Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2018, 20:04   #21
Jessica Hyde
 
Jessica Hyde's Avatar
 
Reputacja: 1 Jessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputacjęJessica Hyde ma wspaniałą reputację
Do wozu podjechała także Nightmare z ujeżdżającą ją Shillen i siedzącą bokiem za nią Lieselotte, z nogami spuszczonymi z prawej strony konia.
- Ale wy się powozicie, Hassanie - zagadnęła nekromantka. - Który to już koń dzisiaj?
- Taki sam koniarz, jak babiarz - zażartowała drowka, na co Lieselotte odpowiedziała jej delikatnym kopniakiem w łydkę, starając się to ukryć pod falbanami sukni. - Auć! Czego mnie kopiesz? Chcesz iść pieszo? - rzuciła w kierunku nekromantki, po czym zwróciła się w kierunku wojownika. - Skoro Karmazyn jest w tej chwili wolny, to mogliśmy na niego część rzeczy przełożyć.
- Wybacz! To niechcący… - powiedziała Lieselotte, na twarzy której zaczynały występować różowe rumieńce.
- Myślałem, że Allayn weźmie Karmazyna. Chyba nie ma potrzeby męczyć półelfa spacerem? Saxa jest ranna…
- To Tylko Draśnięcie! - rozległ się krzyk z wozy stłumiony przez jego ściany.

Wojownik spojrzał w górę jakby mówił “Dajcie mi siłę, bogowie” i pokręcił głową.
- Ta, tak se mów kaleko. Oszczędzaj tą nogę, bo kulawa się do niczego nie przydasz! - rzuciła elfka. “No i nie potańczysz na stole”, zaśmiała się w duchu. - Mówisz, że ku… Allayn miałby jechać na Karmazynie? - spytała.
- Właściwie, to twój koń - wzruszył ramionami wojownik - ale to się nazywa... organizowanie taboru. Taak, to dobre określenie. - Zaśmiał się.
- Ależ ja nie mam z tym żadnego problemu… - odparła elfka. - Tylko, że ja nie wiem, czy on sobie z Karmazynem poradzi. Nie każdy ma rękę do zwierząt, a Karmazyn bywa kapryśny. - “Kto wie może zobaczymy latającego pół-elfa”, pomyślała z szyderczym uśmieszkiem wyobrażając to sobie.
"Pewnie ma charakterek właścicielki", pomyślał Allayn, po czym ruszył w stronę wspomnianego konia.
- Shillen, tam na przedzie czeka na ciebie robota zdaje się - zasugerował, uśmiechając się do elfki, Hassan. - Trzeba by wrogów wypatrywać albo czego jeszcze gorszego…
- Wyganiacie mnie? Oj nieładnie. - Drowka zażartowała. - Dobra, Lieska, jedziemy szukać kłopotów - powiedziała i ruszyła trochę przez wóz. Magini zdążyło się jeszcze wyrwać ciche “ale...!”, lecz nie zdążyła wyrazić dalszego sprzeciwu, zanim elfka pospieszyła konia.
- “Ale” co? - spytała zaciekawiona Shillen, kiedy zwolniła konia kilka metrów przed resztą towarzyszy.
Lieselotte westchnęła tylko:
- Już nieważne.
Hassan pokręcił delikatnie głową i ponownie podał rękę kapłance.
- To co to za sprawa, pani Awen?
- Już pewnie podczas eskorty zastanawiał się pan, dlaczego zgodziłam się pracować dla Hadriana - rozpoczęła Awen. - Mimo iż nie pochwalam jego drogi życiowej to był on….jest jedyną osobą która może mi pomóc. Pan Melendrez zobowiązał się pomóc mi w odnalezieniu pewnego przedmiotu który ma dla mnie ogromną wartość. Dopóki go nie odnajdę cała moja rodzina jest w niebezpieczeństwie. Jestem gotowa go odnaleźć nawet za cenę swojego życia. Teraz żeby odzyskać ten przedmiot potrzebuję pomocy Melendreza lub bardziej wpływowych osób. Czy był pan kiedyś w sytuacji, w której tyle zależało od pana poczynań? - zapytała kaplanka.
- Właściwie...tylko jeśli idzie w wojnę, Pani. Dowodziłem już ludźmi i od moich rozkazów zależał ich los. Niby proste, ale jak się tak do tego podchodzi, to każde nieopatrznie powiedziane słowo mogło ich wysłać do otchłani. Lub dać zwycięstwo - Hassan pokiwał głową ze zrozumieniem - w Pani przypadku chyba nie trzeba byłoby ryzykować aż tak. Ci, co porwali Melendreza i tak mają nas w garści, a to, na co nie można wpłynąć nie powinno aż tak mocno nad nami ciążyć. Tak sądzę - wojownik popatrzył na Awen - Co zrobisz Pani, jak Melendrez zginie?
Kapłanka spuściła wzrok, po czym westchnęła zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Wtedy pozostanie mi szukać pomocy u zwierzchników Melendreza. - Myśli pan, że mam szansę na znalezienie żywego Hadriana?
- Oczywiście. Obstawiam, że gdzieś zapił i… ekhm… - chrząknął wojownik - no się zagubił po prostu i gdzieś się niebawem znajdzie. No, chyba, że rzeczywiście go porwali. W każdym razie dla mnie to pewien rodzaj zabawy, niż interesu. Lubię tego hultaja i go znajdę. Jeśli ktoś zrobił mu krzywdę… - wojownik zniżył głos - obwieszę girlandami z ich flaków okoliczne drzewa… - warknął Hassan po czym się opanował - O, wybacz...nie powinienem.
- Mam nadzieję, że żyje… ale jeżeli okaże się że faktycznie zaszył się gdzieś w tawernie, to będę pierwszą osobą przez którą pożałuje że nie został porwany. - Kąciki ust Awen podniosły się choć w uśmiechu była wyraźnie widoczna nuta zaciętości.

