Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2018, 22:29   #169
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Hej, Morn, jak tam inni? - pytanie Zazy było dobre, a czarownik akurat krążył w zasięgu wzroku Tanisa - Anathem?

- Anathem najbardziej oberwał - powiedział Morn, gdy przyjrzał się wszystkim, którzy brali udział w walce. - Ale mało kto uszedł cało. Bojowe były te krzaczki i zawzięte na podziw. Ale za to odnaleźliśmy sprawców zabójstw w okolicach miasta.

- Czyli nie dość że bitne, to jeszcze potrafią stąd do miasta dojść - półelf z nowym zaciekawieniem spojrzał na poszarpane istoty - Dobrze będzie wziąć jedno takie jako dowód, byle nam nie wyrosło po drodze. Anatemie, Zazo, pozwólcie tutaj. - Tanis stanął na kawałku klepiska bez śniegu.

- I żebyśmy mogli sprawdzić, co to w ogóle za kurestwo - wtrącił Zoren, który dotąd przyglądał się resztkom krzaków. Wciąż był w zmienionej formie. Kopnął jeden z nich. - Nie widziałem tego gówna w żadnych księgach. Tanis, potrzebujesz pomocy z rannymi?

- Dostać takie bęcki od krzaków… trochę poniżające - wymamrotała Zaza, kuśtykając do Tanisa i podpierając się toporem.

- Tak to jest, jak kto w samych gaciach do walki biegnie - powiedział Morn, z poważną na pozór miną.

Zaza, spojrzała na swój tors z lekkim przestrachem, ale zobaczyła, że jest ubrana, choć jej koszula była bardziej w strzępach niż mniej.
- Ej nie, nie wybiegam w samych gaciach! - powiedziała zagniewana, ale zbyt obolała by zabrzmieć groźnie. - I miałam mój topór!

- No nie złość się - powiedział Morn. - To była piękna walka.

- Niech to płomień pochłonie. Zoren po wszystkim zaciagnie mnie gdzieś na bok i znowu dostanę burę, że ledwo mi się udało… - powiedzial pod nosem mnich, przy czym wcale nie ukrywał uśmiechu - Cieszę się, że nic Ci nie jest Zazo - dodał już głośniej.

- Każda pomoc jest w cenie - Tanis odpowiedział alchemikowi - Ale najpierw… to że opuściłem nowicjat Tyra, to już wiecie. Ale że opuściłem go po tym, jak arcykapłan świątyni miał wizję że moje miejsce jest na szlaku, chyba jeszcze nie wspomniałem. Rzecz w tym, że o ile o samej wizji rzekł jedynie tyle, że tyczyła się Świątyni Pierwotnego Zła, to kilka świątyń zrzuciło się na ekwipunek na tą wyprawę. A to jedna z rzeczy które mi ofiarowano - przedstawił towarzyszom wyjęty naszyjnik.
Na plecionkę z włosia nawleczonych było kilka pokrytych runami kościanych bębenków modlitewnych. Jak wiele wytworów z Północy nie było to dzieło sztuki - raczej praktyczne niż ozdobne, bogate wnętrzem a nie wyglądem.
- Powiedziano mi, że kiedyś należał do wysłannika Ilmatera, i że we właściwym czasie będzie służył i mnie jako służył i jemu podczas jego podróży. I to chyba najwyższy czas - urwał na chwilę - Wiem że Triada nad nami czuwa, lecz nie wiem po co. Wiem że interesują się nami pomniejsi bogowie, lecz nie wiem dlaczego. Ale to nie miejsce byście zakończyli swoje życie, nie tu i nie teraz - kontynuował z zamkniętymi oczami, obracając modlitewne bębenki.

- Lepiej żeby to miejsce było daleko stąd i w czasie, i w przestrzeni - rzucił Morn.

- Enigmatyczne pierdolenie - prychnął nieswoim głosem Zoren. - Pewnie to zwykły amulet nasączony magią objawioną, w jaki sposób działa?

Zaza patrzyła na Tanisa próbując nadążyć za logiką tego co mówił.
Dłonie Tanisa rozjaśniły się znajomym blaskiem - wszak leczył nie pierwszy raz. Tyle że teraz blask był intensywniejszy niż kiedykolwiek, i kiedy dotknął czoła Zazy wszystkie jej rany zasklepiły się w jednej chwili. Półelf powoli otworzył oczy.
- Uwierz, Zorenie, że te zagadki także nie były mi w smak. Dalej nie są.

Alchemik zagwizdał z podziwem, widząc efekt działania amuletu.
- Noo kurwa, dobra robota. A o tych zagadkach pogadamy później, kiedy będzie spokojniej. To draństwo jest jednorazowe? - wskazał nienaturalnie długim palcem na naszyjnik.

Zaza poczuła jak ból ją opuszcza, od tak. Z lekkim niedowierzaniem pomacała się tam gdzie były jej rany. - Woo...Tanisie musisz być potężnie błogosławiony jeśli potrafisz postawić na nogi tak pokiereszowanych jak my. - Przyznała z nieukrywanym podziwem wojowniczka sprawdzając sprawność swoich kończyn.

- Jak mi powiedziano nie, nie jest jednorazowe. Służyło poprzedniemu właścicielowi przez lata - Tanis skupił się po raz kolejny. I jeszcze raz. Ale mimo widocznego wysiłku lśnienie nie pojawiło się po raz kolejny. - Ale też nigdy do tej pory nie udało mi się otrzymać tej łaski -

- Może działa raz dziennie - zasugerował Morn. - A może działanie zależy och chwilowej przychylności któregoś z bogów.

- To znaczy, że nie możesz uleczyć Anathema?- spytała zielonoskóra patrząc z niepokojem na mnicha będącego nadal w opłakanym stanie.

- Z moim szczęściem na pewno się jakoś wyliżę - wtrąciło diablę

-Trzeba będzie zabrać się do rzeczy w normalny sposób. - Półelf ostrożnie założył z powrotem naszyjnik - Zorenie, widziałem że masz wprawę w tych kwestiach. Moglibyśmy…?

- Specjalistą nie jestem, ale nie powinienem nic spierdolić. - Poszarzała twarz diablęcia rozciągnęła się w krzywym uśmiechu.

- Hej, moja wiedza na temat leczenia jest niewielka ale pomogę jeśli powiedzie co mam robić - zaoferowała półorczyca, czując poczucie winy - w końcu mnich oberwał pomagając jej.

- Nie zrozumcie mnie źle ale chciałbym o coś prosić. Cieszę się, że macie zamiar przetestować na mnie swoje umiejętności uzdrawiania, ale postarajcie się, żebym po fakcie nie wyglądał jak Zoren po tych swoich eliksirach. Jedna brzydal w drużynie wystarczy - ton był żartobliwy, ale Anathem nie udało się do końca ukryć bólu towarzyszącego otrzymanym obrażeniom.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline