Zapytana kobieta pokiwała szybko głową.
- Szlachetne panienki jakieś spoza okolicy... Pooglądały, poobracały, pomacały, ale nic nie wzięły. Po prawdzie to się im nie dziwię, szlachta porządnie się powinna nosić, a nie oblekać w takie o... - wskazała swoje wyroby
- ...za przeproszeniem szmaty. A tu aż szkoda słuchać, jak kombinować im przyszło. Gadały, że niby chcą obaczyć wszystko co najprzedniejsze i najdroższe, ale jak im cenę rzekłam, to się krzywiły i ku tym gorszym chwytały. Rzeknę wam, smutne czasy po tej wojnie, wszystko na głowie! - oburzyła się.
- Winno być jak Sigmar ustalił, szlachta bogata, bo nas piersią przed wrogiem chroni, a my, jako przystało na prostaczków, biedni. Bo taki zawsze był porządek. Zgadzacie się chyba ze mną, co? - łypnęła na niego okiem.
Więcej się od niej nie dowiedział. W porcie powoli robiło się coraz bardziej tłoczno, pora była, by ruszać w drogę. Droga nie powinna zająć im więcej niż dwa dni, toteż i zapasy udało się załatwić szybko. Ino jego kozacki towarzysz Borys jak zwykle grymasił, bo i do miejscowych przysmaków się nadal nie przyzwyczaił i wszystko mu się nijakie i nie warte wydatku wydawało.
Barka była już niemal gotowa do drogi, gdy zauważył machającego do niego... Cóż, z braku lepszego wyrazu, można by rzec, że mędrca. Starszy mężczyzna wyglądał na jakiegoś bakałarza, czy innego akademickiego belfra. Takich w mieście nie brakowało. Ubrany był w powłóczyste fioletowe szaty obszyte futrem, które może i byłyby imponujące, gdyby nie liczne ślady po niezbyt wprawnym cerowaniu na całej ich długości. Na krzywym nosie dzierżył niewielkie okularki.
- Wyście właścicielem tego... ugh... wehikułu? - zmierzył barkę podejrzliwym wzrokiem. Od dziobu aż po rufę.
- Mi w dół rzeki trzeba, nie zabieracie może aby przypadkiem pasażerów i ładunku, hę? - co chwila przechylał okularki, by nacentrowane były na rozmówcę i intensywnie mrużył oczy, co świadczyło raczej o tym, że bez nich był ślepy jak kret.
- Magister Hupfnudel, me miano, możeście o mnie słyszeli - chrząknął i trochę się wyprostował, jakby to miało cokolwiek w rozpoznaniu pomóc.
Wiedza encyklopedyczna d20(-4 trudny)= 5 sukces
I faktycznie, jakimś cudem Arnold kojarzył. Nie z widzenia, ale z zasłyszenia. Magister Tymotheus Hupfnudel, jeśli dobrze pamiętał, badacz spraw nadnaturalnych. Swego czasu chętnie goszczony na różnych dworach pomniejszych szlachciców jako kuriozum, później jednak wypadł z mody i mało kto go zapraszał, czy czytał. Raczej nigdy nie był brany na poważnie jako naukowiec.