Hassan patrzył z zaciekawieniem na reakcję Awen.
- Czy wy… - Hassan nie wiedział jak zadać pytanie i nieco się zafrapował.
- Chce pan wiedzieć czy jest dla mnie kimś ważnym? - zapytała kapłanka.
- Cóż…to chyba nie moja sprawa - Wojownik dodał usprawiedliwiająco - ale jeśli Cię speszyłem tym pytaniem… - Hassan miał w tej chwili bardzo głupią minę.
-Czyżby poczuł się pan zazdrosny – zaśmiała się kapłanka po czym jej wzrok poszybował w górę. Zamyśliła się i po chwili rzekła -Praktycznie to niewiele o nim wiem i podejrzewam, że on o mnie niewiele więcej – uśmiechnęła się łagodnie. Próbując sięgnąć głębiej w pamięć kontynuowała -Jego imię pojawiało się jedynie podczas rozmów ojca z kupcami. A pan dobrze go znał? Co skłoniło pana do współpracy z Melendrezem?
- Pomógł mi kilka razy, a ja pomogłem mu w pewnej ważnej dla niego sprawie. Od tego czasu, jakoś tak...przyjaźnimy się - uśmiechnął się Hassan - po moim odejściu z orty, on dał mi pierwszy raz porządną robotę i myślę, że cóż, na razie nieźle zawodowo na tym wychodzę.Ty Pani jesteś z Miasta?
- Tak, urodziłam się w Mieście Niezwyciężonego Suwerena, jednak gdy byłam jeszcze dzieckiem moja rodzina w pośpiechu opuściła miasto zostawiając w nim cały nasz majątek. Ta decyzja wywołała lawinę fatalnych konsekwencji. Dopiero niedawno pojawiła się nadzieja w postaci Melendreza. Mimo że nadal jest dla mnie zagadką to muszę przyznać że potrafi zjednać sobie ludzi, w przeciwieństwie do mnie. Sam fakt współpracy z moim ojcem jest dla mnie wystarczającym argumentem żeby mu zaufać. A pan skąd pochodzi?

Hassan spojrzał na swoje umięśnione łapska zaciśnięte na lejcach.
- Jestem Skandykiem Pani. Moi przodkowie pewnie marzli na długich łodziach najeżdżających Viridistan. Moim rodzicom chyba się to znudziło, bo dali się złapać. Nie wiem, gdzie przyszedłem na świat, bo najpewniej była to jakaś nora rybacka albo kupiecka, ale wychowałem się w Mieście Imperatora Świata, jako niewolnik-żołnierz. - Hassan streścił swoje dzieciństwo - I....
Dalszą rozmowę przerwał krzyk z wnętrza wozu:
- Hass! Bura siksa już odjechała?
 
Jessica Hyde jest offline