Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2018, 15:06   #17
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Pielęgniarka o kasztanowych włosach zrewanżowała się podobnym spojrzeniem. Uśmiechnęła się melancholijnie więc jej też ta ostatnia noc miała się dłużyc ponad miarę.
- Tak, już idę gołąbeczki. Musze jeszcze kupić parę rzeczy na jutro. A już końcówka niedzieli żeby coś dostać - okularnica położyła dłoń na policzku każdej z dziewczyn. Potem schyliła się aby je pocałować. - Bądźcie grzeczne, wrócę jutro rano a po obiedzie zabiorę was do siebie. - powiedziała całując Amy w policzek. - Księżniczko, bardzo cię proszę, dbaj o Amy. - szepnęła do Lamii i pocałowała ją w usta. Chociaż sądząc że zwłoki i krotkich urwanych spojrzeń błądzących wokół oczu i ust pacjentki nie był to wymarzony pocałunek na do widzenia na jaki miała ochotę.

- Jeeej… już widziałam jak się całujecie. Wczoraj na biurku w korytarzu. Po kabarecie. Nie musicie przy mnie udawać i nie traktujecie mnie jak dziecko. - niespodziewanie jęknęła blondyna całkowicie zaskakując pielęgniarkę. Ta przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć ale w końcu roześmiała się wesoło i trochę z zakłopotaniem.

- Oj chyba nie byłam tak cwana jak mi się wydawało. - powiedziała z poczuciem humoru i spojrzała z wdzięcznością i sympatią na okaleczoną blondynkę.
- Dziękuję ci Amy, kochana jesteś. I obiecuję nie traktować cię więcej jak dziecko. - dodała ciepło i jeszcze raz pocałowała blondynę w policzek. - To skoro tak Księżniczko… - Betty pozwoliła sobie na jawnie lubieżny ton i spojrzenie kładąc dłonie na barkach pacjentki. - To masz tutaj coś na rozgrzanie tej chłodnej nocy. - i już bez skrępowania wpiła się mocno ustami w jej usta. Szybko przeważyła ich ciała tak, że Lamia opadła plecami gdzieś na kolana blondynki a Betty nie przerywała łapczywego pocałunku. Dłonie przesunęły się ku jej nadgarstkom tak, że w końcu gdy się oderwała troszkę zasapana i wyraźnie rozochocona od jej ust to jej dłonie wciąż przyszpilały pacjentkę do łóżka Amelii. Zupełnie jak jakieś więzy czy uchwyty. - To przyzwyczajaj się do takiej pozycji bo to cię właśnie jutro czeka. - wyszeptała jej prosto w twarz z trudem hamując swoje żądze.

- Niezłe - Lamia wysapała z uznaniem, unosząc nogi i zaplatając je pielęgniarce w pasie. Ścisnęła mocno, a potem szarpnęła w pok, przetaczając się i zmieniając pozycję na odwrotną. Z sobą na górze. Dyszała przy tym ciężko, łowiąc zapach perfum i jabłkowego szamponu rozszerzonymi nozdrzami. Błyszczącymi oczami przypatrywała się drugiej kobiecie i najchętniej zdarłby z niej ten kitel, ale… jutro. Wszystko jutro.
- Szlachetnej pani też należy się coś aby osłodzić mrok zimnej nocy w oczekiwaniu na jutrzenkę dnia przyszłego - wychrypiała niskim, drżącym z pożądania głosem, a potem powtórzyła numer z pocałunkiem bardziej przypominającym znaczenie terenu.

Pielęgniarka była taką nagła zamianą miejsc i ról i zaskoczona i nie stawiała oporu. Dawała na sobie siedzieć i nie wyrywała się z uścisku Lamii. Blondynka będąca tuż obok i mająca najlepsze miejsce do oglądania tego widowiska obserwowała te zmagania na pożegnanie z wypiekami i wstrzymanym oddechem.
- Zamiana ról? - zapytała kasztanowłosa z tym swoim ironicznym uśmieszkiem - Niezłe, niezłe… jest w tobie niesamowity potencjał Księżniczko. I mam nadzieję, że wspólnie go odkryjemy i rozwiniemy. - spojrzenie pielęgniarki przypominało spojrzenie dumnego nauczyciela gdy okazywało się, że ulubiony prymus, bez żadnych podpowiedzi, sam odnalazł właściwe rozwiązanie. - A teraz Księżniczko puść swoją łaskawą panią, zanim jej wszystkie sklepy pozamykają. - lekko poruszyła nadgarstkami aby dać znać o czym mówi.

- A czy w tych sklepach znajdą się bułki z jabłkami? Takie drożdżowe… - sierżant nie puściła, tylko zadała pytanie i w ostatniej chwili zamknęła usta nim wyciekła z nich ślina. Na samą myśl o drożdżówkach z jabłkami.

- Oczywiście. I to u mnie w kamienicy. Jest piekarnia Mario. Zabiorę was tam jutro? Ale kupię pączki i drożdżówki jutro rano to wam przywiozę do śniadania. Czy teraz mnie puścisz Księżniczko? - pielęgniarka mówiła pogodnym głosem wcale się nie wyrywając. Amelia pokiwała energicznie głową na taki drożdżówkowy plan. Betty popatrzyła przed siebie na twarz kobiety która ją szpilila do łóżka. Oczy błyskały jej się wesołymi ognikami gdy błądziła nimi po tej twarzy.

- Chyba będę musiała - krótkie kiwnięcie głową po którym nastąpiło zwolnienie uścisku. Pacjentka pomogła pielęgniarce usiąść nie schodząc z niej do końca, wiec w rezultacie siedziała jej okrakiem na kolanach. Już miała podnieść nogę aby uwolnić jeńca, gdy zamarła w pół ruchu. Twarz przeciął jej skurcz, oczy pociemniały. Nagle uleciała z niej cała radość i pogoda, drapiąc czernią wewnątrz głowy. Niby wiedziała że Betty jutro wróci, tylko parę godzin. Szła do domu, rano pojawi się z bułkami… tylko ta poszarpana część psychiki od razu podsunęła Lamii dziesiątki rozwiązań, w których starszej kobiecie coś sie dzieje po drodze. I już nigdy więcej nie będzie im dane się zobaczyć.

W jednej chwili pobladła, zaczęły się jej trząść ręce, a także usta. Próby powiedzenia czegoś skończyły się gardłowym chrypnięciem. Wyciągnęła ramiona, obejmując pielęgniarkę z całej siły. Twarz ukryła w kołnierzu jej fartucha, oddychając płytko i coraz szybciej,.

Betty uśmiechnęła się tajemniczo gdy pacjentka ją puściła przynajmniej na tyle aby mogła wrócić do pionu. Nawet z tego, że ta nadal tak siedziała na niej że mogła jeszcze wstać i wyjść do tych sklepów jakoś zdawał się wcale jej nie martwic. Ale inaczej było gdy ta desperacko wtuliła się w jej ciało.Pielęgniarka odwzajemniła mocny uścisk chyba poprawnie interpretując motywy pacjentki.
- Już dobrze Księżniczko, już dobrze. Nie będzie mnie tylko jedną noc wrócę do was rano. Przyniosę wam śniadanie do łóżka. I świeże drożdżówki. - Betty mówiła kojąco wprost do ucha Lamii, zahaczając je co chwila ustami. Głaskała ja przy tym po głowie w dopasowanym do tego geście. Amelia też chyba wyczuła co jest grane bo przefikala do nich i dołączyła obejmując je obie.

- A żeby odegnać smutki chcesz gorący numerek na ścianie na pożegnanie? Akurat siedzisz odpowiednio. - okularnica nieco cofnęła głowę i odgarnęła włosy z twarzy Lamii próbując jakoś przekierować jej myśli na jakieś weselsze tory.

Byli w mieście, nic przecież nie mogło się stać… niby nie mogło, ale życie lubiło się pieprzyć jak tania dziwka. Mazzi wiedziała o tym aż za dobrze, podskórne wrażenie, że jeśli coś ma pójść źle, pewnie pójdzie jeszcze gorzej i trzeba się na to przygotować.
- To… to może włożę… o-obrożę - pociągając nosem wydukała, wykonując nieudaną próbę uśmiechu. Gapiła się na Betty i kiwała głową, żeby pokazać że sie zgadza, rozumie… tylko coś puścić jej nie mogła - Nie wypada tak bez… obroży - wzięła wdech i spytała - A czy… mogę prosić ż-żebyś przyniosła jedno ciasto więcej? D… dla Daniela.

- Obrożę? Genialny pomysł Księżniczko. Bardzo chętnie zobaczyłabym cię w obroży. I jeszcze w jakimś gustownym zestawem skórzanych kajdan do tego. Chyba bym znalazła dla ciebie coś odpowiedniego na jutrzejszy wieczór.
- pielęgniarka o kasztanowych włosach mówiła pogodnie i pocieszająco jakoś wcale się nie spiesząc wbrew temu co mówiła niedawno. Jednym ramieniem przytrzymywała Lamie na swoich udach bez żenady łapiąc za jej pośladki we władczym i opiekuńczym geście a drugą wodząc palcem po jej szyi czy nadgarstkach gdy pokazywała te kajdany i obroże jakie miała mieć w domu.

- I oczywiście, że przywiozę wam co zechcecie. Będziecie mogły poczęstować kogo tylko chcecie. - brunetka uśmiechnęła się ciepło najpierw do jednej a potem do drugiej podopiecznej. Amelia też się uśmiechnęła więc jej chyba też pasowało. Dlatego kolejne pytanie całkiem ją zastrzeliło. - A ty Amy lubisz obroże? Mam ci coś znaleźć? - zapytała brunetka całkiem tym zaskoczona blondynkę.

- C-c-coo? N-nie trzeba… - Amelia gdy minęło pierwsze zaskoczenie spąsowiała całkowicie, odwróciła spojrzenie i straciła wątek.

- Słusznie Amy. Sama sobie coś wybierzesz. Księżniczka na pewno ci pomoże. - powiedziała swobodnie pielęgniarka rozbawiona zakłopotaniem Amelii które rzeczywiście było rozbrajające.

Lamia zmrużyła oczy, przypatrując się blondynce z uwagą i szacując ją jak worek kartofli.
- Coś cienkiego, jednorzędowego. Jasne kolory - skonsultowała się wzrokowo z Betty i pokiwała głową, wreszcie schodząc na łóżko. - Oczywiście że pomogę, wybór pewnie spory - skończyła i w końcu się uśmiechnęła.

