Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2018, 19:19   #6
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Po otworzeniu klapy zobaczyliście ciąg kamiennych schodów, prowadzących do posadzki położonej około trzech metrów niżej. Najbliższy stopień jest położony zaledwie metr poniżej klapy. Na odległej ścianie, wsadzona w uchwyt, dymi pojedyncza pochodnia. Było to jedyne źródło światła dające słaby półmrok, obok niej znajdowały się drzwi do kolejnego pomieszczenia. Wchodząc niżej mogliście zobaczyć powieszone na ścianach gobeliny historii klanu, Część z nich była mocno uszkodzona, prawie wszystkie przedstawiały sceny walk z goblinami.
- Ktoś nie lubi krasnoludów - powiedział Shayn, spoglądając na ślady noży.
Idąc bliżej, być może przez ich zdolności wynikające z elfickiej krwi, Rayla i Shayn po raz drugi byli pierwsi do spostrzeżenia niewidocznych dla paladyna i kapłanki szczegółów.
Drzwi były lekko uchylone i zanim zatrzasnęły się z hukiem, złodziejka i mag zdołali spostrzec widok zaskoczonej krasnoludzkiej twarzy.
Elfka na widok twarzy, która wyłoniła się z mroku, odskoczyła w tył i początkowo mierząc w jego kierunku ostrzami swych sztyletów, jednak gdy zobaczyła, że to krasnolud opuściła broń.
- Wybacz. Zaskoczyłeś nas trochę… - powiedziała, na moment przed tym zanim drzwi się zatrzasnęły.
- Nie wiem, czy cię usłyszał - powiedział Shayn, wpatrując się w zamknięte drzwi. - Julius, może ty spróbujesz do nich - wskazał na drzwi - przemówić. Krasnoludy raczej nie ufają elfom. A ty przecież jesteś oficjalnym przedstawicielem barona.
Rycerz wzruszył ramionami i powoli wszedł do środka, schodząc po schodach w dół. Po chwili uderzał już miarowo w drzwi zamknięte przez krasnoluda.
- W imieniu barona, otwórzcie drzwi!
Po dłuższej ciszy zza drzwi rozległ się głos:
- Skąd mamy wiedzieć że jesteście od barona?
- Możesz uwierzyć albo nie i siedzieć tutaj jak mysz w dziurze. Baron kazał nam sprawdzić, czy nie ma tu hobgoblinów. Nie widzę takowych, więc sobie pójdę, a ty będziesz tam gnił za tymi drzwiami. Albo otworzysz i porozmawiamy normalnie.
Ciężko słyszalne szmery rozmowy z za drzwi świadczyły o odmiennych zdaniach rozmówców. Niemniej zgrzyt otwieranej zasuwy był słyszalny dla was.
- Drzwi są otwarte, ale musicie wejść sami!
Julius odważnie wkroczył do pomieszczenia, podzwaniają kolczugą i rozglądając się ciekawie, przyświecające jednocześnie pochodnią.
Shayn ostrożnie wsunął się do komnaty za paladynem.
Elfka, mimo początkowej niechęci, wkroczyła za wojownikiem i zaklinaczem do komnaty nie chowając swojej broni, tak w razie czego. Rozglądała się czujnie, wodząc wzrokiem po komnacie i jej “gospodarzach”.
Kapłanka nadal milcząca szła na końcu grupy mijając gobeliny wpatrywała się w każdy, jakby chłonąc historie opisaną na ścianie.




Meble z tej małej komnaty zostały spiętrzone pod drzwiami naprzeciwko was.
Prawdopodobnie komnata, zamiast służyć do odpierania ataków z zewnątrz, teraz służyła żeby trzymać coś wewnątrz dworu.
[
Na środku pomieszczenia stały dwa krasnoludy, wyglądali na zmęczonych i trochę nie pewnych. Nie przestali celować do was z kusz.
- Powiedzieć 'dzień dobry' to chyba przesada - powiedział Shayn - ale witam. - Skinął głową. - Do barona doszły wieści, że napadły na was hobgobliny - dodał. - A co się naprawdę stało? Na zewnątrz widzieliśmy ślady ognia.
Krasnoludy widząc was opuściły kusze i nawet trochę zrelaksowały. Jeden z nich wyglądający na młodszego, odpowiedział na zadane pytanie.
- Wierzcie lub nie, ale najpierw mieliśmy smoka. Przyleciał, rozwalił wieżyczkę, pluł wszędzie ogniem. Potem odleciał, a myśmy zostali walcząc z bandą hobgoblinów i goblinów. - Spuścił głowę w dół jakby we wstydzie a jego starszy towarzysz z czarną broda kontynuował.
- Nie udało nam się ich pokonać, ale udało nam się zabarykadować wejście by nie mogli wyjść. Paru naszych jest w środku i próbuje je wybić oraz znaleźć Lorda Młota.
- Jak dawno temu to się stało? - spytał Shayn. - I kiedy ostatnio mieliście kontakt z pozostałymi? - Spojrzał na zabarykadowane drzwi.
- Trzy dni temu zaczęli atakować, smok przyleciał wczoraj pod wieczór, rozwalił wieżyczkę i odleciał. A potem wdarli się do środka. Nie trzymamy ich tam długo, dlatego jest szansa że Lord i reszta ich trzymają. - Do rozmowy na nowo dołączył rudobrody.
- Komuś musieliście podpaść -stwierdził paladyn- zresztą co za różnica - wzruszył ramionami- chyba będziesz musiał otworzyć te przejście, bo dobrze byłoby znaleźć lorda. Chcę mu zadać kilka pytań.
- Sir Ferasternie, nie jest tajemnicą, że klan Młotodzierżców ma bogatą historię walk z goblinami, biorąc pod uwagę gobeliny w poprzednim pomieszczeniu sięgają one nawet do czasów poprzedniej dynastii - pouczyła rycerza kapłanka.
Krasnoludy popatrzyły po sobie i zabrały się do usuwania barykady zajęło im to dobre parę minut w końcu dali wam znak że są gotowi wam otworzyć przejście.
- Ile było tych hobgoblinów? - spytał Shayn. - Sami wojownicy, czy w towarzystwie jakichś czarowników czy szamanów? Przyszykowaliście tam może jakieś niemiłe niespodzianki dla nieproszonych gości? - Zadał kolejne pytanie, z nieco innej dziedziny.
- Gdzie, waszym zdaniem, należy ich szukać?
- Mogliście o to pytać, zanim zmniejszyliśmy mocowania drzwi - burknął czarnobrody. - Około trzydziestu, nie zauważyliśmy żadnego czaromiota, co nie znaczy że go nie ma. My nie ustawialiśmy żadnych pułapek, ale może ci co poszli to zrobili. No i gobliny też mogły pozastawiać swoje. A szukać chłopczyku nie musisz. Stań na korytarzu zacznij krzyczeć to same cię znajdą.
- Nie ma co, bardzo uprzejmie podchodzicie do kogoś, kto przyszedł wam pomóc - mruknęła pod nosem łotrzyca, komentując ostatnie zdanie krasnoluda.
- Chłopczyku, to ty sobie możesz do swych synków mówić, jeśli się już ich dorobiłeś - odparł Shayn. - A chodziło mi o twoich krajanów. Ale widzę, że nie wiesz, co planowali, więc nie musisz już odpowiadać.
- Skończyliśmy - zapytał paladyn, widząc zarzewie kłótni.- Po prostu ich wybijmy. Są tu jakieś pułapki, o których powinniśmy wiedzieć? - zapytał krasnoluda. - Wiesz, nie chciałbym dostać jakimś tajemnym zabezpieczeniem twojej siedziby w twarz, ratując waszego szefa. -Uśmiechnął się do krasnoluda z przekąsem.
- Nie szefa, tylko Lorda Młota, jako rycerz Barona powinieneś mieć więcej pokory, chłopcze - odciął się czarnobrody, kolejne słowa były już wypowiedziane bardziej spokojnie. - Jak już mówiłem nie wiem o żadnych pułapkach które mogły powstać po ataku zarówno pozostawione przez naszych jak i przez gobliny. Mozliwe ze jak nadkniecie się na reszte to będa mogli wam więcej powiedzieć. A teraz szybko zanim usłyszą coś się zorientuje że drzwi są otwarte.
W tym momencie rudobrody jakby sobie o czymś przypomniał.
- Czekaj, a śluz? - zapytał kompana a tamten przytaknął mu jakby rzeczywiście pominął jakąś informacje. - Mamy galaretowatą bryłę, używamy jej do czyszczenia korytarzy, jest wypuszczana co parę miesięcy z pomieszczenia żeby zrobić porządek, jednym z pomysłów było puszczenie jej na korytarz, żeby zaskoczyć gobliny, Gdybyśmy nie musieli wyciągać tych, co zostali w środku, pewnie byśmy zabarykadowali drzwi na stałe i poczekali, aż te potworki pomrą z głodu albo zostaną zjedzone przez bryłę. Nie wiemy, czy udało się reszcie to zrobić, ale jak tak, to uważajcie na korytarzach. To coś nie będzie was ścigać ale może odciąć drogę, jest wrażliwa na ogień.
Ferastern tylko się uśmiechnął pod nosem na wzmiankę o szacunku do Barona, ale pohamował złośliwy komentarz, że przed krasnoludzkim lordem jeszcze nie klękał. Pokiwał głową słuchając wskazówek i wytycznych krasnoludów.
- Może pójdziecie z nami? Tu na nic się nie przydacie, a wasze kusze mogą być cenne w walce - zaproponował.
Oba brodacze pokręciły przecząco głową, pierwszy odezwał się rudy.
- Nie myślcie o nas źle ale zostaliśmy zostawieni tutaj do pilnowania wejścia, i zapewnienia bezpiecznego odwrotu reszcie, jeśli pójdziemy z wami to te gnidy mogą nam odciąć drogę ucieczki. Jeśli będziecie potrzebowali się wycofać zawsze możecie wrócić i was wypuścimy, byście mogli odpocząć w bezpiecznym miejscu. - Widać było, że oba krasnoludy nie zamierzają dołączyć do drużyny i mają bardzo mocne argumenty by pozostać tu gdzie są.
- Macie jakieś umówione hasło albo chociażby jakiś okrzyk z tą grupą co poszła szukać lorda? Walczyłem w takich lochach nie raz i wiem, że czasem takie pojedyncze grupy się lubią gubić i barykadować, tak jak wy tutaj. Wolałbym nie oberwać krasnoludzkim bełtem albo znów musieć wyjaśniać, że jestem przyjacielem, nie wrogiem - zapytał rycerz.
- Dwa topory, jeden spory! - odpowiedział mu rudobrody.
Julius spojrzał spode łba na krasnoluda.
- Żarty sobie stroicie? - parsknął - przecież hobgobliny to całkiem sprytne bestie są. Same mogą podać takie hasło - pokręcił głową z niedowierzaniem.
- … ale w przeciwieństwie do nich my tu się znamy, jedyne nowe osoby to wy i gobliny - powiedział czarnobrody patrząc na rycerza jak na idiotę - więc jeśli będę miał wątpliwości czy ten co się przedstawia jako Ragnar to rzeczywiście Ragnar mogę go zapytać o coś co wiemy tylko my dwaj.
- Ale w ciemności ktoś z was może nie odróżnić człowieka od hobgoblina - mruknął i machnął ręką, jak zwykle zderzając się z uporem krasnoludów. - Podamy je... jakkolwiek absurdalnie brzmi.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 07-10-2018 o 21:42.
Obca jest offline