Siedzenie po ciemku pod kocem okazało się nad wyraz nudne. I gdyby nie drobny incydent to Vince gotów byłby przysnąć. Najpierw usłyszał stukanie kija o bruk. Potem zobaczył mroczną sylwetkę na tle ulicy. Zbliżała się powoli, macając kijam drogę. Miarowo stukając znalazł się kilka metrów od Vince’a. O dwa.
Trza wam wiedzieć moi mili, że czasem ulicami chodzi ponury żniwiarz. Chodzi on, a drogę jego znaczą trupy. Ponoć nie laską ślepca on stuka, a drzewcem swej kosy, którą oddziela duszę od ciała. Czy to bujda dla maluczkich, czy też prawda o głębszym znaczeniu? Nie nam oceniać. Wznieśmy kielichy!
Nieznajomy był już o krok od Vince’a. A potem stało się coś czego grubas nie spodziewał się, mimo że był gotowy na nieoczekiwane już od kilku chwil. Nieznajomy minął go bez słowa i poszedł dalej. Rozluźnił się już, gdy nagle stukot laski ucichł. Mroczny przybysz zamarł na chwilę, potem jego kontur poruszył się jakby coś wyjmował z zanadrza. Zgrzyt pocieranej zapałki i mały płomyk pojawił się oświetlając kontur nieznajomego. Chwile później do nosa Kaoli doszełd zapach podłego tytoniu. Zapałka zgasła, a nieznajomy kontynuował wędrówkę stukając kijam.
Sekundę później zza muru dobiegł uzgodniony sygnał. Vince wylazł spod koca i przerzucił drabinę na drugą stronę. Po chwili fachowcy w towarzystwie Iladabody znaleźli się koło niego.
- Jeśli to wszystko to zwijamy się - rzucił jedne z nich.
Vince spojrzał na Iladabodę, ten skinął głową, że ma to po co przyszli.
- Pozdrówcie szefa - powiedział do fachowców ci skinęli głowami, zabrali drabinę i zniknęli w ciemnościach.
*
Przemykanie przez uśpiony port było proste. Straże nie kwapiły się tam zaglądać, a dokerzy “pilnujący porządku” wypadli z interesu. Gdzieś tu powinna byc szalupa wysłana przez Wróbla. O ile rzecz jasna dotrzymał słowa. A takie myśli mogły zagnieździć się w głowach naszych nocnych herosów.
Łódź gdzieś tam czeka. gdzie i jak to już Wasz problem
Kto pierwszy ten opisuje.