Wątek: [VtDA] Burza
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2018, 19:12   #14
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Czerdog przekazał całość słów do siostry. Poprosił o dyskretny transport w okolicę końcówkę przejdą sami. Sam natomiast wrócił do Anny dosłownie, by chwilę potem odnaleźć ją i ich zadanie na odległej wyspie. Gdy ułożył się w skrzyni i przejął opiekę nad swoim bratem, wampirzyca wstała i ubrała się przed wyprawą. Dołączyła do niego po zaledwie kilkunastu minutach i kolejnym usuniętym przeciwniku. Wyglądało na to, że przez chwilę Stephen będzie mógł się poruszać swobodnie w kierunku Jacoba. Czerdog dostrzegł jeszcze jednego zwiadowcę oddalonego o kilkadziesiąt minut drogi, a dalej czekała już tylko straż przyboczna starszego brata. Anna leżała obok i najwyraźniej obserwowała też co się dzieje z ich ciałami, bo na bieżąco informowała go o tym jak są podnoszeni w skrzyni i zanoszeni do powozu.
Czerdog opowiedział Annie by poinformowała go gdy dojadą na miejsce i sprawdzała trasę przejazdu pod kątem patroli i innych niespodzianek. On w tym czasie kierował Stephena i był ciekaw wyniku starcia.

Niestety ciężko mu było skupić się na śledzeniu brata. Ilość patroli w mieście wyraźnie się zwiększyła. Kilka razy pytano ich o zawartość skrzyni, ale powożącemu ghulowi Anny jakoś udawało się ich zniechęcić do zaglądania. Stephen poruszał się powoli. Skrót prowadził wąską, leśną ścieżką i oddział brata musiała iść niemal gęsiego by nie ściągać na siebie uwagi.
- Chyba będziemy musieli wysiąść dużo wcześniej i się przemknąć. - Głos Anny pojawił się w jego głowie. - Ściągamy na siebie zbyt wiele uwagi.
- Mamy kilkadziesiąt minut. Stephan chyba sobie poradzi. Najwyżej za jakiś czas przystanę i upewnię się w parę sekund, że wszystko gra. - następnie Czerdog dał znak woźnicy żeby się zatrzymał. Ciężko było im się zajmować dwiema sprawami na raz. Nie mieli jednak wyboru, każdy sukces rodził się bólach.

Gdy spojrzeniem przeniósł się do miasta zrozumiał o co chodziło Annie. O ile dotychczas straży w mieście było dużo, to teraz wydawało się jakby miasto było oblegane. Oddziały Krzyżaków przemieszczały się w pełni uzbrojone, zaglądając nawet w wąskie uliczki. Woźnica zatrzymał się w jakimś zaułku i mieli chwilę nim stojący samotnie powóz przyciągnie czyjąś uwagę. Jeśli dobrze pamiętał pozostały im do pokonania jakieś dwie przecznice.
Czerdog skupił się na dotarciu do celu. Całą uwagę poświęcił patrolom i planowanej trasie. Stephan na koniec będzie musiał poradzić sobie sam. Podprowadził go wystawił Jacoba. Jeśli nie uda mu się zadać decydującego ciosu… jego strata. On musiał skupić się na zapewnieniu Annie bezpieczeństwa. Zarówno teraz w trasie jak i rytuałem w niedalekiej przyszłości.

Brat wysłuchał z nietypową jak dla siebie uwagą instrukcji. Musiałby być skończonym idiotą gdyby jeszcze teraz nie widział jak Czerdog może być pomocny. Gdy powrócił do swojego ciała, zastał Annę siedzącą już poza skrzynią. Jej suknię z głębokim dekoltem skrywał płaszcz. Rozglądała się zaniepokojona po okolicy czekając na swojego kochanka.
Czerdog podszedł do niej pocałował ją delikatnie i ujął za rękę. Następnie skupił się i zaczął ich prowadzić wyznaczoną trasą. Klucząc między patrolami i przeszkodami. Przez większość czasu udawało mu się tak prowadzić Annę, że unikali wszelkich możliwych spotkać, w końcu jednak dobra passa odwróciła się i mężczyzna zorientował się, że znaleźli się w potrzaski. Weszli w ulicę prowadzącą wprost do siedziby księcia i na jej końcu dostrzegł trzech krzyżaków. Gdy już chciał się obrócić wyczuł, że zza ich pleców także ktoś się zbliża. Czerdog nie miał wiele czasu by się zastanowić. W sekundy zbadał najbliższe furty na podwórza kamienic. Wybrał najbezpieczniejszą i czym prędzej się tam schowali. Krzyżacy byli blisko on natomiast za wszelką cenę chciał uniknąć konfrontacji. Póki nikt o nich nie wiedział była na to szansa. Nauczył się, że przemoc i śmierć. To źli doradcy.

Na szczęście dzięki wyczulonym zmysłom udało mu się wybrać podwórze, na którym panował spokój. Tylko w dwóch pokojach głównego budynku płonęły świece, więc dwa wampiry, które skryły się w cieniu oficyn były zupełnie niewidoczne. Grupa, którą dojrzał minęła ich ale zatrzymała się budynek dalej. Z tego co usłyszał ci którzy nadchodzili też musieli być krzyżakami bo po pozdrowieniu zaczęli się wymieniać raportami. Anna przywarła do Czerdoga. Wampir musiał wykazać się cierpliwością i poczekać aż krzyżacy się rozejdą. Byli już blisko spotkania z księciem i nie mogli go zniszczyć… pośpiechem. Pozostawała obawa czy któryś z oddziałów nie zostanie tu na dłużej. Na razie zapowiadało się, że oba oddziały tu postoją i zamierzają pogadać o różnych głupotach. Po wymianie ważnych informacji szybko zaczęli omawiać jakoś lokalnych trunków i szynków, a chwilę potem kobiet oferujących usługi, które na pewno nie powinny interesować braci zakonnych. Pirat widząc, że Krzyżacy nie zamierzają się ruszyć zaklął pod nosem. Natychmiast zaczął oglądać swoimi zmysłami budynek dookoła. Szukając alternatywnych wejść. Na razie widział dwie opcje i to obie bardzo ryzykowne. Pierwsza to przejście przez kamienicę i wyjście z drugiej strony. Służby nie było widać, a drzwi od oficyn były otwarte. Wystarczyło otworzyć skobel w drzwiach frontowych. Problemem by było gdyby niechcący obudzili śpiącą w niewielkiej komórce przy schodach, służącą. Na ulicy po drugiej stronie widział też jakieś patrole, choć pewnie dałoby radę je wyminąć. Mogli jeszcze wdrapać się na niską oficynę i ruszyć dachami aż do kamienicy księcia. Tutaj znowu mogli nahałasować, zostać dostrzeżeni przez ludzi, lub co gorsza, przez rozmawiających krzyżaków. Plusem było to, że nawet wtedy pewnie daliby radę uciec dachami i mieli dużo bliżej.

Wampir z dwóch opcji wybrał pierwszą. Dach był zbyt ryzykowny. Pokazał Annie w myślach ich trasę.
-Gdyby służąca się obudziła dasz radę się nią zająć dominacją? - Czerdog jedynie słyszał o tej mocy. Nie był pewien czy rozkaz “śpij” wchodzi w grę. Być może jednak moc ma inne przydatne w tej sytuacji zastosowania.
- Tak… raczej tak. - Anna spojrzała niepewnie w stronę drzwi do kamienicy.
Pocałował ją jeszcze na odwagę. Nie wiadomo czy dla niej czy dla siebie i ruszyli wyznaczoną w umyśle trasą.
Weszli do ciemnego wnętrza, w którym spod schodów dobiegało ciche pochrapywanie służącej. Wyglądało na to, że uda się im przejść bez trudu. Pokonali dwa pomieszczenia umieszczone w amfiladzie, przeszli do izby wejściowej i wtedy zobaczyli malutką przyczajoną w kącie postać. Na oko kilkuletnią dziewczynkę, która obserwowała ich uważnie ze swojej kryjówki.
Czerdog wiedział, że mężczyźnie z mieczem nawet schowanym ciężko będzie uspokoić dziecko. Wyszeptał do Anny.
-Zajmij się dziewczynką. Zasługuje na ciebie a nie moje metody. - nawiązał do swoich pirackich zwyczajów.
- Dobrze, zaczekaj chwilę. - Anna odsunęła się do niego i podeszła do skulonego dziecka. Cicho zaczęła coś jej tłumaczyć swoim słodkim głosem. Wtedy do Czerdoga dobiegł odgłos ruchu na wyższych piętrach. Chyba na drugim, więc to pewnie była służba.
Czerdog dał chwilę Annie. Ktoś się ruszał ale to było dwa piętra wyżej. Nie musi zejść a nawet jeśli to chwilę to potrwa. Następnie podszedł do wampirzycy gdy ta kończyła rozmawiać z dzieckiem.
-Musimy iść - wyszeptał.
Ledwo zdążył to powiedzieć usłyszeli kobiecy głos.
- Małgosiu. Gdzie się podziało to krnąbrne dziecko. - Kobieta była wyraźnie oburzona, a Małgosia była najwyraźniej razem z nimi wpatrując się w Annę jak w święty obrazek.
- Chodźmy. - Szepnęła Anna podnosząc się i wtedy dostrzegli u szczytu schodów światło świecy.

Sami jednak pozostawali w ciemności. Schowali się tylko lekko za najbliższy mebel o ile nie był za daleko. Najważniejsze było jednak subtelne pchnięcie dziecka w kierunku jego opiekunki. Co gestem zasugerował Czerdog Annie. Brakowało mu jedynie by dziecko zaczęło wrzeszczeć gdyby sam je dotknął.
Anna przykucnęła ponownie i odezwała się cicho tuż przy uchu dziewczynki.
- Wracaj nie opiekunki i tylko… zachowaj sekret.
- Tak aniołku. - Dziecko przytaknęło entuzjastycznie i pobiegło w stronę schodzącej kobiety. Po chwili rozległa się seria nerwowo wyrzucanych uwag odnośnie zachowania Małgosi i raczej nieprzyjemne sugestie na temat tego na kogo wyrośnie. Hałasu było tyle, że obudziła się służąca, śpiąca dotąd pod schodami, a także usłyszeli, że ktoś na pierwszym piętrze otwiera drzwi. Wyglądało na to, że wydarzenie zaczyna angażować coraz większą ilość mieszkańców kamienicy. Co gorsza obudzona służąca zaczęła się kręcić przy drzwiach wejściowych. Czerdog ogarnął umysłem okolicę. Trwało to ledwie dwie sekundy. Pociągnął Annę za rękę i chwilę później wypchnął przez okno. Samemu zeskakując za nią. Wiedział, że tam będą bezpieczni przed wzrokiem postronnych. Gdy tylko byli poza budynkiem zaczął się rozglądać za kolejnymi osłonami i dalszą trasą. Byli w końcu coraz bliżej.
Została im dosłownie jedna przecznica. Ledwo wyskoczyli na przedproże i zdążyli się ukryć poniżej parapetu, ktoś podszedł do okna. Chwile kucali pod parapetem jednak w ciemnościach i śniegu, który ponownie zaczął pruszyć nie dało się ich dojrzeć. Krwiopijcy udało się wypatrzeć kolejny zwiad zmagający się z nasilającym się opadem. Ledwo ich wyminął, wampiry ruszyły dalej i już niepokojone przez nikogo dotarły do kamienicy księcia. Czerdog przeprowadził ich na tyły i tam skorzystali z proponowanego przez Siemomysła wejścia, gdzie oczekiwał ich jeden z jego ghuli.
- Dobrze, że Państwo dotarli. Pan czeka. - Otworzył przed nimi drzwi, zapraszając gestem do środka.
- Trochę to trwało. Bardzo… urokliwa okolica. - odpowiedział Czerdog. - Po czym zachowując nadal podwyższoną czujność wszedł do pokoju. Trzymając się przed Anną.

Siemomysła wraz z jego córką spotkali na najwyższym piętrze, które zazwyczaj w takich kamienicach służył za magazyn. Konstrukcja żurawia do tej pory wypełniała sporą część pomieszczenia. Podłogę i ściany zdobiły liczne malunki oświetlone przez liczne świece, których ilość w każdym wampirze wzbudziłaby niepokój. Wampir był tu jednak dla Anny stąd starał się tłumić obawy.
- Książę przepraszamy jeśli jesteśmy spóźnieni. Okolica jest dość... tłoczna. - uśmiechnął się i skłonił. Podczas przydługiego rytuału miał zamiar sprawdzić jak idzie jego braciom.
 
Icarius jest offline