Benedykta kiwała głową gdy duży handlarz wciskał jej jabłka. Wzięła je do rąk jak gdyby otrzymała od samego Sigmara święte relikwie. Spojrzała na mężczyznę i powiedziała śmiertelnie poważnym głosem.
- Dziękuję. To wspaniały gest.
Poza jednak tą krótką chwilą jej umysł zajmował się intensywnie tylko jednym problemem. Jej kolczuga i ona znajdowały się w różnych miejscach i oba te miejsca pozostawiały wiele do życzenia. Zwłaszcza to pierwsze. Nie chciała, aby ta sytuacja trwała przez kolejne godziny. Odetchnęła głęboko, skłoniła się handlarzowi i spostrzegła Białego który zmierzał gdzieś szybkim krokiem. Skąd się tam wziął i czego szukał nie wiedziała zbytnio, ale nie przeszkadzało jej to w złożeniu krótkiego raportu ze stanu faktycznego.
- Ekhm - chrząknęła jak robili czasem inni ludzie, kiedy chcieli komuś innemu przerwać i zainteresować swoją sprawą - ehkm.
- Kapłan poszedł do kapliczki, a potem zawrócił w kierunku do gospody przeprosić... eee... Czarną Panią? W nawiedzonym domu jest moja kolczuga i pilnuje jej jakiś brzydki człowiek co pracuje w porcie. W domu tym sadzi się rośliny i robi konfitury, ale ja chcę tylko kolczugę. Pomożesz mi?
Zdążyła też zjeść kompletnie jedno jabłko, kolejne wycierała o sukienkę, a jednym poczęstowała elfa.