Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2018, 07:22   #291
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Kobiece tajemnice, kobiece sprawunki” - jakąż siłę niosły ze sobą te niepozorne słowa. Dla tych mężczyzn, którzy chcieli widzieć w kobietach tylko piękne istoty, były one synonimem wręcz mrocznego sekretu. Większość z nich nie chciała go poznawać z obawy, że prawda roztrzaskałaby całą iluzję kobiecej nieskazitelności. Ciekawskim zaś nie wypadało pytać.
Także i Płomyczek musiał powstrzymać w sobie tą gorliwą chęć towarzyszenia swej partnerce. A bo to może musiała co jakiś czas odprawiać ponury rytuał, by zachować swą młodość? Bądź wznosiła modlitwy do Kami, by obdarzyli ją swą łaską i wieczną urodą? Oh, z pewnością nie było to nic interesującego dla młodego łowcy. Najważniejsze, że kiedy do niego wracała, to cały czas była tak cudownie zmysłowa, tak nieskazitelna i zapatrzona tylko w niego. Zatem kobiece sprawunki były warte spuszczenia jej z oczu, ne?

Wystarczyło zaledwie kilka kroków, aby Leiko zniknęła z oczu swym towarzyszom, lecz ona jeszcze przystanęła w progu. Rękaw kimona zsunął się ukazując nadgarstek, kiedy dłonią musnęła krawędź jednego ze skrzydeł szeroko rozwartych shōji. I obróciła się lekko, na tyle by móc spojrzeniem prześlizgnąć się po sylwetkach rozbawionych łowców.
Dla niewtajemniczonych było to nic nieznaczące, całkiem przypadkowe zerknięcie, w którym może co bardziej gorliwi mężczyźni mogliby się doszukiwać błysku zainteresowania z jej strony. Jednak dla kogoś zaznajomionego z intencjami kryjącymi się za tak drobnymi gestami oraz ledwo dostrzegalnymi zmianami w mimice, to przelotne skrzyżowanie się spojrzeń kryło w sobie oczywiste przesłanie.

„ Chodź ze mną, musimy porozmawiać. Chodź. „

Subtelne zaproszenie, niczym znaczące zatrzepotanie rzęs znad wachlarza. Przeznaczone tylko dla tego jednego wybranka pośród głośnych tłumów zapełniających salę gospody. To nie przystojny Czapla przyciągnął jej uwagę, ani olbrzymi Niedźwiedź o śmiechu wybijającym się ponad innymi głosami. Ani nawet dzielny Płomyczek, ku jego niewątpliwemu rozgoryczeniu.

Iye, tym razem cel Maruiken był niepozorny, skryty pomiędzy o wiele większymi charakterami i bardziej ekstrawaganckimi postaciami. W innej sytuacji być może nie zwróciłaby na niego uwagi, pozwoliłaby mu się zlać w jedno z innymi łowcami bez imion i twarzy. Jednak on w jej oczach błyszczał jasno swoimi sekretami, słodkimi kąskami czekającymi na odkrycie, a także tymi gorzkimi, których nie mogło zabraknąć pomiędzy dwojgiem osób o ich profesji. O ich przeszłości. W tym momencie skromnie wyglądający Yashamaru był dla niej najbardziej interesującym mężczyzną w całej gospodzie. Może w całej Shimodzie.

Przetańcowała palcami o shōji, nim ze szmerem kimona zniknęła za jedną z papierowych ścian. Nieśpiesznym krokiem kierowała się w stronę wyjścia z budynku i zatonięciu w mroku nocy.

I przyszło jej czekać pośród panujących ciemności dość długo. Jednak cierpliwie kryła w cieniu zrujnowanego budynku, czekając na Yashamaru. Wiedziała wszak że za szybko nie wyjdzie. Poczeka, napije się nieco i ruszy… gdy uzna, że nikt nie będzie mógł powiązać jego wyjścia z nią.
Nagle w polu widzenia łowczyni pojawiła się znajoma sylwetka. “Kusaru” szedł powoli i nonszalancko. Nie próbował się ukrywać, ale też i nie szukał Leiko, wychodząc ze słusznego założenia, że ona sama go znajdzie.

Stuk. Stuk. Stuk, stuk, stuk.

Co luźniejsze fragmenty gruzu rozsypały się po ziemi, swymi stuknięciami zdradzając czającego się w ciemnościach intruza. Został wprawiony w ruch nogami Leiko, po tym jak postanowiła wykorzystać jego górę do zwinnego wejścia na górę zniszczonego domostwa. Przystanęła na tym, co dawniej musiało być dachem, lecz teraz stanowiło jego mało bezpieczne resztki. Na tle nocnego nieba białe kimono upodobniało Maruiken do kobiecej zjawy, tym bielszej w blasku ciągle wschodzącego księżyca. Nie było to najbezpieczniejsze w miejscu tak przepełnionym ludźmi żyjącymi z polowań na duchy i demony. Ale choć do Shimody przybyła istna arma łowców, klanowych samurajów, jak i równie wielu mnichów, to rzadko kiedy spoglądali oni ku górze. Bo i po co? Wszak wszystkie pokusy i przyjemności mieli tuż na wyciągnięcie ręki.

Z góry zerknęła na Yashamaru dla upewnienia się, że tajemniczy intruz przyciągnął jego uwagę. Jednak nie czekała na jego reakcję. Z łopoczącymi rękawami pobiegła w kierunku kolejnego budynku, a potem jeszcze jednego, przy każdym przeskoku prezentując swą zwinność. Zatrzymała się dopiero trochę dalej, kiedy znalazła właściwy dach, z którego rozciągał się dobry widok na część niedostępnej dla niej Shimody.
Przysiadła tuż na krawędzi i wygodnie zwiesiła nogi. Na jej wargach błąkał się delikatny uśmiech.

-Czy to właściwe miejsce na takie rozmowy?- zapytał Yashamaru po wdrapaniu się na dach. Usiadł obok niej dodając żartobliwie. - Ktoś mógłby zauważyć i donieść twoim licznym wielbicielom o naszym spotkaniu.

Uśmiech łowczyni stał się wyraźniejszy, chociaż to tylko jeden z kącików uniósł się bardziej ku górze.
-Skoro jest ich tak wielu, to powinieneś sobie zadać pytanie, czy jesteś gotów na te wszystkie pojedynki. Zazdrość to potężna siła, szczególnie kiedy towarzyszą jej chęć przypodobania się wybrance i obrona jej honoru -zwróciła ku niemu spojrzenie, co nie było właściwym posunięciem, kiedy chciało się zachować wrażenie niewinności. Wprawdzie w jej głosie pobrzmiewały nutki łagodności pasujące mało rozgarniętemu dziewczątku, to iskierki w oczach zdradzały rozbawienie doświadczonej kobiety -Bo przecież to Ty mnie skusiłeś do przyjścia tutaj, Kusaru-san. Taką naiwną i bezwolną.

- Gdybym był jednym z tych walecznych łowców, może bym uwierzył twoim słowom… tak przyjemnie brzmią w moich uszach. Tak kusząco.
- rzekł nieco rozmarzonym głosem Yashamaru, po czym dodał cicho obejmując znienacka w pasie łowczynię. - A może powinienem to zrobić. Zatopić się w rozkoszy, tak jak czyni to dziś cała Shimoda.
Zagarnął władczo kobietę ku sobie. Przytulił zachłannie, tak że poczuła ciepło jego ciała i zapach - Ale obowiązki najpierw… o czym chciałaś rozmawiać? Co wiesz? Wydajesz się być w dobrej komitywie z tutejszymi służkami i wieloma z łowców. Jakimi to słodkimi ploteczkami pieścili twoje uszka?

-Z pewnością zdążyłam się tyle dowiedzieć, że o wiele wygodniej jest być cieniem obserwującym wszystko z boku i niepostrzeżenie pociągającym za sznurki, niż łowczynią przyciągającą spojrzenia
-ciężkie westchnienie sprawiło, że cała lekko poruszyła się w silnych ramionach mężczyzny. Jego zapach tym mocniej zakręcił ją w nosie -Tak skupiana na mnie uwaga jest miła, kiedy dzięki niej któryś z moich wielbicieli wyręcza mnie w polowaniach. Przestaje być tak przyjemna, kiedy to mnisi zaczynają się mną interesować. A ja nie mam w zwyczaju poszukiwać sobie sojuszników i przyjaciółek. To jest.. -Leiko przymrużyła oczy, pozwalając tym sobie na ukazanie niezadowolenia -..niezwykle problematyczne.

-Obawiam się Maruiken-san, że atuty twojej urody nie są po to by je ukrywać.
- odparł Yashamaru, a choć tulił łowczynię ku sobie… to nie posuwał się w swoich działaniach dalej. - Czyżby twoje piękno nie dało ci swobodnie działać w Shimodzie?

-Hai, trochę. Ciężko sobie pozwolić na swobodne działanie, kiedy każdy z żarliwych wielbicieli chce mnie zagarnąć dla siebie. Łatwiej było nosić maskę skromnej służki w domu wysoko postawionego samuraja..
-ton kobiety nabrał nieco nostalgicznego brzmienia, kiedy na krótki moment powróciła wspomnieniami do tamtej młodziutkiej dziewczyny o długich włosach z grzywką. Do siebie z czasów większej łagodności i o wiele mniejszego doświadczenia z mężczyznami.

Spod półprzymkniętych powiek spojrzała daleko przed siebie, na majaczące w ciemnościach budynki miasteczka.
-To całkiem zabawne -kontynuowała Leiko, zdawałoby się że bez żadnego powiązania ze swoimi wcześniejszymi słowami -W Shimodzie jest kunoichi będąca na usługach Hataro. Podaje się za jedną z okolicznych służek i to mnie wykorzystuje do wypełnienia misji swego Pana -uśmiechnęła się subtelnie, choć wprawne oko potrafiłoby dostrzec, że to rozchylenie warg było odrobinę szersze od poprzednich -Akurat mnie, ze wszystkich łowców zebranych przez klan. Cóż za wybór, ne?

-Słyszałem o jego lubieżnej naturze i rozrywkach. Więc jego wybór mnie nie dziwi.
- odparł mężczyzna wielce się myląc. Wszak to nie uroda Leiko zaważyła na decyzji tego tłuściutkiego samuraja.

-Potrafię to zrozumieć. W końcu mi też o wiele przyjemniej wyciąga się informacje od przystojnych mężczyzn.. -mruknęła Maruiken, decydując się nie wyprowadzać go z błędu. A przynajmniej jeszcze nie w tym momencie.
-Widziałeś dzisiejsze przybycie jasnowłosego olbrzyma i palankinu? Czy może byłeś zbyt zajęty zwiedzaniem Shimody? -przy zadawaniu tego pytania ponownie skupiła swój wzrok na Yashamaru. Niewielki ruch, zaledwie pochylenie podbródka i delikatne uniesienie ramienia sprawiło, że to znad niego, prawie jak sponad wachlarza, zerkała figlarnie na twarz fałszywego łowcy. Przystojną twarz, idealną do wyciągania z niej informacji -Na długo zniknąłeś mi z oczu, Yashamaru-kun.

-Dziwi mnie, że to zauważyłaś. Czyżbyś tęskniła za mną… za kolejnym spotkaniem na dachu?
- odparł żartobliwie przypominając Leiko, jak ostatnio skończyły się takie rozmowy. Po czym dodał cicho - Mówią że jest straszny… jest duży, ale widziałem bardziej przerażające ogry.

Zadziwiająco Maruiken się.. roześmiała. Naturalnie, w jej wykonaniu nie był to śmiech głośny, rubaszny czy w jakiejkolwiek mierze bezczelny, a.. krótki, wręcz bezgłośny. W pełni przez nią kontrolowany.
-Oh, Yashamaru-kun. Gdybym tylko była zwykłą łowczynią, to być może uwierzyłabym w Twe zdziwienie i słodką zachętę - przeinaczyła jego słowa, nawet starając się nadać im równie żartobliwego brzmienia -Ale przecież i Ty dobrze wiesz, że chociaż teraz możemy sobie pozwolić na tak miłą beztroskę i tymczasową współpracę, to w każdym momencie na naszej ścieżce może się pojawić przeszkoda, która nas rozdzieli. Warto wtedy wiedzieć, skąd może nadejść ostrze - w mroku nocny ponownie zalśniło złoto jej oczu, które chwilę temu przymknęła pod wpływem śmiechu - Byłabym nieco urażona, gdybyś nie próbował odkryć moich zamiarów i słabości.

-Wiem, że rozmawiałaś z Sakurą. Nie wiem na jaki temat, ale mam wrażenie, że pogaduszki te nie poszły zgodnie z twoją myślą.
- stwierdził czule mężczyzna, przyznając się do przyglądania się jej w tamtych chwilach. I zauważenia tej porażki.

-Ah. To.. nie było aż tak interesujące -nieznaczne przymarszczenie brwi wskazywało na to, że ze wszystkich spotkań Maruiken, tych dzisiejszych i wczorajszych, akurat przy tym wolałaby nie mieć publiczności. Porażka drażniła.
-Niestety, kobiety o wiele trudniej przyjmują odmowę niż mężczyźni. A gdybym wszystkich sojuszników miała sobie zjednywać poprzez futon, to w ogóle nie wychodziłabym z pokoju -stwierdziła z goryczą, która graniczyła z rozbawieniem nie mającym wiele wspólnego z prawdziwą wesołością. Raczej z frustracją, bowiem takie rozwiązanie byłoby pewnie i najskuteczniejsze, i najłatwiejsze. Na cóż te rozmowy i knowania, skoro wystarczyło pozwolić innym pomacać swe piersi? -Na moje szczęście poza Sakurą są wśród łowców jeszcze inne osoby utalentowane w zabijaniu demonów.

-Z pewnością wielu jest…
- odparł bez przekonania w głosie Yashamaru. Ale on nie znał ich tak dobrze jak ona znała. Zmienił więc temat, pytając.- Jakie masz plany na jutro?

-Nie dać się zabić. Nie dać się schwytać
-odparła bardzo pobieżnie Leiko, choć główny zamysł był jak najbardziej prawdziwy. Jedynie wykonanie go było trudniejsze, szczególnie kiedy konkretne plany były tak bardzo mgliste. Póki co odegnała od siebie te ponure myśli.
-Łowcy dzisiaj piją sake i zajadają się pysznym jedzeniem w przygotowaniach do jutrzejszych wielkich łowów -słowa płynące z jej ust nabrały nowego, niższego tembru przyjemnego dla ucha. Tak gwałtowna zmiana z pewnością nie umknęła uwadze Yashamaru, może nawet wzbudziła w nim jakieś podejrzenia. Nic to.

Poprawiła się na krawędzi dachu, zakładając przy tym jedną nogę na drugą. Ah, czasem kobiece fatałaszki potrafiły być tak.. niesforne. Zamiast skromnie ukrywać, one pod byle pretekstem ześlizgiwały się z ciała, by cudze oczy cieszyć jego wdziękami. I nawet kimono utkane dłońmi Sakusei nie było wolne od takiej.. wady.
Materiał z cichuteńkim szmerem zsunął się z nogi, a spomiędzy tak powstałego rozcięcia wychynęła smukła łydka, kolano i fragment jędrnego uda.






Niespodziewany widok potrafiący obudzić w głowie wiele obscenicznych obrazów. Zaś sama Leiko zdawała się nie dostrzegać tego obnażenia.

-W takim razie chyba i ja zasłużyłam na odrobinę słodyczy z Twych ust, Kusaru-san -jego przybrane imię figlarnie zatańczyło na soczyście śliwkowych wargach. Mógł być ninja, mógł być świadomy podobnych sztuczek w wykonaniu kunoichi i pewnie sam miał wiele podobnych w zanadrzu, ale pod swym wytrenowaniem ciągle był mężczyzną. I chociaż oplecenie go sobie wokół paluszka byłoby zbyt uciążliwe, to nic nie stało na przeszkodzie, aby go nieco zachęcić do zwierzeń.
Chłód nocy bezwstydnie prześlizgnął się po jej odsłoniętej skórze.

-Leiko-san… teraz tylko o jednym rodzaju słodyczy… mogę myśleć. - mruknął “złowieszczo” Yashamaru, a potem pokazał ową słodycz. Pocałował jej usta, delikatnie acz… przedłużał pieszczotę tego pocałunku za pomocą tańca języka. Maruiken też zaczęło się robić cieplej, wszak była to obusieczna broń. Pocałunek robił się coraz bardziej namiętny, a w dodatku palce ręki mężczyzny, która obejmowała jej ciało odnalazły drogę do odsłoniętego uda… i zaczęły muskać jej ciało wywołując przyjemny dreszczyk rozchodzący się po skórze.

