Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2018, 20:24   #23
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
- Nie ma konia, na którym mogłaby jechać? - prychnęła Lieselotte do Shillen.
- Aaaa, ciebie boli, że Awen jedzie obok Hassana. - zaśmiała się elfka. - Czyżby nasza mała nekromantka czuła miętę do woja z Viridistanu? - spytała odwracając głowę do dziewczyny.
- Co? Wcale, że nie! - oburzyła się Lieselotte, choć kolor, jakiego nabrała jej twarz podważał słowa dziewczyny. - To nie… ja… nieprawda! Po prostu nie powinniśmy przeciążać Krowa. No i ten… musimy się wszyscy mieć na baczności, nie wiadomo czy nie ma tu więcej orków. O tak! - broniła się magini, choć im bardziej się starała, tym gorzej jej to wychodziło.
- Czy ty myślisz, że ja mam tylko pięćdziesiąt lat? Nie jestem głupia, dziewczyno. - odparła Shillen. - Widać, że cię do niego ciągnie i w sumie nie masz się czego wstydzić, facet jest niczego sobie. Zresztą chyba nie tylko ja tak uważam. - Elfka zaśmiała się, chcąc lekko ukłuć swym ostatnim zdaniem maginię.
- Wcale nie! - Lieselotte szła w zaparte. Bardzo podobnie jak jej osiołek tego ranka. - To znaczy tak, prawda, Hassan jest miłym i uprzejmym dżentelmenem, ale na tym się wszystko kończy! Jestem profesjonalistką i nie w głowie mi jakieś dziecinne romanse! - Magini skrzyżowała ręce na piersi, udając oburzoną, jednak po chwili złamała się i zapytała - Ale nie powiesz mu nic?
- Ale czego mam mu nie mówić? Podobno nie patrzysz na niego w ten sposób? - drążyła drowka. - Chociaż wiesz, twoja panika kiedy wyciągnęłaś mi słomę z włosów, mówi coś innego. - odwróciła głowę i spojrzała na czarodziejkę podejrzliwym wzrokiem.
- To… to nie była panika! - jaśniejąca purpurą twarz Lieselotte sprawiała, że było jej coraz goręcej, a spojrzenie drowki tylko spotęgowało to uczucie. Kropelki potu pojawiły się jej na czole - No i nie patrzę tak na niego! Nie mów mu, bo jeszcze uwierzy w te głupoty. Poza tym to w niego dzisiaj coś wstąpiło - nekromantka rozłożyła odruchowo parasolkę, by osłonić się przed słońcem, choć ledwo które promienie docierały przez gęste korony drzew.
- Wiesz, to w niego wstępuje też zawsze kiedy idzie grać w karty i Galiel siada mu na kolanach - zażartowała Shillen. - To jest facet, jakim dżentelmenem by nie był, to zawsze pozostanie facetem. Nie raz mnie skubaniec wtedy ogrywał, ale muszę go kiedyś w Trzy Smoki wyzwać, w tę karciankę choćby skały srały mnie nie ogra.
- C-co? - Magini poczuła się, jakby ją ktoś strzelił w twarz. - Galiel mu na kola… kłamiesz! Teraz chcesz mi już po prostu dokuczyć.
- Wierz mi lub nie, ale powiem ci jedno - odparła Shillen. - Może i jestem wredna, przyznaję, ale kłamać nie kłamię, zawsze mówię co myślę.
- Kłamczuch też by tak powiedział - odparła dziewczyna, jednak już zdecydowanie ciszej niż przed chwilą. Wyraźnie też posmutniała.
- Jak już mówiłam, twoja sprawa czy mi wierzysz, czy nie. A teraz już cicho, lepiej jak my usłyszymy potencjalnego wroga, niż on nas. - stwierdziła elfka.
Zgodnie z prośbą drowki, Lieselotte się już nie odezwała. Zamiast tego, przywołała swojego kruka, którego chwilę przed walką schowała do, jak to uczeni w jej kręgach zwykli mówić, “kieszeni międzywymiarowej”. Zwierzę zmaterializowało się na przedramieniu dziewczyny i spoglądało na nią wielkimi, ciekawskimi oczami.
“Leć nad nami i wypatruj zagrożeń” magini dała chowańcowi telepatyczny rozkaz, kruk wydał z siebie jeszcze przeciągłe krakanie, po czym wzbił się w powietrze i rozpoczął krążenie nad taborem.
Gdy ptak był już wysoko na niebie, Lieselotte objęła Shillen mocniej w pasie, by na pewno nie spaść z konia i swoimi zmysłami złączyła się z chowańcem.
“Eh… następnym razem ja po prostu przywiążę do siodła”, pomyślała drowka.

Allayn, który w końcu zapoznał się bliżej z Karmazynem, w towarzystwie Lua, ruszył na końcu kawalkady. Z dala od problemów, jakie dręczyły niektórych członków tej niezbyt szczęśliwie dobranej grupy.
 
BloodyMarry jest offline