Administrator | Rayla jechała w milczeniu wśród “towarzyszy”, do których zmuszona była dołączyć. Ciskała pełne wściekłości spojrzenia w stronę jadącego przed nią Juliusa, który był w tym momencie łańcuchem, oddzielającym ją od upragnionej wolności i pętlą wokół jej szyi, która zaciskała się coraz mocniej gdy próbowała się od niego oddalić. - Wierne pieski barona… - szepnęła sama do siebie pod nosem z pogardą, w elfickim. Po chwili elfka poczuła jak burczy jej w brzuchu. “Cholera, wyciągnęli mnie z tej celi jeszcze zanim podali jedzenie… O ile to co podają więźniom można nazwać jedzeniem…” pomyślała. “A może by tak wykorzystać to, że mnie wypuścili?” - Jakoś mi słabo… - powiedziała przykładając jedną dłoń do czoła, po czym zachwiała się w siodle i upadła na ziemię udając, że zasłabła. - Ciekawe, czy tak słabo dbają więźniów - powiedział Shayn, wstrzymując wierzchowca - czy nas wszystkich uznano za towar gorszej kategorii... Taki na odstrzał... Ledwo ruszyliśmy - dodał, zsiadając - a już ktoś leży. - Podszedł do elfki i przyklęknął przy niej. - Z nieopisanym wdziękiem zsiadłaś - powiedział. - Pomóc ci może wstać? - Zakręciło mi się w głowie… - odparła. - Nie jadłam nic od wczoraj, zresztą jak się pewnie domyślasz, skazańców nie karmią zbyt dobrze. - dodała podnosząc się na przedramionach, chwiejąc się przy tym. - Jeśli możesz… - nawiązała do propozycji pomocy zaklinacza. Shayn wyciągnął rękę. - Odsuń się od niej. Udaje. - Rycerz nawet nie zsiadł z konia tylko popatrzył na leżącą elfkę, sięgając jednocześnie do juków i wyciągając żelazną rację żywności. - Masz. W lochach barona może nie karmią za dobrze, ale nie na tyle, byś nie mogła iść o własnych siłach -powiedział bez cienia emocji rycerz i rzucił w ręce elfki pakunek z żelazną racją. - Dzięki… - odparła elfka. “Ciekawe jak ty byś funkcjonował po kilku miesiącach na samym suchym chlebie i wodzie… Masz podejście do kobiet, nie ma co…” pomyślała po czym, korzystając z pomocy Shayna, powoli podniosła się z ziemi. Być może upadek był pozorowany, ale zderzenie z ziemią bolało tak samo. - Ranna? - zapytał paladyn patrząc elfce w oczy, jakby chciał ponownie prześwietlić jej duszę i sprawdzić, czy udaje, czy nie. - Trochę obolała, jednak upadek zawsze trochę boli… ale dzięki za troskę… - odpowiedziała chwytając się siodła i opierając nogę na strzemieniu, by wejść na konia. Shayn, nie zwracając uwag na wyraźną niechęć Juliusa do elfki, ponownie jej pomógł.- Dzięki, Shayn. - podziękowała zaklinaczowi. - A ty nie musisz na każdym kroku podejrzewać, że coś kombinuję… Bardzo przywykłam do mojej głowy i nie chcę jej stracić. - rzuciła w stronę wojownika. - Ale co szkodzi ci próbować, prawda? Wszak każdy więzień najbardziej na świecie pragnie... wolności - uśmiechnął się rycerz.- Shayn, wsiadaj na konia. Zapewne zobaczysz jeszcze wiele takich ciekawych zachowań. -Rycerz skierował rumaka z powrotem na trakt. - I jak każdy więzień pragnę wolności… - rzuciła. - Niestety powiedzmy, że jest pewna przeszkoda, która trzyma mnie tu z wami, a ty dokładnie wiesz jaka, bo jesteś nią ty i to chrzanione zaklęcie, które zabije mnie od razu gdy oddalę się zbyt daleko - dodała ruszając. - Chociaż i tak, dalej jest to lepsze niż stryczek… - mruknęła. - Jeśli pragniesz wolności... nie mdlej -poradził rycerz uśmiechając się lekko, niemal ironicznie i powoli kontynuował podróż traktem. - Postaram się… ale to chyba nie dziwne, że po kilku miesiącach więziennej diety chciałam po prostu zjeść coś normalnego… - Rayla mruknęła pod nosem. Kapłanka zatrzymała swojego rumaka wraz z wszystkimi i nawet wyglądała jakby chciała pomóc elfce, ale na mocne słowa wojownika zatrzymała się i została na koniu. - Uważasz, że racje podróżne to nie jest coś normalnego? - Shayn spojrzał na elfkę. - Chodziło mi raczej o jakiś ciepły posiłek. - Rayla uśmiechnęła się do pół-elfa. - Choć czasem mam wrażenie, że raczej nie będzie mi dane w życiu takiego zjeść i pozostał mi już tylko czerstwy chleb i woda serwowane w lochach. - spochmurniała na myśl o powrocie do celi. Być może spętanie z Juliusem było ograniczeniem i uniemożliwiało jej ucieczkę, ale możliwość wydostania się z więzienia na kilka dni (nawet na “smyczy”) było niesamowitą odmianą dla elfki i chciała aby trwała ona jak najdłużej. |