Głośna modlitwa do Boga Zmarłych pozwoliła Galebowi odciąć się od grozy sytuacji. Strzelał raz za razem z kuszy bez dłuższego celowania. Bełty wbijały się w ożywione mrocznymi mocami truchła odrobinę je tylko spowalniając. W pełni skupiony nie bardzo zwracał uwagę na pozostałych licząc na to że będą w stanie wykonać swoje zadania. Wielu liczyło też na pojawienie się nekromanty o którym wspomniał czarokleta...
I o dziwo prowodyr rzeczywiście się znalazł. Kiedy tylko Leo cofnęła się na ich linię, a Loftus krzyknął coś o wampirze Runiarz już doskonale wiedział co jest grane. Odwiesił kuszę chwycił za młot i tarczę. Był gotów przyjść z pomocą przeciw tak potężnemu przeciwnikowi. Jednak Gustav, który w tym czasie zgarniał wciry od nieumarłych zażądał utrzymania linii. Spowodowane było to opuszczeniem jej przez Olega, którzy z szaleńczym okrzykiem i pękiem strzał pognał dźgać krwiopijcę. Chwilę potem czarodziej poprawił swoim zaklęciem, która prawie urwało rękę wampirowi. Galeb otrząsnął się i pobiegł zająć miejsce w szeregu zwolnione przez zwiadowcę.
- Wykończcie tego gnoja! - krzyknął do tych, którzy nie brali udział w walce wręcz z zombie. |