Blond pacjentka, chociaż nadal czerwoną jak burak, jednak uśmiechnęła się w końcu z zażenowaniem ale chyba wolała już zmienić temat. I Betty zmieniła temat zanim Lamia zmieniła pozycję.
- O nie tak prędko Księżniczko. - kasztanka zatrzymała ruch dziewczyny sadzając ja sobie z powrotem na kolanach. W głos i spojrzenie wdarła się jakaś drapieżność. - Powiedziałam, że mamy gorący numerek na ścianie na pożegnanie do przećwiczenia. - założyła dłońmi nogi Mazzi tak, że z powrotem zakleszczały się gdzieś za biodrami pielęgniarki.

A potem okularnica nagle wstała z wciąż oplecioną wokół siebie pacjentką. Zrobiła krok do przodu tak, że plecy sierżant zderzyły się ze ścianą. Betty nie przerwała ruchu tylko przycisnęła jej ciało, swoim ciałem do ściany wbijając jednocześnie swoje wargi w jej w mocnym, zdecydowanym pocałunku.
- Na stojaka też lubię. - szepnęła jej na ucho gdy skończyła pocałunek.

Jakoś tak czystym przypadkiem pacjentka zaparła się o nią ramionami, stabilizując pozycję. Bez dwóch zdań była pod wrażeniem… podniesiono ją jak piórko, jakby wcale nie ważyła tych kilkudziesięciu kilogramów.
- Jeszcze powiedz… że masz w domu podwieszane do sufitu łańcuchy z kajdankami - Mazzi wydyszała jej prosto w usta, zamykając je chwilę potem swoimi. Znowu dostawała zadyszki, ciało samo lgnęło do drugiego ciała, a wokoło rozchodziła się drażniąca woń jabłkowego szamponu.

- Och Księżniczko… Nie doceniasz mnie chyba… Sadzisz, że zadowoliłabym się jakimiś tandetnymi łańcuchami pod sufitem? - kasztanka popatrzyła na trzymana pod ścianą kobietą z ironicznym, lekkim wyrzutem. - Mam coś specjalnego. Prawdziwego króla mojej kolekcji. - dodała z odcieniem dumy w głosie. - I mam nadzieję, że go przetestujemy jak będziemy u mnie. Ale oczywiście łańcuchy pod sufitem też mam. - okularnica puściła w końcu pacjentkę pozwalając jej znów stanąć na własnych nogach. Chociaż nadal przypiera ją do ściany własnym ciałem. - Może nawet Amy się skusi skoro jednak lubi obroże. - rozbawiona Betty odwróciła głowę w bok na wciąż siedząca na łóżku blondynkę a ta znowu od razu poczerwieniała całkowicie.

- Ale ja nie powiedziałam, że lubię! - zaczerwieniona dziewczyna zaperzyła się od razu.

- Oczywiście Amelio. - rzuciła swobodnie Betty i chyba zakłopotanie blondynki bawiło ją w najlepsze.

- A próbowałaś? - Mazzi spytała uprzejmie, chowając uśmiech za stonowanym zainteresowaniem - Nie dowiesz się póki nie spróbujesz.

- Dobrze gołąbeczki, już późno a ja jestem w proszku. Bądźcie grzeczne i miłe dla siebie no i widzimy się jutro rano.
- siostra przełożona rzuciła na pożegnanie, pocałowała jeszcze raz usta jednej i policzek drugiej podopiecznej, tym razem krótko, jak na ulicy, po czym wyszła z sali.

Sierżant odprowadziła ją wzrokiem póki nie trzasnęły zamykane drzwi i salka zrobiła się nagle o jedną trzecią bardziej pusta. Słońce nadal świeciło, pełny brzuch rozgrzewał przyjemnie od środka wymyte ciało obleczone czystym ubraniem, a pod tyłkiem uginało się miękkie łóżko. I ten spokój, aura bezpieczeństwa… raj na ziemi.
- To co, kombinujemy parę śmieci z kuchni, garść kabli i wysadzamy ten kurnik? - rzuciła wesoło do towarzyszki.

Dziewczyna o blond włosach zachichotała z dowcipu kumpeli. I pąsy z twarzy dopiero jej schodziły więc zachichotała trochę nerwowo a trochę z ulgą ze zmiany tematu.

- Poradzisz sobie? - Lamia spojrzała na nią czujnie, a potem ze świstem wypuściła powietrze, przysiadając na parapecie na przeciwko jej łóżka - Zobaczę… co z Danielem. Niedługo wrócę. To pieprzony lekoman z traumą któremu odcinają źródełko prochów, do tego nie ufa tu nikomu… chyba mam pociąg do tokstyków - parsknęła autoironicznie.

- Byłaś z nim cały dzień… No ale, pewnie, nie bój się o mnie, chcesz to idź. - Amy wyglądała na zdziwioną decyzją kumpeli ale nie oponowała.

Lamia zabujała brwiami, a potem wychyliła się szybko i pocałowała drugą kobietę w policzek.
- Ciebie będę miała przez całe dwa dni, jego trzeba pomęczyć na zapas… - wyjaśniła motywację i równie nagle pstryknęła palcami, wpadając na pomysł - Albo go przyprowadzę tutaj. Możemy pograć w karty, albo przejść się po parku póki pogoda… i nie bój się, w razie czego cię obronię - wypięła dumnie pierś i tylko oczy jej psotnie błyszczały gdy dodawała - Przed komarami też.

