Zingger skojarzył wreszcie gębę Ernsta z postacią z zajazdu niedaleko Delberz.
- Nie może być. Świat jest za mały na takie hece. Przypadek czy nie? - zachodził w głowę. - Jeśli Ernst przeżyje muszę się z nim ostro rozmówić - postanowił.
Wodził celownikiem kuszy po blankach wieży, ale na razie nic nie zapowiadało pojawienia się kultysty. W końcu zdecydował opuścić pokład barki i zbliżyć się do semaforu, aby zmniejszyć dystans ewentualnego strzału z kuszy. Po chwili Bernhard był gotowy na najgorsze. Nasłuchiwał okrzyków potyczki zdecydowany pomóc towarzyszom w potrzebie. |