Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2018, 19:40   #18
Jessica Hyde
 
Jessica Hyde's Avatar
 
Reputacja: 1 Jessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputację

Gorthak spojrzał na Shillen z gniewnym błyskiem w oku, stając między nią o jeńcem. Przypomniało mu się co słyszał o drowach.
- Lubisz dręczyć tych co nie mogą się bronić? On dzielnie walczył, zasługuje na szacunek jak każdy wojownik. Najpierw ja z nim porozmawiam.
Łowczyni splunęła w kierunku jeńca.
- Ciekawe czy on okazałby ci ten sam szacunek gdybyśmy przegrali - syknęła. - Jak myślisz po co stali przy tym moście? żeby napadać i mordować przejezdnych. To jest ścierwo, nie wojownik. Ale proszę rozmawiaj z nim, ciekawe czy będzie grzecznie mówił dlatego, że traktujesz go z szacunkiem.
- No, może i napadali, choć nie wiemy wszystkiego. W sumie to my na nich napadliśmy. Co mu możemy dać jak nam powie co wie? Puścimy go z życiem? - Gorthak wydawał się nieprzekonany, choć widać było że słowa drowki urochomiły w jego głowie jakieś procesy myślowe.
- Miłosiernie skrócę mu męki, Gorthaku. Przykro mi, ale nie zostawię orkowego wojownika samego na odludziu w pobliżu uczęszczanego traktu. - Hassan wzruszył ramionami. - Szacunek to jedno, potrzeba to drugie. Albo jeśli chcesz, by umarł honorowo, daj mu żelazo i skończ z nim sam, ale efekt musi być ten sam.
- Dobrze, możemy tak zrobić. - Gladiator nachylił się nad orkiem.
- Najpierw go przesłuchamy. Jak nie będzie chciał mówić, to nie mam zamiaru się hamować. Jeśli powie co wie bez żadnego sprzeciwu, proszę bardzo. Rób z nim co chcesz. - Elfka prychnęła w kierunku pół-orczego wojownikaj.
- Nieźle walczyłeś, ale trafiliście na lepszych. Jestem Gorthak i bardzo niewielu mi dostoi. Co robiliście na tym trakcie? - Barbarzyńca zaczął przesłuchanie.

Drowka uświadamiając sobie, że Hassan także raczej nie pozwoli jej “przesłuchać" orka jej metodami, uznała że pójdzie za Lieselotte zobaczyć jak radzą sobie pozostali w przeszukiwaniu namiotów.
Awen przez dłuższą chwilę przyglądała się z uwagą Hassanowi i Gorthakowi. Niewątpliwie to właśnie oni najbardziej ucierpieli podczas walki.
- Wiem, że dzielni wojownicy nie czują bólu i są zdolni do łamania swoich granic ale zanim zaczniemy przesłuchanie pozwólcie że ulecze wasze rany - odparła ze współczuciem kapłanka. Po czym zasugerowała – Martwy jeniec również na nic się nam nie przyda.
Po rzuceniu czaru leczącego zwróciła się ponownie do towarzyszy - Teraz możemy przeprowadzić z naszym nowym znajomym ciekawą rozmowę, bo chyba nie macie zamiaru wykluczyć mnie z przesłuchania? – spojrzała pytająco na Hassana.
Wojownik uśmiechnął się do Awen - Skądże znowu. Pytajcie śmiało, ja chcę tylko zadbać o jego prawdomówność - potrząsnął rękojeścią glewii - Choć może to być niezbyt przyjemny widok dla kobiety, jak trzeba będzie go torturować ale cóż… - wzruszył ramionami i czekał spokojnie aż Gorthak i Awen rozpoczną przesłuchanie.
Lecznicze zaklęcie szybko zasklepiło rany wojowników, w tym orczego wodza, który budząc się zaczął głośno kaszleć krwią. Przez chwilę próbował szarpać się z liną, jednak mocny węzeł ani trochę się nie poluzował.
- Tchórze. Zaatakowaliście nas z ukrycia jak obślizgłe gady. - rzekł wpatrując się w półorka przekrwionymi oczyma.
Gotrhak warknął gniewnie, słowa jeńca trafiły w jego czułą nutę. Wbił topór w ziemię aż się zakurzyło.
- W pojedynku też nie dałbyś mi rady, jak chcesz możemy się przekonać. Ale przyznaj że czailiście się tu by grabić podróżnych, pewnie jakbyśmy was nie zauważyli, to sami wpadlibyśmy w zasadzkę!
Awen spojrzała chłodno na wodza orków. "Dumny” - pomyślała. Jednak jego zaciśnięte usta świadczyły o tym, że z trudnością tłumił w sobie strach.
- Powiesz nam wszystko co chcemy wiedzieć - odparła zdecydowanie kapłanka, po czym nachyliła się nad wodzem i wyszeptała" - Wiesz, że zginiesz prawda? Mogę ci pomóc umrzeć śmiercią honorową, godną prawdziwego wojownika, musisz tylko współpracować.
- A co ty wiesz o tym jak umiera wojownik, księżniczko? - zapytał butnie wódz. Ostatnie słowo wypowiedział w orczym. Zdając sobie sprawę ze swojej sytuacji spuścił jednak wzrok i kontynuował mniej hardym tonem. - Nie szykowaliśmy żadnej zasadzki. Kiedy tutaj dotarliśmy, most był zniszczony. Naprawiliśmy go i pobieraliśmy myto za przejazd.
- U wojownika odwaga jest wrodzoną cechą często sprzężoną z poczuciem honoru. A ty masz w sobie tyle odwagi, żeby umrzeć z godnością królewiczu? - odparła kąśliwie Awen, po czym zapytała już spokojniejszym głosem - Czy podejrzewasz kto mógł zniszczyć most i w jakim celu?
Ork wzruszył jedynie ramionami, choć znajomość orczego u ludzkiej kobiety wyraźnie go zaskoczyła.
- Nie wiem. Na moje oko to pewnie jakiś głupiec wiózł coś ciężkiego. - Jeniec przez chwilę patrzył wam w oczy jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, po czym znów zawiesił spojrzenie na toporze Gorthaka wybąkując - jak puścicie mnie wolno powiem wam coś, co może wam kiedyś uratować skórę w tej przeklętej puszczy.
- W końcu powiedziałeś coś interesującego - odparła kapłanka po czym skierowała wzrok w kierunku Gorthaka i Hassana - Co o tym myślicie panowie?
- W sumie nic nam nie zrobił, więc mój topór nie żąda jego krwi - odparł Gorthak, drapiąc się po głowie.
- Czyli nie zabijaliście podróżnych z zaskoczenia… Powiedz jeszcze czy ktoś was tu przysłał, czy sami sobie byliście panami - zadał jeszcze jedno pytanie.
- Jakbym chciał napadać z zaskoczenia, to nie obozowalibyśmy tak blisko mostu. - żachnął się ork, po czym splunął w mech mieszaniną śliny i krwi. - Nikt nas nie przysłał. Uciekliśmy z cytadeli Orcswert. To kilkanaście mil na północ stąd.
- Przed czym uciekaliście, co jest w tej cytadeli? - kontynuował pytania pół-ork.
- Ha! - zaśmiał się ponuro jeniec - tchórzliwy wódz, który każdego ma za zdrajcę.
- Wspomniałeś, że jesteś w stanie nam pomóc przetrwać w tej puszczy w zamian za uwolnienie. Jeżeli faktycznie jesteś w posiadaniu takich informacji, to chętnie cię wysłuchamy - wtrąciła z ulgą kapłanka, jakby podświadomie czekała na jego próby ratowania życia.
- Coś wydaje się hardy ten jeniec, pani Awen. Może przyciąć mu...eee...końcówkę? - uśmiechnął się lekko do kapłanki jednocześnie zaciskając ręce na rękojeści glewii wycelowanej w słabe miejsce orka.
- Wysłuchajmy najpierw co ma do powiedzenia, każda informacja o tym przeklętym miejscu może być dla nas bezcenna - odparła kapłanka.
- Jak dla mnie próbuje robić z siebie ofiarę. Taki z niego honorowy wojownik jak ze mnie czarodziej. Rabuś zwykły i tyle. A jak nie mogli zapłacić myta to co? Do gara, wielki wojowniku? - Hassan wiedział, co orkowie robili z podróżnymi i jakoś opowieść orka nie kleiła się wojownikowi zupełnie.
- Również nie do końca wierzę w jego tłumaczenia - odpowiedziała Awen, po czym dodała kierując swój wzrok na glewię - biorąc pod uwagę obecną sytuację, to on ma więcej do stracenia niż my.
- Nie zamierzamy go chyba puścić wolno? - zdziwił się wojownik - mogę mu dać żołnierską śmierć, bez męczarni - zaproponował Hassan, cofając glewię i dotykając rękojeści miecza*
-Ta decyzja nie należy tylko do nas - zasugerowała Awen. -Wiele zależy od tego co ma nam do zaoferowania wódz i od zdania pozostałych, w końcu jesteśmy drużyną - podkreśliła kapłanka.

Orkowy wódz skulił się nieznacznie patrząc nerwowo na przesłuchujących. Głównie spoglądał na Gorthaka i Awen licząc wyraźnie na ich przychylność.
- Mam trochę złota i magię, która uczyni was niepokonanymi. Schowałem dobrze. - zaczął, choć w jego głosie słychać było rosnącą desperację. - Wymieńmy się. Dam wam to za moje życie.
Awen doskonale zdawała sobie sprawę, że czas nagli i muszą szybko działać. Choć w dalszym ciągu nie wierzyła do końca słowom wodza to jednak nie mogła podjąć samodzielnej decyzji dotyczącej jego losu.
-Trzeba przekazać pozostałym jego propozycje i wspólnie zadecydować – zwróciła się do wojowników.
- Proste pytanie pani Awen. Wierzysz mu? - Hassan odrzucił glewię daleko poza zasięg orka, gładkim ruchem wyciągnął miecz, który zasyczał wydobywany z pochwy, następnie stanął za jeńcem i oparł sztych miecza na zagłębieniu w obojczyku orkowego szefa, zamierzając jednym ruchem wbić miecz głęboko od góry, prosto w serce. Hassan spokojnie stał i czekał jedynie na słowa kapłanki.

Pół-ork po sekundzie wahania wyciągnął topór i stanął pomiędzy Hassanem a jeńcem, gotów do zablokowania jego ostrza.
- Jeżeli odda nam skarb po co mamy go zabijac? Bo jest orkiem?! Człowieka pewnie byś puścił, co? - Warknął z irytacją.
- Nie. Zabiłbym człowieka, elfa, krasnoluda, orka...każdego bandytę który zasadził się na tym trakcie. Może wcześniej nie miał powodu, aby nas zaatakować. Na pewno bilibyśmy się z nim, bo pewnie myta nie chcielibyśmy mu oddać. Może ma złoto, a może tylko kłamie. A jeśli ma...to na pewno zdobył je legalnie, prawda? - Hassan popatrzył na barbarzyńcę - zakończ mu cierpienia i przestań o tym myśleć. Możesz go też puścić wolno, ale mając powód, najpewniej zechce się zemścić. No i zbierze kolejną bandę i znów będzie łupił podróżnych. Co prawda...to nie nasz las, i nie nasza sprawa - wzruszył ramionami wojownik i schował miecz - tylko jak go będziesz uwalniał, albo tracił, to mi liny nie zniszcz.

- To może zróbmy tak, jak nas zaprowadzi do tego złota i okaże się że mówi prawdę, to go puścimy z życiem? Albo pozwolę mu się ze mną pojedynkować. - Gorthak nie chciał tak łatwo dać za wygraną.
- Rób co uważasz za słuszne, jeśli czujesz jakąś więź z tym wojownikiem, Gorthak - odparł spokojnie Hassan - dla mnie może zawisnąć, być rwany końmi, może wylądować na palu. Raczej nie chce mi się mu wierzyć, bo sądzę, że desperacko próbuje kupić sobie nieco czasu. Pojedynkuj się, jeśli chcesz i jeśli to u was takie honorowe rozwiązanie. Ale jeśli już chce kupić sobie życie… - Hassan spojrzał znów w oczy jeńca. - Zapytaj czy daleko trzeba iść po te skarby - poradził i odszedł zostawiając barbarzyńcy jeńca.


Wódz orków odprowadził wzrokiem wojownika, po czym skinął do Gorthaka w wyrazie wdzięczności.
- Dziękuję - rzekł w orczym - skarb jest niedaleko. Pięć stóp od ogniska w stronę mostu, zakopany pod ziemią. Wskażę wam dokładne miejsce, jeżeli pomożecie mi wstać.
- Zaprowadź nas w to miejsce gdzie ukryliście skarb - Awen pomogła mu wstać podtrzymując go za ramię - Wówczas my również dotrzymamy danego ci słowa.

Pod liśćmi ziemia rzeczywiście okazała się spulchniona, a wykopanie niedużej skrzynki nie zajęło wam wiele czasu. Kiedy ją otworzyliście, wasze spojrzenie natychmiast przykuły dwie butelki, i spora garść złotych monet.
- Orczy bimber - skomentował wódz - w drugiej jest magia. Cherlawego kobolda potrafi zmienić w wielką bestię. Jak już nic wam nie zostanie do obrony, to uratuje wam życie.
Zgodnie z daną obietnicą, kapłanka rozwiązała orka, który pośpiesznie ruszył biegiem w las nie oglądając się za siebie.
 
Jessica Hyde jest offline