Rathan odetchnął (ze starannie ukrywaną ulgą) gdy okazało się, że nie trzeba będzie się bawić w nianię i zajmować każdym z przybyszów z osobna - własnoręcznie nakarmić, otulić do snu, a może i kołysankę na dobranoc zaśpiewać.
Najwyraźniej wędrówka przez dziki las wydobyła z Phaendarczyków pewne dobre, zapomniane przez osadniczy tryb życia, cechy. A dzięki temu ci bardziej przedsiębiorczy nie zostali przytłoczeni nadmiarem obowiązków.
- Wstanę przed świtem i ruszę na polowanie - powiedział, zanim zabrał się za smakowicie pachnący gulasz. - Może tym razem uda się upolować coś większego. A jest nas tylu - rozejrzał się dokoła - że znajdzie się odpowiednia liczba wartowników.
Poinformowawszy pozostałym o swych planach i przemyśleniach zabrał się za jedzenie. Miał zamiar w miarę szybko iść spać. Miał nieodparte wrażenie, że trochę odpoczynku dobrze mu zrobi.