- Kochana jesteś. I zabawna. I taka odważna. Ja to bym się bała tak…
- blond głowa wskazała na niczym nie wyróżniający się kawałek ściany gdzie niedawno czarnulka i kasztanka zegnały się ze sobą. W głosie brzmiała fascynacja i trochę podziw a trochę zazdrość. Uwaga o komarach rozbawiła ją przednie. Przeciwko spotkaniu Keitha tez nie oponowała.

- A czego tu się bać? - Lamia rozłożyła ramiona i też zawiesiła wzrok na wspomnianym kawałku ściany - Obie strony wiedzą, że to zabawa… dobrze się bawić póki jest szansa, bo nikt nie wie kiedy nadleci przeznaczona dla nas kulka. - wzdrygnęła się i machnęła ręka - No ale póki jest czas dobrze się bawić. I niczego nie żałować. To co? Idę po Daniela i zobaczymy… karty, spacer, albo… coś się wymyśli. - zaproponowała pokrótce plan - A ty jako ktoś stąd możesz nam pomóc i opowiedzieć o mieście. Jakie tu maja atrakcje, co warto zobaczyć, gdzie się napić i gdzie zjeść.

- No tak ale wiesz, że ktoś wejdzie albo zobaczy…
- Amelia rozejrzała się po sali. No faktycznie zza kotary jaka rozdziała ich łóżka albo przez drzwi od
Korytarza ktoś mógł w każdej chwili wejść. - No i jak chłopak i dziewczyna się całują no to jeszcze nic strasznego. No ale jak dwie dziewczyny no to się każdy gapi. - blondynka wyjaśniła swoje obawy i wątpliwości.
Spacer we trójkę w te niedzielne popołudnie okazał się całkiem udany. Amy okazała się nieźle zorientowana gdzie warto się udać aby coś zjeść, wypić, posłuchać muzyki czy coś kupić. Daniel w pierwszej chwili był bardzo ucieszony, że Lamia wróciła tak jak obiecała. Potem jednak zarówno on jak i Amelia zachowywali się ze sporą rezerwa. Blondynka w końcu się rozgadała gdy zaczęła opowiadać dwójce towarzyszy gdzie by można było pójść poza murami szpitala ale on dalej był raczej milczący.
Według słów blondynki większość mundurowych bawiła się na przepustkach w Czerwonych Alejach. Z opisu brzmiało jak klasyczna dzielnica czerwonych latarni z barami, alkiem, prochami i chętnymi ramionami. Sama tam wolała nie chodzić chociaż tam właśnie były najpopularniejsze kluby w mieście.
Poza tym był “Mega” gdzie odbywała się większość popularnych koncertów. Inne, takie jak ten Rude Boya, odbywały się w starym kinie które miało renomę undergroundu i sporo ludzi ponoć załatwiało tam ciemne sprawki. Ale przyznawała, że tylko tak słyszała i nie wie jak jest z tym naprawdę.
Naprzeciw ratusza było jeszcze muzeum wojny. Trzymano tam różne pamiątki z różnych wojen. Większość z obecnej wojny z robotami ale cześć z Dnia Zagłady albo dawnych wojen Ameryki w innych rejonach świata.
Było ZOO. Na terenie dawnego ZOO. Całkiem ciekawe i trochę przerażające miejsce gdy widziało się różne stwory czy ich części w klatkach, akwariach, gablotach i słojach. Była miejska biblioteka gdzie można było wypożyczyć książkę, poczytać stare gazety albo stare numery gazet frontowych. Była tam też spora z dużym telewizorem więc czasem robiono tam seanse jak w małym kinie.
Bym pchli targ. Gdzie wszyscy kupowali i sprzedawali chyba wszystko co możliwe. Głównie ubrania, jedzenie i różne drobiazgi potrzebne na co dzień albo od święta. Gdy się miało odpowiednio dużo czasu i samozaparcia można było tam dostać co trzeba albo znaleźć ludzi którzy mogli wiedzieć gdzie to można dostać.
A prawie na co drugiej ulicy czy skrzyżowaniu było coś gdzie serwowano coś do jedzenia. Więc jeśli miało się coś na wymianę to raczej głodny człowiek nie powinien chodzić.

Brzmiało dobrze, jako całokształt miejskiej aglomeracji z masą punktów gdzie dało się rozwalić zarobiony gambel. Sierżant wypytała jeszcze o restauracje, ale z tych porządniejszych i z wyraźnym zadowoleniem odnotowała obecność podobnej knajpki gdzieś w okolicach biblioteki, Lokal nazywał sie “Błękitna Ostryga - nazwa kojarzyła się Lamii z czymś, chociaż do końca nie potrafiła powiedzieć z czym dokładnie. Niewypałem zaś okazało się połączenie Keitha z kimkolwiek innym, nawet z Amy. Jeśli z początku sierżant wyglądał radośnie, szybko się wycofał i otoczył murem, ale cóż. Terapia musiała boleć.
Wreszcie spojrzała na niego, mrużąc lewe oko. ścisnęła jego rękę którą trzymała od dłuższego czasu dla dodania otuchy… tylko ciężko stwierdzić komu bardziej.
- Dobra, a teraz krótka piłka - ściągnęła usta w zbójeckim uśmiechu - Latarnie, kino, zoo? Bo biblioteka chyba odpada. chcesz to ci po prostu skołuję parę książek. Jak już wychodzić to żeby się bawić. Gdzie chcesz żeby cię porwać… powiedzmy koło środy? - zamachała rzęsami tryskając entuzjazmem, chociaż pod maska pozostawała czujna i badała reakcje towarzysza.

