Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2018, 13:52   #87
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Ich przeszłość zawsze wracała, nieważne jak bardzo chcieli się od niej odciąć. W chwilach samotności, w snach, w myślach. Zaciskała zimną obręcz na wnętrznościach, blokowała oddech i bicie serca, po czym chowała się i dawała im spokój. Na jakiś czas.

* * *

Co robi Navarro okazało się, gdy po prostu pewnego dnia poszli ścieżką za nim. Szybko zobaczyli schody, o których mówił im już Grisza. Odpowiednio ułożone płyty prowadziły ich w górę. Już w wyższych partiach, ponad linią lasu, droga prowadziła pomiędzy skałami, a momentami przez nie. Ktoś wykuł przejścia i stopnie tam, gdzie nie dało się obejść przeszkód.

Widoki wokół robiły się coraz bardziej imponujące. Strzeliste, ostre turnie na południu, lasy Imperium na północy, urwiska i przepaście wokół. Po pewnym czasie usłyszeli dziwny dźwięk, rumor skał. Wreszcie, za kolejnym zakrętem ujrzeli go. Kilofem rozdrabniał skały i wrzucał odłamki do drewnianej rynny kończącej się za krawędzią urwiska. Przerwał pracę, gdy ich zobaczył, otarł pot z czoła i wyciągnął butelkę z wodą ze swojej torby. Zerknął na szczyty.

- Trochę jeszcze zostało.

Nie powiedział nic więcej. Nie wiedzieli po co buduje te schody ani dokąd one prowadzą. Nie pozwolił też sobie pomóc, wyjaśniając tylko, że to jego praca. Jeśli to w ogóle cokolwiek wyjaśniało.

* * *

Grisza żył podejrzeniami i obawami. Jak zawsze zabezpieczał się na każdy możliwy sposób. Gdzieś z tyłu głowy kołatała mu ciągle myśl, że spokój i cisza zaraz się skończą, a coś złego wreszcie ich dopadnie. Polował, zapewniał wszystkim pożywienie, poznawał okolice, ale większość czasu spędzał sam.

Dima i Galina zadomowili się łatwiej i szybciej, a może tylko udawali lepiej od swojego starszego kompana. Zajmowali się wspólnie obejściem, a chłopak dodatkowo nabierał wprawy w wymachiwaniu siekierą, na tyle dobrze wyważoną, by mogła służyć za broń. Wybrali się nawet wspólnie do Zalesia, niby to w celu uzupełnienia zapasów. Nie było to najbardziej zabawowe miejsce, w jakim byli, ale przynajmniej była tu karczma i byli inni ludzie, z którymi mogli zamienić słowo. To była miła odmiana, nawet jeśli większość słów Zalesian to były przekleństwa miotane w kierunku brodatych pokurczy. Bliższych znajomości nawiązać się nie udało, ale poznali miłą rodzinę Schwarzów, która jako jedyna zgodziła się sprzedać im trochę mąki, mleka i ziemniaków.

* * *

Grisza w końcu nie wytrzymał i zadał pytanie, które cała trójka miała na końcu języka od pierwszego dnia pobytu. Navarro w milczeniu dokończył ostatnie kęsy kolacji, potem popił herbatą. Czekali cierpliwie, wiedzieli, że to nie wyraz ignorowania ich, a zastanawiania się nad każdym słowem.

- W górach jest tylko mój lud, z ich strony nic wam nie grozi. Sigridson się martwi, że ktoś w okolicy, nie lubiący krasnoludów, mógłby mi tu bruździć. Ja myślę, że przesadza, ale być może to on ma rację. Wynajął was, więc jesteście.

Pomilczał chwilę.

- Ale to wiecie przecież sami, więc nie o to pytacie. Tyle, że ja nie znam odpowiedzi na to pytanie. Chyba musicie zapytać o to sami siebie.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline