Arnold - Znaczy, że mnie znacie? - wydawał się wyraźnie zaskoczony, ale i uradowany. Szybko jednak chrząknął i przyjął wyraz nieudolnie udawanej obojętności.
- Ależ, oczywiście, że mnie znacie! - dodał, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
- Pewnikiem nadal moje teorie wykładane są po wszystkich znaczniejszych uniwersytetach...
Spojrzał na Arnolda wyraźnie przychylniej.
- Po prawdzie, to nie wiem jak daleko przyjdzie mi się udać. Widzicie, będę przeprowadzał w czasie podróży pomiary... - dodał ostrożnie, rozglądając się uważnie wokół.
- Co zaś tyczy się kajut, to wasza propozycja brzmi zadowalająco - ogłosił łaskawie.
- Widzicie, w tym wieku organizm już niezbyt dobrze przyjmuje noce niespędzone w porządnym łóżku. Wszystko inne poza waści kajutą z pewnością odbiłoby się na moim zdrowiu. Wierzę w to, że zadbaliście tam o należyte, odpowiednio miękkie posłanie...
Nagle sobie coś przypomniał.
- Tyle, że jeszcze dwóch żaków mam. Ale oni chudzi jak szczapa, mało jedzą, ruszać się za dużo nie muszą i nic im praktycznie do życia nie trzeba. Z pewnością na nich miejsce w ładowni, czy gdzie tam, znajdziecie. Jak trzeba będzie to i na górze, na tym, jak to tam się zowie, pokładzie spoczną na noc. - machnął ręką, jakby to był nic nie znaczący temat.
- A sam ładunek też niewielki, iście jak trzy trumny z kształtu i pewnikiem też i wagi. Arnold przekonywanie d20(+5 za rozpoznanie magistra)= 7 sukces
- No dobrze, niech i tak będzie, widać, żeście człowiek nauki, tedy wam jednemu pozwolę zajrzeć do ładunku. Obiecać ino będziecie musieli, że unikatowe dziwa, które tam ujrzycie honorowo w sekrecie zachowacie. Niejeden z moich wścibskich kolegów pewnikiem mordować byłby gotów za tę wiedzę, a i w samej monecie one niejedną wieś z zamkiem warte są, jeśliby odpowiednio wtajemniczonemu kupcowi je sprzedać. Najlepiej by było byśmy oględziny już na wodzie przeprowadzili, co by żaden szpieg z jakiegoś okna nie mógł podejrzeć.
Jeszcze raz przyjrzał się Arnoldowi i choć bakałarz starał się to ukryć, to widać po nim było, że trzyma go w bardzo wysokiej estymie, za to, że młodzieniec zechciał go rozpoznać.
- Zabierzecie mnie ile będziecie mogli. Po prawdzie to rozważałem wynajęcie całej łodzi na moje potrzeby i do miejsca, które zechcę wskazać, ale szkoda byłoby nie skorzystać z towarzystwa tak zacnego młodego uczonego. Co zaś tyczy się złota, to gotów jestem zapłacić i dziesięć koron za dzień podróży! Wszak na dobru nauki nie należy oszczędzać! Proszę, nie obrażajcie mnie tylko, odmawiając ich przyjęcia!