Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2018, 22:47   #3
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
- Sir Ferasternie - odezwała się kapłanka do rycerza, kiedy ten przejeżdżał koło niej - Może, wracając do miasta zatrzymamy się w jakiejś tawernie. Lady Rayla rzeczywiście wygląda na bardzo wygłodzoną.
- Oczywiście. Nie jestem okrutnikiem, pani, by głodzić niewiasty, a baron jakoś szczęśliwie nie określił, kiedy mamy wrócić. - Paladyn podkreślił z naciskiem słowo “kiedy” tak, aby łotrzyca wyraźnie je usłyszała.
- Słyszałem o jednym miejscu, bardzo przyjaznym dla podróżnych - powiedział Shayn. - Może jak będziemy wracać, to tam się zatrzymamy na kilka chwil? - Spojrzał na Juliusa.
Ten kiwnął głową twierdząco.
- Zamek barona może być... nużący - mruknął rycerz.
- Dziękuję… - powiedziała cicho elfka.
- Nie ma za co. Za to możesz powiedzieć, co konkretnie spowodowało, że trafiłaś do lochów barona i musisz męczyć się, dojadając suchym prowiantem w drodze, w towarzystwie rycerza, którego nie lubisz? - Julius uśmiechnął się do elfki z przekąsem.
- Nigdy nie mówiłam, że cię nie lubię. Złapali mnie w skarbcu - odparła Rayla bez emocji w głosie. - Chociaż nie znalazłam się tam dla błyskotek, wykonywałam zadanie - dodała, jednak nie chciała wdawać się w szczegóły owego zadania.
- Zadanie? - zainteresował się Julius i popatrzył na elfkę.
- No, chyba nie myślisz że pchanie się do skarbca barona było moim pomysłem? - spytała.
- Właściwie, tak myślałem. - zachichotał. - A któż to milady, był inspiracją dla tak szalonego pomysłu? - Paladyn wciąż patrzył swoimi ciemnymi oczami na elfkę, powoli zatrzymując konia.
- Szef mojej bandy. Miałam przynieść jedną rzecz - odpowiedziała. - To może tyle o mnie… Złodzieje są mało ciekawi - odparła śmiejąc się. - A jak wy znaleźliście się pod władzą barona? - spytała przenosząc zainteresowanie na osoby swych rozmówców.
- Mało ciekawi? Czyżby? - uśmiechnął się paladyn. - A cóż to za rzecz, jeśli można wiedzieć? Dyament wielkiej wartości? A może kolia dla jakiejś damy ze specjalnej kolekcji barona? - Rycerz uniósł jedną brew, najwidoczniej zainteresowany odpowiedzią łotrzycy. - Ale zaraz... skoro nie świecidełka - ciągnął, wcale nie wydając się zbity z pantałyku - to cóż więc?
- Może zabrzmi to dziwnie, ale nie wiem. Powiedziano mi, że to bardzo ważna i cenna rzecz i że od razu jak wejdę do skarbca będę wiedzieć co to jest… No cóż… jednak nie wiedziałam, przez co spędziłam zbyt dużo czasu na szukaniu tego wyjątkowego czegoś… na tyle dużo, że niestety nie zdążyłam uciec… Mam nieodparte wrażenie, że ta akcja była ustawiona… -
stwierdziła. - Że komuś z moich współpracowników przeszkadzałam…
Bran był przekonany, że Rayla nieco rozminęła się z prawdą, ale nic nie powiedział. Nie znali się na tyle długo, by domagać się od kogoś szczerości. Dopóki elfka nie zacznie działać przeciwko niemu, to niech sobie ma swoje mniejsze czy większe sekrety.
- Szkoda - powiedział cicho paladyn i odwrócił się do przodu, patrząc przed siebie i dając wierzchowcowi sygnał piętami. Powoli jechał traktem, jakby zamyślony.
Kapłanka wsłuchiwała się w rozmowę, wiedząc że elfka na pewno mija się z prawdą, ale nie chcąc wywoływać niepotrzebnych scen i biorąc pod uwagę, że Rayla jest uwiązana do sir Julisa, zachowała swoje spostrzeżenia dla siebie.
- Czego szkoda? - spytała elfka. Nie była pewna czy jej “towarzysze” uwierzyli w jej bajeczkę. Mogła mieć jedynie nadzieję, że nawet jeśli nie uwierzyli, nie będą próbowali drążyć po co wdarła się do skarbca.
- Szkoda jest wielu rzeczy, pani Raylo - odparł beznamiętnie paladyn. - Jeśli mówisz prawdę, to znaczy, że ja się pomyliłem. A jeśli nie mówisz prawdy, to oznacza, że pomylił się baron.
- A w jakiej sprawie baron miałby się pomylić? - Elfka spytała unosząc brwi.
- Wiesz, kiedy słuchałem o powodzie, jaki miałaś wdzierając się do tego skarbca, myślałem, że przyświeca ci jakiś szczytny cel. To byłoby coś, prawda? Oddać życie dla jakiejś wartej tego sprawy - pokiwał głową paladyn. - Ale twierdzisz, że to nie był twój pomysł, a to nieco... naiwne - podsumował. - No, i jeśli kłamałaś, i to nie był jednak prawdziwy powód twojej wizyty w skarbcu, to baron musiał się pomylić biorąc cię za pospolitego przestępcę - wzruszył ramionami paladyn - dlatego mi szkoda
- Najwyraźniej jestem naiwna. Za bardzo ufałam mojemu szefowi - odparła że szczerością. “I to jak naiwna… “ pomyślała.
- Pociesz się, pani. Nie ty jedna - uśmiechnął się pod nosem.*
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline