Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2018, 16:05   #41
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Karasu


Po tym, jak syntetyk zgłosił się do recepcji szpitalnej, skierowano go do pokoju 47b. Rozstał się więc z Eddiem i ruszył na miejsce.
Pomieszczenie było niewielkie. Posiadało dwa łóżka, kilka krzeseł i serię szaf wokół ścian. Te były wypchane lekami, narzędziami badawczymi, oraz częściami do naprawy maszyn.
Poza Karasu, w pomieszczeniu znajdowała się chorowicie wyglądająca kobieta. Miała bardzo bladą, szarawą cerę, której brakowało uroku i dostojności białemu odcieniu Louise. Kobieta miała też podkrążone czerwone oczy oraz długie, matowe, fioletowe włosy. Siedziała przygarbiona w krześle, jedząc zupę z metalowego kubka.
- Witam, nazywam się Karasu, a Ty - przywitał się medyk, nie wiedząc czego spodziewać się po sytuacji. Został tutaj skierowany, więc przyszedł. Nie zmieniało to jednak faktu, że kulturę wypadało zachować.
Kobieta podniosła głowę i spojrzała Karasu w oczy. - November. - odpowiedziała. Jej wymowa była przeciągła. Słychać było zmęczenie w jej głosie.
- Och, nietypowe imię. Co Ci dolega, droga November? Wybacz, jak źle wypowiadam Twoje imię. Przy okazji, nie znam języka z którego pochodzi. To jakaś antyczna mowa? - pytał Karasu.
- Serafiński. - odpowiedziała kobieta. - Mam plagę. - dodała, zagryzając następnie zupą.
Karasu zanotował w pamięci, aby poczytać o serafinach. Uśmiechnął się i zapytał -Ach, plagę. Opowiesz mi o niej?
Kobieta przyjrzała się Karasu i uśmiechnęła szeroko. - Powinieneś już wiedzieć osobiście.
- Sugerujesz zatem, że już mnie trawi? Czego powinienem się spodziewać, moja droga? -odpowiedział medyk z uśmiechem. Koncepcja zachorowania była dla niego abstrakcyjna.
- A nie? - kobieta wyglądała na wyraźnie zdziwioną i wręcz zagubioną. Po chwili splunęła do zupy, po czym wyciągnęła rękę z kubkiem w stronę Karasu.
Karasu zaglądnął do zawartości kubka, spodziewając się plwociny lub zębów.
Nie licząc spluwu kobiety, mikstura w kubku przypominała gulasz. Wyglądał on w pewien sposób nostalgicznie.
- Uroczy sposób na przekazanie mi swojej próbki, dziękuję. Z każdym tak raczysz się swoją plwociną? - zapytał rozbawiony Karasu. Nie znał powodu swojego przybycia tutaj, a najwidoczniej został potraktowany za lekarza. Bądź, co bądź całkiem słusznie.
- Nie. Jestem tu po twojego przyjaciela. - przyznała. W dalszym ciągu wyglądała na nieco zdziwioną. Przypominała zawiedzione kocię. Widząc, że Karasu nie odbiera jej gulaszu, cofnęła rękę i usiadła wygodniej. - Nie wyglądasz jak Tobor. - zauważyła.
- A na kogo Ci wyglądam? - odpowiedział medyk coraz bardziej rozbawiony.
Kobieta wysunęła głowę do przodu i spojrzała Karasu w oczy. Po jakiejś minucie milczenia odpowiedziała w końcu: - Skąd ja mam wiedzieć, jak ty sam nie wiesz.
- Skąd ta pewność? Poza tym, nie wiesz po co mnie tu przysłano?- pytał medyk dalej.
- Wyglądałeś normalnie, ale jak ci się przyjrzę, to czuję, że nie widzę wszystkiego. - wyjaśniła, po czym wzięła duży łyk zupy. Westchnęła i oparła głowę na dłoni. - Nie. Po co tu przyszedłeś?
- Tutaj mnie odesłano. Może mam Ci dotrzymać towarzystwa? Chociaż znając życie mam zbadać tą całą plagę. Ewentualnie sprawdzić, czy i mnie strawi. Opowiedz mi o sobie, droga November. - poprosił medyk.
Kobieta przechyliła głowę. - Więc nawet nie robisz nic samemu? Nic dla siebie? - spytała, po czym po lekko oprzytomniała. - Fakt, nie przyszedłeś. "Przysłano cię". - zwróciła uwagę na język Karasu.
- Tak w życiu bywa, że zawsze ktoś nas gdzieś wysyła, a my przy okazji realizujemy swoje cele. - wzruszył ramionami Karasu.
November zaczęła bujać się na krześle. -That's naive...and pure. - Po chwili zatrzymała się. - Wait...are you...? - wstała z krzesła i podeszła do Karasu, aby spojrzeć mu w oczy z takiego bliska jak to tylko możliwe. Syntetyk usłyszał coś za plecami i mrugnął. November już tutaj nie było.
Pojawiła się za to toborczykówna z wózkiem pełnym pudełek i jakimś śmiesznym urządzeniem. - Wybacz zwłokę. - odezwała się do Karasu.
Karasu widział w swoim życiu różne rzeczy. Sam był nietypową istotą, dlatego nie był specjalnie zaskoczony nietypowym zjawiskiem. Nie zakładał żadnego skażenia organizmu, omamów, czy podtrucia. Brał jednak pod uwagę niestabilność artefaktu lub schizy którejś z dusz. Niemniej dla pewności z uśmiechem zapytał sw-[oją nową towarzyszkę - Zanim przejdziemy do formalności, muszę zadać pytanie. Czy to łóżko było zajmowane przez pacjentkę skażoną plagą, która na imię miała November?
Toborczykówna wcisnęła swoją bransoletę i sprawdziła coś na holograficznym ekranie. - Nie. - odparła wprost.
- Tego się spodziewałem. No nic, dziękuję za odpowiedź - syntetyk ukłonił się nisko.
- Podepniemy twoje nanoboty do naszych i zaprogramujemy w nich odpowiednie zachowanie. - Toborczykówa natychmiast przeszła do pracy. - Następnie wszczepimy je aby pomóc z ubytkiem. Wedle analizy masz dwa typy nanobotów: robotników i królowe. Królowe tworzą nowe maszyny z białka. Robotnicy wykonują prace. Każda królowa odtwarza nanoboty o określonych numerach, więc jej utrata oznacza, że dana sekcja nanobotów nie zostanie już odtworzona. - wyjaśniała Toborczykówna. - Nasze nanoboty są czysto mechaniczne, więc zastąpimy tylko brakujących robotników. Dostaniesz pewien zapas, aby uzupełniać braki na wypadek obrażeń.
- Rozsądna decyzja. W moim interesie leży zatem zanalizowanie budowy i zasad działania królowej, aby móc ją odtworzyć. Masz jakieś sugestie? - Karasu zadawał dużo pytań tego dnia. Przy okazji przekazał swojego nanobota do potrzebnych działań.
-Alchemia? - zaproponowała. - Albo magia. - stwierdziła. Włożyła próbkę do maszyny i włożyła do niej jedno pudło. - Prawdopodobnie sekret królowej tkwi w tym, jak działa ciało jako całość. Co z kolei zależy od tego, jak funkcjonuje królowa... - Toborczykówna pokręciła głową z dezaprobatą. Wyglądała na zamyśloną, ale też zagubioną. - Nie wiem. - poddała się w końcu.
- I tak dziękuję za pomoc. A czy byłoby wielkim nadużyciem, gdybym dostał przepis na Wasze nanoboty? Chodzi mi po głowie pewien pomysł i jestem ciekaw, czy udałoby się stworzyć coś nowego. - zastanawiał się syntetyk. Ubytki w jego ciele nie stanowiły na ten moment problemu, ale długoplanowo mogły okazać się nad wyraz kłopotliwe.
- Skieruje zapytanie do kierownictwa. Do jutra się pan dowie. - zapewniła Toborczykówna.
- Będę niezmiernie zobowiązany. A gdzie mógłbym dowiedzieć się nieco więcej o tej całej pladze?- kolejna kwestia, kolejne pytanie. Karasu zastanowił się, czy kiedykolwiek skończy się ten cykl
Tobor wzruszyła ramionami - Na końcu korytarza..
- Jeszcze tylko jedno - kiedy mogę liczyć na uzupełnienie moich zapasów Waszymi nanobotami? - zapytał medyk wstając i szykując się do pójścia we wskazane miejsce.
Tobor spojrzała na maszynę. - Kilka godzin.
- Po raz kolejny dziękuję - odparł syntetyk i udał się tam, gdzie znowu go skierowano. Nie wiedział ile Eddiemu zajmie to, co robił, a skoro najemnik się o niego nie upomniał, to medyk postanowił poszerzysz swoją wiedzę o tą całą plagę.

Eddie

Gdy niebieskoskóry rozstał się z Karasu, recepcjonistka piętra szpitalnego bez słowa spojrzała na twarz przemytnika, czekając, aż ten wytłumaczy swoje potrzeby.
- Szukam pomieszczenia z niejaką Dot - Eddie poinformował recepcjonistkę. Na kilka sekund spojrzał na oddalającego się syntetyka, nie do końca pewny wszystkich swoich decyzji.
-50c.
- Dziękuję. Czy możesz również wskazać zajmującego się nią lekarza? - przemytnik potrzebował dłuższej chwili do sformułowania tego zapytania. Widać było, że znajdowanie się w szpitalu, nie jest dla niego częstym doświadczeniem.
-Ktokolwiek jest na zmianie. - Recepcjonistka wydawała się nie rozumieć do końca pytania.
- Rozumiem, że nie ma dedykowanego specjalisty - Eddie wolał się upewnić.
Pokiwała przecząco głową. - Nie ma.
- No nic, dzięki - westchnął, rozkładając ręce na boki. Chwilę rozglądam się za planem budynku, następnie spojrzał na recepcjonistkę i, nieznacznie zawiedziony, zadał kolejne pytanie. - Wskażesz mi drogę? Albo kogoś, kto może to zrobić?
Tobor podniosła dłoń i wskazała korytarz na lewo. - Numery na drzwiach. - doradziła.
Przemytnik uśmiechnął się nieznacznie i ruszył we wskazanym kierunku. Rozglądał się za daną salą oraz za jakimkolwiek lekarzem.
Idąc korytarzem wzdłuż oszklonych drzwi, Eddie od czasu do czasu widział wewnątrz jakiegoś zajętego Toborczyka. W jednym z pomieszczeń stał rozmawiający z kimś Karasu. Nieco dalej znajdowało się pomieszczenie 50c.
Była to bardzo mała sala. Znajdowało się tutaj jedno łóżko ze śpiącą, przykrytą kobietą, okno na przestrzeń kosmiczną, stołek i dwa krzesła. Siedzenie obok okna było zajęte przez drugą kobietę. Miała ona chorobliwie bladą skórę, matowe różowe włosy, oraz sine powieki. Była ubrana w podłużny płaszcz oraz bardzo szeroką czapkę. - Witam. - uśmiechnęła się do Eddiego.
- Edward Duran - przemytnik przedstawił się, pomijając jednak dalsze elementy ogłady. Nie ukłonił się, nie czekał szczególnie na odpowiedź. - Zajmujesz się nią? - spytał. Wolał mieć pewność, że rozmawia z lekarzem, nie z gościem.
Bladoskórka przytaknęła skinieniem głowy. - Tobą też się zajmę. - obiecała. - Dla Ciebie: Plaga.
Eddie był wyraźnie zaskoczony. Słowa odpowiedzialnej za Dot doktor zdawały się nie mieć zbyt wielkiego sensu. Nie był pewien, czy specjalistka była szczególnie ekscentryczna, czy może właśnie odczytywała jego przyszłość. Właściwie, mogła również czytać przeszłość…
- Tak, przyszedłem rozmawiać o pladze - odparł w końcu.
- To pozwól, że ci ją wytłumaczę: - uśmiechnęła się. - Gdy zawierasz kontrakt z magiem, dostajesz reguły, których musisz przestrzegać, oraz zadanie, którego wykonanie zwolni cię z kontraktu. - Podniosła dłoń i wskazała palcem na śpiącą pacjentkę. - To się dzieje, gdy zignorujesz kontrakt. Ja się dzieje.
- Ty jesteś Plagą? - spytał, wyraźnie zaskoczony tego typu rozumowaniem. - Wyglądasz raczej hmm.. Żyjąco i fizycznie? - dodał, uzasadniając swoją reakcję.
- Oh? Przeskakujesz pół galaktyki w kilka sekund, ale to: - pokazała palcem na siebie. - Cię dziwi?
- Nie wiem czy robisz sobie ze mnie żarty, czy faktycznie jesteś manifestacją plagi - odparł z rozbrajającą szczerością. - Zwłaszcza, że zgodnie z moją wiedzą daleko temu fenomenowi do plagi, czy raczej, jak już wspomniałaś - nieprzewidzianych konsekwecji. - dodał, rozglądając się za jakimś krzesłem dla siebie. - Spotkałem się z podobną plagą. Przyczyną nie był jednak “mag”, a artefakt. - wytłumaczył, ustawiając wolne krzesło w nieznacznej odległości od znajdujących się w pomieszczeniu kobiet. Gdy siadł, na wprost od niego znajdowało się łóżko z pacjentką, po prawej – plaga-lekarz.
- Plaga jest chorobą, która przeprowadza rzeź w danym społeczeństwie. Moją ofiarą są adepci. Tacy jak ty. - sprostowała, uśmiechając się. - January ma proste zasady: otwiera przed tobą wszystkie drzwi, ale tobie nie wolno żadnych zamknąć. Zatrzasnąłeś jednak wszystkie, które Anna miała przed sobą.
- January? - spytał. Jeśli miał teraz podejmować jakiekolwiek bardziej świadome decyzje, to musiał to robić posiadając więcej informacji. Znać konsekwencje, nie traktować artefaktów tylko jak narzędzia.
- Możesz podziękować swoim przodkom, że podpisali z nim kontrakt.
- Nie jestem kronikarzem. - stwierdził przemytnik. Jego zawód oraz umiejętności były znane rozmówczyni. Najwidoczniej nie zamierzała jednak z własnej inicjatywy udzielać wszystkich informacji. - Niestety, nie wiem o jakich przodkach i jakim kontrakcie mowa. - uzupełnił swą poprzednią wypowiedź.
- Przecież już ci go wytłumaczyłam. - wzruszyła ramionami kobieta. - Czego nie rozumiesz? Przodek podpisał kontrakt, dostał magię, odziedziczyłeś całość, złamałeś reguły, wszedłeś w mój zasięg i bam, masz plagę. Tak o skończysz. - wskazała na Dot.
- Czy możesz mi przedstawić zasady tego kontraktu? - spytał po dłuższej chwili zamyślenia. Na jego twarzy widać było wyraźnie zaniepokojenie. Wyobrażał sobie, że wykorzystanie amuletu złamało jakieś zasady, nie wiedział jednak jak wielka będzie za to kara i w jaki sposób miałby znaleźć się w stanie podobnym do Dot.
- Tch. Ze ścianą rozmawiam? - kobieta zmarszczyła brwi. - For the right to open all doors, you are forbidden to close any. - był to pierwszy raz, gdy Eddie zrozumiał wypowiedź w magicznym języku. - Jak nie rozumiesz metafory to już twój problem. - dodała.
- Nie, rozumiem. - przemytnik podziękował w duchu potędze interpunkcji, robiąc dość długą pauzę między dwoma słowami. - Przeważnie jednak kontrakty mają więcej niż jedną zasadę i możliwości renegocjacji bądź naprawy błędów - wytłumaczył swe wcześniejsze wątpliwości.
Kobieta wstała z krzesła i zaczęła powolnym krokiem zbliżać się do Edwarda. - Oh jest. Jak już wspomniałam, z kontraktu można się wywiązać. Do tego służą rekolekcje. Adeptem nie miało się być całe życie. - kobieta pochyliła się przed twarzą niebieskoskórego. - Ale ja was adeptów nienawidzę. Jesteś mój. Zobaczymy, co będzie pierwsze: zeżrę cię od środka, czy otworzy jej drzwi?
Ponieważ kodowanie nanobotów nie wymagało jego obecności, Karasu wszedł do pokoju Dot, aby spotkać się z Eddiem. Zastał w środku niebieskoskórego siedzącego przy jej łóżku. Przemytnik wpatrzony był w okno stacji, za którym widać było liczne gwiazdy i asteroidy. Słysząc wejście syntetyka, Eddie zorientował się, że "plagi" już nie było. Nie wiedział też, kiedy zniknęła.
- A Ty co taki wpatrzony? Jakbyś ducha zobaczył, czy inne licho.- zagaił syntetyk towarzysza.
- To dobre pytanie. Czy mówi Ci coś nazwa “January”? - spytał wyraźnie skonfundowany Edward. Jego nowa znajoma, plaga, najwyraźniej była elementem łączącym go oraz wszystkich innych pacjentów. Nie był nadal pewien w jaki sposób, oraz co miało z tego wyniknąć. Wszystko pozostawało w przyszłości.
- Nie, ale po dziwaczności brzmienia tej nazwy, zakładam jej związek z “November”. Pewnie to słowo też Ci nic nie mówi - medyk był zaskoczony. Zakładał, że majaczy samotnie. Ewentualnie to kwestia plagi - może rzeczywiście był chory?
- Przyznam szczerze, liczyłem że doświadczenie jakie zdobyłeś jako kronikarz, będzie tutaj pomocne - Eddie rozłożył ręcę na bok. - Co ciekawe, nie znałem Dot, a ta najwidoczniej cierpi na podobną przypadłość co Anne - niebieskoskóry w myślach dodał “i ja”. Chwilowo jednak nie zamierzał dzielić się tym faktem. Pominął też kilka innych, nie w każdych 100 godzinach dostaje się powołanie na magicznego kosmicznego ślusarza.
- Coś mi podpowiada, że to ten sam bełkot, którym posługuje się nasza urocza Lu, a który pojmuje i Victor. Moja wiedza nie sięga w takie rejony. Nie wydaje mi się, że to kwestia antyczność, a bardziej mistyczności, czy tajemniczości tego zagadnienia. Czyżby coś Cię nawiedziło? - wnioskując po reakcji Eddiego, Karasu domyślał się, że nie tylko on miał nietypowego gościa.
- Wydaje mi się, że tak. - przemytnik odparł krótko, najwidoczniej nadal potrzebował kilku chwil do uporządkowania swoich myśli. -[i] Przydałoby się porównać dane medyczne Dot. Upewnienie się, czy to faktycznie ta sama plaga, czy też coś innego może okazać się pomocne przy ratowaniu Anne.
Karasu rozglądnął się, czy przy pacjentce nie ma karty choroby, czy jakiegokolwiek informatora dla lekarza.
Szczęśliwie Toborczycy pozostawili przy łóżku panel z danymi, dodatkowo połączony do systemu stałego monitoringu. Bicie serca kobiety było spowolnione, miała niskie ciśnienie, powolny metabolizm oraz niewystarczające ilości minerałów i witamin. Wedle notatek, jej ciało odmawiało poprawnej asymilacji składników organicznych nawet z kroplówki. Jej wszystkie organy były osłabione i wyniszczone. Stopniowo umierała od wewnątrz.
- Masz dane medyczne Anne? Czy poprosić o kopię opisu tego, co trawi Dot. Z tego co tutaj widzę, to niezła degrengolada. Jakby globalny pasożyt na poziomie komórek, wyżerający ją od środka. - zapytał medyk towarzysza.
- Czyli to coś innego. Anne zwyczajnie serce przestało bić, a jej krew i - przemytnik zatrzymał się na kilka chwil, najwidoczniej niezbyt pewien odpowiedniej terminologii - niektóre narządy zostały podmienione z osobnikiem o innym materiale genetycznym? Tak mi się wydaje - stwierdził, szukając w dziurach zwanych pamięcią. - Albo to, albo zwyczajnie wszystko przestało działać, zobaczymy zresztą jutro - odparł.
- To rzeczywiście wygląda zatem na coś zupełnie innego. Będę musiał się temu przyglądnąć w wolnej chwili oraz jak skompletuję odpowiednią aparaturę. Zakładam bowiem, że do statku Lu już nie będziemy mieli dostępu, prawda? - zainteresował się medyk. Szkoda mu było porzucać taki sprzęt, zwłaszcza gdy panuje cała ta plaga. Po chwili zapytał - Eddie, dla pewności radziłbym Ci się przebadać. Nie mam pojęcia jak to cholerstwo się roznosi, ale byłby problem, gdyby i Ciebie zaczęło trawić.- powiedział z troską w głosie do swojego wspólna w zbrodni.
- Masz na niego kupca? - Eddie był wyraźnie zaskoczony. Słyszał o kilku osobistościach, które były gotowe do wymierzenia przysłowiowego policzka prosto w twarz imperium czy inkwizycji. Jeszcze inni mieli z nimi wystarczająco pozytywne stosunki, by druga strona przymknęła oczy na pewne nieścisłości. Ale czy kronikarz miał kontakt do którejś z tego typu frakcji?
- W przeciwnym wypadku pewnie stanie się naszą, całkiem ciążącą, bazą wypadową i tymczasowo będzie stacjonował na tej bądź innej stacji - dodał.
Syntetyk uśmiechnął się z zadowoleniem i rzekł - To zmienia postać rzeczy. Na statku jest sporo przydatnego i kosztownego sprzętu, którego szkoda byłoby stracić. Pobiorę próbkę tej całej Dot i zobacze w labolatorium co to za plaga.
- Jasne. Wylatujemy za mniej niż 30 godzin, polecimy moim statkiem - przemytnik poinformował o dalszych planach. - Przynajmniej, o ile Toborczycy spełnią nasze zamówienia do tego czasu. - dodał. Przyda im się trochę przerwy, sam zamierzał odbyć regeneracyjną kąpiel na statku i trochę się wyspać. Kto wie, może wyskoczyć na kilka piw z Rizem.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar

Ostatnio edytowane przez Fiath : 23-11-2018 o 09:21.
Fiath jest offline