- - Przechować dla ciebie twoją część? - Shayn zwrócił się do Rayli.
- Hmm… W sumie jak wrócę do mojego obecnego “miejsca zamieszkania” to nie pozwolą mi jej zatrzymać - powiedziała elfka pochrmurniejąc. - Myślę, że to nie najgorszy pomysł… Tylko nie wydaj tej mojej części - odparła wymuszając uśmiech.
- Spróbuję - zapewnił zaklinacz. - Spróbuję zapamiętać, co z tego jest twoje.
- Miło to słyszeć. - odpowiedziała. - Mam tylko nadzieję, że kiedyś będę miała okazję z tego skorzystać - dodała.
- Jestem przekonany, że prędzej czy później ci się uda. - "Raczej później", pomyślał, ale nie chciał jeszcze bardziej dołować dziewczyny.
- Obyś miał rację, bo inaczej sama się zabiję, nie czekając na jakąkolwiek egzekucję. Nie mam zamiaru siedzieć w celi przez kilkaset lat - mruknęła elfka.
- Bez wątpienia przeżyjesz barona. Wtedy wiele może się zmienić. A kto wie, może Hoffer zmieni zdanie na twój temat. Kiedyś.
- Wierzysz w to? Skazał mnie na śmierć za to, że próbowałam coś zwinąć. Zazwyczaj kradzież kończy się ucięciem ręki, którą w sumie cieszę się, że dalej mam… No, ale wiesz o co chodzi - rzuciła nerwowo Rayla.
- Wiem. Ale naprawdę wierzę, że kiedyś ci się uda.
- Dzięki, ja zbytnio w cuda nie wierzę. Jak to mówią nadzieja matką głupich - powiedziała zamyślając się na chwilę. - Chociaż może i jestem głupia, w końcu dałam się złapać. Na jej twarzy pojawił się smutny uśmiech. - Ale dobra, już nie męczę cię swoim zrzędzeniem, w końcu co cię obchodzą problemy przestępcy, nie?
- Jak na razie to raczej jesteś towarzyszem, czy raczej towarzyszką, broni - uśmiechnął się Shayn. - I to jest w tej chwili ważniejsze niż powód, dla jakiego znalazłaś się w tym gronie. Prawda?
- Nie wiem, czy cała grupa tak uważa, ale to naprawdę miłe z twojej strony. - Rayla odwzajemniła uśmiech.
- Z pewnością mogą mieć różne zdania na twój temat, zapewne nawet niezbyt pochlebne, ale w naszej sytuacji, gdy mamy na karku jeszcze stadko goblinów i hobgoblinów, a na dodatek, być może, żarłoczną galaretę, nie będą głupcami. Tu się liczy współpraca, a oni to wiedzą.
- I słyszą - uśmiechnął się rycerz przeszukujący pomieszczenie. - Od towarzyszy wymagałbym jedynie szczerości. Wiele rzeczy może się zmienić, jeśli intencje są dobre i czyste. - Julius spojrzał na elfkę.
Dwie a nawet trzy drogi stały przed wami otworem, otwarte drzwi po lewej, korytarz skręcający w lewo i korytarz skręcający w prawo. Czas by ktoś przejął dowodzenie i podjął strategiczne decyzje.
- Sprawdźmy najpierw tę komnatę - zaproponował Shayn. - A nuż gobliny przegapiły coś, co się może nam przydać w dalszej wędrówce.