26-09-2018, 08:21
|
#165 |
Administrator | Atak nastąpił niespodziewanie, i mało kto, prócz tych, co czuwali, miał na sobie coś solidniejszego niż zwykłe ubranie. A to, oczywiście, znacznie osłabiło zdolności bojowe całej grupy.
Zaza zaatakowała jako pierwsza. Rzuciła się na krzaki, zadając półkolisty cios. Topór ściął pień jednego z krzaków i ofiara wypadła z kępy, jakie tworzyli napastnicy.
Mnich, młócąc dłońmi i nogami, rzucił się na krzaki. Trafił, odkupując gnijącą korę i gałązki.
Morn użył magii i posłał w stronę wojowniczych krzewów niewielką kulkę kwasu. Oblane nim gałęzie obumarły i odpadły od kępy.
Zoren ustawił się za ogniskiem, szykując się do walki. W tym samym czasie przywołane przez Leę psy sprawnie wspięły się po pozostałościach ściany i rzuciły się z wysokości półtora jarda na krzaki. Lądowały w głębokim śniegu z oderwanymi gałęziami w pyskach i walczyły z krzakami, chociaż po bokach psów płynęła krew.
Zaza szybko przekonała się, iż wyskoczenie do walki bez zbroi nie było dobrym pomysłem. Dziewczyna czuła tylko, jak jest cięta i przebijana gałęziami. Na jej ciele pojawiły się trzy długie cięcia i dwie rany kłute. Zbrojni radzili sobie lepiej. Osłaniając się tarczami siekli krzaki długimi mieczami. U stóp wojaków leżały już dwie krzaczaste istoty. |
| |