Arnold słuchał z pełną uwagą słów dziewki i wraz z upływem słów, drugi kącik ust nieznacznie się uniósł, a delikatne światło rozbawienia wkradło się w jego oczy. Tak, ta panienka mu się spodobała... w czysto kalkulowany sposób oczywiście, ale też wiedział, że każda sprzeczka z nią mogłaby być nie małą przygodą. Niestety, panna von Harndorf przerwała to co mogło okazać się owocną wymianą zdań prostactwem wyższych sfer które... nienawidził z całego serca. Dobre i tyle, że poznał jej imię, Ingrid. Tak czy inaczej, to co można było nazwać cieniem śmiechu oczu znikło i pojawił się na nowo ich biznesowy wyraz. Skinął głową orszakowi który postanowił się oddalić i sięgnął po zapałki w kieszeni. Chwilę później, kłąb gęstego dymu opuścił jego usta, a on sam z uśmiechem nikłego zadowolenia spojrzał na Kislevczyka.
- Nigdy nie pozwól by kobieta stanęła na drodze ku monecie. - stwierdził lekko przyciszonym głosem po czym podszedł bliżej do przekupki która niedawno jakże prezentowała swoje towary szlachciankom.
- Witam Panią serdecznie. - powiedział kopcąc w zadumie fajkę przyglądając się tkaninom. - Jest Pani pewnie bardzo zajęta, więc przejdę do konkretów. Jeśli nic nie stanie mi na drodze wejdę w posiadanie dobrej wełny i wrócę z nią w przeciągu tygodnia. Tylko potrzebuję kupca i tutaj wchodzi Pani. Potrzebuję namiary na dobrą faktorię z której pani skupuje towar. W zamian, odstąpię procent od zysku. Jak bardzo się Pani podoba taki układ?