Reakcje towarzysza wydawały się wymuszone. Jakby czuł presję że się go o coś pyta a może z powodu obecności tej drugiej. Amy też chyba to dostrzegła bo odwróciła wzrok udając, że nagle zainteresowało ja coś innego. Rozmowa sprawiła, że chyba w przeciwieństwie do kaprala poczuła się pewniej, jakoś dowartościowana a okazało się, że mówić umie całkiem płynie i ciekawie gdy znała temat o jakim mówiła.

- No to może te latarnie. Może będzie ktoś znajomy. - wydukał w końcu kapral i przetarł rękawem czoło jakby wymagało to nie wiadomo jakiego wysiłku. - Ale w tą środę? Wątpię aby mnie wypuścili do tego czasu. - wydawało się, że kontuzjowany Dakota Ranger raczej traktuje pytanie jako grzecznościowe i niezbyt uważa za realne.

- Ja mogę z tobą pójść do biblioteki. Mam kartę stałego klienta. - zaproponowała nieśmiało blondynka zerkając znów na koleżankę z sali.

- Serio? - sierżant ożywiła się momentalnie i klasnęła w ręce z uciechy jak mała dziewczynka - Ooo, to super. Mają tam komiksy? Coś z Marvela albo DC? - tym razem popatrzyła czujnie na blondynkę zamiast wygolonego żołnierza - A może Harry Potter? - zabujała brwiami i dorzuciła śmiertelnie poważnym tonem - Nie żartuję, czytałam wszystkie części - gdzieś pod koniec w końcu westchnęła, obejmując kaprala ramieniem w pasie i przytulając do siebie - A ty mruku chcesz coś poczytać? Żeby się nie dłużyło? Idzie tu pierdolca dostać w tych ścianach, książki są w porządku. Masz jakieś ulubione? Albo ulubione gatunki? Mów, poszukam… świerszczyki też jak potrzeba. Chociaż osobiście wolę wersję na żywo - wyszczerzyła się do niego, drugą ręką atakując jego brzuch w czymś pośrednim między drapaniem a próbą łaskotania w kierunku zwrócenia na siebie uwagi - A tam, nawet jak nie wypiszą do środy od czego są okna? Można wyskoczyć na lewiznę… tak słyszałam - parsknęła z najniewinniejszą miną na świecie - Mów co ci ogarnąć na mieście. Książki, coś specjalnego do żarcia albo wypicia, ciuchy, albo… no będziecie musieli mi w tym pomóc kapralu.

Kapral uśmiechnął się w końcu a nawet roześmiał w reakcji na te próby sierżant zmuszenia go do jakiejś żwawszej interakcji. Amelia też się uśmiechała chociaż dyskretnym uśmiechem jakby nie chciała go peszyć. Na gabaryty i masę był największy i najcięższy z ich trójki chociaż jak na mężczyznę do gigantów nie należał.
- Książki no może… Może te komiksy… - zerknął na blondynkę na co ta pokiwała twierdząco czupryna.

- Tak, wiem gdzie leżą. Ale dużo nie ma bo małolaty ciągle wynoszą. - wyjaśniła blondynka na co teraz on pokiwał twierdząco.

- Może być. A playmate też wolę na żywo. - uśmiechnął się obcinając sylwetkę Lamii jakby dopiero teraz ja ujrzał. Albo skojarzył co robili przez pół dnia.

- Sa tam komiksy i Harry Potter też. Też czytałam. - uśmiechnęła się sąsiadka Lamii ciepłym, sympatycznym uśmiechem. - Jest cały dział fantastyki i SF to coś sobie pewnie wybierzesz. Może pójdziemy tam na przepustce. Ja tam często bywam ale zwykle szukałam czegoś do pracy… - Amelia mówiła płynnie i pogodnie do czasu aż wspomniała o pracy. Wtedy żachnęła się i urwała gwałtownie, uśmiech i pogoda znikły z jej twarzy a ona sama gdzieś zaczęła chaotycznie błądzić wzrokiem. - No w pracy często czegoś potrzebowałam. - zakończyła dość niezgrabnie i sztucznie pozostając w konsternacji.

Mazzi wyciągnęła wolne ramię, przyciągając blondi do siebie i Daniela aż stanęli we trójkę z sierżant pośrodku. Jeśli Rambo widział z okna ten obrazek musiało mu pękać serduszko, trudno. Na poniedziałek zapowiadała się poważna rozmowa z Amelią… ale na poniedziałek. Teraz jeszcze była niedziela.
- A w ogóle to dzisiaj nie śpisz ze mną - zerknęła na Keitha i dokończyła - Ale z nami - i tu pokazała na blondynkę - Amy też nie lubi spać sama. Chyba jakoś to wytrzymasz… dwie kobiety w jednym łóżku, z tobą pośrodku. Mówiłam że słodziak z niego jak się uśmiecha? - końcówkę rzuciła do kumpeli wymownie pokazując ruchem brody na kaprala.

Daniel zareagował na “dzisiaj nie śpisz że mną” gwałtownie. Zupełnie jakby znowu go ktoś oszukał i zostawił na lodzie. Spojrzał gniewie na Mazzi ale ta zbyt szybko odpowiedziała resztę aby gniew znalazł ujście. Na resztę rewelacji właściwie zbaraniał. Przyglądał im się czujnie więc blondynka potwierdziła wersję kumpeli.

- Tak, to prawda. Już rozmawiałyśmy z Betty i się zgodziła. Tylko przed śniadaniem mamy posprzątać po sobie i wrócić na własne łóżka. - Amelia rozpogodziła się znowu i przedstawiła mężczyźnie w niebieskiej piżamie w czerwone prążki umowę jaką zawarły z Betty.

- I ta wiedźma w okularach się na to zgodziła? Żebym spał dzisiaj u was? Z wami dwiema? - kapral nie dowierzał i zdumiewał się coraz bardziej.

- Ja uważam, że Betty jest bardzo miła. - odparła blondynka ale dla dodania sobie otuchy spojrzała kontrolnie na sąsiadkę.

- Taa… Miła… Widać nie zamykała cię nigdy w izolatce. - skrzywił się nieprzyjemnie kapral i blondi znowu straciła rezon.

- No zgodziła się, zgodziła. Nawet załatwiła że nocna zmiana przymknie oko… jak nie będziemy drzeć się za głośno - Lamia podjęła wątek, jeżdżąc dłonią mężczyźnie powoli po plecach w górę i w dół. - Nie jest miła, tylko bardzo miła. Jutro dostaniesz do śniadanie drożdżówkę którą też ona przyniesie… a z tą izolatką - wydęła usta i trąciła go nosem w policzek - Jak się nie łobuzuje to się można dogadać. Na spokojnie i powoli… nic na siłę - zakończyła łagodnie.

Amy uniosła głowę i pokiwała głową potwierdzając wersję czarnuli. Uśmiech wrócił na jej twarz gdy ta nie zostawiła jej na lodzie z tą wymianą doświadczeń o siostrze przełożonej.
- I obiecała upiec murzynka jak powiedziałam, że lubię. - pochwaliła się kolejną miłą cechą jaką dostrzegła u Betty. Facet nadal chyba nie dowierzał w te zachwalanie ale zrezygnował z toczenia sporu. Mruknął coś nie wyraźnie, że się zobaczy i na tym się skończyło.

Mazzi za to wyczuła nosem coś, co się jej średnio spodobało, jednak aby spławić jedno z nich trzeba było się uciec do podstępu.
- Kapralu dlaczego ciągle jesteście brudni? - uniosła krytycznie brew patrząc na pomiętą, uwaloną ziemią piżamę w czerwone prążki - Nie możecie z nami spać w takim stanie… no spójrzcie - wskazała na siebie i Amy - Jakie jesteśmy czyste. Więc trzeba was wyprać. - wyszczerzyła się zębato - Ale bez wyżymania. Spotkamy się potem, dobrze? - popatrzyła na Amelię i pocałowała ją w skroń, puszczając uścisk - Któraś pielęgniarka powinna być na chodzie, no nie możesz w takim stanie paradować - pokręciła głową na mężczyznę i westchnęła teatralnie - No dobrze, chodź. Ogarniemy ci kąpiel… i nawet umyję ci plecy. Żeby dokładnie sprawdzić, czy nie przemycisz nam brudu do wyra.

Amelia zerknęła na nich oboje ale nie robiła trudności, uśmiechnęła się sympatycznie i poszła w swoją stronę. Kapral obserwował chwilę jej plecy zanim ruszył razem ze starszą sierżant w stronę budynku szpitala.
- Co jej się stało z twarzą? - zapytał o odchodzą blondynkę. - I co za kit wcisnęłyście tej zołzie, że się zgodziła na ten numer w nocy? I drożdżówki przyniesie? Serio? - Daniel ta częścią wydawał się dużo bardziej zaciekawiony. Odkąd odeszła Amy wydawał się być swobodniejszy.

- Kłótnie rodzinne plus gorący olej - Mazzi mruknęła ponuro też gapiąc sie na plecy odchodzącej kumpeli - Tak mi się wydaje, dopiero próbuję ją rozkręcić. Jutro wyciągnę na miasto podczas tej… przepustki - wróciła spojrzeniem do drugiego żołnierza - Nie wciskałam jej żadnego kitu, poprosiłam czy byłby to problem gdybyśmy spali razem, bo… to działa terapeutycznie, no i... - wzruszyła trochę nerwowo ramionami - Wiesz, łatwiej usnąć. Ponoć szpital to nie burdel, noooo ale ten jeden raz powiedziała że zrobi wyjątek - westchnęła, przyglądając się Danielowi dziwnie poważnym wzrokiem. Betty mówiła też wiele innych ciekawych rzeczy, do których Lamia jeszcze nie wiedziała jak się ustosunkować - Słuchaj… jeśli nie chcesz, nie musisz spać z nami dwiema. Amy będzie spała obok, ja z tobą… tylko ona nieśmiała, więc cokolwiek więcej niż zwykłe spanie musimy załatwić przed zgaszeniem świateł - tym razem uśmiechnęła się ironicznie, zjeżdżając ręką na obmacany już wcześniej tyłek Rangera - Poza tym rozmawiałam z doktorem Brennem. Pozwolił mi na odwiedziny nawet jeśli stąd wyjdę. Tak więc niestety, ale tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - mruknęła, sapiąc cicho pod nosem - Z Amy pomyślałam… że będzie ci miło, pogadać z nami dwiema. Jest w porządku, sam widziałeś, tak samo jak plan na noc. Niektórym by serce pękło gdyby się dowiedział, że przespałeś się z dwoma laskami naraz. I to parę pokojów za “trójką”. Szpan na plusie - zamrugała, pijąc wyraźnie do niezręcznego sąsiada Daniela.

Ranger kiwał wygolona głową przyjmując w milczeniu informację o obydwu kobietach. Chociaż te o siostrze przełożonej nadal kolily go w oczy to więcej nie wynikał. W końcu uśmiechnął się chyba i z radości i ulgi gdy wyobraził sobie miny kolegów z pokoju gdyby się okazało, że dostał zaproszenie na noc od dwóch lasek.

- Nie no… - powiedział gdy wchodzili przez główne wejście. - Pewnie, że fajnie będzie u was z wami dwoma. - roześmiał się cicho ale wesoło. - No i w ogóle… dzięki, że przyszłaś i w ogóle… no trochę mnie zatkało jak zobaczyłem cię z kimś no i powiedziałaś najpierw, że jednak nie no i musiałem z kimś gadać… - dodał coś na kształt wyjaśnień i przeprosin. Weszli na schody mijając jakiś ludzi w piżamach. - A ty? Chcesz coś więcej przed spaniem niż tylko zwykłe spanie? - zapytał z zaciekawionym spojrzeniem.

- Powiedziałam że przyjdę, nie? Sprawdzić czy doprowadziłeś uniform do porządku - uśmiechnęła się półgębkiem ciągnąc go korytarzem i rozglądając za charakterystycznym widokiem białego kitla pielęgniarki - Mówiłam też, że będę przychodzić… ale no - westchnęła i przymknęła na moment oczy - Nic się nie stało, nie martw się. Powoli, krok po kroku i jakoś wyjdziemy na prostą - ścisnęła go mocniej za rękę - Coś więcej niż zwykłe spanie? Hmm… rozwiniesz temat? - nagle przybrała czujną minę, rżnąc z premedytacją głupią. - No umyć cię musimy… potem pewnie jeszcze kolację zjeść. Karty? Chcesz pograć w karty?

- Tak, przyjdę trochę wcześniej to ci pokaże. A potem mogę grzecznie spać jak dziecko. Bo wiesz, inaczej to z tej blondi też niezła sztuka to mógłbym mieć kłopot w nocy łapy upilnować.
- pacjent w niebieskim ubranku poweselał wyraźnie. Chyba nawet jakoś zmobilizowało bo zdobył się na to by zaczepić pielęgniarkę o te mycie. Ta jednak nie była tak sympatyczna jak Maria czy tak obrona jak Betty. Stojąca obok pacjentka wyczuwała, że jest jej to nie na rękę bo kąpiele powinna pozałatwiać dzienna zmiana. Kapral z początku pozytywnie wreszcie nastawiony szybko stracił cierpliwość i znów się zjeżył burcząc odpowiedzi coraz bardziej. Ale jednak udało się i pielęgniarka poszła do łazienki.

Keith zaś wydawał się dopiero teraz uświadomiony w jakim jest stanie, zwłaszcza w zestawie łóżkowym z dwoma czystymi, ślicznotkami i chyba poczuł się tym skrępowany.
- To słuchaj… ja… No Wiesz, obrobię się i przyjdę do ciebie później dobra? - wymamrotał zakłopotany głosem.

- Dobra, dobra… tylko nie każ mi czekać zbyt długo. Jeszcze ciemno się zrobi i po ciemku nie zobaczę co mi chcesz pokazać i… będzie trzeba na oklep i macanego - kobieta puściła mu oko, całując na pożegnanie w policzek, tak na zachętę tym razem aby zagęszczał ruchy. Całkowitym przypadkiem zaczęła też iść kołysząc biodrami - Jesteśmy umówieni - powiedziała przez ramię, machając lekko na pożegnanie - Czekamy u nas… bądź grzeczny i nie rozrabiaj, a dostaniesz zajęcie dla tych rąk.

Czas do kolacji służył się. Popołudnie z wolna zaczynało się przymierzać żeby przejść w zmierzch i wieczór. Amy zdążyła wrócić do sali i zaczęły planować czy przemeblowanie robić już teraz czy po kolacji kiedy do sali wszedł Daniel. Miał na sobie inną piżamę i w ogóle wyglądał lepiej niż ostatnio Lamia widziała go na korytarzu. Tylko spojrzenie znów miał niepewne jak szczur weszacy w nowym pomieszczeniu. Uspokoił się dopiero gdy zobaczył je obie na jednym łóżku. Kiwnął głową w ramach przywitania i podszedł do łóżka.

- To ten… Chcesz wyjść zajarać czy coś? - zapytał mało zręcznie patrząc głównie na Lamię ale okaleczona blondynka znów zdawała się działać na niego deprymująco.

Czysty, ogarnięty i nie tak pomięty… na jego widok sierżant coś błysnęło w oczach, ale minę utrzymała profesjonalną. Trochę gryzoniowato się poruszał, fakt. Teraz przypominał nie szczura z kanałów, a już przynajmniej laboratoryjnego. I to całkiem niezłego.
- Amy wybacz na trochę, nie będziemy tu smrodzić - mrugnęła wymownie do blondyny, zeskakując na podłogę i drapieżnym wzrokiem obcinając Rangera od wygolonej głowy po stopy w szpitalnych papciach. Gdyby mu dać mundur prezentowałby się…
- Ehh… - Mazzi westchnęła i do swoich myśli i do obrazu przed oczami. Tego stojącego na żywo - Wrócimy i ogarniemy wyro. Teraz… tak. Szlug to dobry pomysł - wyciągnęła dłoń zapraszając.

- No pewnie. Nie spieszcie się z tym szlugiem. - Amelia nie była w ciemię bita i w lot pojela na jakiego szluga wychodzi mieszana parka. Ale zachowywała się jak siostra czy kumpela obserwująca wyjście tej drugiej na pierwszą randkę z nowym facetem. Kapral jaki przyszedł po straszą sierżant wydawał się najbardziej z nich wszystkich stremowany a przynajmniej najmniej swobodny.

Na tego szluga droga okazała się pełna niespodzianek. Gdy przechodzili obok ubikacji, Keith złapał Mazzi za łokieć i wciągnął do środka. Chyba nawet do tej samej gdzie że dwa dni temu zasnęła na kiblu. Kapral zamknął drzwi i zostali wewnątrz sami.
- Tu powinno być dobrze. Dopóki ktoś do kibla nie przyjdzie. - wskazał ruchem brody na właśnie zamknięte drzwi.

- Przynajmniej nie ma mrówek… na głowę nie pada i nie wieje po tyłku - kobieta kiwała głową z aprobatą, a trochę z rozbawieniem. Aura romantyczności kręciła w nosie… albo chodziło o chlor do odkażania. Na szczęście o wiele ciekawszy obiekt stał tuż przy niej, prezentując się w nowej piżamie już nie jak przygodny kloszard, ale kloszard ekskluzywny.
- Więęęc… co chcesz mi pokazać? - zrobiła mało rozgarniętą minę, podchodząc na odległość wyciągniętej dłoni, potem prawie stając kapralowi na stopach - To nie wygląda jak droga na ławeczkę przed szpitalem. Nie wiem czy tu można palić - zamrugała ledwo powstrzymując śmiech. Ręce też jej zaczęły chodził. Na razie po przedramionach mężczyzny.

- Daj spokój. Później pójdziemy zajarać. - teraz gdy było już blisko, facet okazywał typową dla swojego rodzaju zniecierpliwienie. Złapał, wcale nie delikatnie, za ramiona kobiety i nachylił się aby ją pocałować.

- Przecież wiem - burknęła rozbawiona wychylając się na spotkanie twarzą, zaś ręce od razu zaczęły zdzierać nową świeżą piżamę z celu. Działa mało rozsądnie i składnie, dając się ponieść znajomemu uciskowi w dole brzucha przyspieszającymi ruchy do nerwowych, krótkich urywanych gestów.

Szybko poszło. Dość nerwowo, niecierpliwie i jakby musieli się sobą nacieszyć ze stoperem w ręku. Miejsce było pełne chłodnych, mało przyjemnych w dotyku płaskości. Raz nawet ktoś szarpnął za klamkę ale chyba zrezygnował widząc, że jest zamknięte dalej. Krótkie, chaotyczne ruchy dłoni i ust błądziły po tym drugim ciele aż do utraty tchu po tym momencie szczęścia i następującej potem błogości.

Zostało jeszcze doprowadzić się do porządku i wyjść na tego klasycznego szluga pt. “Tuż po”. Gdy wrócili do sali akurat rozdawali kolację. Nocna zmiana widać rzeczywiście otrzymała odpowiednie instrukcje bo widząc Keitha po prostu rozłożyli jedno nakrycie więcej.

Ocalałe z opatrunki oko blondyny powitało powrót parki z łobuzerskim uśmieszkiem. Ale nijak tego na głos nie skomentowała. Po kolacji zostało oddać siostrom brudne naczynia i mogli już zrobić planów przemeblowanie kotar i łóżek. Zdążyli nawet pograć trochę w karty przed snem. Karty przyniósł Keith. A potem wszystkich zaczęło morzyć. Amy tylko po cichutko poprosiła kumpele aby mogła spać obok niej co właściwie wpychało Lamię w środek tego trójkowego układu.

Razem z Danielem zaległa na swoim łóżku a Amy na swoim. Ale, że łóżka stały teraz obok siebie to i tak czuła przy sobie ciała i ciepło obydwu partnerów. Zmęczenie dość aktywnym jak na rekonwalescentów dniem szybko zebrało swoje żniwo. Wystarczyło położyć głowę na poduszce, nakryć się kołdrą i już ruchy stawały się powolne, wyczerpujące. Starczyło energii aby jeszcze przez krótką chwilę powymieniać oddechy na linii wojskowej, głaskać się delikatnie po twarzach aż w końcu zapaść w ciężki sen bez snów i koszmarów.
 
Driada jest offline