| Elena w milczeniu zniosła babcine przytulasy. Nie miała wielkiej ochoty na kontakt z półdzikuską, ale nie chciała jej także zrobić przykrości, a zresztą, jaką miała alternatywę? Jak dobrze, że choć całusy sobie darowała – pomyślała na granicy irytacji.
To, co nastąpiło potem było coraz bardziej komiczne. Gruba babcia zaczęła wołać swoje ptaszęta, które świergotały radośnie do spółki z ich treserką. Wyglądało to jakby Elena znalazła się w jakimś wodnym parku rozrywki i obserwowała występ delfinów, które w zamian za tuńczyki i sardynki wykonywały akrobacje w wodzie, ku uciesze widowni. Problem w tym, że widownię stanowiła ona sama, a cała sytuacja zaczynała powolutku być surrealistyczna.
Musiała jednak przyznać, że wróble były dobrze wytresowana, karmienie ich krwią zwiększyło ich inteligencję, co w połączeniu z „czarującą” osobowością Krwawej Wróblicy było wręcz komiczne.
Elena musiała jednak przyznać, że wróble z piekła rodem mogły mieć swoje zalety, niezależnie od tego, jak komicznie wyglądały. Zgodziła się w duchu z Krwawą Wróblicą, choć bez fascynacji, którą charakteryzowała się Grażyna. Zamiast tego, jej chłodny, naukowy umysł zaczął rozmyślać o wróblach w kategoriach posłańców, ewentualnych obrońców i być może szpiegów – choć ciężko było jej powiedzieć, jak mogłyby przekazywać to, co podsłuchały.
Elena milczała dalej – miała wrażenie, że w kontaktach z szaloną wampirzycą było to najstosowniejsze wyjście – gdy kobieta zaczęła opisywać co zrobi z czaszką psa i jak jej „zwierzątka” się nim „bawiły”. Zanotowała w głowie, iż Wróblica ma tendencje sadystyczne, niską wrażliwość i być może jest narcyzem lyb socjopatą – co by pasowało, patrząc na podręcznikowy przykład, jakim był Trump, ale była patologiem, a nie psychiatrą i nie zajmowała się zawodowo diagnozą i leczeniem takich przypadków. W sumie szkoda, mogłoby się to jej teraz przydać. Póki co miała wariatkę po swojej stronie – a w każdym razie nie była jej wrogiem – ale kto wie, jak ich relacje się rozwiną w przyszłości?
Na słowa kobiety o chronieniu Zielonej Arkadii kiwnęła głową, nie odrywając wzroku od wampirzycy i nie mrugając. Rozumiała powagę sytuacji. Była wampirem, a nie magiem, sporo jednak o nich słyszała i miała o nich nieco informacji od swoich mocodawców, tych śmiertelnych jak i nieśmiertelnych, a poza tym, wampiry miały nieco swojej własnej magii. Była gotowa zapłacić cenę, której Wróblica od niej oczekiwała. Coś za coś, a podejrzewała, że raz podpisanego kontraktu nie da się już zmienić.
Uśmiechnęła się w duchu. Moc nie była tym, czego oczekiwała po zakończeniu działań, ale stara wampirzyca o tym nie wiedziała. Nie miała zamiaru wyprowadzać jej z błędu, traktując jej niewiedzę jako swoją kartę przetargową.
Dopiero po jakimś czasie lekarka zdała sobie sprawę z tego, że jest obserwowana. Kiwnęła głową mężczyźnie, którego Wróblica określiła jako „Mareczka”. Zignorowała tekst o jego życiu erotycznym – miała ochotę zachichotać, ale była silniejsza – i podeszła do mężczyzny.
- Marek, tak? - spytała – Nazywam się Elena, jestem wampirem i patologiem sądowym. Miło poznać – wyciągnęła rękę na przywitanie, tym razem mając nadzieję, że to jej dłoń zostanie uściśnięta, a nie ona sama… choć opary absurdu w których była obecnie spowita sprawiły, że nawet przytulas by jej nie zaskoczył. |