-Jeśli nie będziesz precyzyjna w swoich sugestiach… to wykorzystam sytuację na swoją korzyść.- rzekł naśladując w tonie głosu i wymowie ich wspólną nauczycielkę etykiety. A choć ich usta się oddaliły to nadal czuła dotyk palców na swoim udzie. Delikatny jak muśnięcie wietrzyka, ale budzący ogień we krwi. Łatwo było zapomnieć, że choć Yashamaru nie był w tym mistrzem, to i jego uczono podstaw uwodzenia.

Jego Koneko-chan uniosła rękę, aby smukły palec wskazujący ułożyć na jego ustach w uciszającym geście. Bądź w geście mającym ją uchronić przed kolejnym zuchwałym atakiem, tak jak mnisi dla ochrony rozwieszali swe ofuda. Ochrona przed kuszeniem - jakaż to była zabawna myśl. I wcale nie taka niedorzeczna.
Potem wręcz z lubieżnym pietyzmem oblizała swe warg koniuszkiem języka. Bardzo powoli, przeciągając tą czynność, by mężczyzna mógł z łatwością śledzić każdy ruch. A ona cieszyć się smakiem, jakim pozostawił na niej pocałunkiem.

-Pozwolić sobie na tak rozkoszne zapomnienie.. to straszliwa pokusa... -zamruczała kończąc zdanie drżącym westchnieniem, kiedy wyobraźnia sama podsunęła do głowy dzikie fantazje niegodne tak zwykle eleganckiej kobiety.
-Jednak najpierw miałam nadzieję spić z Twych warg inną słodycz. Smaczne kąski mówiące o tym co robiłeś, co słyszałeś, co widziałeś.. a może nawet czy byłeś gdzieś.. -lekko przechyliła głowę i wzrokiem przesunęła po Shimodzie leżącej u ich stóp. Szeptała, a ich usta niemalże znów się połączyły, gorąc oddechów przenikał niewielką wolną przestrzeń między nimi -.. gdzie nam zakazano wchodzić. Czy możesz mnie winić za moją ciekawość?

-Iye… nie winię.
- stwierdził cicho mężczyzna, zamyślił się przymykając oczy by uniknąć pokusy. - Rozejrzałem się. Mnisi coś przygotowują w różnych miejscach miasta, ale nie wiem co… wypisują słowa na kartkach papieru i przywiązują żółtymi wstążkami w różnych miejscach miasta. Przekonałem się też, że serce Shimody… jest dobrze strzeżone. Niektórzy bushi są niezwykle czujni. Zupełnie jakby ich wyszkolono tak, by dostrzegali niedostrzegalne. I mobilizują siły. Widać nie tylko na łowcach chcą polegać jutro.

Gdy tak mówił, coś rozpraszało uwagę Leiko sprawiając, że mimowolnie się wierciła. Palce jej towarzysza intryg nadal wodziły po jej udzie skłaniając Maruiken ku bardziej lubieżnych myślom.
Kobietę przeszył dreszcz, ale to nie dotyk Yashamaru był jego źródłem, to nie noc owionęła ją swym zimnym oddechem. Ten dreszcz był inny, wbijał się igiełkami prosto w kręgosłup. Niepokój.
Pod wpływem jego słów opuściła spojrzenie niżej, na ciemne uliczki przeplatające się pomiędzy budynkami. Z pomocą swego przekleństwa zlustrowała uważnie najbliższe otoczenie „ich” domostwa, w poszukiwaniu osób przesadnie ciekawskich, nadmiernie czujnych.

-Rytuał mnichów przyciąga nie tylko Oni, ale też innego rodzaju potężne stworzenia, jak i ludzi zainteresowanych zrujnowaniem ich planów. Nic dziwnego, że otoczyli się tak.. -urwała w nagłym rozkojarzeniu i tym razem jej wzrok padł na własne udo, na tę nieobyczajnie sobie poczynającą dłoń ninja. Uśmiech o nieodgadnionym znaczeniu wstąpił na jej wargi. Niektórzy mężczyźni naprawdę stanowili dla niej wyzwanie, ne? Kojiro, Yashamaru.. obaj tak słodko wabili ją swoimi sekretami i talentami.

-A przygotowują miejsca, które my będziemy jutro chronić. Podzielą nas na małe grupy i rozstawią po całym mieście. Tym sposobem będą mogli z łatwością rozgrywać swoją grę, jak gdyby cała Shimoda była ich planszą do Go -przez cały czas mówiła szeptem cichym jak powiew wiatru, a mimo to wyraźnie słyszalnym dla uszu mężczyzny -I w takiej sytuacji nikt nie będzie miał żadnych podejrzeń, jeśli ktoś w trakcie łowów.. zniknie.

- Sprytne… przyznaję.
- ocenił łowca nie przerywając rozkosznie rozkojarzającego dotyku. - Rzeczywiście nikt nie zauważy paru zgonów i zaginięć podczas bitwy. W końcu ludzie giną podczas takich wydarzeń.
Westchnął głośno. - A ty uważasz, że odkryli twoją prawdziwą naturę i wykorzystają okazję do… usunięcia problemu? Jak na razie zachowują się dość pewnie, nie starając cię mieć na oku.

Miał rację. Leiko nie dostrzegła żadnych wścibskich uszu dookoła niej. Ale czemu by miały być? Mnisi wiedzieli wszak gdzie jest. Wbrew podejrzeniom Yashamaru, nadal uważali ją za zwyczajną łowczynię Oni. Więc rozsądnym podejściem byłoby uśpić jej czujność, okazując całkowity brak zainteresowania jej nieskromną osóbką.

-Jeśli nawet to nie moją prawdziwą naturę odkryli - z czego owa natura miała tutaj pojęcie bardzo względne. Mogli nie znać jednej, ale jak najbardziej byli świadomi tej drugiej, o której zaś nie wiedział jej dawny partner. Ciało Maruiken było zmysłową opoką dla zagmatwanej duszy -..to Hachisuka z pewnością znaleźliby inne powody do porwania akurat mnie i oddania w ręce szacownych gości z Chin. Nie tylko sam ich jasnowłosy olbrzym posiada wielki apetyt na kobiety. W przyprowadzonym przez niego palankinie również znajduje się kobieta, a sądząc po atmosferze zniecierpliwienia panującej przez ostatnich kilka dni, musi być ona niezbędna do dokonania rytuału - oczy łowczyni pociemniały mrowiem wątpliwości, które zrozumieć mogła tylko druga osoba o podobnym poczuciu realności. Wszak on także wiedział, jak okrutni potrafili być ludzie -Jak sądzisz, Yashamaru-kun, planują dla niej przyjemną kąpiel i masaż?

-Nie wiem. Udało mi się dotrzeć do porzuconego palankinu, ale był pusty. I nie zawierał żadnych śladów mogących potwierdzić kogo lub co przewoził. Jeśli ją trzymają to blisko duchowego centrum miasta. Tam nie udało mi się dotrzeć. Zbyt czujni są tutejsi strażnicy.
- wyjaśnił spokojnie ninja, nie próbując ani pocieszyć Leiko, ani potwierdzić jej obaw. Oboje dobrze wiedzieli, że nie ma to sensu.

-A widziałeś tam jakąś wyjątkowo silnie strzeżoną świątynię? Bushi podróżujący z palankinem wspominali o opuszczonej świątyni, do której mieli go doprowadzić. Może to właśnie ona jest sercem Shimody i głównym miejscem rytuału.. -mruknęła Leiko wspominając swe ostatnie spotkanie z jasnowłosym. Była wtedy daleko od niego, zaledwie przyglądała się dokonywanej przez niego rzezi, ale to wystarczyło, by postanowiła nie zbliżać się do niego ani na krok. Czy i towarzyszący mu samuraje podjęli podobną decyzję? Wcale nie byłaby zaskoczona taką reakcją.

-Dokładnie tak. Tyle że ta świątynie nie jest już opuszczona, a obwarowana. Dojrzałem ją z dala, bo zbliżyć się do niej nie mogłem.- wyjaśnił Yashamaru i zamyślił się. - Musi być ona bardzo ważna dla nich.

Cisza wypełniła powietrze pomiędzy ich dwojgiem i tylko gdzieś z oddali dobiegały donośne śmiechy bawiących się łowców.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem