uśmiechnął się i rzekł
- Za tobą choćby na koniec świata. Przybyłem zgodnie z obietnicą.
- Mój ty luby - ucałowała go namiętnie.
Gdy po miłosnych uniesieniach przyszło pierwsze opamiętanie Borys przytomnie zapytał Sarę czemu rodzice tak chłodno przyjęli wieści o ich zaręczynach?
- Gdy mu rzekłam i pierścień piękny pokazałam, wściekł się. Dużo wołał, krzyczał. Mówić nie będę co, ale inne plany na mnie miał, pewnie ma - odparła Borysowi. - Tatko wojak, surowy i zdyscyplinowany - starała się wytłumaczyć nieco podejście ojca.
- Mamy dwa wyjścia przekonać go do czego bym się skłaniał lub nie pytając o zgodę zrobić swoje. Wiesz może jakie plany ma? Czym go przekonać? - Borys cały czas tulił Sarę i uśmiechał się szczerze.
- Tatkowi sprzeciwić się tak nie mogę. On dba o mnie, całe życie. Ale przejdzie mu. Zobaczy jakiś dobry dla mnie, pozna cię. I zdanie swe zmieni. Na pewno! - jej głos był pełen nadziei.
- Może przyszedł bym do was na kolację jakaś za dzień lub dwa? Skoro teraz się ukrywamy a chcemy się pokazać z dobrej strony. To byłby dobry początek?
- Tak, myślę że tak, to dobry pomysł był by. Tak tatko by się dowiedział, żeś ty tu, a ja nic nie mówię. I jeszcze gorzej, niż lepiej by było. - przytaknęła.
- Co lubi twój ojciec i matka. Jakiś prezent może bym przyniósł. Dach nad głową muszę znaleźć znasz lepiej miasto jakie miejsce sugerujesz?
- Tatko zawsze cenił siiłę, dyscyplinę i patriotyzm. A kocha on broń palną z pewnością - odparła. - Pod czarnym orłem i w pierwszej chwili na myśl przychodzi. Taka gospoda.
- Na broń palną mnie nie stać… jeszcze. Może jakiś dobry trunek ceni? Wino a może gorzałkę? Jakiś drobiazg dla twojej matki i tobie wręczę prezent. Wolałbym dziś ale oficjalnym trzeba być. - pocałował ją ponownie.
- Gdybyś wiedziała coś o pracy jakiejś. - wskazał na torbę chirurga.
- Ranni, chorzy, zielarz i aptekarz. Nim przyjechałem nauki dokończyłem. Zająć mi się czymś będzie trzeba. By z czasem zarobić na nasze godne życie. Skromne i cichsze od wichrów Alfdorfu ale wspólne.
- Tatko mocnego nie pija. Uważa, że nie można czujności tracić, a ją nietrzeźwość odbiera - wytłumaczyła Borysowi. - Brat mój wczoraj na stróża się najął na przykład, by coś dorobić. Ale to pewnie niebezpieczne. Tyle, że o niczym innym nie słyszałam. Doktor asystenta już ma. Apteką i zielarstwem, jak ci pisałam, ja z matulą się zajmujemy. Matula wie, że pomoc nam niepotrzebna - zasmuciła się nieco.
- Jestem uzdolnionym aptekarzem możemy robić mikstury lecznicze, leki i napary na sprzedaż. Za takie rzeczy dobrze płacą. Do innych miast je sprzedać możemy. Kupcy ciągle krążą. Ludzi utalentowanych mało. Jak kobiety po radę przyjdą zawsze możesz polecić im mnie. Zamiast miejscowego doktora. Na tych stróżów wiesz gdzie trzeba się zgłosić? - zarobić muszę na naszą przyszłość.
- Powiem matuli, zapytam jej, czy na taką pomoc, rozszerzenie naszej pracy zgodzi się. Zapytam - przytaknęła Sara. - A brat u łowcy Krankela był się nająć. W wiosce sąsiedniej.
Borys zastanawiał się czy to byli ludzie których dziś w nocy minął i wspomógł?
- Dziękuję. Postaram się pokazać z dobrej strony przed twoim bratem. Ustalmy też termin następnego spotkania. Może trochę dłuższego? Spacer jakiś, posiłek wspólny. - łatwo było wyczytać w oczach Borysa, że chodzi mu o więcej niż wspólny posiłek.
- Oczywiście. Jutrzejszym popołudniem może? Opowiesz mi wszystko... co porabiałeś ostatnimi czasu. Pokażesz mi może gdzie się tu zatrzymałeś - uśmiechnęła się do Borysa.
- Dziś pod orłem. Popytaj jednak czy jakiś znajomy twój lub sąsiad lokatora by nie przyjął. Trochę by zarobił a ja miałbym rozsądny nocleg. Kto w mieście za pochówki odpowiada?
- Oczywiście, popytam. A pochówki czyni Borys Hippler. On też w tej wsi, gdzie łowca, normalnie mieszka - odparła.
Para spędziła że sobą jeszcze półdzwonu ciesząc się sobą nawzajem. Następnie umówieni na dzień następny, choć niechętnie rozeszli się. Borys skierował się do grabarza.

***


Hipplera nie było obecnie na cmentarzu, więc musiał udać się do sąsiadującej wsi, w której to grabarz mieszkał. Jako, że wioska była niewielka bez problemu go odnalazł. Mężczyzna przed trzydziestką, o przeciętnej budowie ciała, pracował właśnie w polu. Miał krótkie, czarne włosy i ospowatą cerę.
-Witam gospodarzu. Znajdziecie chwilę na rozmowę. - powiedział Borys jednocześnie wyciągając bukłak z wodą i upijając solidny łyk. W końcu do sąsiedniej wsi był spory kawałek.
- Nie! Za gadanie nie wyżyję - burknął chłop nie podnosząc nawet oczu na Borysa.
- Ja właśnie w tej sprawie Panie. Balsamistą jestem wprawnym nauki w samym Alfdorfie pobierałem. Usługi takie drogie, możemy razem zarobić. Wyszukuje w drogę do Sigmara niczym na bal do imperatora!
- Panie, nie wiem co pan pleciesz. Ile bym zarobił i co zrobić mam? - chłop był bezpośredni.
- Grabarzem jesteście tak? Ja Balsamistą. Szykuję do pochówków. Jak kto umrze proponujcie rodzinie usługi moje. Oddam uczciwą część. Palcem kiwnąć ledwie musicie a w zasadzie językiem. Każdy kto bliskiego do Sigmara wyprawia godnie to powinien czynić. Tak by rodzina go widziała wyszykowanego i jak za życia. Tu wiecie choroba wyniszcza. Człowiek capi jak zemrze, czasem jakiś wypadek go uszkodzi. Ja zaradzam na wszystko. Pachnie ładnie na ostatnim pożegnaniu nawet jak mu się za życie nie zdarzało. Godnie wyszykowany i poskładany. Prestiż i łatwiej wtedy znieść ludziom takie pożegnanie. - Borys wiedział, że niejedna rodzina chciała się pokazać jak ludzie patrzyli. Co ludzie powiedzą gdy cała wieś lub miasteczko patrzy liczyło się nieraz najbardziej.
- Za trupa takiego ile dostanę? - zapytał bez ogródek. - I wy, ile za to chcecie od ludzi brać? - dopytał po chwili, co świadczyło o tym, że nie przekreśla tematu.
- Z ludźmi to indywidualnie. Zależy jaka robota i dla kogo. Sam wiesz tym, co mają głębokie kieszenie więcej się ceni i bierze. Tak samo różnie trza się napracować. Co dziesiąta moneta dla Ciebie.
- Zgodzić się mogę. Ino dwie z dziesięciu - spojrzał na Borysa.
- Półtorej - Borys wyciągnął rękę by ubić interes. - Jak coś się trafi daj znać do karczmy “Pod Czarnym Orłem” Tam się zatrzymałem.
- Ta - odparł wyciągając rękę do Borysa, po czym wrócił do swej pracy.
- Szukaj Borysa Bogdanova. Do zobaczenia panie Hippler. - Borys następnie udał się w las by poszukać nieco ziół. Chciał się skupić na tych przydatnych w leczeniu. Po długich poszukiwaniach znalazł rośliny które miały nieco inne bardziej rozrywkowe przeznaczenie. Nie znał jednak miasta, więc przyjdzie mu je wykorzystać z czasem. Wrócił w stronę “Czarnego Orła” po drodze na słupie dał ogłoszenie. “ Leczenie chorób i urazów. Interesuje mnie tylko wasze zdrowie. Nie zadaje głupich pytań. Pytajcie o Borysa Bogdanova w karczmie pod Czarnym Orłem. “. Następne ogłoszenie dał pisząc. “ Aptekarz i zielarz znawca wielu nauk zapewni rozrywkowe zioła prosto ze stolicy. Idealne do zabawy, prosto z wielkiego świata! Pytajcie o Borysa Bogdanova w karczmie pod Czarnym Orłem. “ Sam Borys uważnie czytał ogłoszenia ze słupa. Nie znalazł tam jednak niczego ciekawego pod swoje umiejętności. Zdecydował się zatem na nocne stróżowanie. Stawka dwóch złotych koron za noc była więcej niż godna. Skierował swoje kroki do gospody. Chciał się tam zameldować i spróbować wynegocjować jakąś zniżkę. Karczmarze i karczmarki wiedzieli sporo. Może uda mu się znaleźć rynek zbytu dla swoich ziółek.

***


W gospodzie przywitała go barmanka Annalise Hoffer. Kobieta miała jasne, długie włosy i niebieskie oczy. Nie była ubrana wyzywająco, ale Borys od razu zwrócił uwagę na jej chód. Poruszała się w taki sposób, że przez dłuższą chwilę nie mógł oderwać od niej oczu.

-Witaj Pani. - wykrztusił po dłuższej chwili Borys. Słabość do kobiet była jedną z przywar Bogdanova. - Znalazł by się pokój i strawa dla strudzonego wędrowca z Alfdorfu? - stwierdził, że nie zaszkodzi wspomnieć skąd przybywa. Kobietom z reguły imponowali ludzie z wielkiego świata.
- Jak to w gospodzie, panie. I pokój, i strawa. Wszystkiego ci u nas pod dostatkiem – odparła barmanka.
Borys się uśmiechnął. Miał białe i równe zęby co było prawdziwą rzadkością w starym świecie. Ten uśmiech był swoistą odpowiedzią na ruchy barmanki. Gestem niby bez znaczenia, bez podtekstów a przyciągającym wzrok.
- To świetnie. Gdybym chciał tu zostać na dłużej powiedzmy miesiąc. Na jaką cenę mogę liczyć. Za ładny pokój, dobre, jedzenie i znakomitą w co nie wątpię obsługę?
- Za cały miesiąc cenę możemy znacznie zniżyć panie. Cztery i pół korony policzyć możemy - uśmiechnęła się do mężczyzny spoglądając na niego z uwagą. - Pięć i pół z wyżywieniem. A znakomita obsługa w gratisie - na twarzy ponownie zagościł szczery uśmiech.
- Nie mogę zatem odmówić prawda? - zaśmiał się Borys. - Zatem zgoda. Pokój na parterze by się znalazł? - Bogdanov starał się być praktyczny. Liczył w przyszłości na nocne i dyskretne wizyty.
- Oczywiście, na parterze będą. Tam jest wejście do nich - wskazała ręką - klucze po posiłku przekażę.
- W takim razie poczekam na gorące danie. Niech mi pani powie gdybym jakiś grzebyczek ładny dla panny chciał kupić. Kto tu ładnymi bibelotami handluje? Elfiej roboty albo chociaż artysty uzdolnionego.
- Przy przystani są kramy, tam na pewno coś znajdziecie. A no i sklep jeszcze macie prowadzony przez Diesedorfówny. - odpowiedziała.
- Dziękuję za pomoc. Zjem obejrzę pokój i się do nich udam. - na końcu położył srebrnika napiwku.
- Tylko wiecie teraz to już zamknięte. - uzupełniła barmanka biorąc monetę.
- W takim razie dokończę strawę. Umyję się po długiej drodze i odpocznę chwilę. W nocy czeka mnie praca. - zakończył rozmowę Borys. Pierwszy dzień jego pobytu okazał się pracowity.
 
Icarius jest offline