Manfred popędzał konia. Od jakiegoś czasu nie widział podążających za nim jeźdźców. Po kilku stajach postanowił zaryzykować. Zjechał z traktu w las i przejechał kilkaset metrów.Położył konia na ziemię i zaszył się w chaszczach. Obserwował drogę. Jeśli jeszcze mnie gonią, przejadą obok. Noc była ciemna a deszcz nie przestawał padać. Minie kilka dni, nim po nieprzejezdnej, błotnistej drodze ktoś dojedzie do wsi i znajdzie spalone resztki. Szkoda, dobrze mi się tu żyło - pomyślał smutno Manfred.
Widać Ulryk nie lubi, gdy wierni mu ludzie gnuśnieją w jednym miejscu |