Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2018, 15:58   #294
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Poranek był jasny i pogodny, zupełne przeciwieństwo mrocznej nocy. Pogodne niebo wydawało się być niemal łaską Kami, a rześkie powietrze przynosiło odrobinę ulgi po wczorajszej popijawie. Maruiken nie musiała się martwić kacem, ale niewyspaniem już tak. Co prawda udało się jej wymigać z poduszkowania z Kirisu, ale… za to całą noc nie mogła zasnąć, zaniepokojona tym co widziała i tym co miało się wydarzyć. Sen nie przychodził, a myśli jakie kłębiły się w jej głowie były mroczne.

Przerwą w gapieniu się w sufit były przybycie rozchichotanej i pijanej Sakury. Łowczyni, choć kiwała się na boki i wydawała się z trudem utrzymać równowagę, to… “wydawała się” było tu kluczowym słowem. Udając śpiącą Leiko obserwowała spod przymrużonych oczu szykującą się niezdarnie do snu różowowłosą. Szukała okazji, do szybkiego ataku i zabicia jej. Oczywiście, głównie to zabijała nudę, takimi rozważaniami. Problem polegał jednak na tym, że choć Maruiken znajdowała taką okazję co chwilę to… miała nieodparte wrażenie, że każda z tych okazji była przynętą, która zakończyła by cię domknięciem pułapki i śmiercią Leiko z ręki pijanej Sakury. Coś takiego było w tej okaleczonej łowczyni, co powodowało, że Maruiken odczuwała irracjonalny lęk przed kaleką. A może nie tak irracjonalny?

Leiko wszak dobrze wiedziała co potrafi ta jednoręka kobieta. A blizny widoczne na skórze świadczyły o dużym jej doświadczeniu. Ze wszystkich napotkanym przez nią osób tylko ona mogła walczyć z jasnowłosym oni jak równy z równym. Ona i jej tygrys… choć w przypadku jej yojimbo, to Leiko zdawała sobie sprawę ze znaczących różnic pomiędzy pełnym finezji stylem Sasaki’ego , a brutalnie skuteczną techniką walki Sakury i jasnowłosego oni.

Po chwili Sakura zasnęła dość głośno chrapiąc. Teraz? Leiko ruszyła by się podkraść do kobiety… ale nawet teraz różowowłosa wydawała się spięta i gotowa do odparcia ataku. Maruiken wróciła więc do swojego futonu. Choć jednoręka łowczyni nie była jej oddaną przyjaciółką, to Leiko cieszyła się, że nie jest jej wrogiem. Naprawdę nie miała ochoty sprawdzać się w takim boju, czując instynktowny lęk przed ową kobietą.

Poranek zastał więc Sakurę nadal śpiącą, a Leiko… niewyspaną. Łowczyni nie mogła jednak zrzucić tego zmęczenia na swoją jednoręką towarzyszkę. Wszak spała wraz z licznymi siostrami i nie wszystkie były ciche. Nie… to mroczne myśli i lęki nie dawały jej zasnąć.


Najpierw był posiłek, w gronie przyjaciół. Obecnie niezbyt rozmownych, bo większość z nich przedobrzyła z alkoholem. Nawet Kirisu był blady po wczorajszej pijatyce. I niezbyt gadatliwy. Oni wszyscy, w przeciwieństwie do Maruiken mimo wszystko byli w dobrym humorze. Ale też nie widzieli tego, co ona widziała.

Setsuko pojawiła się znienacka i wywabiła łowczynię w cichy i ciemny zakątek gospody. Rozmowa była owocna, lista trzech łowców zapamiętana. Kunoichi obiecała zrobić co w jej mocy, by ci akurat łowcy znaleźli się przy Leiko. Cóż… Maruiken była pewna, że przynajmniej w przypadku Akado Yoru postara się załatwić sprawę.

Potem… niespodziewanie łowczynię zaskoczyło pojawienie się Sakusei.

Po południu a głównym handlowym placu Shimody postawiono tablice drewniane. Na każdej z nich wisiał kawałek jedwabiu z wypisanym miejscem i przypisanymi osobami. Zgodnie z tym co mówił chiński mnich poprzez japońskiego tłumacza, każde z tych miejsc miało przygotowaną pieczęć która podtrzymywała istnienie kolejnej bariery zwanej kekkai. Ta bariera w teorii nie pozwalała większości Oni przedrzeć się dalej.. ale… większość to nie wszyscy. Silniejsze Oni mogły się przez nią przebić i uderzyć na pieczęć by wpuścić swoich słabszych braci i zniszczyć wroga przewagą liczebną. Właśnie dlatego tak ważne było bronienie pieczęci. I pewnie dlatego było tak dużo pieczęci. Kolejne mury potężnego zamku.

Interesujące… ale Maruiken interesowała przede wszystkim jedna tabliczka. Ta z jej imieniem.

 Kirisu Płomień

Kunashi Marasaki

Maruiken Leiko

Otsutsuki Shisui


Otsu... tsuki Shi... sui

Shisui. Kto?!


Nie znała tego imienia, nie kojarzyła z żadną twarzą. Otsutsuki… te nazwisko kojarzyło się z samurajskimi klanami na północ stąd. Może był jednym z nich?

Nie słyszała o żadnym łowcy o tym imieniu. Co prawda nie interesowała się nimi za bardzo. Wszak jedynie udawała jedną z nich dla dobra misji. Więc imię Shisui niewiele jej mówiło. Niemniej nie powinno być problemu z ustaleniem kim on jest. Ciekawość w takiej sytuacji była całkowicie naturalna, ne?

Otsutsuki Shisui był...



posuniętym już nieco w latach samurajem, weteranem ostatniej wojny i łowcą po tym jak jego ród utracił rodzinny majątek. Otsutsuki Shisui był przeciętny. Wielu bushi którzy w konfliktach utraciło dom, stawało się roninami, bandytami lub łowcami Oni właśnie. Shisui wydawał się na pierwszy rzut oka nieco zapuszczonym ale doświadczonym szermierzem. Ale czy był dobry w swoim fachu. Tu rozmówcy Leiko nie mieli tego samego zdania. Jedni uważali go za solidnego wojownika, inni za słabeusza. Nikt jednak nie wychwalał talentów Shisui. Nikt nie uważał go za sławnego lub potężnego łowcę. Wielu… o nim w ogóle nie słyszało. To był tylko przeciętny łowca, zapewne weteran wojenny, który stracił wszystko podczas ostatniej wojennej zawieruchy i wybrał polowanie na Oni zamiast rozbojów na drogach.


Nadeszła noc...


W całej Shimodzie zapalone ogniska i pochodnie. Zaczynała się bardzo długa i prawdopodobnie bardzo gorąca noc. Tak czuła pod skórą Leiko stojąc w towarzystwie dwójki znajomych łowców i trzeciego będącego zagadką. Oraz mnicha którego wraz z pieczęcią mieli ochraniać. Dodatkowo był jeszcze tutaj jakiś niski samuraj z blizną na policzku i sześciu ashigaru uzbrojonych włócznie yari. Mięso dla Oni. Może i samuraj potrafił się obronić, ale ashigaru polegną w pierwszej walce. Maruiken to wiedziała i sami ashigaru pewnie też, bo tłoczyli się wokół swego przywódcy jak kurczaki przy kwoce.

Byli pionkami w tej grze go, tak samo jak Leiko i reszta łowców. I wszyscy mieli nadzieję, że gracze rozgrywające tą partię z Oni wykażą się talentem strategicznym. Początki były obiecujące… stratedzy dowodzący siłami zgromadzonymi w mieście uznali, że są oblężeni. I zmienili Shimodę w oblężoną twierdzę. Co prawda nie postawili żadnych murów, ani zasieków, ani niczego w tym rodzaju, ale czemu by mieli je stawiać? Wrogowie, w większości, umieli latać.

Zamiast tego umieszczono szereg mistycznych pieczęci mających tworzyć kolejne kekkai, mistyczne zapory trudne do sforsowania dla Oni. Wedle mnichów bez problemu powstrzymując one słabsze potwory. Ale co z silniejszymi? No cóż tych niestety powstrzymać się tak łatwo nie da. Tych mają ubić łowcy z pomocą samurajów. Wiadomo było zresztą gdzie owe istoty uderzą.

Tam gdzie była pieczęć podtrzymująca całą barierę i mnich. Tam gdzie stały grupki łowców takie jak ta w której to znalazła się Maruiken. Takich pieczęci i pilnujących ich łowców było kilkanaście. Każda zabezpieczała kolejne kekkai otaczające kolejnym coraz mniejszym kręgiem świątynię będącą centrum rytuału. Leiko znalazła się przy czwartej pieczęci licząc od granic Shimody.



I rytuał… właśnie się zaczynał. Choć Leiko nie była akurat czuła na samą magię i mistycyzm, to nawet ona czuła coś unoszącego się w powietrzu, coś gęstniejącego wokół nich z każdą chwilą, coś nienaturalnego i podnoszącego włosy na karku. I coś jednocześnie nieuchwytnego. Coś co czuła nie tylko ona, ale i pozostali łowcy, ba… samuraj i jego podwładni również to czuli. I do ich uszu, a może duszy, również docierał jękliwy zaśpiew mnichów. Zaczynała się niezwykła noc, noc pełna mrocznych cudów i czarów. Noc… której niechętna swojemu darowi Leiko nigdy nie pragnęła doświadczyć.

Łowczyni na swój rewir wybrała dach pobliskiej chaty. Rozsądne podejście do sytuacji. Wszak dzięki temu miała możliwość rozglądania się po okolicy i oglądania przebiegu bitwy. Nie była przecież twardymi wojownikami jak pozostali łowcy przy pieczęci. Wolała bardziej subtelne ataki z zaskoczenia od tyłu. I jak najmniejsze narażanie swojej śnieżnobiałej skóry na zranienie.

Stojąc na szczycie domu widziała więc wszystko. Nie musiała nawet używać mocy swojego oka, by dostrzec kłębiącą się chmarę bestii i potwornego generała. Na razie kłębiły się wokół Shimody unikając zbliżenia do niej na odległość zasięgu strzał, których łucznicy przygotowali mnóstwo.

Wiedzieli o kekkai, musieli wyczuwać barierę i to było deczko przerażające. Najsłabsze Oni były głupimi bezrozumnymi stworami rzucającymi się na śmiertelników bez cienia lęku, bezmyślnie. Tu coś je trzymało w ryzach. Coś potężnego i strasznego. Coś takiego jak Sakusei. Armia oni więc czekała, tylko na co?

Odpowiedź przyszła szybko… na posiłki.

Coś zaczęło się wygrzebywać z mułu porzuconych pól ryżowych. Jedna, druga, trzecia, czwarta postać.


Polegli… w dawnych bitwach bushi. Wszak okolice Shimody były polem bitwy, polem pełnych trupów których nikt nie pogrzebał. Zmarli wezwani przez kogoś wynurzali się z pól ryżowych zaciskając dłonie na swym wiernym orężu. Cała armia takich trupów powstała i ruszyła w kierunku Shimody.


Strzały ich nie powstrzymywały, kekkai też nie. Nie były wszak duchami, nie były oni. Tylko marionetkami na sznurkach jakiejś potężnej bestii. Szeregi nieumarłych wojowników znowu stanęły do boju mszcząc się za swą śmierć i zapomnienie. Bushi żywi i martwi zwarli się krwawym boju. Bitwa się rozpoczęła.

Oni ruszyły również. Całe watahy unoszącego się w powietrzu drobiazgu, tylko czekały na rozkaz swojego generała.


Ten w końcu machnął łapą i dał znak. Deszcze pomniejszego drobiazgu runął z niebios całą chmarą.. tak olbrzymią, że całkiem zakryła nocne niebo.


Stwory jednak odbiły się od niewidzialnej ściany. Pierwsza z barier je powstrzymywała. Przynajmniej na razie. Na przedpolach Shimody, bushi nieumarli oraz żywi ścierali się ze sobą w prawdziwej i brutalnej bitwie. Jedna strona sporu była wspierana przez łowców, druga… przez te z Oni które były na tyle silne by przebić się przez pierwszą z kekkai. Leiko pierwszy raz widziała coś takiego… bitwę na tak dużą skalę. Co prawda niedawno zakończyła się wojna wojna ery Ōnin, ale przecież łowczyni nigdy nie brała bezpośredniego udziału w konfliktach. Była wszak delikatnym kwiatem, którego misje odbywały się z dala od pola walki. Nie miała więc okazji, i po prawdzie ochoty, oglądać ścierających się ze sobą armii.

Teraz nie miała wyboru, uwięziona w mieście otoczonym przez jedną, a bronionym przez drugą armię. Z których to żadna nie była jej sojusznikiem.

Przez krzyki konających, ryki pokonanych, przez szczęk oręża zaczął się coraz bardziej przedzierać jeden dźwięk. Jedno źródło robiło się coraz głośniejsze i donośniejsze.
Leiko dostrzegła jedną masywną sylwetkę zmagającą się w towarzystwie innych szczuplejszych wśród uliczek Shimody z przeciwnikami. Była ona jednak daleko, a poza tym….

...triumfalne wrzaski towarzyszyły opadnięciu niżej napierającej na Shimodę masie drobnych Oni. Pierwsza kekkai została przełamana. Zostały dwie, nim ta przy której czuwała Maruiken zostanie narażona na bezpośredni atak. Tak łowczyni myślała, zanim głośne kroki nie przyciągnęły znów jej uwagi, zwłaszcza że towarzyszył im triumfalny ryk. Te odgłosy przyciągnęły pilnującą bariery kobietę, do ich źródła. Teraz już wyraźnego i zbliżającego się szybko, do pieczęci którą miała wraz z towarzyszami bronić.

Spory Oni… może nie tak duży jak sam generał, który jeszcze nie ruszy do boju. Ale i tak olbrzymi w porównaniu ze śmiertelnikami. Spory rogaty oni… okryty zbroją i z potężnym mieczem, którego zębate ostrze mogło przeciąć człowieka jednym cięciem. Temu potworowi towarzyszyło siedmiu nieumarłych samurajów o ostrzach pokrytych krwią zabitych wrogów.

I cała ta grupka podążała w kierunku pieczęci, którą Maruiken miała chronić.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 08-10-2018 o 12:45. Powód: poprawki... od groma poprawek
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem