Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2018, 16:39   #96
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Do pomieszczenia wpadły pierwsze promienie słońca oświetlające pole bitwy. Pościel zwisała w poprzek łóżka. Ciało Ronina było nienaturalnie wygięte przy jego brzegu z kolanami Żenii wciśniętymi gdzieś w okolice lędźwiowego odcinka kręgosłupa. Jego lewy łokieć wciskał jej twarz w poduszkę. Ledwie łapała oddech, a jej zmysły rozdzierał warkot starego diesla. Chwilę trwało zanim zebrała myśli jednak równomierne terkotanie wbijało się w mózg. Kto jeździł od piątej traktorem po hotelu? Jednak po chwili Wojciech Kosiba odchrząknął i spróbował się poruszyć. Klincz w jakim spali skutecznie mu to uniemożliwił, i już po chwili tracąc równowagę zsunął się na podłogę.
Gdy silnik traktora nagle umilkł umysł Żenii zaczął składać pewne fakty. To nie stary diesel… to stary Wojciech tak sobie chrapał przez noc. Teraz zaś jego sen został przerwany. Oto nadszedł czas by powitać nowy dzień i wyrazić swój zachwyt porankiem.
- Kurwa mać - dobiegło z podłogi.
Tak jak ich wilcze duchy zgrały się ze sobą w kilka sekund, tak ich ludzkie ciała odwykły od dzielenia łóżek z kimkolwiek.
Żeńka przeczołgała się na łóżku i przechyliła przez jego brzeg, zaspana i rozczochrana.
- Czemu śpisz na podłodze? - spytała zmienionym przez poranną chrypkę głosem. - Wygodniej niż w łóżku? - dodała ze smutnymi tonami.
Zachichotała gdy w odpowiedzi usłyszała jedynie burczenie.

***



Dysponowali sporym zapasem czasu. Dlatego właśnie postanowili wzajemnie przyuczyć się. Dla Ronina była to wspaniała okazja. Od wielu już lat duchy odmawiały mu swych darów. Inne wilkołaki omijały go szerokim łukiem.

On zaproponował naukę tego jak będąc przypartym do muru znaleźć w sobie dość siły, żeby gołymi rękami przebijać ściany. Trening trwał kilka godzin i okazał się równie bolesny jak tarzanie się z Gustawem i omawianie technik samoobrony. Gdy skończyli Ronin w końcu powiedział:
- Naucz mnie czegoś z ciemnej strony mocy, co?
- Mogę - zdechnięta Żenia leżała na podłodze pokoju ciężko dysząc - nauczyć Cię znikać się. Albo mogę nauczyć Cię rzucać ciemność, albo przeciskać się przez małe otworki... Nie wiem, może ta ostatnia z opcji pozwoli Ci przyszpanować na randce? - dokończyła z wyszczerzem.
- Znikać się powiadasz. To ja bym poprosił o znikanie się.

***


Późnym popołudniem zameldowali się w nowym hotelu. O 21 mieli mieć spotkanie z Timeą Borysov. Ćwiczenie “Znikania się” było wiele mniej męczące, choć wymagało ono wykorzystywania innych ludzi. Tym razem Bury Kieł siedział w łazience i się golił. Cośtam napomknął o tym, że Ludwik XIV wykąpał się raz w życiu i umarł, więc on jako ktoś o wieku dużo szlachetniejszym niż król Francji nie powinien kusić losu. Teraz przygotowywali się do obiadu.

Żenia zaś trzymała telefon i szykowała się, żeby zebrać raport od Bartka.

- Powiedz mi, dlaczego jesteś tutaj, a nie w Toruniu?
Odwróciła się targnięta dreszczem. Wiedziała co zobaczy, ale i tak z jakiegoś powodu była zaskoczona. Na łóżku leżał wyciągnięty czarnozielonkawy kształt. Łuski lśniły, a skrzydła zwinięte na plecach okrywały ciało. Wyglądał trochę jak wielki i leniwy krokodyl. Ogon zwisający z łóżka dodawał bestii leniwego wyglądu.

- Byłam w Toruniu, mało przyjazne miejsce. Dlatego teraz się urlopuję. A czemu Ty jesteś tutaj zamiast wysyłać Pieśń i Fedira do “robienia syfu”? - odmruknęła brunetka niechętnie.

- Cóż, nie tylko oni są moimi dziećmi - pysk istoty wygiął jakiś grymas, który można było wziąć za uśmiech. Uniósł łeb na swej długiej szyi.
- No, ale mam złe wieści. Urlop się kończy i trza się wziąć do roboty. Im szybciej, tym prędzej! - głos istoty był zachrypnięty i niski. Jakby mniej życzliwy niż poprzednio.

- Z tego co pamiętam mówiłeś o osłabieniu tamtejszych najpierw i wyraźnie używałeś zaimka ‘my’ - Żenia mruknęła marszcząc brwi - Jakiś cwany sposób na osłabienie Inkwizycji, Smoku?
- Myślałem, że taka zagadka jak ty, będzie chciała wykorzystać Inkwizycję do pomocy. Zresztą… tę część zostawiam tobie. Tymczasem proszę - spod cielska jaszczur wydobył zawinięte podłużne coś.


- Potraktuj to jako prezent, za Łódź. Będzie ci potrzebny. W Toruniu myślę, że jeżeli zabijesz Hakakena to powinno załatwić sprawę. - Stwór przekrzywił łeb i popatrzył z ciekawością na dziewczynę.

- Hakaken brzmi jak szczurze imię. Kim jest Hakaken? - Żenia podniosła spojrzenie ponownie na Smoka odrywając je od dziwnego ….bicza? - I czemu próbujesz mnie wpieprzyć w syf jak Złośliwość?
- Złośliwość wpieprzyła się sama. Niestety nie dała rady wyjść. Cóż, być może była za słaba. A słabeuszy nam nie potrzeba. Hakanen był wojownikiem. Wierzył w siebie tak bardzo, że nic innego się nie liczyło. No a teraz jest szaleńcem otaczającym się szczurami i Czarnymi Spiralami. Weź, zobacz jak leży w dłoniach. - Wskazał pyskiem z powrotem na leżącą broń.

- Był Twoim wojownikiem? - dziewczyna z wolna postąpiła krok do przodu.
- Nie. Gai. A może powinienem powiedzieć Wielkiego Ojca Gromu? Jak zwał, tak zwał. W każdym razie jeśli go sprzątniesz, to resztę Torunia wezmę na siebie.

- Weźmiesz na siebie całą placówkę Inkwizycji? - Żenia zmarszczyła brwi w zamyśleniu.
- Nie, głupolu - pokręcił głową - postawię sobie Caern na moją cześć pod placówką Inkwizycji. A nad Inkwizycją pomyślę. To niesamowite, mieć pod ręką taką zaślepioną fanatyzmem siłę niszczącą. - Żenia odniosła wrażenie, że Smok się rozmarzył.

- Aha - dziewczynie nie pasowała cała ta przemowa - A czy szczury nie są siłą Żmija? - dalej ciągnęła smoka za język, przyglądając się podarunkowi. - Po co zamieniać odnawialne zasoby na coś co zabiera lata na wyszkolenie?

Smok wypuścił powietrze, a wokół rozniósł się kwaśny odór.
- Jeśli powiem ci, że nad szczurami nie mam kontroli i nic nie daje mi zasób odnawialny, nad którym nie mam kontroli? Myślałem, że ucieszy cię perspektywa niszczenia sił Żmija? Źle dobieram zadania?
- Smok uniósł podejrzliwie łuskowatą brew.

- Z kimś rozmawiasz? - dobiegł głos ronina z łazienki.
- Telefon! - odkrzyknęła Wrona.

- Cieszy mnie wiele rzeczy. A po co wysłałeś Pieśń do Pentexu skoro wiedziałeś, że tam się wybieram? - dziewczyna w końcu ujęła bicz w prawą dłoń muskając broń z wolna palcami. Czuła, że to kolejna podpucha totemu.
- Potrzebowałem wyciągnąć kilka ich eksperymentów. A pewna doza chaosu bardzo mi się tam przydała. W każdym razie jeżeli ci powiem, że straciliśmy Złośliwość, ale zyskaliśmy potencjalnie dwóch nowych ludzi? Ogólnie jestem jednym ze zwycięzców tego szaleńczego rajdu na Pentex - Smok zdawał się rozpływać w dumie. Natomiast Żenia nie łapała już wszystkich jego słów. Broń leżała w dłoni idealnie. Delikatne mrowienie napinało jej mięśnie. Czuła, że broń miała w sobie jakąś magiczną siłę. Ten bicz mógł pruć ściany w dłoniach kogoś, kto sobie z nim radził.

Słowa Ryku Gromu zaczynały nabierać nowego wymiaru. Obserwując popadającego w samozachwyt Smoka, Żenia, dotąd niepewna oceny Galiarda, doszła do wniosku, że może faktycznie nabrała nieco smoczych cech.

Hakaken…

Smakowała w myślach dźwięk tego imienia poruszając dłonią w górę i w dół. Obserwowała wężowe ruchy broni.

- A co chcesz za ten bicz? - chyba też wpadła w nawyk Wojtka, rzucaniem kwestii jakby niezwiązanych z ostatnimi wypowiedziami rozmówców.
- Nic. To prezent za dotychczasowe postępy. Poprzedniej użytkowniczce już się nie przyda. A pomyślałem, że tobie będzie pasować. Raz na fazę księżyca trzeba go karmić, ale myślę, że dasz radę. Wabi się Btk'uthoklnto. - Smok dał chwilę na osłuchanie się z nazwą bicza.
- Miałabyś coś przeciwko, gdybym nazywał cię Zygzak? Bo skaczesz z kąta w kąt. Jak nie przymierzając Zygzak. - Smok mierzył wzrokiem brunetkę.

- Lepiej Indiana Jones - zmarszczony nos dziewczyny nie wyrażał zachwytu nad proponowanym przezwiskiem. Do prezentu też podchodziła z ostrożną radością. - Tylko skołuję sobie kapelusz.

Ponownie potrząśnięcie biczem i zakręcenie nim przykuło uwagę dziewczyny.
- Btk…- próbowała powtórzyć i utknęła - Nie no to nie jest do powtórzenia… - zirytowała się dukając nazwę bicza - Hагайка będzie i już…

Czy dobrze pamiętała, że kozaccy przodkowie też korzystali z biczy? Zakręciła biczem z wolna w dłoni a potem nad głową. Zastanowiła się, czy Nahajka zmieści się w plecaku…

- Dobra dobra. To teraz kombinuj jak tam odbić Toruń z rąk Hakakena. Broń już masz. Ona nie daje ci niezniszczalności, pamiętaj. Poprzednia nie pamiętała. Wyrobisz się w tym tygodniu? - smok położył łeb z powrotem na łóżku, a brunetka wybuchnęła wariackim, niekontrolowanym śmiechem. Poczuła wyciskane z oczu łzy.

Nie mogła przestać co i raz słysząc pytanie Smoka i widząc wyraz jego pyska.

