Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2018, 08:44   #66
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Struga, którą Torstig szumnie nazywał rzeką, przepływała w odległości niecałej mili od wzniesienia, na którym stał Yarakan. Swoje źródła miała gdzieś na północy, wśród wzgórz zalegających u podnóży Res Horab, potem wiła się przez stepy, ogólnie w kierunku wschodnim i znikała pośród traw, pozostawiając przed sobą szeroką, płytką dolinę. Gdy nad stepami nastawała pora deszczowa, dolina wypełniała się wodą i można było drogą wodną dotrzeć daleko na wschód, ku górnemu odcinkowi Ananu. Obecnie jednak wody było jak na lekarstwo i rzeczka była żeglowna zaledwie na odcinku kilkunastu mil, a końcowym punktem w jaki można było dotrzeć w drodze na północ, był Yarakan.

Przystań zlokalizowana była w cieniu niedużej ostrogi skalnej. Było to zaledwie kilka drewnianych baraków, w których składowano towary i gdzie, przy odrobinie szczęścia można było zasięgnąć informacji bądź kupić coś taniej, niż w samym mieście. Torstig i Livia udali się do „portu” kamienną, brukowaną drogą, której jednak daleko było do thoertiańskich, budowanych jak od liniału alei, przecinających całe Imperium. Livia miała swojego wielbłąda, który obecnie przebywał w jednej ze stajni na podgrodziu Yarakanu, a Torstig zdołał nabyć niedożywionego muła, który raczej nie rokował na przyszłość, ale za pieniądze jakie miał Relhad nic innego się nie znalazło.

Livia i Torstig, znając tylko przybliżony kierunek, w którym pojechał Osam, zaczerpnęli nieco informacji, na temat gór Res Horab i drogi w ich kierunku. Właściwie nie była to droga, tylko wydeptany przez step szlak karawan wiodący ku górom i zlokalizowanym tam kopalniom, które znajdowały się w sferze wpływów szejka Rasula. Od czasu do czasu przechodziły tamtędy transporty kopalin, częściej przemierzały tą trasę grupki łowców i myśliwych. Przy takiej częstotliwości ruchu, natrafienie na kogoś, kto mógł widzieć zbiegłego złodzieja, wydawało się niemożliwe. Same góry były terenem spornym między Imperium Thoertianum a Sułtanatem Anabazyjskim, o które te dwa olbrzymie mocarstwa od wieków toczyły spory i wojny. Gęsto zalesione, pełne zwierząt i bogate w kopaliny - drogocenne kruszce i doskonały budulec, stanowiły łakomy kąsek, ale ich dzikość i niedostępność skutecznie hamowały zapędy zdobywców. Na obrzeżach znajdowały się gęsto rozsiane forty, faktorie i osady, czasami atakowane przez dzikich mieszkańców Hortorum, jak w języku Thoertian nazywano ów rozległy masyw górski. Najbliższymi miastami w pobliżu gór, po stronie Sułtanatu były Yarakan i położony na wschodzie Sabol, a po stronie thoertiańskiej Nestodrium i Thyspia.


Obie kobiety były w opłakanym stanie. Z trudem mogły się poruszać i ledwo reagowały na to, co działo się wokoło nich. Twarz Enki przypominała roztłuczony kawałek mięsa, brakowało jej kilku zębów, a na całym ciele widniały krwawe pręgi od batoga. Z Zahiją było znacznie gorzej. Twarz, ramiona i piersi pokrywały krwawe strupy, a tam gdzie nie było ran, skóra była zmatowiona, popękana i twarda w dotyku. Ciało czarownicy łuszczyło się i kruszyło niczym łupek.

- Miał błyskotkę… - wycharczała, gdy Ianus podnosił ją z podłogi. – Umieram… Nie ma… we mnie… magii… - więcej nie zdołała powiedzieć. Straciła przytomność.

- Oni widzieć u nas spisek – nieco więcej mogła wyseplenić Enki. Zrozumienie jej przychodziło z trudem, bo nawet z wszystkimi zębami i nieopuchniętym językiem, jej sposób wysławiania się pozostawiał sporo do życzenia. – Chcieć wiedzieć, czemu zabić Khalil… Kto kazał? Czy brat chcieć walki z… - przez chwilę nie mówiła, zbierając ślinę. Splunęła krwawo. – Z sułtan…?

Wyciągnięty z celi obdartus, cuchnący szczynami i gównem, co wskazywało na jego długi pobyt w lochu szejka, był na tyle rozgarnięty i o zdrowych zmysłach, że w łamanym torillo wytłumaczył Ianusowi za obietnicę pomocy w wydostaniu się z objęć szejkowego oprawcy, drogę na zewnątrz. Był kiedyś sługą i dobrze znał pałac. Nie widząc powodów, żeby mu nie ufać, poszli za nim. W pewnym momencie, z zewnątrz dał się słyszeć przeciągły, wydobywający się z setek gardeł jęk – to ceremonia pogrzebowa osiągnęła apogeum – ciało Khalila stanęło w płomieniach, a jego duch wraz z dymem uleciał ku niebu, w objęcia Fahima.
 
xeper jest offline