Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2018, 20:27   #25
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po wyjściu Awen, Saxa po raz kolejny sięgnęła do plecaka tym razem żeby wyjąć komplet do suszonych owoców, prezent dla Galiel od wielbiciela, butelkę słodkiego owocowego wina.
Złapała korek zębami i otworzyła butelkę, przystawiła nos do szyjki oceniając trunek po zapachu. Wino miało ciężki słodki zapach, były w nim chyba daktyle i może jakieś jagody, dziewczyna pociągnęła łyk z butelki, smak podobnie jak zapach ciężki i słodki do suszonych owoców i gorzkawych orzechów byłoby w sam raz.
Złodziejka spojrzała w okno, za którym widać było oddalający się most i pozostawione truchła, a także Allyna na Karmazynie. Mimo że sam był sobie winny, że tak długo się zbierał, że Hassan sam zadecydował że pomoże Saxie, to dziewczyna miała lekkie poczucie winy, że najpierw tak maga urabiała o pomoc, a teraz trafił na koniec pochodu.
Zmieniła miejsce na łóżku i otworzyła tylne okno.
- Robisz za samotnego marudera? - zaczepiła go, wychylając się przez okno.
- Witaj, piękna pani! - Allayn podjechał bliżej. - Twój widok to niczym źródło na pustyni dla spragnionego wędrowca.
- Taaaa prawdziwa Panienka z okienka ze mnie.
- Zaśmiała się na komplement. - Musisz popracować nad szybkością, Allaynie, tak długo kazałeś na siebie czekać, że inni musieli mi pomagać - powiedziała bardziej oznajmiając fakty, przynajmniej nie dało się słyszeć wyrzutu w jej głosie.
- Myślałem, że to tak na pokaz trzymasz fason - odparł Allayn. - Żeby Shillen się ciebie nie czepiała i nie robiła głupich uwag.
- No, nawet mi się udawało zanim Hassan mi nie zaczął pomagać i cały misterny plan szlag trafił
- odpowiedziała i upiła łyk wina z butelki. - No, nie ważne przynajmniej Awen mi solidnie nogę opatrzyła. Następnym razem zamiast do ciebie pójdę od razu do niej - odgrażała się złodziejka.
- A pytałem, czy to coś poważnego... - Allayn pokręcił głową. - Na drugi raz przede mną się nie zgrywaj. Dałbym ci coś na wzmocnienie.
- Przecież powiedziałam, żebyś mi wóz prowadził, to nie była dostateczna aluzja, że nie dam rady i potrzebuje pomocy? Znasz mnie i nie wiesz, że nie byle co mnie od prowadzenia go może oderwać
- powiedziała zdziwiona złodziejka.
- Myślałem, że masz inne plany, których chwilowo nie chcesz zdradzać - przyznał się Allayn.
Saxa przewróciła oczyma w niedowierzaniu.
- Ty mnie zawsze podejrzewasz o nieczyste intencje - powiedziała smutno - a wystarczyło by trochę zaufania, ja ufam ci na tyle żeby dać ci wóz poprowadzić. A ty mi nie wierzysz jak jestem po prostu miła.
- Ależ ja ci bezgranicznie ufam
- zapewnił Allayn, równocześnie splatając palce, by dziewczyna tego nie widziała. - I wiem, że jesteś bardzo miła.
Dziewczyna popatrzyła na niego podejrzliwie, nawet nie komentując.
- Ej... Czy kiedyś nie okazałem ci zaufania? - Allayn spojrzał na nią pełnym pretensji wzrokiem.
- Nie każ mi wyliczać... - powiedziała grobowym głosem. - ...Masz ochotę? - Saxa zmieniła temat, bo jak mawiał jej ojciec “Największy szacunek innemu hochsztaplerowi, okazujesz przez nie drążenie, jak bardzo sobie nie ufacie”, za to łapiąc się framugi jedna ręką i wychylając się z okna jak najdalej mogła wystawiła mu rękę z butelką wina.
Nie o winie początkowo pomyślał Allayn, gdy zaprezentowała część swych pociągających kształtów, ale nie okazał ni odrobiny rozczarowania.
- Zapraszasz w gości? - spytał.
- Czyżbyś miał ochotę zaprezentować jak świetnie nauczyłeś się przez te lata wchodzić do sypialni dziewczyn oknem? - podpuściła go złodziejka. - Bo kazać Awen i Hassanowi się zatrzymywać i zsiadać z kozła tylko po to, żebyś mógł wpaść na wino, to trochę niekulturalnie - pouczyła go jeszcze. Pamiętała, że kiedy byli, młodzi Allayn był zbyt ułożony i miły jak inni chłopacy by nawet rozpatrywać nocne odwiedziny używając okna.
- Częściej mi się co prawda zdarzało przez okno wychodzić - odparł - ale czy w jedną, czy w drugą, to niewielka różnica. Okno z obu stron wygląda podobnie. No, przy wychodzeniu zazwyczaj dalej jest do ziemi...
- Mhmm... mhm... mhm
- przytakiwała mu, coraz bardziej rozbawiona, kiedy Allayn jak zwykle bezwiednie dla siebie zaczynał dużo gadać i mało robić.
- A więc zapraszasz, czy tylko częstujesz? Bo nieproszony nie odwiedzam samotnych panienek - zakpił.
- Jakby moje drzwi... i okna... nie stały nigdy dla ciebie otworem. - Zaśmiała się. - Z jednej strony chciałabym zobaczyć jak sobie radzisz wchodząc przez ruszający cel, i jeszcze nie gubiąc konia Shillen, a z drugiej będzie mi bardzo przykro, jeśli ci się nie powiedzie i spieprzysz się i skręcisz kark. - “Nie wspominając już jak to wytłu... A nie, jedzie na Karmazynie, to się zwali winę na elficę”.
- Czasami cel się rusza - odparł Allayn, po czym podjechał nieco do przodu, by bardziej zrównać się z oknem. Wychylił się nieco, by przyczepić wodze do wystającego kawałka domu na kółkach. Karmazyn nie wydawał się zbyt zachwycony tą operacją, ale wnet zmienił zdanie...
- Mądry konik - powiedział zaklinacz. - Zaraz będzie ci lżej, a potem dostaniesz marchewkę - obiecał, po czym poklepał Karmazyna po szyi.
Saxa, widząc że zaklinacz ma zamiar próbować akrobacji, odstawiła butelkę między poduszki zatykając ją korkiem, i czekała w oknie na wypadek gdyby Allayn potrzebował pomocnej dłoni.
Fortuna najwyraźniej sprzyjała Allaynowi, który po krótkiej chwili opuścił koński grzbiet i zaczął przechodzić przez gościnnie otwarte okno.
Karmazyn, który poczuł brak pół-elfa na swoim grzbiecie, zaczął się szarpać kołysząc wozem, do którego przypiął go pół-elf.
- Co jest do jasnej… - Wojownik czując solidne szarpnięcia w końcu ściągnął lejce zatrzymując wóz. Lejce zaplątał obok kozła następnie zeskoczył z wozu i poszedł sprawdzić, co też wjechało, czy złapało w potrzask ten zaprzęg. Ciągnęło, jakby oś się urwała i wojownik miał nadzieję, że to nie była jakaś usterka. Zerknął na tył wozu i zobaczył Allayna, który, na grzbiecie Karmazyna, usiłował odczepić wodze i równocześnie utrzymać się na tym grzbiecie.
Saxa, mimo wylądowania na framudze okna dwa razy. Raz po szarpnięciu z większym impetem a drugi raz przy zatrzymaniu wozu, teraz trochę z rozbawieniem patrzyła jak Allayn próbuje jak najszybciej odwiązać konia od wozu. Wyglądało jakby rzeczywiście starał się umknąć przed ‘ojcem lub mężem’ odwiedzanej panienki. I jakby miał w tym doświadczenie.
Hassan jedynie uśmiechnął się pod nosem i podreptał z powrotem na koło, puszczając wcześniej oko do Allayna, który odpowiedział lekkim uśmiechem.
Kiedy ruszyli dalej Saxa oparła się o framugę i z udawanym smutkiem powiedziała:
- Chyba postawiłeś na złego konia. - I upiła łyk z butelki, po czym ją zakorkowała i cofnęła się w głąb wozu by ją schować uznając, że ona już więcej nie chce a towarzystwa już mieć nie będzie.
- Taki koń, jaka właścicielka - odparł Allayn. - Zdrowiej. - Uśmiechnął się do dziewczyny.
- Może następnym razem nie daj się wrobić w dosiadanie tej chabety - uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Póki co mój wóz pozostaje niezdobyty. - Puściła mu oko i położyła się wygodnie z ranna noga na poduszkach.
- Lepiej niezdobyty, niż rozbity - odpowiedział zaklinacz. - Do zobaczenia na postoju. - Uniósł dłoń w pożegnalnym geście.
Po chwili Karmazyn wraz ze swym jeźdźcem ponownie zajęli miejsce na końcu kawalkady.
 
Kerm jest offline