Zwabiony głośnym śmiechem Wojciech Kosiba wyjrzał z łazienki i patrzył z ciekawością na śmiejącą się brunetkę z tajemniczym biczem w dłoni. Jego pytający wzrok mierzył pomieszczenie.
Smok odwrócił się w jego stronę, po czym zignorował.
- Gdybyś też nim nie machała w tę i wewtę, to nie musiałabyś się tłumaczyć.
- Co to? - zapytał w końcu Kieł.
- Nahajka. Znalazłam pod poduszką - odpowiedziała samomianowana Indiana Jones nie mogąc powstrzymać chichotu. Odwróciła się by upchać Nahajkę do plecaka.
- W tym tygodniu … - napadła ją kolejna fala śmiechu. Wpadała w całkowitą głupawkę.
Btk'uthoklnto owinęło się wokół przedramienia dziewczyny. Ścisnęło mocno. Zaczęło się wbijać w skórę dziewczyny. Żaba odskoczyła jak oparzona, potrząsając ramieniem i powarkując z bólu. Przez moment Żenia myślała, że kolejny raz smok ją wykiwał. Po chwili jednak jej przedramię pokrywał tatuaż dziwnie przypominający zwinięty bicz. Okręciła się jak psiak za własnym ogonem oglądając rękę i gładząc podrażnioną skórę. Śmiech dawno ją odszedł, gdy poczuła też coś więcej. Gdzieś w głowie. Czuła obecność drapieżnika. Miała ze sobą coś, co ewidentnie chciało polować. Inną, obcą świadomość. Świadomość, która niosła ze sobą ogromną siłę. Teraz odnosiła wrażenie, że nawet gdy bicza nie ma w jej dłoni, to ściany i tak nie pozostaną bezpieczne.

Sapnęła głośno i usiadła na łóżku, obejmując głowę.
- Nie, w tym tygodniu się nie wyrobię. - wysyczała dziewczyna mentalnie macając obcego. - Zajmę się tym po powrocie. Jakoś w przyszłym tygodniu. - mruczała zajęta macaniem.

- Dobrze, to do przyszłego tygodnia - powiedział smok. - Nie marnuj czasu na pierdoły, bo odnoszę wrażenie, że ściągniesz na siebie coś nieprzyjemnego.
Po tych słowach Smok zmienił się w zieloną chmurę dymu, która zaczęła wpływać do wnętrza materaca, a Żenia zastanowiła się czy to była groźba czy ostrzeżenie.

- Więc takie zabawki mają ci źli - Bury Kieł szczerzył się do dziewczyny.

Komentarz Ronina rozbawił dziewczynę na nowo.
- Źli i pełni pychy! - Żeńka nagle posmutniała - Ojej, będę musiała uważać, żeby Ci nie zrobić krzywdy w nocy.
Tak, to był największy minus w tej sytuacji. Wrona mogła tylko sobie pogratulować.
- Chcesz dołączyć do nas, złych? I mówi Ci coś Hakaken? - Żenia oglądała szczegóły nowego tatuażu.
Kieł gwizdnął przeciągle.
- No, coś mi mówi. Idziemy na ten obiad?
- A co ci mówi? - Żenia załasila się do ronina zapominając chwilowo o tatuażu.

Poszli na obiad.

***


- Hakaken - zaczął tonem nauczyciela Ronin gdy czekali na zamówienie. Bardziej do siebie niż do towarzyszki.
- Pamiętam jak śmialiśmy się z Czarnego, że będzie drugim Hakakenem. To dość znana historia. Był wojownikiem Panów Cienia. Wielkim wojownikiem. Praktycznie nie do pokonania. Niestety, gdy otaczają cię słabsi od ciebie, to popadasz w pewne samouwielbienie. Pychę? Więcej wie na ten temat Czarny, bo dalej w grę wchodzą duchy i Otchłań. W każdym razie Ahroun został duchem. Duchem służącym Żmijowi. I zaczął brać pod opiekę Tancerzy Czarnej Spirali.

Wrona wsadziła do ust kawałek chleba podstawionego jako przeczekajka:
- A czemu Czarny zaczął pić?
Kieł uniósł brwi.
- Czarny zaczął pić? Że tak nałogowo? To źle wróży jego przywództwu, wiesz? - powiedział Wojtek. - Hakaken ma z tym coś wspólnego?

- No to właśnie ja Ciebie pytam. Bo czemu niby on miał być drugim Hakakenem? I przestał pić.
- Eh - westchnął ciężko wilkołak. - Hakaken był Panem Cienia. Jak Czarny. Bardzo szybko awansował wewnątrz watahy. Jak Czarny. Był bardzo blisko sił Żmija. Jak Czarny. I ty - dodał podejrzliwie zerkając na nadgarstek dziewczyny. Spod rękawa wystawał nowy tatuaż. Choć wyglądał jakby był tam od zawsze to był całkiem nowy..
- W każdym razie nie wiedziałem, że pije. Czy też pił. Gdy byliśmy w jednej wataże to wydawał się czysty - zakończył odrywając wzrok od nadgarstka dziewczyny i wracając do oczu.
- A to nie tak, że wszyscy garou są pełni pychy? Jak nie przymierzając ta kelnerka - królowa życia? Jak rzucasz samochodami, to ciężko sobie wyobrazić dużo miejsca na pokorę. Ty nie jesteś pyszny?
- Część z nas tak. Innych wyrzucają z plemienia. Widzisz, gdy wszystkie inne wilki nie chcą z Tobą rozmawiać. Unikają cię. Wtedy w końcu pokora sama przychodzi. Doceniamy to co tracimy. - Kieł sięgnął po wodę. Wydaje się, że był zły na siebie, że zboczył z tematu.
- No ale wtedy trafia się młoda siksa co się pcha do łóżka - Żenia toćnęła Kła łokciem. Wybrała to jako opcję alternatywną do uściskania mężczyzny. Nie chciał jej litości. Z docinkami było mu lepiej. - I ego od razu skacze. - uśmiechnęła się łobuzersko i popiła wodą.
- No. To wiemy z kim mamy do czynienia w Toruniu. - dorzuciła na koniec jak czeresienkę na torcik. - Musimy pozbyć się Hakakena. I już.
- To totem szczurów? Przydałby się jakiś szaman. No ale jeżeli będziemy ich wybijać głowa po głowie, no to w końcu dotrzemy do momentu w którym Hakaken nie będzie mieć szczurzego plemienia. Taki jest plan? - zapytał rozglądając się za kelnerką niosąca ich zamówienie. Nigdzie nie było jej widać.

- Nie wiem jaki jest plan. Nie myślałam nad nim za wiele. Może wystarczy im złożyć kontropropozycję. Albo coś. - Żenia wzruszyła ramionami. Nie miała pojęcia co zrobić dalej. - Może zamówię usługę deratyzacji?
- U kogo? - patrzył zdziwiony - masz jakieś plecy o których nie wiem? Dlatego twój zapach dziś zrobił się silniejszy?

Przekleństwa zginęły zmięte pod nosem dziewczyny.
- U Inkwizycji może? - rzuciła jakby nie słysząc drugiej części wypowiedzi Wojtka.
Bury pokiwał głową z aprobatą. W tej chwili przyszła kelnerka z ich zamówieniem. Wojtek otrzymał rybę w sosie grzybowym.
- Brzmi jak plan.

Żenia skupiła się na ujmowaniu widelca w czubki palców. Bała się skruszyć tę część zastawy.
Skoro ściany miały paść pokotem…
Obserwowała z uwagą czubek narzędzia…
Nie trwało to długo. Dwa, może trzy razy widelec wygiął się, jednak nadal w pełni kontrolowała swoje ciało. Czuła, że z nową siłą nie przyszedł brak zgrabności.
- Zrób mi przysługę,co?
Żenia przełknęła ślinę, nieco przejęta.
- Nie zachodź mnie od tyłu, ok?
Ronin żując rybę skinął głową.
- Jasne.


***


Zbliżał się wieczór, gdy dotarli na umówione miejsce spotkania. Trochę ją martwił brak kontaktu ze strony Miszy i Bartka, jednak miała na uwadze to, że to im zostawiła prowadzenie sprawy. Przecież były rzeczy ważne i ważniejsze.

Spotkanie miało odbyć się na moście. Gdy dojechali wynajętym samochodem okolica była kompletnie pusta. Na moście stała jedna postać. Żadnej ochrony. Ronin rozejrzał się po okolicy.
- Tam - pokazał palcem starą wieżę ciśnień. - Tam może być snajper. Może, ale nie musi - dokończył.
- Ehhh - Żenia poczuła lekkie zniechęcenie. Zaraz potem przyszedł auto- opieprz. Jeśli zniechęci się na początku drogi, co będzie później? - No nic. Idę. Jakby co powiedz Czarnemu, że tęskniłam. - Żenia przytknęła dwa palce do czoła w parodii salutowania. Mrugnęła do Kła i ruszyła ku „samotnemu stojącemu”. No bo nie jeźdźcowi.
Most zdawał się za duży jak na rzekę pod nim. Choć może w czasie gdy rzeka w dole wzbierała to wyglądało to lepiej. Zanim dotarła na środek mostu minęło kilka minut. Tam zobaczyła kobietę w skórzanej kurtce.


Wyglądała dużo bardziej reprezentatywnie niż “prawie polityk” z jakim rozmawiała poprzednio. Zdawała się nawet wzbudzać sympatię, choć mowa ciała mówiła o niej, że jest raczej nieufna i wycofana.

- Po jakiemu rozmawiamy? - Zapytała po rosyjsku.
- Może być i rosyjski. Cześć. Jestem Eugenia, Córka Ognistej Wrony, Ragabash Władców Cienia. Dzięki za spotkanie. Jadę od watahy Raroga by pomówić z Rają na ten sam temat co z Rykiem Gromu. - Żenia rozejrzała się lekko i oparła o balustradę mostu - Zjednoczenia sił przeciwko Pentexowi. Zjednoczenia i wsparcia dla Szpona Cieni.
- Cześć - kobieta wyciągnęła rękę - Timea Borysov. Zawsze tyle mówisz? Może warto byłoby zainwestować w wizytówki?
- Zawsze. Wizytówki można wywalić, gadanie w końcu dotrze. - Żenia zrobiła ruch do uściśnięcia dłoni i przypomniała sobie widelec. Ledwo Musnęła dłoń Timey. - No to zaczynamy „20 pytań do”?

Uścisk dłoni dziewczyny był silny i pewny. Co rozbawiło Żenię. Przez myśli przebiegło wyobrażenie dźwięku pękających kości śródręcza.
- No dobra. - Timea oparła się o poręcz obok Żenii zerkając na spory kawałek lasu i biegnącą pod nimi niewielką rzeczkę. - Widzę, że Szpon Cienia rusza na fali popularności jednoczyć Europę. Jak widzicie plany wobec Pentexu? Odcinacie im jakieś fundusze? Słyszałam o waszych sukcesach. Słyszałam o Łodzi. O Caernie. Ale potrzeba długofalowego planu. Widzisz, my mamy problem z korupcją w rządzie. I zaczynamy od tego. Powoli ustawiamy naszych ludzi na stołkach. Ale to trwa. A Pentex popiera Rada Europy. Ciężko z nimi wygrać.
Wzrok Timei wodził po lesie w oddali.

- Do długoterminowego planowania potrzeba nam partnerów. A do niedawna ich nie było. - Żenia zwróciła twarz ku Timei z lekkim uśmiechem - No, przynajmniej oficjalnie.

Wrona zamyśliła się nieco.

- Harad też miał ludzi na stołkach, długoterminowo działał. A teraz jest poszukiwanym terrorystą we własnym kraju. W przypadku Pentexu trzeba działać dwutorowo wedle jednego planu. Wiesz, że Pentex działa na różnych frontach. Liczy na przewagę nie tylko zasobów ale i ilości “żołnierzy’ - Wrona zamachała palcami imitując cudzysłów - Tworzą ich na pęczki w swoich laboratoriach. Prowadzą badania nad genotypem wilkołaczym. Zapewniają wsparcia do konfliktów sponsorując armie, rządy i nielegalne organizacje.

Wrona zapatrzyła się w dół.

- To są serca, w które trzeba uderzać. Eliminować przywódców badań technicznych, medycznych, szefów Pentexu. Zniszczyć laboratoria, wyniki badań, eliminować wiedzę. Bo tym spowolni się działania Pentexu pozwalając na wolniejsze działania jak w rządzie.

- U nas nie mają koncernów badawczych. Budowlanka i wydobycie. Tutaj pozyskują fundusze. Oczywiście nie jesteśmy, jedynym źródłem. Mają ropę, gaz, węgiel na całym świecie. Do tego właśnie medycyna, elektronika i inne takie. Myślałam, że macie jakieś plany jak w to uderzyć. Jak rozbić ich imperium. Wiesz… w ostatnich wojnach zbyt wielu zginęło, żeby rzucać się i wysadzać ich kopalnie. Jak nie tutaj, to postawią je w Wenezueli. Albo nie wiadomo gdzie. Chętnie poprzemy kogoś, kto ma plan - głos Timei zdawał się być smutny.

- Zacznijmy od tego, żeby wiedzieć ilu mamy ludzi na pokładzie. Jakimi środkami dysponujemy. Ciężko cokolwiek planować, gdy nie wiadomo co kto i jak może. W Polsce do niedawna były trzy watahy, każda rozdzielona. Połączyły się i Łódź wywalona w kosmos. Ale Czarny znał skład.

Żeńka wróciła ponownie do kwestii.

- Wy wiecie jakimi środkami dysponuje Pazur? Co jest jego bolączką? Każdy region ma jakąś. - dziewczyna westchnęła lekko - Dlatego trzeba walić od łba, wiadomo, że nie na ślepo, ale trzeba odciąć wierchuszkę. O reszcie dobrze by było gdyby Raja pogadała z Czarnym. Ale jeśli warunkiem uzyskania poparcia jest przedstawienie szczegółowego planu na całą Europę, która do tej pory chowa się po kątach, no to będzie ciężko.

Wrona odwróciła się do Timei:
- I Raja dobrze o tym wie.

- Aha - podchwyciła Timea z entuzjazmem - Czyli mówię ci ilu nas jest i gdzie. Potem się skrzykujemy i planujemy atak na mistyczny zarząd Pentexu. Zakładam, że musisz wiedzieć ilu nas jest, żeby wiedzieć ile można poświęcić. Logiczne. I usunięcie Europejskiej Wierchuszki nam załatwi sprawę. I nie przyjadą zza morza nowi? No ok. Brzmi jak plan.

Dziewczyna odwróciła wzrok.
- Mówisz o Pazurze w Mroku ? Tak to jest jak na stanowisko dostaje się ktoś z prawdziwego powołania. Facet z zasadami. Ucina wpływy Żmija w zarodku. Tropi łamiących litanię. Nie wiem jak wyglądała sytuacja w Polsce w czasach ZSRR, ale Pazur jest naszą własną małą bezpieką. Więc jego i jego ludźmi głównym problemem są wilkołaki śmierdzące Żmijem. Potencjalne Czarne Spirale. Ronini, którzy przez brak plemienia staczają się w stronę Żmija. Pazur ich ściga. Zbiera dowody. A potem - odwróciła się z powrotem do Żenii i wykonała gest dwoma palcami w poprzek szyi.
- Wydaje mi się, że po Caernie w Poznaniu zaprzestał śledztwa wobec Antka. Pazur nie ma problemów. Pazur jest problemem.

Żenia słuchała wypowiedzi Timey z rozbawieniem i jakimś dziwnym spokojem próby jej zastraszenia przez brunetkę. Po spotkaniu z Czerwoną Garsonką jakoś opowieści o Pazurze w Mroku wykorzystywanym jako straszak z horrorów nie działały.

- Aha, czyli czekasz, że spotkam się na opustoszałym moście z Tobą i Twoją obstawą ukrytą w ciemnym lesie i opowiem Ci plan od A do Z? - Żeńka roześmiała się odbijając pałeczkę obserwując kobietę. - Logiczne. No brzmi jak plan.

- Słuchaj, nikogo nie zmuszam do podejmowania decyzji. Przyjechałam by pomówić z Alfami, ale jeśli Raja nie chce się spotkać, to jest w porządku. Nie przystawiłam broni do głowy Rykowi Gromu, nie przystawię i jej.
Żenia uśmiechnęła się lekko i wyprostowała.
- Przekaż swojej Alfie, że byłoby zaszczytem liczyć na Raję i jej ludzi, szczególnie w obliczu nadchodzącej walki. A może ma ochotę odwiedzić Poznań razem z Pazurem?

Timea patrzyła teraz w dół pod most i machała przecząco głową.
- Przyszłam sama. Bez obstawy. Po pierwsze dlatego, że wierzę w zjednoczenie wilkołaków. Wierze w to, że nie będziemy skakać sobie do oczu i mordować wzajemnie. Wilkołaków i krewniaków jest coraz mniej. A problemów coraz więcej. Czarny awansował. W kilkanaście tygodni przejął Polskę. Harada musiał szlag trafić, gdy w tym samym czasie on stracił Słowację. Ale nie odważyłby się podejmować z tego powodu jakiejkolwiek walki z Czarnym. Antek wie, że może na nas liczyć. Sojusze były zawarte już lata temu. I Raja się z nich wywiąże, gdy Czarny poprosi. Macie teraz Caern. Postawienie księżycowego mostu to kilka kwadransów. Naradę wojenną możemy podjąć wszędzie. Czy Czarny będzie jej przewodził? Nie. Zbyt krótko jest alfą. Poza tym nadal ciążą na nim grzechy przeszłości. Wielu z nas uważa, że zbyt długo przebywał wśród sług Żmija. Jego zapach już zniknął. Niektórzy, jak Raja wiedzą, że jest godzien zaufania. Inni jak Pazur w Mroku poświęcą wiele, żeby udowodnić, że Czarny nie jest godzien. Nie wiem jeszcze czy spotkasz się z Rają. Ona mi ufa na tyle, że decyzja o waszym spotkaniu leży całkowicie w moich rękach. Czarny, Pazur, Ryk Gromu, Raja… oni są jednym plemieniem. Sojusze, choć nieformalne istnieją. Jeżeli naprawdę macie jakiś plan, który naprawdę COŚ zmieni, to my w to wejdziemy. Ale samo poparcie dla poparcia jest gówno warte. W dobę możemy wystawić dziesięciu wojowników. Dwóch szamanów. Ragabasha. Parę galiardów. Niestety nie mamy żadnego sędziego. Dwudziestu dwóch wilczych krewniaków. Trzydziestu ośmiu ludzkich.
Skończyła swój monolog i odwróciła się patrząc wprost w oczy wilkołaczki. Żenię uderzyła myśl, że jeszcze nie spotkała tak twardego krewniaka. Ta kobieta zeżarłby dziewczynki Zaara, przeżuła i wypluła same tipsy. A Bartek pod tym spojrzeniem zgiąłby szyję i już nigdy nie patrzył w niebo.

- Widzisz, sojusze plemienne czy nie, padają pod upływem czasu. - Żenia pochyliła się do Timey ze zmrużonymi oczami wpijając się spojrzeniem w twarz kobiety - Czasem nawet ta sama krew krążąca w żyłach nie zapewnia lojalności. Harad objeżdża północną Europę zbierając wsparcie a Czarny siedzi w maelfaście z większością watahy. Kiedy wróci? Nie wiadomo. A Pentex czekać nie będzie. Więc nie mów, że poparcie dla poparcia jest nieważne.

Żeńka odsunęła się w końcu:
- A grzechy przeszłości… - wzruszyła ramionami i machnęłą ręką - ... należą do przeszłości. Nie należą do tu i teraz.

Po chwili milczenia brunetka dodała:
- Jeżeli jest jak mówisz, i staniecie na wezwanie zjednoczenia, to uwierzę. Nie dlatego, że jesteś tu sama. Nie dlatego, że próbujesz mi to udowodnić, bo to żaden konkurs. Po prostu Ci uwierzę, bo dajesz mi swoje słowo. A przede mną jeszcze długa droga i wiele watah do odwiedzenia. Zaczęłam od wspólnego plemienia, bo uznałam, że będzie łatwiej. Jeśli masz kontakty z innymi zmiennokształtnymi, to poleć im mój numer, jeśli możesz.

Borysov wytrzymała próbę spojrzeń.
- Ostatni raz gdy wilkołaki się jednoczyły, to właśnie w kwestii zmiennokształtnych. Innych zmiennokształtnych. Oni nadal pamiętają Wojnę Gniewu. Jeżeli są w okolicy, to ich nie znam. Może Raja. Zapytam ją. Gdy Czarny wróci dajcie znać. Raja chętnie odwiedzi wasz caern. Powiedz mi jeszcze tylko jedną rzecz… czy to jakaś prowokacja?

W tym momencie zadzwonił telefon w kieszeni Żenii.

- Chwilkę, ok? - Wrona była mocno rozbawiona pytaniem krewniaczki chociaż z drugiej strony nie dziwiła się mu zbytnio. Wyciągnęła telefon by sprawdzić kto dzwoni
Na telefonie wyświetlał sie jakiś numer, a system w telefonie podpowiadał: Sycylia, Włochy.
- Daj mi minutę. Muszę odebrać - Żenia zmarszczyła brwi klikając zielony przycisk.

- Hallo?
- Dokonało się - przemówił znajomy głos bez powitania,angielskim z rozmytymi końcówkami - Dług wobec Zaara został spłacony.
- Tak. Proszę na siebie uważać. I być może do zobaczenia. - Żenia uśmiechnęła się w słuchawkę.
Po krótkim „mhm” rozmowa została zakończona. Trwała 6 sekund. Telefon pokazywał 21:49.

Żenia wzięła głęboki wdech i wydech.
Pomyślała, że zaczął się nowy rozdział w walce z Pentexem…

- Nie - wciąż pochylona nad telefonem spojrzała na Timeę - Chyba, że prowokacją jest orzeczenie mnie przez Czarnego kami.

- Nie masz wysokiego statusu. Nigdy o tobie nie słyszałam. Do tego masz w sobie coś… coś złego - mówiła kobieta marszcząc czoło, a Żenia poczuła pełzanie drapieżnika pod skórą. Przez moment miała ochotę rozbić głowę krewniaczce o chodnik na moście. Jednak ochota zniknęła, a pełzanie zmieniło się w delikatne mrowienie.
- Emanacja Żmija przez ciebie przemawia. Widzisz… alfa mógłby pomyśleć, że Czarny chce go znieważyć twoją obecnością. Dlatego Raja spotka się z Czarnym. Osobiście. U was.

- Przekażę Czarnemu. - Żenia nie widziała konieczności tłumaczenia całej reszty bo nic w niej nie było pytaniem.- Będziemy was oczekiwać.

Telefon zadzwonił znowu.
- W takim razie do zobaczenia. Miło było cię poznać - powiedziała dziewczyna i wyciągnęła dłoń na pożegnanie.
- Do zobaczenia - Żenia ponownie uścisnęła podaną dłoń ledwie muskając ją palcami. Wolała wyjść na miękkie kluchy niż zmiażdżyć jej rękę… lub głowę.

Telefon odebrała odwracając się już na odchodne.


***


- Cześć, tu Bartek. Jesteśmy w Szczecinie. Właśnie skończyliśmy przepytywać kolejnego z krewniaków Zaara. Misza uważa, że mamy dobry trop, ale ja nie jestem przekonany. Jeździmy w tę i z powrotem. Za chwile ruszamy do Warszawy. Jutro koło południa będziemy tam dwa tropy sprawdzać. A jak na wakacjach? - pytał zmęczonym głosem, a Żenia odnosiła wrażenie, że wybrała słabeuszy. Sama zrobiłaby to lepiej. Niemal wyrwało jej się warknięcie, ale się opanowała.
Myśli uciekły jej do rozważań jak pozbyć się niechcianego tatuażu. Odruchowo potrząsnęła ramieniem.
- Ok poczekajcie na mnie w Wawie, ok? Ja się zwijam z urlopu. Powinnam być jutro pod wieczór w Wawie. Na niedzielę muszę być w Poznaniu. Wrócimy razem.
Dreptała w stronę Ronina, czując jak ucieka z niej powietrze jak z przekłutego balonika.
Wojtek otworzył jej drzwi, po czym obszedł auto i usiadł na miejscu kierowcy. Ruszył. Przejechali kawałek w ciszy, aż po blisko pięciu minutach zapytał:
- Jak poszło? Kiedy i gdzie widzimy się z ich alfą?
- W Poznaniu, wpadną z wizytą. - Żenia zwyczajowo skuliła się na siedzeniu podciągając kolana pod brodę. - Wracamy do kraju, Kieł.
Wcale nie czuła się silna na tyle by ciągle zwalczać “emanację Żmija”.
Szarpnięcie agresji nie pomogło w niczym. Bała się przyznać do wyrzutów sumienia z powodu zabitych ludzi. A może bała się przyznać przed sobą, że ich nie odczuwała?

- Dzięki, że ze mną pojechałeś, Wojtek. - mruknęła odwrócona do okna.


***


Po 22:40 znów zadzwonił telefon usuwając wskazania GPS z wyświetlacza. Tym razem prowadzącego Kła i usiłujacą się zdrzemnać Żenię powital napis „Zośka”

- Hej - Żenia zamruczała niby kot do telefonu odłączając go od samochodu - I jak?
- Padli. Dziewięć z dziesięciu głównych serwerowni. Dwadzieścia dwie poboczne. Cała europa wyczyszczona. Ostrożnie licząc są sparaliżowani na dziesięć do dwunastu godzin. A gdy już postawią serwery to nie pozbierają się pewnie jeszcze przez miesiąc, do może trzech. Niestety, wszystko da się odzyskać. Ale chłopaki starali się, żeby odzyskiwanie zajęło maksymalnie dużo czasu i kosztowało możliwie dużo. Przy dobrych wiatrach na ponad połowę machną ręką, bo wartość danych nie przekroczy kosztu odzysku.
Zośka odetchnęła nagle. Do Żenii dotarło, że mówiła to wszystko na jednym wdechu.
Żenia osłupiała.
Siedziała ni to skręcona ni to odwrócona w stronę kierowcy i nie mrugała.
Na szybko ogarniała plan działania.

- Przysiądź i schowajcie się. Schowaj siebie i swoich ludzi. Udało się coś ciekawego wyciągnąć? Jeśli tak, to wyślij to wszystko do Me… - Żenia zapomniała nazwiska - Tomka.
- Żenia…. my… - dziewczyna zmieszała się nagle - my niczego nie wyciągaliśmy. Nie było czasu. To było brutalne włamanie i totalne zniszczenie. Kasowalismy kernele i startupy. Zmieniliśmy ich serwery w luksusowe cegły… a wyciągnąć z nich coś… cóż… teraz to co najwyżej glinę na cegły. - Cały entuzjazm z dziewczyny odpłynął w ułamku sekundy. Zdawać się mogło, że zawiodła oczekiwania.

Żenia skrzywiła się.
Nie do końca tak się umawiały.
Ale i tak skala zniszczenia wprawiła ragabash w zaskoczenie.

- No ok - stwierdziła w końcu - Przybunkruj się, bo spodziewam się odwetu. Ludziom też każ się pochować. Uważaj na siebie, bo mogą do ciebie dotrzeć. Może rusz się do Poznania?

Żenię wypełniało dziwne uczucie. Czuła, że zasadzka się udała. Przeciwnik był bezbronny. Lucci ściął głowy. Zośka wyłączyła kontakt. Megadon leżał na plecach. To był świetny moment na kolejny cios. Czuła w głowie wibracje mruczącego drapieżnika.

- Mój dom moją twierdzą. Spokojne. Jeżeli będę musiała się stąd ruszyć, to i tak będę już martwa - zaśmiała się nerwowo.

- Nie chcę byś była martwa. W Poznaniu mogę cię ochronić. Na odległość ciężko. Zaar mi nogi z dupy wyrwie jeśli ci się coś stanie.

- Właśnie skończyłam rozbrajać na odległość potężną korporację. Umiem o siebie zadbać. Jestem dużą dziewczynką. - w tle rozległo się syknięcie otwieranej puszki.

“Powiedział Czerwony Kapturek przed tym jak połknął ją wilk.”
Myśli Żenii uciekły do zapomnianego brata.

- Ok. Wiesz co robisz. - na trochę rzeczy wpływ miała. Na decyzje innych osób też. Ale nie zdalnie. - Wracam do Polski. Odezwę się na miejscu. Odpoczywaj. Dobra robota.

-Ty też uważaj na siebie. Nara.
Dziewczyna się rozłączyła, a jakiś szósty zmysł podpowiadał: „dobij ich”

***


Podróż była wspaniała. Mijali lasy. Łąki. Pola. Góry. Rzeki. I wiele innych rzeczy które GPS uznawał za “najszybszą możliwą trasę”. Jednak jak na to by nie patrzeć wskazanie GPS sugerowało, że na miejsce dotrą za niespełna 20 godzin. Sobotni poranek witali w Serbii. Żenię wybudził SMS od pełniącego obowiązki alfy Marka.
“Jak idzie śledztwo?”
Zapomniała zdać raport. A może nie chciała zdawać raportu? Tak czy inaczej była 6 rano, a on pamiętał.
Zatrzymali się na podrzędnej stacji benzynowej. Ronin ziewając obszedł auto.
- Padam na ryj, dalej ty prowadzisz. Zapłać za paliwo i kup sobie kawę. Przed nami jeszcze dobre piętnaście godzin w aucie.
- Dobra. Padaj i chrap. - Żenia ogarnęła stację paliwową. Po namyśle odpisała i Markowi:

“Śledztwo idzie powoli. Mam spotkanie z chłopakami w Wawie. Odezwę się po spotkaniu. W niedzielę możemy się spotkać i pogadać.”

Po kolejnej chwili namysłu napisała do Zapalniczki:
“Możliwe, że zjadą do nas goście. Jestem w drodze do Polski. Będę w Poznaniu w niedzielę.”
Mimo, że było krótko po szóstej rano w sobotę, odpowiedź na SMS przyszła jeszcze zanim wyjechali ze stacji.
“Jacy goście?”
“Nie możesz spać? Z Serbii”
Po chwili zadzwonił telefon. Żenia potrzebowała chwili, żeby skojarzyć, że Aniela Mostowiak to właśnie zapalniczka.

- Cześć - Wrona odebrała ziewając. - Co tam?
- Jeszcze nie miała czasu się położyć - powiedziała dziewczyna po drugiej stronie - cześć. Powiedz mi, czy ta wizyta z Serbii ma związek z tym, że od wczoraj serwery Megadonu siadły? Albo co więcej… co ty masz z tym wspólnego? - zapytała nadzwyczaj spokojnie Zapalniczka.

- Nie, chyba raczej nie. To raczej wizyta towarzyska. - Żenia siorbnęła kawy i włączyła się do ruchu na autostradzie. - Z wizytą co mam wspólnego? No przekazałam zaproszenie. Dlatego uprzedzam.

- Żenia, kurwa - usłyszała westchnienie po drugiej stronie słuchawki - o Megadon pytam.

- A - Żenia jakby dopiero załapała - O Megadon. No to z Megadonem mam sporo wspólnego. Byłam w ich placówce. W DNA też byłam - siorbnęła kawy - Ale generalnie staram się trzymać z dala. A co? Siedzące serwery Megadonu spędzają Ci sen z oczu?

- Tak. Mieliśmy tam wtyczkę i nie mam z nią kontaktu. Cholera. Jeśli skojarzą to z nami, to mogą zapodać akcję odwetową na caern. A nie mam ludzi. Całą noc odkopuje moje kontakty. Główna hakerka Zaara gdzieś zniknęła. Żenia, mam tu gnój na całego. Nie mam czasu na gości. Kto to ma być? - zapytała w końcu.

- Główna hakerka to Zośka? - spytała Żenia słuchając raportu. Nie wiedziała czy Zapalniczka dopiero teraz się obudziła czy może przejrzała na oczy. Na caern Pentex mógł zapodać akcję odwetową przez cały czas i w dowolnej chwili. Szczególnie po akcji w Łodzi. Z wjazdem czy bez wjazdu. Ragabash pokręciła głową. Jakoś nie za bardzo wzruszyła ją wzmianka o gnoju, bo gnój był odkąd Czarny zniknął w maelfaście.

- A co z ludźmi Marka? Zniknęli? Przecież mieli podobno chronić caern. Ja właśnie wracam do Polski. Powinnam być najpóźniej w niedzielę w Poznaniu. Więc jeśli co to gośćmi się zajmę. A w kwestii Megadonu… myślę, że trochę im zajmie akcja odwetowa.

- Są, nadal są. Tak jak obiecali. Są gotowi. Dziś w nocy mieli warty w Caernie. Tak, Zośka jest tą kurą, która znosi Zaarowi złote jajka. Próbowałam się do niej dodzwonić, ale nie odbiera. Dobra, ja muszę się wreszcie przespać. Wracaj bezpiecznie.

- Kazałam się Zośce zabunkrować i przysiąść chwilowo. Dlatego pewnie nie odbiera. Rozmawiałam z nią niedawno. Sama przysiądź i się nie wychylaj, reszcie też to przekaż. Zadzwonię za parę godzin, ok?

- Dobra. Nara - Zapalniczka rozłączyła się. Bunkrowała się i chowała. Podczas gdy mieli najlepszą okazję na atak.

***


W drodze, niespokojna Żenia zmieniła ustawienia gpsu z Warszawy na Poznań. Czas na wyświetlaczu spadł o 2 godziny i wskazywał blisko trzynaście.

Po kolejnej chwili zadzwoniła do Zapalniczki, zagryzając wargę. Wahała się między podszeptami Nahajki a swoim własnym osądem.
Sędzia odebrała po dłuższej chwili.
- Tak? - powiedziała w końcu.

- Słuchaj, jadę do Poznania. Będę za 13 godzin. Megadon został rozwalony przez Zośkę i grupę haktywistów w całej Europie. Dziewięć z dziesięciu głównych serwerów wyszczyczone, 22 poboczne też. Są sparaliżowani na jakieś 10 godzin wciąż a odzyskiwanie danych zająć im powinno kilkanaście tygodni. Dodatkowo, usuniętych zostało 8 głównych naukowców i dyrektorów R&D w Europie. Jeśli dasz radę to poprowadź ludzi Marka i wykopcie Poznań poza teren Polski. Teraz. To idealny moment na wyczyszyczenie Pentexu z Polski. - Żenia zamilkła słuchając mruczenia Nahajki.

Cisza po drugiej stronie słuchawki była aż nienaturalna. Zapalniczka analizowała.
- Żenia… kurwa… - powiedziała w końcu - Oddzwonię zaraz - po czym się rozłączyła.

Żeńka zerknęła na Kła sprawdzając czy ten śpi, starszy garou spał w najlepsze.
No.
To rozpętała właśnie kolejną wojnę.
Teraz pozostawało tylko się schować.
W Toruniu.
Przeczekać wkurw Czarnego?

Żeńka zagryzła wargę ponownie i wdepnęła gaz.

Jeśli nie Marek i Zapalniczka to kto?
Szczury?
A może wysłać Inkwizycję?
Może posiadanie Inkwizycji nie jest takim złym pomysłem.
Czy jest jakaś różnica między nią a Smokiem zatem?

Żeńka zaklęła pod nosem.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 27-09-2018 o 16:43.
corax jest offline